Kiedy głusi usłyszą?
Przebywając w Galilei Jezus dokonuje licznych znaków i uzdrowień. Wieść o Nim rozchodzi się wszędzie, Jego popularność jest tak wielka, że z Jerozolimy przybywają do Niego faryzeusze. Chociaż w siódmym rozdziale swej Ewangelii Marek wprost tego nie mówi, cel ich spotkania z Jezusem jest jasny: chcą się naocznie przekonać, kim jest ten, o którym tak dużo się mówi, pomimo tego, że On sam wielokrotnych zabraniał rozgłaszania swych dzieł.
To spotkanie przeradza się w dyskusję o właściwym sposobie   wypełniania Prawa i jest dla faryzeuszów ciężkim ciosem. Pokazując serce   człowieka jako prawdziwe źródło wszystkich najpoważniejszych grzechów,   Jezus rozpoczyna ciężką walkę mającą na celu przywrócenie autentycznej   natury Bożego Prawa. Punktem ciężkości dyskusji jest problem  prawdziwej  nieczystości, tego, co niszczy człowieka i nie podoba się  Bogu. Jezus  bulwersuje słuchaczy mówiąc, że nieczystość nie zależy od  braku  rytualnych obmyć, ale od wnętrza człowieka.
Z tym pozostawia   faryzeuszów i tłumy i wyrusza w stronę Tyru i Sydonu, czyli do krainy   zamieszkałej w głównej mierze przez pogan. Z tej podróży Marek notuje   dwa wydarzenia: uzdrowienie córeczki Syrofenicjanki, a na jej   zakończenie, już w okolicach Jeziora Galilejskiego, uzdrowienie   głuchoniemego. Następnym wydarzeniem jest drugie rozmnożenie chleba dla   około 4 tysięcznego tłumu. Po rozmnożeniu chleba Jezus kolejny raz   spotyka się z faryzeuszami, którzy tym razem żądają od Niego znaku. To   spotkanie jest podstawą do wygłoszenia ostrzeżenia przed faryzeuszami i   Herodem, którego to ostrzeżenia uczniowie nie rozumieją zafrapowani   brakiem zapasów chleba na drogę. Następnie Jezus otwiera oczy   niewidomemu. Jako ostatnie wydarzenie w omawianym kontekście warto   przytoczyć wyznanie wiary Piotra oraz zapowiedź męki i zmartwychwstania.   Ta zapowiedź i jej odrzucenie przez Piotra jest punktem wyjścia do   określenia warunków bycia uczniem Jezusa. 
Trudno jest   jednoznacznie wydzielić kontekst czytanej przez nas perykopy. Wyżej   przedstawione ramy ukazują Jezusa, który zmaga się z obłudą i fałszywą   pobożnością faryzeuszów, niewiarą i niezrozumieniem ze strony uczniów   oraz ludem, który przyprowadza chorych lub po prostu jest głodny i budzi   litość. Czytana perykopa jest opisem jednego z trzech cudów-znaków,   uczynionych w kontekście religijnego formalizmu i obłudy faryzeuszów.   Znaki te, czyli uzdrowienie córeczki Syrofenicjanki, otwarcie uszu i   rozwiązanie języka głuchoniememu oraz otwarcie oczu niewidomemu, mają   wyraźny cel: są odpowiedzią Boga na postawę faryzeuszów i sytuację ludu.   To Bóg chce uratować człowieka. Jego darmowa miłość zwraca się w  stronę  tych, którzy w rozumieniu faryzeuszów w żaden sposób nie mogą na  nią  zasługiwać. Poganka, głuchoniemy, który nie jest zdolny do  słuchania  Słowa Bożego i do wychwalania Boga, ślepy, który nie widzi  Bożych  znaków, są prawdziwym obrazem człowieka, który nie jest w stanie   „zapracować” na miłość Boga. Ku nim Jezus zwraca się ze swoim   miłosierdziem i oni doświadczają Jego nadzwyczajnej interwencji. W   znakach tych widać także wypełnienie proroctw Izajasza o Nowej   Jerozolimie, która powstanie z nadejściem Mesjasza: „W ów dzień głusi   usłyszą słowa księgi, a oczy niewidomych, wolne od mroku i od ciemności,   będą widzieć” (Iz 29,18, por. Iz 10,11; 35, 4-6; 66,16). 
