Śmiercionośne kaprysy
1 Kor 12,31 - 13,13; Ps 33; Łk 7, 31-35
Jezus kieruje dziś do nas wyjątkowo trafne spostrzeżenie. Superprecyzyjnie dotyka ono realiów ludzkiego serca, niezależnie od czasu i epoki.
Po odejściu wysłanników Jana Chrzciciela Jezus powiedział do tłumów: «Z kim więc mam porównać ludzi tego pokolenia? Do kogo są podobni? Podobni są do dzieci, które przebywają na rynku i głośno przymawiają jedne drugim: "Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie płakali". Przyszedł bowiem Jan Chrzciciel: nie jadł chleba i nie pił wina; a wy mówicie: "Zły duch go opętał". Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije; a wy mówicie: "Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników". A jednak wszystkie dzieci mądrości przyznały jej słuszność».
Reakcja na głoszone orędzie zbawienia, zaobserwowana przez Chrystusa u uczonych w Piśmie i faryzeuszy, jest z pewnością inspiracją do skorzystania z tego porównania, jakie dziś słyszymy w Ewangelii.
Przekora i kaprysy, którymi napełnione były serca faryzeuszy i uczonych w Piśmie, utrudniały przyjęcie orędzia zbawienia. Sprawa jest o tyle poważna, że nie chodzi o przyjęcie nowej koncepcji, jakieś ideologii, czy też filozofii, ale o przyjęcie – w ścisłym tego słowa znaczeniu – pomocy Boga w celu osiągnięcia zbawienia.
Reakcja na ofertę zbawienia, na fantastyczne dzieło miłości objawione przez Ojca właśnie w Jezusie Chrystusie, jest w przypadku wspomnianej grupy słuchaczy niezwykle przekorna. Ludzkie serce – serce każdego z nas – może ulec fochom i kaprysom. Może zdarzyć się każdemu z nas sytuacja rozkapryszonych dzieci, które właściwie same nie wiedzą, czego chcą, które nie odpowiadają na żadną propozycję, czekając nie wiadomo na co.
Gdy postawa Jana Chrzciciela zdawała się jednać spore rzesze tłumów i gdy ludzie rzeczywiście przejmowali się jego radykalnym nawoływaniem do nawrócenia, faryzeusze i uczeni w Piśmie w znacznym stopniu odrzucali koncepcję przedstawioną przez Jana. Stwierdzali "Zły duch go opętał". Trzeba to podkreślić i zauważyć, że św. Łukasz często mówi: niektórzy faryzeusze. Strasznie dziwny sposób głoszenia Słowa Bożego – jak twierdzili faryzeusze – i dziwaczne zachowanie cechowało, według nich, Jana Chrzciciela. Gdy przychodzi Syn Człowieczy i nadaje zupełnie inny ton tym samym treściom głoszonego orędzia zbawczego, w całości je wypełniając – bo sam jest przecież Zbawicielem – również nie podoba się faryzeuszom. Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije; a wy mówicie: "Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników.
Ostrzeżenie skierowane do nas przez Chrystusa, jak zawsze, całe usłane jest z miłości – miłości niezwykle wymagającej. Jeśli ta miłość zostanie rozpoznana i przyjęta, jeśli głód serca zaspokaja właśnie Osoba Jezusa Chrystusa, wówczas Jego styl życia, Jego zachowanie i Jego sposób prowadzenia przez życie zostaną uznane za słuszne. Wszystkie dzieci mądrości przyznały jej słuszność – puentuje swoją przypowieść Chrystus.
Tylko klucz miłości do zachowań Jezusa, do miłości nietuzinkowej, niezwykle mocnej – najmocniejszej, pokonującej śmierć, pokonującej wszelkie uprzedzenia, podziały i bardzo stanowczej wobec zła – tylko ten klucz pozwala przyjąć ofertę złożoną przez Ojca w Jezusie Chrystusie.
Święty Paweł w tym kluczu miłości podchodzi do wspólnoty korynckiej. Po wielu uwagach, których byliśmy świadkami przez wiele dni, tygodni liturgicznych, dziś mocno akcentuje to, co stanowi centrum orędzia zbawczego – centrum nie tylko tego listu, ale każdej wypowiedzi Pawła, naśladującego swojego Mistrza i Zbawiciela Jezusa Chrystusa – a mianowicie miłość.
