Jezus i trędowaty. Emocjonujące spotkanie!
Kontekst 
Perykopa o uzdrowieniu trędowatego jest stosunkowo   trudna do odczytania z prostego powodu: straszna choroba, położenie   człowieka nią dotkniętego i okazane miłosierdzie Pana przywracające   chorego do życia łatwo koncentrują nas i zatrzymują nas „na sobie”.   Tymczasem tekst obfituje w słowa, które zdradzają niezwykłe pobudzenie   emocjonalne Jezusa przy spotkaniu z trędowatym. Stan emocjonalny Pana   nie wynika chyba jednak z gniewu czy wzburzenia z powodu społecznej   dyskryminacji jakiej doświadczali trędowaci w Izraelu i współczucia dla   tych biedaków, przynajmniej nie w tej perykopie, a właśnie w tym   kierunku idzie większość komentujących ten fragment Ewangelii św. Marka.
  
Dlatego bardzo ważny jest kontekst poprzedzający dzisiejszego tekstu:
 
ww. 1, 1-8 – Początek Dobrej Nowiny o Jezusie Chrystusie. Jan  Chrzciciel zapowiada nadejście Tego, który będzie chrzcił Duchem  Świętym.
 
ww. 1, 9-15 – chrzest Jezusa w Jordanie, kuszenie na pustyni.  Początek głoszenia: „Czas się wypełnił i zbliżyło się królestwo Boga,  zmieniajcie myślenie i wierzcie w Dobrą Nowinę”
 
ww. 1, 16-20 – powołanie pierwszych uczniów
 
ww. 1, 21-28 – Jezus naucza z mocą, uwolnienie opętanego
 
ww. 1, 29-39 – uzdrowienie teściowej Piotra i innych, modlitwa Jezusa na osobności i dalsze nauczanie.
 
Tak więc już od pierwszego wersetu św. Marek pragnie wskazać na  Jezusa, skupić uwagę na Jego Osobie, aby ostatecznie wyznać wiarę w  Niego jako Chrystusa – Mesjasza i Syna Bożego. Cały program misji Jezusa  wg Marka zawarty jest w tym prostym pierwszym zdaniu wypowiedzianym  przez Pana: „Czas się wypełnił i zbliżyło się królestwo Boga,  zmieniajcie myślenie i wierzcie w Dobrą Nowinę”. W Jego Osobie królestwo  Boże jest już obecne. Jego nauczanie potwierdzone znakami uzdrowień i  władzą nad złymi duchami są wezwaniem do słuchających Go do zmiany  myślenia (nawrócenia) i uwierzenia w Niego („Kto uwierzy i przyjmie  chrzest, będzie zbawiony” Mk 16, 16). Celem Jezusa jest więc nauczanie o  królestwie Bożym i ukazywaniem tego królestwa jako realnej  rzeczywistości już ogarniającej ludzi oraz potwierdzanie tej nauki  znakami, cudami i egzorcyzmami. Tymczasem Jezus od początku napotyka na  pewien „opór” ze strony ludzi, którzy zbawienie (Mesjasza) ograniczają  do pewnego tylko wymiaru doczesnego – zdrowia fizycznego czy  psychicznego. Widać to znakomicie w perykopie o uzdrowieniu teściowej  Piotra. Wówczas całe miasto przyszło do Jezusa ze swoimi chorymi, aby  ich uzdrowił. A gdy Jezus odszedł nocą w osobne miejsce, by się modlić,  Piotr i towarzysze zaczęli Go ścigać (katedioksen ),  a gdy Go znaleźli jakby w euforii mówili do niego: „wszyscy Cię  szukają” (w. 1, 35-37). I odpowiedź Jezusa: „Idźmy gdzie indziej do  innych miasteczek, abym i tam głosił. Na to bowiem wyszedłem”  (w. 38). Jakby chciał Piotrowi powiedzieć już w tym miejscu, że nie  myśli po Bożemu, tylko po ludzku, żeby Go nie zatrzymywał, bo nie to  jest celem Jego misji. Jezus nie przyszedł leczyć chorych, ale głosić  nadejście królestwa Bożego, które trzeba „rozumieć” (4, 12; 6, 52; 7,  14; 8, 17.21); „pojmować” (7, 18; 8, 17); „poznać” (4, 13); „widzieć”  (3, 5; 6, 52; 8, 17); „słuchać” (4, 3. 9. 12. 15. 16. 18. 20. 23. 24.  33; 6, 11; 7, 14; 8, 18); „objawić” (4, 22). W tym okresie swojej  działalności Jezus żąda zrozumienia Królestwa (4, 23) i ubolewa, że  ludzie mają zatwardziałe serce (3, 5) (J. Kudasiewicz). Tak więc w  zakończeniu perykopy o uzdrowieniu teściowej Piotra, która stanowi  bezpośredni kontekst naszego tekstu, czytamy że Jezus opuściwszy dom  Szymona Piotra chodził po całej Galilei głosząc w synagogach i  wyrzucając złe duchy. W tym świetle patrzmy na Jezusa, do którego  przychodzi trędowaty.
 
