"Dzielmy się Dobrym Słowem" - z Podwyższenia Krzyża (14.09.2006)

 Przez Krzyż Twój świat odkupiłeś

Lb 21,4-9; Ps 78; Flp 2,6-11; J 3,13-14

Dziwny jest ten świat... Można odnieść takie wrażenie nie tylko po wysłuchaniu znanej piosenki Czesława Niemena, ale często także po doświadczeniach, jakie przychodzi nam w świecie przeżywać. Takie stwierdzenie pojawia się wówczas, kiedy na to, co dzieje się wokół nas, spoglądamy tylko po ludzku. Pan Bóg ma inne spojrzenie na świat niż my.

 

Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.

Spojrzenie Pana Boga jest o tyle ciekawsze i wiarygodne, że obejmuje ono te miejsca, w które ludzkie oczy często nie są w stanie się skierować. Obejmuje ono to zło, które często przed ludzkimi oczami po prostu jest zakryte. Pan Bóg widzi więcej, głębiej. Jeżeli którakolwiek z osób mogłaby zaświadczyć o ogromie zła czy go potwierdzić, to właśnie Pan Bóg jest na pierwszym miejscu.

Jego spojrzenie na świat – o czym przekonuje nas ewangelista Jan – jest pełne miłości. Nie posyła na ten świat – w którym odnosimy wrażenie, że tak często wygrywa zło – swego Syna po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.

Sposób i pomysł, z jakim Pan Bóg przychodzi do świata, jest rzeczywiście wstrząsający i wręcz nieprawdopodobny. Św. Paweł, pisząc List do Filipian, przypomina o tym sposobie, pomyśle dotarcia do człowieka, do ludzkiego serca, z ofertą zbawienia: Chrystus Jezus, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.

Śmierć krzyżowa, czyli sposób objawienia potęgi miłości, jaki wybrał Pan Bóg, jest zaskakująca. Przeklęty – przypomnijmy, jak mówiła Księga Powtórzonego Prawa – kto zawisł na drzewie. Właśnie to, co głupie i słabe w oczach świata, wybiera Bóg, aby objawić potęgę swojej miłości. Chrystus – cierpliwy, znoszący katusze, biczowanie, masakrę krzyża – nie korzysta ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogałaca samego siebie, przyjąwszy postać sługi. To jest sposób na świat. To jest sposób na zło świata.

Pokorna, czyli zgodna z wolą Bożą – bo pokorna znaczy tyle, co zgodna z prawdą, a źródło prawdy znajduje się w Bogu – droga, którą Chrystus wskazuje swoim wyznawcom i na której im towarzyszy, jest sposobem na całe zło świata. Pan Bóg oczywiście przyjmuje wszelkiego rodzaju wyrzeczenia, trudy, podjęte przez człowieka. Cierpienie wyznawców Pana dopełnia braki udręk w ciele, a krzyż, będący eskalacją, apogeum zła, staje się od momentu przyjęcia go przez Chrystusa również miejscem zwycięstwa. Śpiewamy w prefacji ze święta Podwyższenia Krzyża: Szatan, który na drzewie zwyciężył, na drzewie również został pokonany.

Nie zapominajmy wielkich dzieł Boga – jak zachęca nas psalmista – które zostały nam objawione i w które jesteśmy wprowadzani w liturgii Kościoła po to, aby zaczerpnąć z nich siłę i odważnie iść w życie, odważnie wierzyć, że Bóg wywyższa Jezusa nad wszystko i daruje Mu imię ponad wszelkie imię po to, aby na Jego imię zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych, i aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca.

W świecie dziwnym, pełnym wrażeń, jakie odnosimy co do skali zła, zwycięży miłość. Słuchaj, mój ludu, nauki mojej – mówi psalmista – nakłońcie wasze uszy na słowa ust moich.

Pan dopuszcza różnego rodzaju okoliczności – tak, jak dopuścił sytuację z krzyżem – po to, aby objawić miłość większą niż związana z krzyżem eskalacja zła. Miłość jest potężniejsza od zła, które chce nami zawładnąć, od przygnębień, które chcą osłabić nas w drodze. Dopusty czy działanie Opatrzności Bożej, obejmuje również wszelkiego rodzaju przykrości, różne elementy doświadczeń, które dotykają nas do żywego. Gdy ich zabijał – mówi psalmista – wtedy Go szukali, nawróceni garnęli się do Boga. Przypominali sobie, że Bóg jest ich opoką, że Bóg najwyższy jest ich Zbawicielem.

To, że Pan Bóg dopuszcza nieraz sytuacje krzyża – i dopuszcza je z całą świadomością – jest wyrazem Jego miłości, bo miłość chce objawić się w okolicznościach naszej niemocy. Ilekroć niemocni jesteśmy przed Panem, tylekroć On może zdziałać w nas więcej. Ilekroć o Nim nie zapominamy, wychwalamy Jego potężne dzieła, tylekroć Jego moc i siła w nas wzrasta.

Uwielbiamy Cię, Chryste, i błogosławimy Ciebie, bo przez Krzyż Twój święty świat odkupiłeś.

Dziękujemy dobremu Panu, że oddaje własne życie z całą odpowiedzialnością za nasze. Dziękujemy, że bardziej ceni nasze życie niż własne i pozwala się przybić do krzyża. Dziękujemy, że z ciemności krzyża, przez światło zmartwychwstania, dociera do nas nadzieja i zachęta do tego, abyśmy wstępowali, krok po kroku, do nieba po śladach, które zostawia nam Syn Człowieczy. Nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił, Syna Człowieczego.

Dziękujemy dziś za to, że składając u stóp krzyża wszystkie swoje słabości, dolegliwości, a także nadzieje i rozczarowania oraz plany na przyszłość, tu odnajdujemy moc do dalszego życia. Dziękujemy, że wtulając się w pokrwawione ramiona Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego, odnajdujemy w Jego ranach nasze zdrowie.

Bądź uwielbiony, Panie, który w zwycięstwie krzyża objawiasz potęgę miłości. Dziękujemy Ci, że kochasz świat, ten dziwny świat, i mnie – też często dziwnie zachowującego się i żyjącego na tym świecie. Dziękujemy, że wzywasz nas do tego, abyśmy wracali do Ciebie ze świadomością działania Twojej miłości w nas.

Pozdrawiam –

ksiądz Leszek Starczewski