Budowa perykopy jest prosta i przejrzysta, zgodna ze schematem opisywania cudów:
- Zawiązanie akcji wraz z określeniem miejsca i czasu oraz opisem choroby (ww. 31-32).
- Opis samego uzdrowienia (w. 33-35).
- Końcowe wskazówki (w. 36).
- Zdumienie i podziw świadków (w. 37).
Warto podkreślić, że opis tego uzdrowienia jest identyczny z   uzdrowieniem niewidomego, opisanym przez Marka w ósmym rozdziale (w.   22-26). Jezus używa takich samych gestów, a uzdrowienie przebiega w ten   sam sposób, co sugeruje konieczność interpretacji tych opisów jako   pewnej całości.
LECTIO
w. 31 Znowu opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu. 
Marek   notuje, że miejscem akcji były najbliższe okolice Jeziora   Galilejskiego. Po rozmowie z faryzeuszami o sensie prawa i prawdziwym   źródle nieczystości człowieka Jezus odchodzi z Galilei (w. 24) i idzie   na tereny zamieszkałe głównie przez pogan, a następnie przez Dekapol   powraca do Galilei. Z tego opisu wynika, że Jezus spędził dłuższy okres   czasu wśród pogan. Dekapol to federacja 10 miast mająca swe początki za   panowania Aleksandra Wielkiego. W czasach Jezusa określano tym mianem   nie tylko miasta, ale i cały obszar, na którym się one znajdowały.   Charakterystyczną cechą tych miast była ich wielka zależność od   okupantów i w przypadku konfliktu opowiadanie się po ich stronie. Nazwy   miast, Tyr i Sydon, u synoptyków występują zawsze łącznię i jako   zamieszkałe przez pogan są dla Jezusa punktem odniesienia dla pokazania   zatwardziałości serc mieszkańców Galilei (por. Mt 11,21-23). Miasta te   są wskazane także, jako miejsce zamieszkania wielu, którzy przychodzili   do Jezusa (por. Mk 3,8; Łk 6,17), chociaż jako miasta portowe nie  mogły  cieszyć się dobrą reputacją mieszkańców. Mimo, iż ewangeliści nie   wspominają o tym, żeby Jezus wchodził do tych miast, a raczej tylko   przebywał w ich okolicy, także ich mieszkańcom Jezusa zanosi Dobrą   Nowinę (por. Mt 15,21; Mk 7,24). 
w. 32 Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. 
Dosłowne   tłumaczenie mówi o głuchym i ledwo mówiącym. Prawo chroniło głuchych   (por. Kpł 19,14), ale traktowało ich jako niezdolnych do jego   przestrzegania. Obraz tych, którzy przychodzą do Jezusa i proszą za   innymi jest u Marka częsty (por. 2,3; 8,22) i sugeruje wspólnotę tych,   którzy się wstawiają za braćmi (por. Dz 8,24; Jk 5,16). Znak włożenia   rąk jest używany przez Jezusa jako znak uzdrowienia (por. 5,23; 6,5;   8,23; 16,18; Dz 9,12.17), a od początku istnienia Kościoła jest też   znakiem wybrania i przekazania Ducha Świętego (por. np. Dz 6,6; 8,17;   8,19; 13,3; 1Tm 4,14; 5,22 etc.). Odniesienie do tego znaku jako pewnego   rodzaju wstępu do uzdrowienia wskazuje na sens czynu Jezusa. Jest nim   nie tyle fizyczne uzdrowienie człowieka, ale przez dar Ducha   przywrócenie go Bogu, jako Jego dziecka. 
w. 33-34 On   wziął go na bok, osobno od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną   dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego:   «Effatha», to znaczy: Otwórz się! 