Niezwykle ważne będzie także odczytanie naszego tekstu z języków  oryginalnych, gdyż tłumacze szczególnie w tym fragmencie „wygładzali”  zwłaszcza emocjonalny wymiar tego wydarzenia, a właśnie to będzie  rzutowało najbardziej na odczytanie przesłania jakie chce dać Pan w tym  słowie.
 
Lectio
w. 40. Mr 1:40 Wtedy przyszedł do Niego trędowaty i upadając na kolana, prosił Go: Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić. 
 
Jedną z palestyńskich dróg kroczy tragiczna postać i woła:  „nieczysty, nieczysty!” Ubiór tego człowieka jest poszarpany, włosy  zmierzwione. Słysząc ten krzyk wszyscy uciekają jakby przed potworem.  Jego plamiasta i zniszczona skóra zdradza chorobę, na którą cierpi  nieszczęśnik. To trędowaty, wyrzutek społeczeństwa, chodzący trup,  którego tradycja judaistyczna porównywała do martwego noworodka, a  ewentualne wyzdrowienie uważano za autentyczne zmartwychwstanie. Jeśli  starożytny Izrael rozumiał chorobę jako karę za grzechy, jaki wielki  musiał być występek będący przyczyną trądu! Człowiek trędowaty jest więc  w szczególnym stopniu nieczysty, a zła sława nieczystości otacza go  całkowicie, we wszystkich wymiarach – religijnym, społecznym, osobistym.  Trąd dla starożytnego Bliskiego Wschodu był wielkim symbolem, wokół  którego zagęszczały się różne lęki, przesądy, dogmaty „naukowe” i  religijne. Choroba ta była niemal podstawowym przykładem skutków grzechu  i dyskryminacji, sądu Bożego i społecznej ekskomuniki.
 
Jeśli zechciałbyś (theles), możesz mnie oczyścić –  trędowaty wypowiada słowo wiary. Wiara tego człowieka zatrzymała Jezusa,  wiarą we władzę Jezusa nad jego chorobą (śmiercią) sprawił, że Jezus  się nim zajął.
 
w. 41. Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: Chcę, bądź oczyszczony!
Jezus zlitowawszy się (splagchnistheis) wyciągnął rękę. Ta wyciągnięta ręka jest znakiem boskiej władzy nad życiem człowieka. Psalmista mówi: „gdy rękę swą otwierasz, sycą się dobrami”( Ps 104, 28) lub „Gdy chodzę wśród utrapienia, Ty zapewniasz mi życie, wbrew gniewowi mych wrogów; wyciągasz swą rękę, Twoja prawica mnie wybawia”  (Ps 138, 7). Jezus wyciągnąwszy rękę swoją boską mocą ogłasza: „chcę,  bądź oczyszczony!”. Ten człowiek odkrył i doświadczył to, co stanowiło  treść tzw. „sekretu mesjańskiego” – Kim rzeczywiście jest Jezus. To nie  tylko „jakaś nauka z mocą”, ale sam Pan, który przywraca życie. Jezus  jeszcze się nie zdradzał swej tożsamości, bo chciał, by Jego Osoba  została właściwie odebrana i przyjęta.
 
W wielu kodeksach zamiast zlitowawszy się jest rozgniewawszy się (orgistheis). Tak więc w miejsce słowa oznaczającego współczucie  pojawia się słowo wyrażające gniew. Komentatorzy zazwyczaj tłumaczą owo rozgniewanie się Jezusa jako oburzenie na zło i wyrzucenie chorego poza społeczność, na  brak jakiejś ludzkiej solidarności z tymi nieszczęśnikami. Czy jednak  tego rozgniewania się (zdenerwowania się) Jezusa nie należałoby  tłumaczyć w kluczu praktyki ewangelizacyjnej, w którą Jezus teraz był  całkowicie zaangażowany? Właśnie oddalił się od tych wszystkich, którzy  Go szukali (w. 37), bo zostali uzdrowieni, żeby mógł głosić słowo o  Królestwie, bo „na to wyszedł” (w. 38), a tu „wytropił” Go kolejny  chory, trędowaty, który zatrzymał Go przy sobie swoją wiarą, człowiek  będący w straszliwej sytuacji życiowej. Jezus przy spotkaniu z nim jakby  okazywał zniecierpliwienie, że pojawił się ktoś, kto może pomieszać  Jego plan ewangelizacyjny. Dlatego nie wdaje się w jakiś szczególny  dialog z trędowatym, ale zdecydowanie odpowiada, zdjęty litością, na  jego prośbę: „ Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić” – „chcę, bądź  oczyszczony”.
 
