Prawdziwa przyjaźń uczniów z Chrystusem
I. Wprowadzenie
Omawiany fragment 15, 9-17 jest organicznie związany z perykopą  Ewangelii z niedzieli poprzedniej (15, 1-8) i stanowi rozwinięcie  alegorii o winnym krzewie. Przedstawiony zatem kontekst lektury z V  niedzieli wielkanocnej jest jednocześnie kontekstem interesującego nas  tekstu. Jezus stopniowo i konsekwentnie tłumaczy, na czym ma polegać ów  szczególny związek między Nim, a uczniami. Egzegeci, wykorzystując  symboliczne przedstawienie autora czwartej Ewangelii jako orła i  wyobrażając sobie jego lot jako zataczający coraz to szersze, a zarazem  wyżej położone kręgi, tłumaczą sens powracania do tych samych terminów.  Nie są one zwykłymi powtórzeniami, ale raczej coraz bardziej pogłębionym  sposobem ukazywania, w tym fragmencie Ewangelii, prawdziwej przyjaźni.  Tymi kluczowymi i powracającymi pojęciami są: „trwać”, „miłość” i  „u/miłować” oraz „przyjaźń”, a także „przykazanie”.
Ukazywana  przez Jezusa wzajemność dotyczy przede wszystkim relacji między Nim  samym a uczniami, ale opiera się i wynika z głębokiej zażyłości między  Ojcem a Synem, co w konsekwencji prowadzi do wspólnoty Ojca z uczniami.  Istotne jest częste używanie przez ewangelistę przyimka „w”, gdy określa  on jakość tworzących się więzi. Prawdziwa przyjaźń polega na miłosnym  trwaniu „w” Jezusie, który tym samym staje się jakby przestrzenią  tworzącej się komunii. Jest to dokładne przeciwieństwo sytuacji, w  jakiej znalazł się Judasz, który początkowo będąc wraz z pozostałymi  uczniami na Ostatniej Wieczerzy, „po spożyciu kawałka chleba zaraz  wyszedł” (13, 30). Judasz, będąc wewnątrz wspólnoty, decyduje się na  wyjście ze sfery bycia z Jezusem. Właśnie po tym wydarzeniu rozpoczyna  się tzw. mowa pożegnalna Jezusa, w ramach której umieszczona jest  analizowana perykopa, skierowana do grona pozostałych apostołów, którym  Pan objaśnia zasady prawdziwej przyjaźni. Stanowi to jednocześnie zapis  niezmiernie ważny dla chrześcijan, którzy potrzebowali umocnienia w  wierze, ze względu na doświadczenie spełniania się słów Jezusa: „Wyłączą  was z synagogi” (16, 2).
II. Lectio
w. 9. Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej!
Słowo „miłość” (greckie agape),  użyte tu czasownikowo i rzeczownikowo, występuje w tym jednym zdaniu aż  trzykrotnie. Ale też cała czwarta Ewangelia, jak i inne pisma Janowe,  pełne są tego kluczowego pojęcia. Agape wyróżnia się spośród  innych terminów, które pojawiają się dla wyrażenia stanu miłowania,  kochania. Jest to rodzaj najwyższej i prawdziwie doskonałej miłości,  bowiem jej źródłem i istotą jest sam Bóg (Theos agape estin - 1  J 4, 16). W Nim samym wyraża się ona najwspanialszą relacją, jaka  zachodzi między Ojcem a Synem, który wyznaje: „Umiłowałeś Mnie przed  założeniem świata” (J 17, 24). Odwieczność owego oddania się oraz inne  teksty z Ewangelii Janowej świadczą o idealnej wzajemności i równości  miłujących się Osób (np. „Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu” – J 10, 38;  „Podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca” – J 10, 15). Wielkość i  niezwykłość miłości Bożej polega na udzieleniu jej samej człowiekowi.  Czyni to Jezus swoją boską mocą: „Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec,  ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić” (Mt 11,  27). Dar Jezusa jest całkowity. Przekazał uczniom wszystko, gdyż „do  końca ich umiłował” (J 13, 1). Użyty tu, jak i w analizowanym wersecie,  czas przeszły dokonany wskazuje na nieodwracalność tego daru, który  można porównać do niewyczerpywalnego źródła (por. J 7, 37-38).