Jezus dokonuje   uzdrowień na osobności, nie chce aby stawały się widowiskiem (por. 5,40;   8,23); posługuje się gestami czytelnymi dla głuchego: przetkanie uszu,   dotknięcie śliną języka. Spojrzenie w niebo jest wyrazem modlitwy  (por.  6,41), która ukazuje wieź Jezusa z Ojcem. Jego westchnienie jest  znakiem  współczucia dla cierpiącego. Następnie Jezus wypowiada  polecenie, które  ukazuje cel wykonanych gestów. Przytoczenie  aramejskiego effatha w oryginalnym brzmieniu nawiązuje do  praktyki celebrowania znaków  chrzcielnych w pierwszych wspólnotach. Ten  sposób celebracji jest  zresztą zachowany do dziś w Obrzędach chrześcijańskiego wtajemniczenia dorosłych. Scena ta przypomina równocześnie celebrację sakramentu – Jezus dokonuje   gestów, którym towarzyszy słowo. Ślina jest znakiem uzdrowienia  obecnym  w wielu tradycjach, a Jezus używa jej także w innych momentach  (por.  8,23; J 9,6). Jako wychodząca z ust Syna Bożego jest w swej  naturze  podobna do Słowa i stanowi podstawę życia człowieka (por. Pwt  8,3). Jest  także ślina znakiem mądrości Bożej, „Mądrość bowiem  otworzyła usta  niemych i głośnymi uczyniła języki niewprawnych.” (Mdr  10,21).  Wyciągnięta ręka i palec Jezusa to objawienie mocy Boga (por.  Pwt 4,34;  Łk 11,20). O kamiennych tablicach Prawa, które Mojżesz  otrzymał na  Synaju, Księga Powtórzonego Prawa mówi, że zostały napisane  palcem Boga  (por. Pwt 9,10). Jezus kontynuuje to, co zostało  rozpoczęte na Synaju.  Wpisuje Boże Prawo w serce człowieka (por. Ez  36,27). 
w. 35 Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić.
Marek podkreśla skuteczność gestów i słów Jezusa zaczynając zdanie od określenia zaraz.   Użycie zwrotu o rozwiązaniu języka sugeruje demoniczny charakter tej   choroby, co widać także w innych tekstach, na przykład: Łk 8,29; 13,16;   Dz 16,26. Kontekst wyżej przytoczonych odnośników wskazuje na   przeciwników wiary w Jezusa, a w konsekwencji na złego ducha, jako   przyczynę więzów.
w. 36 Jezus przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali.
Problem   sekretu mesjańskiego jest charakterystyczny dla markowego dzieła. Jest   to oczywiste w świetle celu, jaki autor sobie postawił spisując swoją   Ewangelię, „o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym” (1,1). Zakaz rozgłaszania   cudów ma ochronić prawdziwą tożsamość Jezusa. On ma być rozpoznany  jako  Mesjasz, Syn Boży i nie wolno dopuścić, aby brano Go błędnie za  jednego z  nauczycieli lub uzdrowicieli, pełnego mocy czynienia znaków.  Właściwe  zrozumienie tego, kim jest Jezus, przyjdzie dopiero poprzez  krzyż i  zmartwychwstanie. Jezus nie szuka popularności, ale chce zbawić   człowieka. Charakterystyczne w tej misji jest to, że On nie odrzuca   tych, którzy do Niego przychodzą ze swymi chorobami, ale nie chce, aby   wieść o uzdrowieniach była głównym powodem przychodzenia do Niego.
w. 37 I pełni zdumienia mówili: «Dobrze uczynił wszystko. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę».
