Wiara Samarytanina (Lectio divina)

Ks. Marcin Kowalski

WIARA SAMARYTANINA

(Lectio divina)

Zmierzając do Jeruzalem, przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: «Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami!» Na ten widok rzekł do nich: «Idźcie, pokażcie się kapłanom!» A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich, widząc, że jest uzdrowiony, wrócił, chwaląc Boga donośnym głosem, padł na twarz u Jego nóg i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: «Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Czy się nie znalazł nikt, kto by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec?» Do niego zaś rzekł: «Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,11-19)

LECTIO

Kontekst perykopy: Opowieść o uzdrowieniu dziesięciu trędowatych, którą znajdujemy w 17 rozdziale Ewangelii Łukasza, nie da się łatwo powiązać z kontekstem poprzedzającym i następującym. Po przypowieściach, które królują w Łk 16 przechodzimy do wskazań, których Pan udziela swoim uczniom, a które dotyczą unikania zgorszeń i praktykowania pokory (17,1-10).

Tematem łączącym praktyczne nauczanie Jezusa w 17,1-10 z perykopą o uzdrowionych trędowatych jest na pewno temat wiary. Uczniowie proszą Mistrza: „Przymnóż nam wiary” (w.5). Do oczyszczonego z trądu Samarytanina Pan wypowie słowa: „Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła” (Łk 17,19). Można zatem potraktować naszą perykopę jako praktyczną ilustrację wiary, o jaką proszą uczniowie Jezusa. Paradoksalnie to Samarytanin, nie Judejczycy, jest tu postawiony za przykład. Być może w kontekście historycznym, w jakim znajdowali się pierwsi słuchacze Łukasza, opowiadanie to tłumaczyło, w jaki sposób Ewangelia opuściła granice Izraela i zawędrowała do Samarytan, oraz dalej do pogan. O wiele ważniejszym jest jednak uniwersalne przesłanie tej sceny dotyczące samej istoty wiary, która przekracza podziały etniczne i religijne, mieści w sobie wdzięczność i odkrycie tego, kim jest Jezus.

Bezpośrednio po uzdrowieniu trędowatych Jezus odpowiada na pytanie faryzeuszów, w jaki sposób przychodzi królestwo Boże (17,20). Tym którzy szukają jego znaków Pan mówi: „Królestwo Boże jest pośród was” (17,21). Wskazuje tym samym, że to w Nim w dostrzegalny sposób przychodzi do nas Dobra Nowina i objawia się panowanie Boga nad ludzkim światem. Jezus oczyszczający trędowatych daje uczniom poznać pierwszy brzask królestwa, w którym nie ma miejsca na cierpienie, wykluczenie i śmierć. Przyjście tego królestwa należy jednak rozpoznać, uznając w Jezusie nie tylko nauczyciela i cudotwórcę ale Mesjasza i Syna Bożego. Raz jeszcze zatem nasza perykopa byłaby praktyczną ilustracją drogi ucznia powoli odkrywającego tożsamość Pana. Tym samym scena przedstawiająca uzdrowienie dziesięciu trędowatych zyskuje ważną rolę w Ewangelii Łukasza. W długiej sekcji, która opisuje podróż Jezusa do Jerozolimy (Łk 9,51 – 19,44), stanowi ona rodzaj łącznika i wprowadzenia do trzeciego odcinka drogi Pana (17,11 – 19,44). Zapowiada ostatni etap wędrówki, która zmierza już do definitywnego odkrycia tożsamości Jezusa. Na Krzyżu i w doświadczeniu Zmartwychwstania wszyscy rozpoznają w Nim tego, którego rozpoznał Samarytanin – prawdziwego Boga.

w. 11: Zmierzając do Jerozolimy, przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei.