w. 42. Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony.
Oto władza mesjańska. Jezus dotykając go, przekroczył granicę,  którą nakazywało Prawo, by nie mieć styczności z trędowatym. Zniwelował  owo oddzielenie jakie czyni grzech separujący człowieka od Boga, wszedł w  granice śmierci i człowiek ten został wskrzeszony do życia. Jezus  wyrwał go śmierci i oddał go życiu, także życiu społecznemu.
 
w. 43-44. Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich.
Tłumacz oddał greckie słowo embrimesamenos jako surowo, ale dosłownie należałoby przetłumaczyć ostro upomniawszy, a nawet mając na względzie oryginał semicki można by tłumaczyć wzburzony (wewnętrznie). Tak więc Jezus wzburzony wewnętrznie zaraz go eksebalen – dosłownie: wyrzucił nakazując iść i pokazać się kapłanowi oraz złożyć  stosowną ofiarę za uzdrowienie. Wielu egzegetów „pobożnie” tłumaczy to  polecenie Jezusa, mówiąc, że Jezus, który szanował Prawo, gdyż było ono  praktycznym narzędziem porządkującym relacje społeczne, odesłał  uzdrowionego człowieka do kapłana, ponieważ wg Prawa tylko kapłan mógł  oficjalnie stwierdzić stan zdrowia, i co za tym idzie, potwierdzić  odzyskanie czystości rytualnej. Biorąc jednak pod uwagę dużą  koncentrację w tych dwóch krótkich wersetach słów o silnym zabarwieniu  emocjonalnym, można by wnioskować, że Jezus (Ten, który jest Panem  szabatu) w tym miejscu nie tyle był zatroskany o skrupulatne wypełnienie  Prawa, co wykorzystał przepis Prawa, odsyłający uzdrowionego do  złożenia przepisanej ofiary i spotkania z kapłanem w ….Świątyni  Jerozolimskiej, w dalekiej Judei. Tymczasem Jezus działał obecnie w  Galilei.
 
w. 45. Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i  rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do  miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd  schodzili się do Niego.
Niestety, zabiegi Jezusa o to, by mógł swobodnie głosić słowo w  synagodze w mieście spełzły na niczym. Uzdrowiony wrócił do  społeczności, z której być może był przez długie lata wyobcowany,  rozgłaszając to, czego doświadczył od Jezusa. W rezultacie mieszkańcy  miasta mogli zwróć swoje nastawienie nie na słuchanie słowa, ale  nadzwyczajne wydarzenia. Cud fizyczny jako znak Bożej interwencji domaga  się słowa interpretacji, w przeciwnym razie jego rola ewangelizacyjna  pozostanie bardzo zredukowana. U św. Marka bardzo wyraźnie widać w  działalności Jezusa ową kolejność: nauczanie o Królestwie Bożym  ilustrowane cudami i egzorcyzmami, które mają charakter potwierdzający  słowo. W ten sposób Jezus realizował swój program: „Przybliżyło się  królestwo Boże, nawracajcie się (zmieniajcie myślenie) i wierzcie w  Ewangelię”. W czasie działalności Jezusa nadzieje mesjańskie Izraela  miały zabarwienie polityczne i nacjonalistyczne. Mesjańskość Jezusa  daleko odbiegała od tych poglądów (Mk 12, 13-17). Gdyby więc Jezus nagle  objawił swoją godność mesjańską, Żydzi mogliby błędnie zrozumieć Jego  osobę i misję, a to z kolei doprowadziłoby do interwencji Rzymu. Za  nauczycielami, o których sądzono, że potrafią dokonywać cudów, ciągnęły  zwykle tłumy, wielu bowiem chorowało. W tym momencie jawne pojawienie  się Jezusa w mieście mogło spowodować wielkie zgromadzenie ludzi  rozentuzjazmowanych cudownym znakiem i oczekujących kolejnych, bardziej  niż słuchania słowa.
 
Możliwa jest także interpretacja, że Jezus dotykając się  trędowatego zaciągnął nieczystość rytualną i dlatego nie mógł jawnie  wejść do miasta. Musiał więc przebywać w miejscach odosobnionych i tam  prowadzić swoją działalność wobec tych, którzy sami do Niego przyszli  nie bacząc na względy Prawa.
 