Słowa   wyrażające zdumienie i zachwyt tłumów to cytat z Izajasza, proroctwo,   któro odnosi się do ustanowienia Królestwa Mesjańskiego pełnego pokoju,   radości i wiecznego szczęścia (por. Iz 35,1-10). Użycie tego cytatu w   odniesieniu do osoby Jezusa ukazuje, że wspaniałe proroctwo   zapowiadające Królestwo Mesjańskie zaczyna się realizować poprzez osobę   Jezusa. To On jest tym, który przywróci świetność Jerozolimie, utworzy   Nowe Jeruzalem. Tłumy będące świadkiem dzieł Jezusa nie mają   wątpliwości, co do natury czynów Jezusa. One są dobre, a więc pochodzą   od Boga (por. Mk 10,18). To przywódcy ludu nie chcą przyznać, że Jezus   czyni dobrze, bowiem to zmuszałoby ich do zmiany opinii o Nim i wiary w   Niego (por. Mk 11,18; J 9,24-29). Wyrażenie dobrze wszystko uczynił może także stanowić aluzję do opisu stworzenia świata, w którym każdy   dzień stworzenia jest podsumowany stwierdzeniem, że to, co Bóg uczynił   było dobre (por. Rdz 1,10.12.18.21.25.31). Dzieła Jezusa, który otwiera   uszy i rozwiązuje języki są więc momentem nowego stworzenia (por. Iz   65,17; 2Kor 5,17).
MEDITATIO
Spotkanie z  faryzeuszami,  katecheza o prawdziwej nieczystości oraz wyjaśnienia  dawane uczniom na  osobności na temat prawdziwych korzeni grzechu, jasno  nam  uświadamiają, że przyjęcie i zaakceptowanie prawdy o naturze swoich   grzechów i słabości jest bardzo trudne, dla faryzeuszów z powodu ich   legalistycznej mentalności wręcz niemożliwe. Także uczniowie mają wielki   problem, aby zrozumieć, zdaję się tak oczywistą dla nas prawdę, że   źródłem grzechu jest serce człowieka, a nie fakt niedopełnienia jakiś   czysto rytualnych obrzędów. Ta zatwardziałość skłania Jezusa, aby   wyruszyć do krainy zamieszkałej głownie przez pogan i tam obwieszczać   Ewangelię. Znaki uczynione w czasie tej wyprawy misyjnej są ważne,   bowiem ich bezpośrednimi odbiorcami są poganie, a więc ludzie, którymi   „pobożni” żydzi pogardzali. Cuda uczynione na ich korzyść świadczą, że   zbawienie jest ofiarowane za darmo temu, kto jest świadom, że nie może   sobie na nie „zapracować” i z tą świadomością staje przed Jezusem.
Już   pierwszy znak, uzdrowienie córeczki Syrofenicjanki, poganki, która   przychodzi do Jezusa z wielkim zaufaniem w Jego dobroć i miłosierdzie,   jest wyrzutem wobec postawy faryzeuszów, którzy nie chcą przyjąć   Jezusowej nauki. Prośba Syrofenicjanki jest przedstawiona na wzór   modlitwy ewangelicznej. Warto rozważyć dwa poniższe cytaty: katechezę o   modlitwie: „Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary   swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym,   którzy Go proszą” (Łk 11,13) oraz scenę prośby kobiety: „Odrzekł jej   [Jezus]: «Pozwól wpierw nasycić się dzieciom; bo niedobrze jest zabrać   chleb dzieciom, a rzucić psom». Ona Mu odparła: «Tak, Panie, lecz i   szczenięta pod stołem jadają z okruszyn dzieci». (Mk 7,27-28). W   postawie Syrofenicjanki uderza zaufanie do Nauczyciela, zaufanie tak   wielkie, jakiego On sam pragnął dla swoich uczniów, kiedy będą się   modlić. Ale to nie elita religijna narodu, czyli faryzeusze, ani nawet   uczniowie Jezusa, demonstrują taką wiarę lecz jest to kobieta i to na   dodatek poganka. Nie droga zasług i mądrości w poznawania sekretów   Prawa, ale prostota wiary kobiety jest nam ukazana przez Marka jako   sposób na doświadczenie miłosierdzia Bożego.