Dar miłości nie jest jednak rzeczą, ale dynamiczną relacją, dlatego domaga się zaangażowania. Stąd słowo Mistrza skierowane do swoich uczniów, wyrażone w trybie rozkazującym: „Trwajcie w miłości mojej”. Ta miłość jest możliwa, gdyż „Bóg sam pierwszy nas umiłował” (1 J 4, 19). Tym wyraża się zdolność uczniów, którzy sami z siebie nic nie mogą uczynić (por. J 15, 5).
w. 10. a: Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania,
b: będziecie trwać w miłości mojej,
a’: tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego
b’: i trwam w Jego miłości.
Struktura  tego wersetu ukazuje wyraźnie paralelizm tworzących go zdań. Jest mowa o  zachowywaniu przykazań (a: wy - uczniowie i a’: Ja - Jezus) jako  synonimu trwania w miłości (b: wy – uczniowie i b’: Ja – Jezus).  Uzasadnieniem wezwania Jezusa, które kieruje do swoich uczniów jest  relacja między Nim a Ojcem, która ma stać się dla nich wzorem.  Przedmiotem stałej troski Jezusa jest doskonała jedność między Ojcem i  Synem oraz uczniami, co wyrażane jest obrazowo przez trwanie jednych w  drugich: „Aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w  Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, (…), tak jak My jedno stanowimy.  Ja w nich, a Ty we Mnie” (J 17, 21-23). Słowo przykazania występuje tu w paralelnym układzie z miłością,  dlatego nie ma ono charakteru jurydycznego i wyraża nowość głoszonego  orędzia przez Chrystusa w stosunku do zastałej obrzędowości Starego  Prawa. Dlatego Jezus mówi też: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się  wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (J 13, 34; por. też Rz  13, 8). Zachowywanie przykazań nie jest tu odniesione do jakichś  konkretnych czynów (ujęcie rzeczowe), ale odwołuje się do miłości, która  przynależy osobom. Przez ten zabieg coś, co jawi się jako obowiązkowa  norma postępowania, ukazuje się teraz jako posłuszeństwo, ale nie  niewolnicze, jakby narzucone siłą z zewnątrz, ale coś, co wyprowadza  człowieka ku prawdziwej wolności. Ta bowiem jest darem Osoby Jezusa  („Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni” – J  8, 36). Miłości nie da się narzucić, dlatego tak rozumiane przykazanie  jest warunkowe: „Jeśli…”. Wyraża ono wolność przyjmującego go, a  jednocześnie nagrodą za jego przyjęcie jest osiągnięcie autentycznej  wolności: „Nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem” (Ga 4, 7).
w. 11.To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna.
Słowa „To wam powiedziałem” są podkreśleniem przez samego Jezusa  ważności Jego wypowiedzi. Zwraca się do uczniów bezpośrednio, jawnie, a  zarazem tak, jak ktoś, kto powierza największe sekrety. Można  powiedzieć, że wyczuwa się klimat intymnej więzi. Ta jest bowiem  udziałem Oblubieńca i oblubienicy, której doświadczył choćby Jan  Chrzciciel, mówiąc: „przyjaciel Oblubieńca, który stoi i słucha Go,  doznaje najwyższej radości na głos Oblubieńca. Ta zaś moja radość doszła  do szczytu” (J 3, 29). Prorok, który daje świadectwo o Jezusie (por. J  1, 15), od swego poczęcia otwarty jest na przyjmowanie Jego daru, o czym  zaświadcza zdumienie św. Elżbiety, matki Jana Chrzciciela, gdy mówi do  Maryi, noszącej w swym łonie Jezusa: „Skoro głos Twego pozdrowienia  zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim  łonie” (Łk 1, 44).