Jezus znajduje się w drodze do Jerozolimy, gdzie ma wypełnić się Jego los jako proroka, gdzie także Boże plan zbawienia ma osiągnąć swój punkt kulminacyjny (Łk 13,33). Droga do Miasta Świętego przebiega przez pogranicze Samarii i Galilei. Trudno określić precyzyjnie miejsce, w którym znajdował się wówczas Pana. Uważni czytelnicy mogą zadawać sobie pytanie, dlaczego jako pierwsza w tekście zostaje wymieniona Samaria, położona niżej od Galilei. Jezus, zmierzając do Jerozolimy, wydaje się cofać, wędrując przez ziemie zamieszkałe przez pogan. Łukasz nie dostarcza nam precyzyjniejszych informacji, które pozwoliłyby ustalić trasę wędrówki Jezusa. Być może Samaria zostaje wymieniona jako pierwsza ze względu na postać, która za chwilę pojawi się w opowiadaniu. Ta luka narracyjna, podobnie jak w Łk 7,36, służy także skupieniu całkowitej uwagi czytającego na Jezusie. To Pan i jego obecność organizują przestrzeń i przygotowują scenę, która za chwilę się rozegra. Jezus przyciąga do siebie grzeszników, odrzuconych i cierpiących. To On, nie wzmianki geograficzne, jest punktem orientacyjnym tej historii, punktem, ku któremu ciążą wszystkie postacie opowiadania.

Galilea, która stanowi ziemię rodzinną Jezusa, nie zwraca takiej uwagi jak pojawiająca się tu wzmianka o Samarii. Kraina ta, położona w centrum Ziemi Obiecanej, pomiędzy Galileą i Judeą, była dla Żydów synonimem grzechu i odstępstwa. Po podziale na Królestwo Północne i Południowe, Samaria znalazłszy się po wpływem królów północnych doświadczyła dobrobytu ale także rozkładu życia moralnego i religijnego, piętnowanego przez proroków (por. Am 4). Aby usamodzielnić się od Judy królowie północni budowali własne świątynie, w których często uprawiano synkretyczne kulty obcych bóstw.

Pierwszy etap tragicznej historii Samarii dopełnia się wraz z jej zniszczeniem przez Asyryjczyków w 722 r. Jej ludność zostaje deportowana, a na jej miejsce najeźdźcy sprowadzają obce ludy, które wnoszą tam swoje zwyczaje i tradycje religijne. Mieszając się z tymi, którzy pozostali, zmieniają oni na trwałe charakter Samarii, w której wiara w Boga Izraela miesza się odtąd z kultami bóstw pogańskich.

Wrogość między Judejczykami i Samarytanami narasta dalej po powrocie z niewoli babilońskiej. Kiedy za czasów Ezdrasza i Nehemiasza repatrianci podejmują wysiłek odbudowy świątyni, Samarytanie oferują swoją pomoc. Zostaje ona odrzucona, co sprawia, że ci ostatni zmieniają swoją postawę wobec sąsiadów i przeszkadzają im w odbudowie Jerozolimy i Przybytku (Ezd 4). Ostatni etap eskalacji wrogości pomiędzy Żydami i Samarytanami ma miejsce pod koniec II w. przed Chrystusem, kiedy ci pierwsi, korzystając ze sprzyjających okoliczności, ustanawiają na krótko własne państwo. Władca hasmonejski, Jan Hirkan ok. 110 r. przed Chrystusem dokonując zbrojnego rajdu na północy niszczy Garizim, miejsce święte i świątynię Samarytan.

Wszystkie wyżej wspomniane fakty decydują o tym, że na wzajemnych relacjach Żydów i Samarytan ciążą zadawnione urazy i nienawiść. Kobieta z Samarii, spotykając Jezusa ma prawo pytać: „Jakżeż Ty będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić?”. Jak tłumaczy dalej Ewangelista, „Żydzi bowiem z Samarytanami unikają się nawzajem” (J 4,9). Informacje te stanowią wprowadzenie istotne dla zrozumienia spotkania, które będzie miało miejsce za chwilę. Łukasz rozpoczyna opowieść klasyczną dla siebie formułą naśladującą styl LXX (kai egeneto, cf. Łk 1,42; 2,1; 5,1.12; 7,11; 9,18.37.51; 11,1.14.27; 14,1; 17,35; 19,29; 20,1; 24,51), która sugeruje, że to, co za chwilę się rozegra to nie przypadek bądź wydarzenie, jakich wiele na drodze Jezusa do Jerozolimy.

ww. 12-13: Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: «Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami!».