Rozważana przez nas   perykopa ma utwierdzić czytelników w tym przekonaniu. Oto człowiek   głuchy i niemy. Jest niemy (dosłownie: mówi z trudnością, bełkocze)   bowiem jest głuchy. Jak komentował to św. Beda: nie ma on uszu by   słuchać Słowa Bożego, ani nie może używać języka, by je głosić innym. A   bez słuchania Słowa nie może znać Prawa, nie może mieć wiary (por. Rz   10,17). Jest więc absolutnie pozbawiony zasług. To inni przyprowadzają   go do Jezusa i proszą za niego. A Jezus używa znaków, które są do dziś   praktykowane w Kościele wobec przygotowujących się do chrztu.   Głuchoniemym był (jest?) każdy z nas, aż do momentu, w którym Jezus   swoją mocą otworzy nam uszy i rozwiąże języki. Każdy dorosły   przygotowujący się do chrztu przeżywał te znaki i ryty na sobie wraz z   odpowiednią katechezą. Był to prawdziwie czas „wtajemniczenia” w   chrześcijaństwo. A pozostali, czyli znakomita większość, którzy byli   ochrzczeni jako dzieci? Katechizm Kościoła Katolickiego naucza:   „Wtajemniczenie to w ciągu wieków ulegało wielu zmianom, zależnie od   okoliczności. W pierwszych wiekach Kościoła wtajemniczenie   chrześcijańskie było bardzo rozbudowane i obejmowało długi okres   katechumenatu oraz szereg obrzędów przygotowawczych, które wyznaczały   liturgicznie drogę przygotowania katechumenalnego. Jego zwieńczeniem   była celebracja sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego.” (1230)   „Tam gdzie chrzest dzieci stał się w szerokim zakresie zwyczajną formą   celebracji tego sakramentu, wszystko to stało się jednym obrzędem, który   zawiera w sposób bardzo skrócony przygotowujące etapy wtajemniczenia   chrześcijańskiego. Chrzest dzieci ze swej natury wymaga katechumenatu pochrzcielnego.   (podkreślenie - M.W.) Nie chodzi tylko o późniejsze nauczanie, lecz   także o konieczny rozwój łaski chrztu w miarę dorastania osoby. Temu   celowi powinien służyć katechizm.” (1231) Jesteśmy więc wszyscy   zaproszenie do odkrywania bogactwa chrztu i przeżywania poprzez znaki   jego pełnego sensu w katechumenacie pochrzcielnym.
Przez gest   „Effatha” Jezus czyni głuchoniemego zdolnym do wiary, otwiera go na   słuchanie Słowa i daje mu możliwość głoszenia go. Sam Jezus troszczy się   o to, abyśmy mogli słuchać Jego Słowa i mieć wiarę. To On sam uzdalnia   nas do przyjmowania Słowa. W starożytnym katechumenacie gest ten był   powtarzany wielokrotnie, był wyrazem świadomości, że człowiek   nieustannie potrzebuje łaski Jezusa, abym móc słuchać i przyjmować Jego   Słowo. To nie może być ryt wykonany jeden raz i przeżyty w poczuciu   samozadowolenia, że „wykonano to, co należy”. Być może, w sensie   duchowym, potrzeba wielu lat i wiele razy powtarzanego znaku „Effatha”,   aby otworzyć uszy na Słowo Jezusa. Wzorem tego, który ma otwarte uszu i   usta jest Cierpiący Sługa Jahwe: „Pan Bóg Mnie obdarzył językiem   wymownym, bym umiał przyjść z pomocą strudzonemu, przez słowo krzepiące.   Każdego rana pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie. Pan Bóg   otworzył Mi ucho, a Ja się nie oparłem ani się cofnąłem.” (Iz 50,4-5), a   już psalmy wskazywały na kontrast pomiędzy „kultem ofiar” składnych   Bogu, a tym, czego w rzeczywistości On pragnie: „ Nie chciałeś ofiary   krwawej ani obiaty, lecz otwarłeś mi uszy; całopalenia i żertwy za   grzech nie żądałeś” (Ps 40,7). 