Jezus ma pełnię  radości i chce być jej dawcą, dlatego zapewnia, że kto w Nim będzie  trwał, ten będzie w radość Jego obfitował. Nie jest to doznanie  sentymentalnego i przelotnego uczucia, ale trwałe doświadczenie  dotykające istoty ludzkiego serca. Tam, gdzie w Piśmie św. pojawia się  radość (chara), tam również występują pojęcia wesela, pokoju,  miłości, wierności (zob. Łk 1, 14; Rz 14, 17; Ga 5, 22). Ta radość jest  wreszcie pełna mocy, zdolnej pokonywać największe trudności. Jezus  przygotowuje uczniów na prześladowania i uroczyście zapewnia: „To wam  powiedziałem, abyście się nie załamali w wierze” (J 16, 1), „To wam  powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie doznacie ucisku,  ale odwagi! Ja zwyciężyłem świat” (J 16, 33). Słowa Jezusa wybiegają w  przyszłość, w czas Jego odejścia po śmierci, która jednak nie przekreśli  możliwości doświadczenia radości przez ucznia. Dlatego Jezus  powiedział: „Gdybyście Mnie miłowali, rozradowalibyście się, że idę do  Ojca” ( J 14, 28). Prawdziwy, a więc trwający w miłości i radości  Chrystusowej, uczeń, powtórzy za św. Pawłem: „Pełen jestem pociechy,  opływam w radość mimo wszelkich naszych ucisków” (2 Kor 7, 4).
w. 12.To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem.
Dotychczas  ukazywany był udział ucznia w Bożej miłości, teraz jednak relacja Bóg –  człowiek zostaje rozszerzona na więzi międzyludzkie. Jest to zresztą  konsekwencja przyjęcia takiej natury miłości. Skoro jest ona  obdarowywaniem się Boskich Osób i jeśli ów dar stał się udziałem  człowieka, to, tą samą miłosną wzajemnością, powinna ona owocować w  życiu wspólnoty chrześcijańskiej. Nowość nauczania Jezusa polegała  między innymi na zespoleniu przykazania miłości do Boga z nakazem  miłowania drugiego człowieka (zob. Mt 22, 36-40). Dlatego Jezus mówi o  przykazaniu, które określa nowym (zob. J 13, 34). O nim pisze też św.  Jan w 1 Liście: „Kto miłuje swego brata, ten trwa w światłości” (1 J 2,  10), nawiązując tym samym do samookreślenia się Jezusa jako światłości  świata (por. J 8, 12). Jednocześnie autor wspomnianego Listu daje  wyraźną przestrogę: „Kto nienawidzi brata swego, dotąd jeszcze jest w  ciemności (1 J 2, 9). Nazywa takiego też kłamcą (1 J 4, 20), a nawet  zabójcą (1 J 3, 15). Tak więc, tak jak dar Bożej miłości dany  człowiekowi jest darem całkowitym, tak samo jego przyjęcie ze strony  człowieka ma być całkowite. Przykazanie miłości nie może być realizowane  wybiórczo, do pewnej tylko granicy. Jezus wyraża pragnienie w  odniesieniu do swoich uczniów, zwracając się do Ojca: „aby tak jak My  [oni] stanowili jedno” (J 17, 11).
w. 13.Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich.
Jezus  określa miarę miłości, a jednocześnie konkretyzuje jej postać, która  objawia się oddawaniem swojego życia. Tym samym miara miłości jest jakby  bez granicy, gdyż nie można „oddać” czegoś więcej, ponad to, czym się  dysponuje. Chrystus jest pierwszym, który daje świadectwo takiej  miłości, objawiającej się ostatecznie na Krzyżu. W Ewangelii Janowej  śmierć Jezusa ukazywana jest w blasku wielkiej chwały. W tym świetle  akcentuje się moc, zwycięstwo, dobrowolność ofiary, inaczej aniżeli w  Ewangeliach synoptycznych, gdzie nacisk położony jest na cierpienie,  wyniszczenie i poniżenie Zbawiciela. Autor czwartej Ewangelii stara się  uwypuklić władzę i samodzielność Jezusa, który wszakże zostaje zabity,  ale dlatego, że sam zdecydował się na oddanie swojego życia.  Utożsamiając się z postacią dobrego pasterza Jezus zapowiada: „Życie  moje oddaję za owce” (J 10, 15) i następnie dodaje: „Nikt Mi go nie  zabiera, lecz ja sam z siebie je oddaję” (J 10, 18). Spełnienie tych  słów ma miejsce na Krzyżu. W tym znaczeniu Jezus wypowiada słowo:  „Pragnę” (J 19, 28) i oddaje swojego Ducha (por. J 19, 30), który ożywia  i udziela się w obfitości (zob. J 10, 10).
