2 Krl 2,1.6-14; Ps 31; Mt 6,1-6.16-18
W pokorze stajemy wobec Pana, aby odkryć Jego obecność. Jego miłość i cierpliwość nie wyczerpują się, ale odnawiają co rano. Każdego dnia Pan potwierdza swoją chęć zjednoczenia się z nami w wieczności. Zmierzamy do pełni zbawienia, krocząc po drogach czasu, spotykając osoby, uczestnicząc w wydarzeniach, jakie przynosi nam codzienne życie. Oczami wiary chcemy szukać w nich obecności Pana.
Nie odwołuje On swojej Miłości. Nie kończy jej wraz ze szczególnymi znakami pojawiającymi się w historii. Pan, wraz z osobą Eliasza, nie zakończył i nie wyczerpał swoich pomysłów na docieranie do ludzkich serc. Chce kontynuować misję zbawiania, chce kontynuować objawianie Siebie ludowi.
W pierwszym czytaniu mamy zestaw spotkań, które z powodu nadnaturalnej interwencji Pana, odczytujemy jako cudowne. Eliasz, przeczuwając kres swojej misji, udaje się w miejsce, gdzie – jak podają przekazy – wielki Mojżesz został pochowany. Świadomość kresu tej misji jest bliska uczniom Eliasza, spośród których wybijającym się, wybitnym uczniem jest Elizeusz.
Przeczuwając wyjątkowość osoby Eliasza w gronie proroków, Elizeusz zwraca się do niego z prośbą, będącą wyrazem ogromnego przywiązania, a także pragnienia służenia Panu, który obdarza swoim Duchem.
«Niechby, proszę, dwie części twego ducha przeszły na mnie!» - prosi Elizeusz, kiedy Eliasz mówi do niego: «Żądaj, co mam ci uczynić, zanim wzięty będę od ciebie».
To pragnienie nie jest wyrazem czego innego, jak tylko ogromnego zaufania, przywiązania czy też chęci kontynuowania misji, która w osobie Eliasza tak fantastycznie i klarownie się objawiła.
«Trudnej rzeczy zażądałeś – mówi Eliasz. – Jeżeli mnie ujrzysz, jak wzięty będę od ciebie, spełni się twoje życzenie; jeśli zaś nie ujrzysz, nie spełni się».
Rzeczywiście, trudnej rzeczy żąda Elizeusz, bo obdarzenie Duchem Pana, wybór do misji bycia Jego prorokiem, zależny jest tylko od samego Jahwe. To nie człowiek decyduje. Człowiek odpowiada na decyzję, jaką podejmuje Pan. Kiedyś ks. prof. Sedlak, komentując tajemnicę powołania i próbując ją wyjaśnić, napisał, że powołanie, to nie pobór do Królestwa Bożego.
Rzeczywiście, ze świadomością niezwykłego wyboru, jakim jest powołanie, zmierzył się Eliasz i dlatego odpowiedź, dana Elizeuszowi, ukierunkowuje go na znak, poprzez który Elizeusz pozna, czy to wezwanie dotyczy również jego życia i jego serca.
Podczas gdy oni szli i rozmawiali, oto zjawił się wóz ognisty wraz z rumakami ognistymi i rozdzielił obydwóch: a Eliasz wśród wichru wstąpił do niebios.
W oczekiwaniu na ten znak dokonuje się rzecz niezwykła – Eliasz zostaje wzięty, czy też jak możemy śmiało tłumaczyć – porwany od Elizeusza i wśród wichru zostaje wzięty do niebios na ognistym rydwanie. Wstąpił do niebios.
Wydarzenie to jest trudne do zinterpretowania, ale pełne bardzo jasnych znaków szczególnej interwencji Pana. Tymi jasnymi znakami, teofanią, czyli objawianiem się Boga w tym wydarzeniu, są wicher i ogień.
Jeden z najwybitniejszych komentatorów biblijnych, znawca Pisma Świętego – Claus Schedl – wyjaśniając ten fragment, mówi: Właściwy sens wniebowzięcia Eliasza jest następujący: Elizeusz zobaczył w prorockiej wizji, oczyma przenikającymi zasłonę przyszłości, odejście Eliasza do Boga. Dla człowieka takiego jak Eliasz, który cały płonął ogniem Jahwe, nie mogło być miejsca w ciemnym Szeolu - wicher porwał go do Boga. Relacja biblijna jest tak dalece ogarnięta wrażeniem zabrania Eliasza do Boga, że nie podaje żadnej wzmianki o pogrzebaniu jego zwłok. A przecież należy przyjąć, że Elizeusz pochował swego mistrza gdzieś w pobliżu grobu Mojżesza, po wschodniej stronie Jordanu. Płaszcz Eliasza zabrał ze sobą, jako cenne dziedzictwo.