Starajcie się o większe dary: a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą. Fantastyczny i przepiękny w swojej formie i treści Hymn o miłości jest potwierdzeniem: po pierwsze klucza, jakim trzeba otwierać orędzie zbawcze, styl życia Jezusa, a po drugie potwierdzeniem całkowitego realizmu, jaki ukazał się w miłości objawionej przez Jezusa.
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym.
Nie ma właściwie zachowania, nie ma czynu, myśli czy też słów, które miałyby jakiekolwiek znaczenie poza miłością. Tylko miłość nadaje znaczenie i sens wszelkim postawom.
Gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał. Bez miłości rzeczywiście stajemy się – powiedzmy to otwarcie – kimś kompletnie nieprzydatnym do życia. Bez miłości, która swoje źródło ma w Bogu, bo Bóg jest miłością, każde działanie staje się niczym, staje się próżne i rozkapryszone.
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Właśnie taka miłość – powie św. Paweł – cierpliwa i łaskawa, bez zazdrości, bez szukania poklasku, bez przyzwolenia na pychę, bez dopuszczania się bezwstydu, miłość, która nie będzie penetrować świata po to, by szukać swego, nie da się ponieść gniewowi – temu, który krzywdzi i poniża – nie przechowuje i nie rozpamiętuje złego, nie znajduje radości w niesprawiedliwości, ale współweseli się z prawdą – taka miłość, objawiona w Jezusie Chrystusie, jest kluczem do życia. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma – bo jest wieczna.
Miłość nigdy nie ustaje, nie jest jak proroctwa, które się skończą – one są ważne, ale się skończą – albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której z pewnością trzeba dużo, żeby przyjmować to światło, które w mądrości Bożej przychodzi, ale bez miłości tej wiedzy też nie da się użyć do życia tak, aby rozpoznać Chrystusa, bo jej zabraknie.
Teraz poznajemy po części – mówi św. Paweł – po części prorokujemy. Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe. Gdy przyjdzie – o czym wspominaliśmy wczoraj – gdy spojrzymy na te wszystkie wydarzenia, osoby, sytuacje, w kluczu miłości, która przyjdzie powtórnie, aby ostatecznie zatriumfować nad światem, zniknie to, co jest częściowe.
Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko – mówi święty Paweł – czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce. Teraz widzimy jakby w zwierciadle – teraz nie docierają do nas w pełni wszystkie wydarzenia. Niejasne są dla nas bardzo często – jeżeli nie za często – sytuacje, w których się znajdujemy. Ale przyjdzie moment, kiedy zobaczymy twarzą w twarz, kiedy rzeczywiście pełnia miłości rozświetli każdy mrok, każdą niejasność, kiedy to wszystko, co dzisiaj wydaje się nam niedorzeczne, zostanie ukazane we właściwym świetle w pełni miłości.
Teraz poznaję po części – mówi święty Paweł – wtedy zaś będę poznawał tak, jak i zostałem poznany. Trwają teraz wiara, nadzieja, miłość. Te trzy trwają. Te trzy, czyli – jak uczy Kościół – cnoty sprawności teologicznej, które najskuteczniej zbliżają do Boga. Te trzy; z nich zaś największa jest miłość.
Jak tu nie wyśpiewywać z psalmistą tej radości, która staje się udziałem nas, wybranych przez Pana. Jak nie cieszyć się z tego, że rzeczywiście jesteśmy w centrum zainteresowań Chrystusa. On podchodzi do nas z miłością, nawet z miłością zwraca nam uwagę, abyśmy byli czujni i nie dali się ponieść kaprysom i nastrojom.
Słowo Pana jest prawe, a każde Jego dzieło godne zaufania. On miłuje prawo i sprawiedliwość, ziemia jest pełna Jego łaski. Wszystko, co czyni – przypomnijmy po raz kolejny słowa Benedykta XVI z jednej z audiencji – jest z miłości. Nawet kiedy w danej chwili nie wydaje się nam to działaniem miłości.
Błogosławiony lud, którego Pan jest Bogiem, naród, który On wybrał na dziedzictwo dla siebie. Panie, niech nas ogarnie Twoja łaska, według nadziei, którą pokładamy w Tobie.
Dziękujemy Ci, dobry Ojcze, że kierujesz do nas Słowo pełne miłości – miłości bardzo konkretnej i wyrazistej, miłości, która wszystko przetrzyma. Pozwól nam trwać w tej miłości i wytrwać w jej zwycięskiej mocy, którą w pełni objawisz w Jezusie Chrystusie, gdy ponownie przyjdzie na świat, aby nas z miłości sądzić.
Pozdrawiam –
ksiądz Leszek Starczewski