O tym, jak trudno podążać taką drogą, przekonał się Szymon Piotr. Najpierw pewnie zadeklarował wobec swojego Mistrza: „Życie moje oddam za Ciebie”, a potem doświadczył goryczy miłości własnej, która za wszelką cenę chce zachować swoje życie, a nie je stracić (zob. J 18, 12-27; Mt 10, 39). Dodatkowo pogłębia niezwykłość miłości Jezusa to, za kogo oddaje On swoje życie. Św. Paweł ujmuje to następująco: „Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników […]. A za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam swoją miłość właśnie przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami” (Rz 5, 6-8).
W tym kontekście przyjacielem Jezusa jest nie ten, kto czyni Mu jakieś dobro, ale ten kto otrzymuje Jego miłość. Nieodparcie przychodzi tu na myśl przypowieść o miłosiernym Samarytaninie, która jest Jezusową odpowiedzią na pytanie, kogo można nazywać swoim bliźnim, którego należy miłować. Bliźnim jest nie ten, który coś daje, ale ten, który potrzebuje pomocy i który z tego względu zostaje obdarowany (zob. Łk 10, 25-29. 30-37). Nawet Judasza, w godzinie jego zdrady, Jezus nazywa przyjacielem (por. Mt 26, 50).
w. 14-15. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni jego pan, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego.
Tu  Jezus nazywa przyjaciółmi tych, którzy spełniają Jego wolę. Na pierwszy  rzut oka wydaje się to stać w sprzeczności z komentarzem z poprzedniego  wersetu, gdzie przyjaźń ukazana jest jako dar bezwarunkowy i  jednostronny. Miłość domaga się jednak wspaniałomyślnej odpowiedzi.  Jeśli uczeń czyni to, co Pan Jego, wtedy nie tylko okazuje się być  wybranym na przyjaciela, ale jest tym, który jako przyjaciel wybiera. Ci  zatem, którzy tak czynią, stają się na wzór Jezusa upodobnieni do Niego  („…przez wiarę jesteście synami Bożymi – w Chrystusie Jezusie” – Ga 3,  26). Piotr po wyznaniu miłości zmartwychwstałemu Panu, otrzymuje od  Niego misję pasterską: „Paś baranki moje” (J 21, 15), przez co wchodzi w  rolę samego Jezusa. To może czynić właśnie (i tylko) przyjaciel, ktoś  zjednoczony miłosną więzią. Grzech zaparcia się Piotra pogrzebany został  wraz ze śmiercią Chrystusa, który przez swoje zmartwychwstanie udziela  Szymonowi nowego życia. Jezus mówił bowiem wcześniej w odniesieniu do  swojej śmierci: „A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę  wszystkich do siebie” (J 12, 32). Podniesiony zostaje cały status  człowieka, który z pozycji sługi dostępuje zaszczytu stania się  przyjacielem kogoś absolutnie wyższego od siebie. Nie chodzi tu jednak o  wyzbycie się postawy służebnej, która charakteryzuje po pierwsze samego  Jezusa i jest wyrazem konkretnej miłości, do której nawołuje Nauczyciel  (np. umywanie nóg – zob. J 13, 14). Pełnienie przykazań miłości jest  natomiast drogą uzyskania wolności, gdyż tylko Syn wyzwala (zob. J 8,  31-32. 34-36). Nie ma wtedy niewolnika. Niewolnik zaś nie zasiada przy  jednym stole z panem domu, ani nie ma udziału w jego bogatym życiu.  Jezus znosi tę zasadę i dopuszcza aż do usynowienia, tych, którzy  wcześniej byli niewolnikami.
w. 16. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał – aby Ojciec dał wam wszystko, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje.