Tajemnicze zniknięcie Eliasza jest bardzo istotnym momentem objawienia się Pana. Jest to pokonanie – jak pisze w innym miejscu Claus Schedl – wyobrażeń ludzi Bliskiego Wschodu o zejściu umarłych do Szeolu.
Eliasz, jako szczególny przyjaciel Pana, zostaje w cudowny sposób wzięty do niebios. Ukazanie tej drogi przejścia, porwania Eliasza przez Pana, intuicyjnie potwierdza, wyprzedza to, co objawi Nowy Testament – a mianowicie prawdę o pełnym zjednoczeniu z Bogiem, po przejściu granicy śmierci, tych, którzy dochowali Mu wierności. Duszy mej nie zostawisz w otchłani, nie dopuścisz, bym pozostał w grobie – mówi w jednym z miejsc psalmista.
Przyjaciele Pana, Jego wierni i oddani słudzy, nie kończą swego życia i nie są tymi, o których On zapomina. Szczególnie upomina się o nich i przychodzi do nich właśnie w momencie fizycznej śmierci. Pan chce prowadzić dalej dzieje zbawienia. Pan ukazując nam w osobie Eliasza tak potężny znak, posyła do nas bardzo ważną wiadomość – Nie jesteśmy skazani na przegraną, gdy kroczymy Jego ścieżkami. Pan upomni się o nas w odpowiednim momencie.
Druga prawda to fakt, że wraz z wielkimi osobami, postaciami, prorokami, pojawiającymi się w życiu na przestrzeni historii zbawienia, nie kończy się objawianie Pana. Nie skończyła się historia zbawienia wraz z osobą, działalnością i posługą Jana Pawła II. Historia zbawienia trwa nadal. Niewątpliwie – co sugeruje również Claus Schedl, komentując działalność i znaki towarzyszące odejściu Eliasza do Boga – Pan będzie posyłał szczególnych proroków, przez których będzie chciał skłonić serca swoich wyznawców do większej uległości wobec Niego.
Claus Schedl pisze: W czasie uczty paschalnej, jeszcze obecnie, Żydzi stawiają jeden kubek dla Eliasza, a drzwi są wpół uchylone - ktoś musi wyglądać, czy przypadkiem Eliasz nie stoi już na zewnątrz. W wypowiedzi Jezusa nie ma ani śladu tych pobożnych legend. Jezus oświadczył jasno: Eliasz już przyszedł. Myślał przy tym o Janie Chrzcicielu. Znaczy to, że tekst prorocki o powtórnym przyjściu Eliasza należy rozumieć typicznie i nie daje on podstawy do żadnych fantastycznych spekulacji. Również tekst Apokalipsy – pisze Schedl – mówiący o dwóch wielkich świadkach przy końcu czasów, nie ma wcale na myśli, że jednym z nich będzie Eliasz. Cały urywek jest pełen symboliki. Mówi on jedynie o tym, że przed wielkim rozstrzygnięciem przy końcu historii Bóg znów będzie powoływał świadków, którzy, podobnie jak kiedyś Eliasz, winni poruszyć ludzi.
Wiele rzeczy, zjawisk i osób na nas oddziałuje, poruszając nasze serca. Jeżeli te poruszenia wypalają w nas głębszą świadomość obecności Pana, to jest to powtórne przyjście Eliasza również i do nas.
Elizeusz, który za chwilę otrzyma potwierdzenie tego, że przejmuje w Imię Pana dalszą misję głoszenia Jego obecności wśród ludu, jest kolejnym dowodem na to, że Pan nie przestaje kochać i prowadzić swoich wyznawców.
Elizeusz otrzymuje potwierdzenie tego, że ma kontynuować misję zbawienia i być prorokiem Jahwe w znaku przejścia przez wodę Jordanu, po wcześniejszym rozstąpieniu się rzeki pod wpływem uderzenia płaszczem Eliasza. Wprawdzie za pierwszym razem ta czynność nie kończy się rozstąpieniem wody, ale po pytaniu czy odwołaniu się do Pana Boga, kiedy to Elizeusz mówi: «Gdzie jest Pan, Bóg Eliasza?», uderza w wody, a one rozdzieliły się w obydwie strony.
Pan potwierdza swoją bliskość. Pan potwierdza, że On jest Tym, który prowadzi, On jest Tym, który dokonuje wielkich rzeczy, On jest Tym, który dokonuje dzieła zbawienia.