Znów ewangelista nie dostarcza swoim czytelnikom precyzyjniejszych informacji na temat miejsca pobytu Jezusa. Jesteśmy w pewnej wsi, gdzieś na pograniczu Samarii i Galilei. Tu znajduje Jezusa dziesięciu trędowatych.

W jaki sposób dochodzi do tego spotkania? Miejsce jest nieznane, zagubione gdzieś w pasie pogranicznym. Stronią od niego pobożni Żydzi i zwykli wędrowcy. W takim miejscu łatwiej ukryć się i żyć trędowatym, których prawo skazywało na odosobnienie. W jakiś sposób usłyszeli oni o przechodzącym przez wioskę Jezusie. Być może ktoś z mieszkańców doniósł im o Nim, a może zaobserwowali poruszenie w małej osadzie. Raz jeszcze widać, jak postać Jezusa organizuje przestrzeń i akcję całego opowiadania. Ciągną do niego wszyscy. Także trędowaci widzą w nim swoją szansę na nowe życie.

Łukasz znów nie opisuje, w jaki sposób, zebrawszy się razem, postanawiają działać. Ich wysiłek, determinacja i nadzieja, jaką wiążą z Jezusem sprawiły, że wychodzą ze swego ukrycia i, stając z daleka, zanoszą do Niego swojego wołanie. Prawo żydowskie nakazywało zachowanie dystansu pomiędzy trędowatymi i zdrowymi. Mieli oni z bezpiecznej odległości krzykiem ostrzegać przechodzących, że są nieczyści (Kpł 13,45n). Kierowały tym względy praktyczne i lęk przed rozprzestrzenianiem się zarazy. Dystans ten oznaczał także granicę pomiędzy życiem i śmiercią; czystym i nieczystym; błogosławieństwem i przekleństwem. Według żelaznej zasady retrybucji, trędowaci, pozbawieni Bożej łaski, skazani byli na powolne umieranie na marginesie społeczeństwa.

Zamiast okrzyku „Nieczysty, nieczysty, nieczysty”, trędowaci wznoszą do Jezusa krzyk modlitwy. Inne miejsce gdzie u Łk pojawia się wyrażenie „wznosić głos” to modlitwa błogosławieństwa kobiety: „Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś” (11,27). W wołaniu trędowatych pojawia się rzadkie w NT odniesienie do imienia Jezus (tylko 3 razy u Mk i 5 razy u Łk). Imię to znaczy po hebrajsku „Bóg zbawia” (Jeszua). Wezwanie po imieniu w Biblii oznacza relację bliskości i zaufania. Objawienie imienia Bożego w Biblii przekonuje o Jego trosce, pozwala Izraelowi wejść w świat Bożych obietnic, doświadczyć jego błogosławieństwa i wyzwalającej mocy (Wj 3,14). Imię oznacza także misję i tożsamość osoby (por. imiona proroków jak Eliasz, Jeremiasza, itd.). Trędowaci wzywając Jezusa po imieniu powołują się na jego bliskość i solidarność z cierpiącymi i opuszczonymi, o której być może słyszeli. Powołują się na jego misję i zadanie zbawienia ludzkiego świata od ciążącego nad nim przekleństwa grzechu i samotności. Nazywają go przy tym „nauczycielem” (epistates), określenie, za pomocą którego do Jezusa zwracają się jego uczniowie (5,5; 8,24.45; 9,33.49). Pobrzmiewa w nim szacunek dla autorytetu Mistrza i uznanie jego mocy. Okrzyk „ulituj się nad nami” to wołanie pobożnych Izraelitów, które rozbrzmiewa w Psalmach (31,10; 51,3), w którym człowiek uginający się pod brzemieniem swojego grzechu i nieszczęścia przyzywa na ratunek pełnego łaskawej miłości Boga.

w. 14: Na ich widok rzekł do nich: «Idźcie, pokażcie się kapłanom!» A gdy szli, zostali oczyszczeni.