Zjednoczenie z Bogiem jest wyłącznym Jego darem, pochodzącym z Jego  inicjatywy. Jezus, Boży Syn, nie postępuje jak inni ludzcy nauczyciele,  których kandydaci na uczniów poszukiwali i wybierali sobie, lecz sam  wybiera i miejsce, i czas, i osoby, które powołuje. To nie człowiek  przychodzi do Boga, to Bóg przychodzi do człowieka. Wszystkie opisy  powołania uczniów przez Jezusa są dobitnym tego potwierdzeniem. Dlatego  na innym miejscu Jezus powiedział: „Czyż nie wybrałem was dwunastu?” (J  6, 70) oraz: „Ja wiem, których wybrałem” (J 13, 18). Dodatkowym  potwierdzeniem jednostronności i darmowości wybraństwa ze strony Boga  jest fakt czynienia tego nie ze względu na jakieś przymioty czy zasługi.  Wyraźnie o tym mówi św. Paweł (pałający gorliwością Apostoł, a przecież  niegdysiejszy prześladowca): „Przypatrzcie się, bracia, powołaniu  waszemu! Według oceny ludzkiej niewielu tam mędrców, niewielu możnych,  niewielu szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w  oczach świata” (1 Kor 1, 26-27).
Jezus  mówi o celu, jaki wiąże się z powołaniem. Słowo przeznaczenie, samo w  sobie, może kojarzyć się w dzisiejszej kulturze z jakąś przypadkowością,  bliżej niesprecyzowanym losem, za którym nie wiadomo kto lub co stoi,  wreszcie z determinizmem, wykluczającym wolność człowieka. Jego wybór  przez Pana jest natomiast niepowtarzalną okazją, aby wziąć udział w  realizacji Bożego planu zbawienia. Użyte w oryginale greckie słowo etheka tłumaczy się dosłownie jako: „położyłem” (was), na określenie czynności  Jezusa względem swoich wybranych. To samo słowo występuje na przykład,  gdy Jezus mówi o dobrej budowli, ponieważ jej fundament położony jest na  skale. Uczniowie-przyjaciele, którzy jako latorośle zaszczepieni są w  winnym krzewie, stanowią jednocześnie fundament trwałego domu opartego o  skałę-Chrystusa (zob. też. 1 Kor 3, 10). Życie tych, którzy miłośnie  trwają w Jezusie, ma przynosić owoc coraz lepszy, obfitszy (por. J 15,  2; zob też. Mk 4, 8). Czas życia człowieka, oczyszczanego przez Pana  (por.J 15, 2), staje się tym samym czasem dojrzewania, przemieniania, aż  do miary doskonałości przyszłego wieku, którą ukazuje Apokalipsa w  obrazie drzewa życia, rodzącego stale dwanaście dojrzałych owoców (por.  Ap 22, 2).
Doskonała komunia uczniów z Jezusem sprawia, że stając się przybranymi  dziećmi Bożymi, wchodzą w najbliższą relację z Ojcem. Jeśli Syn z Ojcem  stanowią jedno (por. J 10, 30), to jednocześnie ci, którzy są  zjednoczeni z Synem, zyskują zjednoczenie z Ojcem. Tak wypełni się  pragnienie Jezusa, który prosił: „aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty,  Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno” (J 17,  21). Danie przez Ojca wszystkiego nie odnosi się do czczych rzeczy, ale  do tego wszystkiego, co jest potrzebne do budowania i pielęgnowania  Winnicy Pańskiej. Wszak przedmiotem troski Jezusa jest Królestwo  niebieskie, co staje się również przedmiotem troski zjednoczonego z Nim  ucznia. Dlatego ten, który słyszy słowa: „Proście, a będzie wam dane…”,  ma pewność, że zostanie wysłuchany, gdyż „Ojciec z nieba udzieli Ducha  Świętego tym, którzy Go proszą” (Łk 11, 9. 13). W ten sposób „Bóg z  tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra” (Rz 8,  28).
