"Przyjdź, Panie Jezu"
Powyższe słowa stanowią przedostatnie zdanie Apokalipsy św. Jana.
Pan nasz już raz przyszedł na świat. Wówczas objawił się nie po to, aby powołać i wezwać do nawrócenia sprawiedliwych, lecz zwrócić się do grzeszników. Ukazał się na ziemi nie po to, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu. Przybył dla naszego zbawienia, aby ocalić to, co zginęło. Wydawać się więc może, że to pierwsze przyjście Syna Człowieczego nastąpiło w wielkim uniżeniu, łagodności i miłosierdziu. Owszem, lecz skutki Jego wejścia w świat nie są tak sielankowe. Sam bowiem Chrystus oznajmia, że nie przyszedł przynieść pokoju, ale miecz - czyli konflikt między wierzącymi i niewierzącymi w Niego nawet w gronie bliskich sobie ludzi. Chociaż Chrystus odszedł, to jednak zapowiedział swoim uczniom, że nie zostawi ich sierotami. Na razie Jego wyznawcy w czasie Uczty Eucharystycznej, głoszą Jego śmierć tak długo, aż przyjdzie. Ma się jednak pojawić niebawem, choć nie wiadomo dokładnie kiedy, podobnie jak jest z nadejściem złodzieja. Tym razem ukaże się w chwale Ojca otoczony aniołami. Zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały i rozjaśni wszystko, co w ciemnościach ukryte ujawniając zamysły serc. Oddzieli jednych ludzi od drugich. Pierwszym przekaże królestwo, drugim poleci iść w ogień wieczny każąc w ten sposób bezbożników i ich bezbożne czyny. Wstydzić się będzie tego, kto się Go zawstydził i słów Jego przed ludźmi. Natomiast uczniów swoich zabierze na przygotowane miejsce, aby byli tam, gdzie On jest. Lecz tak jak wrażenie delikatności epifanii przełamywane jest przez perspektywę walki, tak z kolei blask tryumfu paruzji jest przyćmiony pytaniem Jezusa: "Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemii, gdy przyjdzie?" (Łk 18,8).
Wierzmy i postępujmy zgodnie z wiarą , abyśmy mogli radośnie wołać: "Przyjdź, Panie Jezu!"