Pełen nadziei pomieszanej z rozpaczą krzyk trędowatych musiał poruszyć Jezusa, który natychmiast przystępuje do działania. W odróżnieniu od innych opisów uzdrowienia, gdzie Pan wystawia proszących na próbę (Mt 15,22-28) czy bada ich wiarę (Mt 9,28-29), tu Jezus poruszony widokiem trędowatych wydaje im tylko krótkie polecenie udania się do kapłanów. O jakich kapłanów chodzi? Czy w pobliskiej wiosce znajdują się jacyś słudzy kultu? Czy mają iść do Jerozolimy? Czy Samarytanin zostaje odesłany do swojego kapłana?

Łukasz znów nie dostarcza nam informacji na ten temat. Rolą kapłanów, którzy, jak wiemy z historii Zachariasza, mieszkali także poza Jerozolimą, przybywając do świątyni jedynie na czas swojej służby, było także orzekanie o czystości lub nieczystości człowieka. Jako stróże Prawa po uzdrowieniu mieli oni obowiązek ogłosić ten fakt publicznie i na powrót włączyć uzdrowionego do społeczności, z której został wykluczony.

Trędowaci otrzymują polecenie, które brzmi paradoksalnie prosto i przypomina to, które w historii opisanej w 2 Krl 5 otrzymał Naaman. Kiedy przybył do Elizeusza obsypany trądem, prorok polecił mu, aby obmył się siedem razy w Jordanie (2 Krl 5,10). Nakaz wydał się wodzowi syryjskiemu tak absurdalnie prosty, że o mały włos zlekceważyłby go, gdyby nie naleganie sług (1 Krl 5,13). Ostatecznie posłuszeństwo słowu proroka sprawiło, że Naaman odzyskał zdrowie i uwierzył w Boga Izraela (1 Krl 5,14-15). Podobna scena rozgrywa się w Ewangelii Łukasza. Trędowaci posłuszni paradoksalnie prostemu nakazowi Jezusa ruszają w drogę. Ich posłuszeństwo ma zbawienny skutek. W trakcie swojej wędrówki zostają uzdrowieni. Sam cud dokonuje się niemal niepostrzeżenie. Brak precyzyjnej wzmianki o tym fakcie, świadczy, że nie jest on punktem centralnym opowiadania Łukasza. To nie uzdrowienie fizyczne odgrywa w nim najważniejszą rolę. To co istotne ma się dopiero wydarzyć. Jak w historii Naamana po cudzie uzdrowienia fizycznego czas na cud wiary.

ww. 15-16: Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin.

W tym momencie w historii opisanej przez Łukasza otwiera się jakby drugi rozdział wymykający się schematom opowieści o uzdrowieniu. Jeden z uzdrowionych trędowatych, widząc, że jego ciało stało się znowu czyste, wraca do Jezusa. Wydaje się, że łamie w ten sposób nakaz Mistrza, który odesłał go przecież do kapłanów. Czyżby w jego oczach autorytet Jezusa przewyższał autorytet kapłanów? A może zadziałał intuicyjnie, kierując się sercem wypełnionym radością? Łukasz opisuje go wielbiącego donośnym głosem Boga. Tak jak wcześniej wielkim głosem wznosił do Pana swoją modlitwę o miłosierdzie, tak teraz z podobną pasją i żarliwością dziękuje mu za uzdrowienie. To postawa, która w Ewangelii Łukasza jest odpowiedzią na wielkie dzieła Boże (Łk 2,20; 5,25.26; 7,16; 13,13; 18,43; 23,47). Ku komu kieruje się modlitwa uzdrowionego – ku Bogu Izraela czy ku Jezusowi? W relacji Łukasza panuje celowa dwuznaczność, którą rozstrzygnąć musi sam czytelnik.