Bądźcie odważni, ufający Panu – zachęca psalmista. Rzeczywiście – potrzeba niezwykłej odwagi tych, którzy decydują się pośród pośpiechu codzienności dochowywać wierności Panu. Bądźcie odważni, ufający Panu! Odwaga wiary wiele kosztuje – mówił Jan Paweł II w czasie jednego ze swoich spotkań z młodymi ludźmi. – Wy nie możecie przegrać miłości. Uwierzcie, że Bóg jest miłością na dobre i na złe.
Na dobre i złe Pan kieruje do nas swoje Słowo, bo jak słyszeliśmy we wczorajszej Ewangelii – słońce wschodzi nad złymi i dobrymi. Pan niestrudzenie i wciąż na nowo wysyła do nas Słowo krzepiące, rodzące w nas wiarę, pomagające nam iść, kroczyć, a czasami przetrwać wiele wydarzeń mających miejsce. Nie zawsze są to wydarzenia niosące ulgę, a często mocno nas druzgocą i szarpią.
Jakże jest wielka dobroć Twoja, Panie, którą zachowałeś dla bogobojnych. Okazujesz ją tym, którzy uciekają się do Ciebie na oczach ludzi.
Pan jest zaangażowany w ochronę swych wyznawców, w opiekę nad nimi. Każdy, kto wyznaje swoją wiarę i lgnie do Niego, może liczyć na Jego opiekę.
Osłaniasz ich Twoją obecnością od spisku mężów, ukrywasz ich w swoim namiocie przed swarliwym językiem.
Psalmista wyśpiewuje z radością bardzo istotne przesłanie i prawdę. Jest to prawda o tym, że obecność Pana osłania Jego wyznawców od spisku. Pan ukrywa w swoim namiocie przed swarliwym językiem – to znaczy przed zgubnymi konsekwencjami różnego rodzaju słownych ataków.
Miłujcie Pana wszyscy, którzy Go czcicie, odpowiadajcie miłością na działanie dobroci Bożej, wy, którzy uznajecie, że jesteście prowadzeni przez drogi czasu właśnie obecnością Pana.
Pan chroni wiernych, a pysznym z nawiązką odpłaca. Pan doskonale jest zorientowany w realiach świata! Chroni swoich wiernych!
Jezus oczekuje od swoich wyznawców autentyczności. Oczekuje wyznania wiary w to, że On, Pan i Bóg, prowadzi dzieje zbawienia i to ku Niemu powinno lgnąć serce, ku Niemu powinny zmierzać wszelkie czyny, słowa, postawy.
Jezus ostrzega dziś uczniów w swojej Ewangelii, żeby uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby ludzie ich widzieli; inaczej nie będą mogli liczyć na nagrodę u Ojca, który jest w niebie.
Jezus nie chce, abyśmy uzależniali wyznawanie swojej wiary, praktykowanie jej w życiu, od opinii ludzkiej. Nie na oko czy pod oko ludzkie ma być kierowane wyznawanie wiary przez uczniów Chrystusa.
Kiedy dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą. Kiedy się modlisz, nie rób tego, aby się ludziom pokazać. Kiedy pościsz, nie bądź posępny jak obłudnik. Tego typu postawy – liczące na zauważenie przez innych – są postawami, które jednocześnie sprawiają nam wewnętrzną satysfakcję i pokazują tylko i wyłącznie jakiś doczesny, krótki wymiar czynów. Czyny, słowa, modlitwy są skierowane i mają być skierowane – zgodnie z pragnieniem Jezusa – na samego Boga, a nie na względy ludzkie.
Dziękujmy naszemu Panu i Zbawicielowi, że dba o autentyczność serc swoich uczniów, dba o nasze wnętrze i apeluje do nas w Dobrym Słowie, abyśmy ku Niemu kierowali nasze postępowanie, zachowanie, nasze pragnienia. Prośmy Go usilnie, aby ani pochwały, ani krytyka, ani nagany, jakie pod naszym adresem często kierują czy będą kierować inni, nie decydowały o jakości naszej wiary. Nie bójmy się iść ku Panu bez względu na to, czy nas chwalą, podziwiają, czy też atakują i krytykują.
Ojciec, który jest w ukryciu, z ukrycia wydobędzie to, co jest prawdziwym odruchem serca. To on potrafi wejść do zamkniętej izdebki, to On potrafi rozpoznać chęć pomocy, której celem jest przyniesienie ulgi drugiemu człowiekowi, a nie zdobycie własnej satysfakcji. To On potrafi rozpoznać te wyrzeczenia, które naprawdę nam służą, a nie są prowokacją do tego, aby inni nas zauważyli.
Pozdrawiam w mocy Miłości Pana, który dalej prowadzi historię zbawienia, i który potwierdził swoją Miłość darem tego dnia.
Szczęść Boże – ksiądz Leszek.