Imię Jezusa jest pełne Mocy. W Nim objawia się cały Bóg, Pan, Jahwe.  Jezus z pełną świadomością daje o tym znać w modlitwie: „Ojcze Święty,  zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś” (J 17 11). Uczeń w Imię  Jezusa ma przystęp do serca Ojca.
w. 17. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali.
Ponownie wraca motyw wzajemnej miłości między tymi, którzy na mocy  zaszczepienia w ten sam winny krzew, stali się braćmi. Miłość jest  konsekwencją wiary, przez którą następuje usynowienie. Więzy wiary stają  się silniejsze od więzów krwi. Nie potrafią tego zrozumieć oponenci  Jezusa, którzy fałszywie nazywają siebie potomstwem Abrahama, a  odrzucają zaszczepienie się w Jezusa (zob. J 8, 31-33n). Dopiero  zachowywanie przez uczniów nauki, słów, przykazań Jezusa, czyni ich Jego  braćmi (zob. Łk 8, 21). To stawia ich samych w nowej relacji między  sobą i uzdalnia do kopiowania miłości, jaką objawia Syn w stosunku do  Ojca.
III. Meditatio
OJCIEC I SYN tworzą doskonałą, boską i odwieczną jedność miłości. Przez  jej ukazanie jako przynależnej nie pojedynczej osobie, ale osobom,  odsłania się jej charakter komunijny. Całkowite oddawanie się Syna Ojcu w  posłuszeństwie, a zarazem pełnej wolności, potwierdzone jest  ostatecznie ofiarą Krzyża. Taka miłość wyraża się całkowitym i  dobrowolnym oddawaniem swojego życia. Jednocześnie Syn otrzymuje  wszystko od Ojca, nigdy nie będąc sam, nigdy nie doświadczając jakiejś  utraty.
JEZUS I UCZNIOWIE zespalają się. Wzorem i  źródłem, które uzdalnia do tworzenia takiej harmonii jest sam Bóg, a  właściwie owa miłość, jaka w Nim samym jest przeżywana. Nie jest to  jednak związek równych osób, powiedzielibyśmy partnerski. Uczniowie  kosztują oblubieńczej miłości przez wejście w miłość Oblubieńca, który  jej udziela. Dla uczniów tworzy się nowa jakość życia. Będą w stanie  oprzeć się nawet cierpieniom i prześladowaniom ze strony świata. Tak  zaszczepiona w winnym krzewie latorośl owocuje słowem: „Wszystko, co  było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I  owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość  poznania Chrystusa Jezusa, mojego Pana” (Flp 3, 7-8).
IV. Contemplatio et actio
ks. Wojciech Rebeta, Lublin
BRACIA  WE WSPÓLNOCIE są w pierwszej kolejności ukonstytuowani na mocy  usynowienia każdego z nich przez Ojca. Relacja między nimi a Jezusem,  czyni ich braćmi. Na mocy Bożej miłości nie może brakować miłości między  nimi samymi. Jej brak zrywa tym samym więzi z Bogiem. Miarą miłości  jest gotowość do oddawania życia za tego, który stał się z woli Boga  Jego dzieckiem.
IV. Contemplatio et actio
Na  ile zdaję sobie sprawę z niezwykłości i wielkości Bożego daru, jakim  jest moje własne usynowienie? Czy podziękowałem Ojcu za mój chrzest  święty?
Czy jestem wolny - a więc nie przywiązany do moich uprzedzeń, egoizmu, lęku - w odniesieniu do Jezusa, który „do końca mnie umiłował” i czy w pełni Mu ufam; czy czuję się przez Niego kochany?
Czym wyrażam na co dzień moją miłość do braci? A może jej po prostu nie ma?
Czy jestem wolny - a więc nie przywiązany do moich uprzedzeń, egoizmu, lęku - w odniesieniu do Jezusa, który „do końca mnie umiłował” i czy w pełni Mu ufam; czy czuję się przez Niego kochany?
Czym wyrażam na co dzień moją miłość do braci? A może jej po prostu nie ma?
ks. Wojciech Rebeta, Lublin
                    