Koniecznie musimy też zauważyć   rolę tych, którzy przyprowadzili głuchoniemego do Jezusa. Jest to bardzo   prosty obraz pierwszej wspólnoty wierzących, która doprowadza do   spotkania człowieka z Jezusem. Marek kilkakrotnie podkreśla, że to jakaś   grupa ludzi przynosiła lub przyprowadzała do Jezusa chorych (por.   2,3-4; 8,22). W pierwszym z takich opisów umieszcza zdanie: „Jezus,   widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: «Synu, odpuszczają ci się twoje   grzechy».” (Mk 2,5) Nie można nie zauważyć tego podkreślenia, że   uzdrowienie dokonało się dzięki wierze tych, którzy przynieśli chorego.   Jest to obraz Kościoła, który z wielką pokorą dźwiga swoich chorych   (grzeszników) i tych, którzy są niezdolni do słuchania Słowa, aby mogli   spotkać się ze Zbawicielem i doświadczyć jego mocy.
CONTEMPLATIO ET ACTIO
Myślę, że każdy z nas modlił się słowami tej pieśni:
Dotknij, Panie, moich oczu, abym przejrzał.
Dotknij, Panie, moich warg, abym przemówił z uwielbieniem. 
Dotknij, Panie, mego serca i oczyść je,
niech Twój Święty Duch dziś ogarnia mnie.
Czy   śpiewając myślałem o sobie: Rzeczywiście jestem głuchy i niemy,   bezradny, nie rozumiem swojego życia, nie rozumiem innych, nie wiem,   jaki jestem i nie wiem, co sądzić o innych? A jeśli nie myślałem o sobie   jako o głuchoniemym, to kiedy Jezus otworzył mi uszy i rozwiązał  język?  Kiedy i w jaki sposób usłyszałem skierowane do mnie słowa: Effatha, to znaczy: otwórz się!? 
Praktykowanie   obrzędu „Effatha” jako przygotowania do chrztu pokazuje, że każdy jest   głuchy i niemy do momentu, kiedy Jezus nie okaże mu swego miłosierdzia  i  nie odmieni tej sytuacji. 
Ale czy na pewno zależy mi na tym,  żeby  zobaczyć prawdę o moich grzechach, o moim „związaniu”, któro nie  pozwala  mi mówić o Bogu?
A może tylko pragnę jakiegoś bliżej  nieokreślonego  zachwytu Bogiem, który uwolni mnie od konieczności  liczenia się ze  swoimi słabościami i ograniczeniami?
Jakie jest dla mnie znacznie Kościoła, wspólnoty, która prowadzi do Jezusa? 
Czy   w swej codzienności rzeczywiście dostrzegam potrzebę posiadania braci i   sióstr, bez których nie mogę się znaleźć przed Jezusem?
A może   myślę, że sam potrafię być chrześcijaninem, że nie potrzebuję żadnej   wspólnoty, sam sobie dam radę? Przecież wiem, gdzie szukać Jezusa i o co   Go prosić.
Do czego używam uszu i języka? Jak słucham i kogo słucham?
O czym opowiadam, kiedy otwieram usta?
Kiedy ostatni raz wychwalałem Boga w zgromadzeniu wiernych, choćby tym najmniejszym, domowym?
Kto   mnie doprowadził do Jezusa, abym usłyszał Jego Słowo, a kogo ja   doprowadziłem i wstawiałem się za nim u Pana, prosiłem, aby On „położył   na nim rękę”?
Opracował: ks. Maciej Warowny, Tulon, Francja
                    