Meditatio
Czytając wnikliwie dzisiejszą perykopę odkrywamy Jezusa w głębi  Jego Człowieczeństwa, pełnego emocji, przeżywania misji, jaką otrzymał  od Ojca. Realizując tę misję Jezus spotykał się z konkretnymi  uwarunkowaniami religijno-politycznymi, konkretną sytuacją ludzi, ich  sposobem myślenia, wierzenia, z ich oczekiwaniami, potrzebami. Ile  wysiłku musiał poświęcić, by przy pomocy roztropnej formacji  pedagogicznej przygotować uczniów i lud do właściwego rozumienia swego  mesjańskiego posłannictwa. Jego misja nie może sprowadzić się tylko do  zaradzania potrzebom chorych, czy biednych, czy w inny sposób  cierpiących, ponieważ ostatecznie zostałaby zredukowana do wąskiego  wymiaru ludzkiej egzystencji, do doczesności. Tymczasem w Jego misji  chodzi o zbawienie całego człowieka, o nową naturę ludzką, o nowego  człowieka, którego przeznaczeniem jest życie wieczne, nowy wymiar  osobistej relacji z Bogiem. Znaki, cuda, egzorcyzmy są dane po to, by  otwierać człowieka na Bożą obecność, Bożą miłość, Bożą interwencję,  której celem jest wprowadzenie człowieka w rzeczywistość królestwa  Bożego, w który nie chodzi o zdrowie zewnętrzne, bo ono nie musi być  oznaką panowania Boga, ale zdrowie wewnętrzne, które zawsze jest znakiem  obecności Boga w sercu, a więc w całym życiu człowieka Jemu poddanego”.  A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się  w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. Jeśli więc prawe twoje oko  jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem  jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje  ciało miało być wrzucone do piekła. I jeśli prawa twoja ręka jest ci  powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest  dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje  ciało miało iść do piekła.” Mt 5, 28-30.
 
W praktyce duszpasterskiej czy ewangelizacyjnej często odkrywamy  jak łatwo istota misji chrześcijańskiej zostaje zawężana do działalności  np. charytatywnej (podobny problem mieli apostołowie, którzy żeby  modlić się i głosić słowo ustanowili diakonów, by zajęli się  działalnością charytatywną Dz 6, 1-7). Jak trudno jest głosić  ludziom kerygmat – słowo, które wzywać ludzi do wiary, rodzić ich do  nowego życia. Jak niewielu jest zdolnych słuchać słowo, a jak wielu  oczekuje tylko ulżenia w cierpieniu w takim czy innym wymiarze. Ilu jest  takich, którzy doświadczyli jakiejś łaski uzdrowienia fizycznego czy  duchowego, a gdy przyszły kolejne doświadczenia lub próby chwieli się w  wierze. Poznanie Jezusa Mesjasza, ale Ukrzyżowanego – jak mówił św.  Paweł – gwarantuje drogę ku mocy życia (dla jednych jest zgorszeniem,  dla innych głupotą, a dla nas mocą i mądrością Bożą).
 
Patrząc na Jezusa, każdy kto został wezwany by przedłużać Jego  misji w świecie współczesnym niech uczy się pełni zaangażowania także  emocjonalnego w dziele Boga. Jezusowi nie „puszczają” emocje, choć są  tak widoczne. One wspomagają Go, by służyć człowiekowi, by się na niego  otwierać, przekraczać granice, iść za człowiekiem aż do końca, nie  bacząc na siebie. Trzeba się uczyć od Pana roztropności i trzeźwego  myślenia, by mieć umysł wolny od „ducha religijności”, który sprowadza  do zamknięcia się w bezdusznym prawie, by żyć „duchem wiary”, który jest  duchem mocy, miłości i trzeźwego myślenia (2 Tm 1, 7).
 
Actio/ oratio
Dlaczego przychodzę do Pana, czego od Niego oczekuję? Chcę, by  zaspokoił moje potrzeby, by wszedł w moją rzeczywistość? Czy jestem  zdolny słuchać Go, Jego słowa, by mnie wprowadził w królestwo Boże, w  którym przecież odnajdę także i siebie, ale już w innej, Bożej  perspektywie. Patrząc na dzisiejszą ewangelie i jej kontekst dostrzegam  ludzi podekscytowanych Kimś, kto może zmienić ich życie, uczynić im  wiele dobra. Ale jeśli ktoś nie otworzy się na Jego Osobę i cały Dar  jakim jest, doświadczy tylko wiele dobra, które przemija, a przecież  chcemy tak naprawdę wszystkiego i na zawsze.
 
Patrzę z podziwem na wiarę i umiejętność jej wykorzystania przez  trędowatego. Ile razy potrzeba właśnie tak używać wiary, precyzyjnie i  skutecznie: prosić i …otrzymywać.
 
 Ks. Robert Muszyński, Lublin