Homilia na Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego "B" (05.04.2015)

Ks. Marcin Zieliński

Skandal krzyża i cud zmartwychwstania

Niedziela Zmartwychwstania jest świętem wyjątkowym, jest „świętem świąt”. Celebrujemy zmartwychwstanie Chrystusa, ale też nasze zmartwychwstanie w przyszłości. Wyjątkowość tego wydarzenia możemy przeżyć jeszcze mocniej, gdy zobaczymy, że ostatnie dni ziemskiego życia Jezusa są pełne dramatycznych, niezwykle intensywnych odczuć oraz silnych kontrastów. Obfitują one w wydarzenia tak przerażające jak śmierć niewinnego na krzyżu. Te momenty bólu pozwalają nam przeżyć jeszcze głębiej radość zmartwychwstania, która odsłania się naszym oczom jak słońce po burzy, jak słoneczny dzień po mrocznej nocy.

 

1. Dramaturgia Męki Pańskiej

Czytając opisy Męki Pańskiej często nie staramy się wniknąć w odczucia i przeżycia jej uczestników, nie dostrzegamy intensywnych emocji tam opisanych. Tymczasem pozwalają nam one przeżyć sercem i odkryć choć w części to, co czuł nasz Zbawiciel w ostatnich godzinach swego życia. Najpierw niewinny człowiek zostaje zdradzony przez przyjaciela. Zostaje zdradzony pocałunkiem, który powinien wyrażać szacunek i miłość. Potem ten sam niewinny człowiek zostaje zdradzony także przez innych uczniów, potem wyszydzony, wyśmiany i okaleczony. Wszystko tylko dlatego, że tak bardzo kocha ludzi, że jest w stanie poświęcić dla nich swoje życie. Oprawcy zachęcają go do zejścia z krzyża, zupełnie nie rozumiejąc, że On cierpi za nich, że tak naprawdę na krzyżu zostają odkupione ich winy. Umiera w opuszczeniu „przeklętą śmiercią”, a Jego Matka, niewinna, z oddali obserwuje konanie swojego jedynego i ukochanego syna. Po Jego śmierci uczniów ogarnia czarna rozpacz, która przeradza się w bezmierne zdziwienie, gdy okazuje się, że grób jest pusty, a zmarły objawia się jako ten, który żyje nowym, nieśmiertelnym życiem. Te epizody uświadamiają nam, jak wiele jest w opisie Męki Pańskiej paradoksów (np. zdradzony pocałunkiem), jak wiele intensywnych przeżyć - od skrajnej rozpaczy do niewysłowionej radości. Te sceny pozwala nam dostrzec, jak wiele intensywnych i głębokich przeżyć jest związanych z naszym odkupieniem.

2. Krzyż jako symbol nienawiści przemieniony w symbol miłości

Jednym z przerażających elementów Męki Jezusa jest krzyż. Kara ta była często stosowana w starożytności. Zrodziła się ze zwyczaju nabijania na drewniany pal skazańców, opisanego już w kodeksie Hammurabiego ok 1700 r. p.Ch. oraz praktyki wieszania zwłok na drzewie, znanej także w starożytnym Izraelu. Było to znakiem szczególnej hańby i przekleństwa. Krzyżowanie było znane także w religii Persjan, którzy wieszali na krzyżu prawdopodobnie dlatego, że ziemia była poświęcona ich bóstwu Ormuzdowi i dlatego nogi złoczyńcy nie mogły dotykać świętej ziemi w momencie wymierzania słusznej kary. Niektóre utrzymują, że w religii Persjan śmierć na krzyżu (zawieszony ponad ziemią bez jej dotykania) nie pozwalała wejść w kontakt z bóstwem i w konsekwencji ukrzyżowany był skazany na wieczne potępienie i błąkanie się w zaświatach. Jeśli ta ostatnia hipoteza jest prawdziwa, to krzyż staje się symbolem szczególnej nienawiści. Oto ktoś tak nienawidzi drugiej osoby, że pragnie nie tylko odebrać jej ziemskie życie w okrutny sposób, ale też chce ją pozbawić życia po śmierci, skazać na wieczne cierpienie.

Jezus, obejmując krzyż, całkowicie zmienił sposób widzenia tego znaku. Coś, co było symbolem okrutnej śmierci i potępienia, staje się nagle symbolem miłości. Miłość Chrystusa okazała się silniejsza od śmierci i przekleństwa. Zmiana symbolicznego znaczenia krzyża była tak dramatyczna i gwałtowna, że pierwsi chrześcijanie potrzebowali czasu, aby ten znak, w jego nowym znaczeniu, zaakceptować i uczynić symbolem religijnym.

3. Zmartwychwstanie jako eksplozja radości

Okrucieństwo krzyża i jego złowieszcza sława mogły zostać zniweczone tylko przez coś tak niezwykłego jak zmartwychwstanie. Przyjmując na siebie krzyż, symbol cierpienia i przekleństwa Jezus pokazuje nam, że Jego miłość, nawet w obliczu zdrady uczniów i niewierności wszystkich członków Kościoła, pozostaje niezmienna. Jest on w stanie zwyciężyć cierpienie, przekleństwo, potrafi zwyciężyć także ludzką śmierć i lek przed nią.

Każdy z nas pragnie żyć i cieszyć się życiem. Niestety, mamy przed sobą perspektywę starzenia się, cierpienia, może samotności, która kończy się nieuchronnie naszą śmiercią. Zmartwychwstanie Jezusa pokazuje nam, że nasza śmierć to nie skok w ciemność czy koniec egzystencji. To początek nowego życia. Choć Apostołowie nie widzieli samego zmartwychwstania, to jednak spotkanie ze Zmartwychwstałym dało im tyle entuzjazmu i duchowej siły, że byli w stanie nawet poświęcić życie, aby głosić tę radosną nowinę wszystkim. Jeśli Jezus, Bóg i człowiek, zmartwychwstał, to nie musimy już bać się śmierci. Zmartwychwstanie staje się definitywną odpowiedzią Boga na nieszczęście ludzkiego cierpienia i śmierci.

* * * * *

Prośmy Pana, aby pozwolił nam przeżyć w tym dniu radość Marii Magdaleny, która po tragicznej śmierci Jezusa szła do Jego grobu i płacząc wspominała swojego Mistrza. Jej płacz przerodził się w niespodziewaną radość, gdy Jezus objawił się jej w nowym ciele. Ujrzeć Pana, rozpoznać Go – to wydarzenie może przemienić także nasze życie, odnowić nasz entuzjazm, przemienić nasze serca. Takie momenty radości przemieniają nas wewnętrznie i pozwalają nam już na ziemi zakosztować radości raju.