Uzdrowiony trędowaty upada dalej do stóp Jezusa – postawa wdzięczności i miłości (Łk 7,38; 8,35), ale także uczniowskiego posłuszeństwa (Łk 10,39). Ten, który powrócił, jest już innym człowiekiem. Uznaje moc słowa Jezusa i jego władzę nad swoim życiem. Łukasz opisuje jego dziękczynienie słowem eucharisteo, którego w swojej Ewangelii użyje jeszcze w kontekście ustanowienia Eucharystii (Łk 22,17.19). Ważniejszym jest jednak fakt, że słowo to odnosi się w dziele Łukasza zawsze do Boga (zob. także Łk 18,11). Czyżby uzdrowiony dostrzegł w Jezusie rysy samego Boga? Na pewno odczytał w nim moc Bożą i Boże działanie. Dopiero na końcu ewangelista podaje, że tym, który wrócił, jest Samarytanin. Co za zaskoczenie! To nie pobożni, wychowani na Prawie Judejczycy, ale poganin z Samarii wrócił aby podziękować Jezusowi. Czyżby odkrył w Nim kogoś, kogo nie byli w stanie dostrzec w Nim inni?

ww. 17-18: Jezus zaś rzekł: «Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec.

Odpowiedź Jezusa na pojawienie się Samarytanina jest doprawdy zaskakująca. Zamiast ucieszyć się jego obecnością, Jezus stawia pytania, które brzmią po części jak wyrzut. Doskonale pamięta, że uzdrowionych zostało dziesięciu. W opowiadaniu Łukasza ta okrągła liczba ma także walor symboliczny.

Dziesięciu trędowatych to obraz całej ludzkości uginającej się pod brzemieniem grzechu, cierpienia i samotności. Jezus uwalnia z trądu wszystkich bez wyjątku, w tym Samarytanina, co pokazuje, że jego misja sięga poza granice Izraela, dotyka życia każdego z nas. Miłosierdzie Boże przychodzące w Synu rozlewa się z ogromną hojnością i nie omija nikogo.

Równocześnie w pytaniu o dziewięciu, którzy nie powrócili, wybrzmiewa zawiedziona nadzieja Mistrza, który liczył na wdzięczność uzdrowionych i na spotkanie z nimi. To sugerowałoby pewien związek historii, którą opowiada Łukasz w 17,11-19 z logionem Jezusa z 17,10. Pojawia się tam wzmianka o sługach, którzy nie powinni sobie rościć prawa do nagrody, ale, wypełniwszy pokornie swoją misję, uznać, że są tylko nieużytecznymi narzędziami w ręku Boga. Czyżby dziewięciu uzdrowionych wykazało się pychą, roszcząc sobie prawo do Bożych darów, przed czym przestrzegał wcześniej Jezus?

Oczywiście ich zachowanie można tak zinterpretować, lecz wdzięczność nie jest tematem centralnym opowiadania. Wdzięczność to zbyt mało w stosunku do Jezusa. W ostatnich wersach, które właściwie stanowią moment kulminacyjny opowiadania, Pan rości sobie prawo do czci, którą oddaje się samemu Bogu: Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu. Cześć oddawana Jezusowi jest równoznaczna z czcią oddawaną Ojcu. Tylko cudzoziemiec, Samarytanin, odkrył przed kim przyszło mu stanąć. Jezus to nie zwykły cudotwórca czy wędrowny nauczyciel. To prawdziwy Bóg, w którego ręku spoczywa ludzkie życie, który okazuje swoją łaskę i miłosierdzie wołającym do Niego. Posłuszeństwo jego Słowu zbawia. Wobec takiego Jezusa staje twarzą w twarz w ostatniej scenie Samarytanin.

w. 19: Do niego zaś rzekł: «Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła.

