Homilia na V Niedzielę Wielkanocną "B" (03.05.2015)

Ks. Janusz Kręcidło MS

Trwanie w Jezusie

Poeta Edward Stachura w pożegnalnym liście przed popełnieniem samobójstwa napisał: „bo wygląda, że nie ma tu nic trwałego, poza tęsknotą za trwałością”. To wołanie człowieka pogrążonego w rozpaczy i nie znajdującego sensu dalszego życia oddaje głębokie pragnienie każdego z nas za trwałymi wartościami, które mogłyby porządkować nasze życie. Jeżeli takich trwałych wartości nam brak, życie staje się chaotyczne i jesteśmy podobni do kogoś, kto bez mapy błądzi po obcym mieście szukając właściwej drogi do wskazanego celu. Bywa tak, że chrześcijanie, których wiara w Jezusa nie jest dostatecznie mocna, ugruntowana i uporządkowana popadają w wewnętrzny chaos i gubią sens życia. Tylko radykalne i wierne trwanie w relacji z Jezusem i kurczowe trzymanie się trwałych wartości, które się w Nim ucieleśniają daje gwarancję życiowej trwałości i stabilizacji.

1. Od Szawła do Pawła – dwa różne sposoby trwania (Dz 9, 26-31)

Szaweł to człowiek, o którym nie można powiedzieć, że nie miał trwałych ustabilizowanych poglądów na życie i wiarę zanim poznał Jezusa. Wręcz przeciwnie – to człowiek o bardzo klarownych radykalnych religijnych przekonaniach. Otrzymał staranne religijne wychowanie w domu rodzinnym w Tarsie. Studiował również teologię w słynnej szkole Gamaliela w Jerozolimie. Był tak konsekwentny w swych religijnych przekonaniach, że prześladował i wtrącał do więzienia wyznawców Chrystusa, a nawet gotów był zabijać swoich rodaków w imię zachowania w narodzie żydowskim czystej wiary odziedziczonej po przodkach. Wytrwałość Szawła w tych działaniach była wręcz fanatyczna.

Jedno spotkanie z Jezusem zmartwychwstałym u wrót Damaszku, które było jego wewnętrznym doświadczeniem, całkowicie zrewolucjonizowało jego wiarę i życie. Szaweł stał się Pawłem. Dawny prześladowca stał się najbardziej gorliwym głosicielem Chrystusa zmartwychwstałego. To jedno spotkanie wystarczyło, by z ogromną determinacją do końca swojego życia trwał przy i w Jezusie i głosił Dobrą Nowinę podejmując trzy wielkie podróże misyjne. Tę swoją determinację i wytrwałość przypieczętował w końcu męczeńską śmiercią w Rzymie.

Wydaje się, że to trwanie w Jezusie nie było łatwe, lecz wymagało od Pawła heroizmu wiary. Czytany przed chwilą fragment z Dziejów Apostolskich wprowadza nas w atmosferę trudności związanych ze zdobywaniem przez niego nowej chrześcijańskiej tożsamości. Wybrawszy wiarę w Jezusa został wydalony poza nawias żydowskiej ortodoksji i pozbawiony środowiska, w którym z taką gorliwością praktykował wiarę w Boga Starego Testamentu. Natomiast wyznawcy Chrystusa w Jerozolimie, których jeszcze niedawno z taką furią prześladował nie ufali mu. Poddano próbie autentyczność jego nawrócenia oraz wytrwałość w wierze, wysyłając go na około dziesięć lat do rodzinnego miasta Tarsu. Tam jego trwanie w Jezusie musiało być skonfrontowane w środowisku rodzinnym, w którym zaszczepiono mu w dzieciństwie fanatyczną wiarę. Nowy Testament nie podaje żadnych szczegółów jak ta konfrontacja wyglądała, ale z pewnością była ona bardzo trudna i Pawłowe trwanie w Jezusie zostało poddane długiej dziesięcioletniej próbie.

2. Trwałe wartości (1 J 3, 18-24)

W drugim z dzisiejszych czytań autor Pierwszego Listu św. Jana uświadamia nam jakie życiowe postawy potwierdzają to, że autentycznie trwamy w Jezusie. Pierwszym wskaźnikiem jest zachowywanie Bożych przykazań i pełnienie Jego woli w życiu codziennym. Wypełnianie przykazań jest gwarantem trwania w Bogu: „Kto wypełnia Jego przykazania, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim”. A zatem „trwanie” nie jest tylko jednostronnym działaniem „przyklejenia się” do Jezusa Chrystusa, lecz relacją wzajemną. Słowo „przykazanie” w naszym tekście nie odnosi się na pierwszym miejscu do dziesięciu przykazań Dekalogu, lecz do wiary w Jezusa: „Przykazanie Jego zaś jest takie, abyśmy wierzyli w imię Jezusa Chrystusa, Jego Syna, i miłowali się wzajemnie tak, jak nam nakazał”. Sprawdzianem autentyczności trwania w Jezusie jest zatem miłość wzajemna we wspólnocie chrześcijańskiej.

3. Trwać w Jezusie jak latorośle w winnym krzewie (J 15, 1-8)

Ewangelista Jan przypomina nam dzisiaj piękną i jakże wymowną alegorię o winnym krzewie, która w doskonały obrazowy sposób ilustruje na czym w istocie powinno polegać trwanie wierzącego chrześcijanina w Jezusie. Ta alegoria dotyka istoty naszej wiary. Jezus porównuje w niej siebie do winnego krzewu, nas zaś do latorośli. Bóg Ojciec jest natomiast Ogrodnikiem, który troszczy się o wzrost i plon. Siła oddziaływania tej alegorii tkwi w uświadomieniu sobie, że latorośle żyją tylko wtedy, gdy stanowią część winnego krzewu, gdy są karmione jego życiodajnymi sokami. Z chwilą odcięcia umierają, bezpowrotnie tracą życie.

Z tą świadomością wysłuchajmy raz jeszcze wezwań Jezusa i potraktujmy je bardzo osobiście: „Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie, o ile nie trwa w winnym krzewie, tak samo i wy jeżeli we Mnie trwać nie będziecie, Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie”.