Dobre Słowo 04.05.2014 r. wtorek, VI tydzień wielkanocny

Dobre Słowo 04.05.2014 r. – wtorek, VI tydzień wielkanocny

http://www.mateusz.pl/czytania/2014/20140527.htm#czytania

 

Pytania na czasie i hymny, a nie lamentacje

Duchu Święty, skup nas na Jezusie. Użyj całej mocy – a dysponujesz mocą z wysoka (Łk 24,49) – aby to, co zamierzył Jezus w tym słowie względem nas, dziś stało się ciałem.

Kiedyś rozmawiałem ze znajomymi, którzy prowadzą dość żywy biznes. Przedsiębiorczość jest jedną z cnót, którą Kościół w swoim nauczaniu społecznym docenia i poleca, aby ją nieustannie rozwijać. Czasami jest to związane z ogromnym wysiłkiem. Patrząc na nich, zauważyłem, że ten wysiłek był niesamowicie duży. Myślenie o zapłaconych rachunkach, o tym czy na konto spłyną odpowiednie pieniądze, niespanie po nocach, martwienie się o pensje dla tych, którzy je mają otrzymać... Tego naprawdę było mnóstwo. Bez wątpienia, skwitować takie zachowania powiedzeniem, że są to ludzie, którzy myślą tylko o pieniądzach i za nimi ganiają, byłoby wielką krzywdą. Ale, z całym szacunkiem dla tych wysiłków, w pewnym momencie słuchania tego, co opowiadają, zadałem im pytanie: „Czy macie kiedy żyć?” To pytanie poszło chyba o krok za daleko, bo reakcja znajomych przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Była wściekłość: „O co ci chodzi?!”

Proste pytanie: „Czy macie kiedy żyć? Czy macie w tym wszystkim czas, aby żyć?” wywołało duże zamieszanie. Po jakimś czasie doszliśmy w rozmowie do wspólnego zrozumienia, że to nie był atak, ale poczuli się zagrożeni i dotknięci.

Czemu o tym mówię w kontekście dzisiejszego słowa? Dzisiaj we fragmencie Dziejów Apostolskich jest przedstawiona sytuacja, w której z wiary, jaką pokładają w Panu Jezusie Paweł i Sylas oraz – za chwilę – strażnik więzienia, w którym Paweł i Sylas się znajdowali, jest czerpana radość i motyw do tego, by uwielbiać Boga. I to w okolicznościach, w których – zdawać by się mogło – najmniej przychodzi na myśl, żeby zająć się uwielbieniem Boga i śpiewaniem hymnów.

Jakie to okoliczności? Tłum Filipian zwrócił się przeciwko Pawłowi i Sylasowi. Paweł znowu dostaje wciry. I to pretorzy kazali zedrzeć z nich szaty i siec ich rózgami. No właśnie... Dzisiaj, w kontekście prześladowania chrześcijan, myślimy może o jakichś dalekich krajach albo o sieczeniu rózgami różnych wpisów internetowych. Dzisiaj rózgą może być klawiatura, dostęp do Internetu, myszka i wpisywanie różnych komentarzy bądź jakieś ośmieszania innego rodzaju. Prześladowania były, są i będą. Niech nikt, kto chodzi za Jezusem, nie rżnie głupa, że takich rzeczy nie będzie.

Ale co robią Paweł i Sylas? Po wymierzeniu wielu razów wtrącili ich do więzienia, przykazując strażnikowi, aby ich dobrze pilnował. Otrzymawszy taki rozkaz, wtrącił ich do wewnętrznego lochu i dla bezpieczeństwa zakuł im nogi w dyby. O północy Paweł i Sylas modlili się, śpiewając hymny Bogu. Hymny Bogu! Nie sobie lamentacje, utyskiwania, nie hymny pretensji, tylko hymny Bogu.

…śpiewając hymny Bogu. A więźniowie im się przysłuchiwali. To rozwiązuje sprawę. To, co się zupełnie nie mieści w głowie! To, po co w pierwszym odruchu się nie sięga, czyli uwielbianie Boga, przynosi konkretny efekt. Natychmiast otwarły się wszystkie drzwi i ze wszystkich opadły kajdany. Strażnik, który za punkt honoru obrał pilnowanie tychże więźniów, kiedy zorientował się, co się stało, myśląc, że ich nie ma, chciał popełnić samobójstwo, jest od tego powstrzymany. To powstrzymanie od siłowego rozwiązania problemu kończy się przyjęciem innej siły – siły od Jezusa: Uwierz w Pana Jezusa (…) a zbawisz siebie i swój dom. Kiedy usłyszał naukę o Panu, tej samej godziny w nocy wziął ich z sobą, obmył rany i natychmiast przyjął chrzest wraz z całym swym domem. I co się dzieje? Wprowadził ich też do swego mieszkania, zastawił stół i razem z całym domem cieszył się bardzo, że uwierzył Bogu. Wiara przyniosła radość.

Ten wstęp, który był na początku, ma teraz swoje wyjaśnienie w pytaniu: Czy w mojej wierze mam czas, by śpiewać hymny Bogu? Czy mam czas, żeby się bardzo cieszyć, że wierzę Bogu?

Jesteśmy dziś przez słowo Boże zaproszeni do zmierzenia się z tym pytaniem. Życzę owocnych spotkań.

Ksiądz Leszek Starczewski