Dochodząc do kresu opowiadania o dziesięciu trędowatych odkrywamy, że nie jest to historia fizycznego uzdrowienia lecz raczej opis drogi ucznia, odkrywającego kim jest stający na jego drodze Jezus. Trąd i uzdrowienie to tylko tło dla znacznie większego cudu dokonującego się w sercu Samarytanina. To cud wiary, do którego dochodzi się etapami. Samarytanin najpierw widzi w Jezusie uzdrowiciela i nauczyciela, potem uznaje moc jego słowa, wreszcie wraca do niego padając na twarz, dziękując i wielbiąc, jak wielbi się samego Boga. Nic dziwnego, że w epilogu tej historii pojawia się temat wiary (zob. także podobny epilog w Łk 18,42). To do niej Jezus chciał doprowadzić wszystkich dziesięciu uzdrowionych. Wszyscy oni mieli szansę odkrycia w Jezusie kogoś więcej niż tylko cudotwórcę. Szansę tę wykorzystał tylko Samarytanin. Ostatecznie bowiem wiara jest decyzją wyjścia poza religijne schematy, poza własny egoizm i wygodę, decyzją poszukiwania głębszej więzi z Bogiem. Według słów Jezusa tylko wierzący Samarytanin został w pełni uzdrowiony. Reszta znajduje się wciąż w drodze.

MEDITATIO

W historii uzdrowienia dziesięciu trędowatych wybrzmiewa dużo ważnych pytań dotyczących naszej wiary i relacji z Jezusem. Oto niektóre z nich:

1) Jaki grzech, słabość, cierpienie oddala mnie od ludzi i od Boga? Być może jak dziesięciu trędowatych ukrywam się i trzymam się z dala od drugiego i od mojego Pana. Może przed wołaniem do Niego powstrzymuje mnie pycha, wstyd, lub niewiara. Słowo zachęca mnie dziś do najprostszej i najbardziej skutecznej modlitwy chrześcijańskiej: „Jezusie, ulituj się nade mną”.

2) Dlaczego pobożnym ludziom tak często trudno znaleźć radość w relacji z Bogiem? Pobożni Judejczycy po uzdrowieniu nie powrócili do Jezusa. Czy jak Samarytanin jestem w stanie bezinteresownie ruszyć w drogę, dziękować, cieszyć się życiem z Bogiem? Za co jestem Mu wdzięczny?

3) Posłuszeństwo prostemu Słowu Jezusa uzdrawia. Jak często sięgam po Jego Słowo? Czy czytam Ewangelię, czy modlę się nią, i czy szukam tam odpowiedzi na moje życiowe pytania?

4) Jaki obraz Jezusa noszę w swoim sercu? Czy czasem nie roszczę sobie prawa do jego darów? Jak często rodzi się w moim sercu modlitwa uwielbienia? Na jakim etapie odkrywania tożsamości Jezusa jestem dzisiaj: cudotwórca, nauczyciel, prorok, czy Pan mojego życia?

CONTEMPLATIO

Nazwijmy te miejsca w nas, które potrzebują uzdrowienia i wyobraźmy sobie Jezusa, który ich dotyka. Spróbujmy następnie zobaczyć siebie w pozycji Samarytanina wędrującego ku Niemu. Z każdym krokiem jesteśmy bliżej twarzy Pana. Spójrzmy w nią z miłością i wdzięcznością.

Jesteś na facebooku? My też! :)


"Scriptura crescit cum legente"
"Pismo rośnie wraz z czytającym je" (św. Grzegorz Wielki)

Każdy rozmiłowany w Słowie Bożym napotyka w Biblii fragmenty, które sprawiają mu trudność w interpretacji. Zachęcamy zatem wszystkich odwiedzających stronę Dzieła Biblijnego do zadawania pytań. Na każde pytanie udzielimy odpowiedzi, a następnie będzie ona opublikowana w sekcji "Pytania do Biblii".

Kliknij TUTAJ, żeby przesłać pytanie.