W Królestwie Bożym
nie ma osób bezimiennych
1 Kor 6,1-11; Ps 149; Łk 6,12-19
W zatroskaniu o swój lud Chrystus gromadzi przy sobie tych, których nazywa apostołami. Posyła ich, aby rozszerzali działanie Królestwa Bożego. To zatroskanie przybiera coraz bardziej konkretne kształty i konkretny wymiar.
Każdy z wybranych ma swoje imię, każdy z wybranych jest przemodlony, bo – jak słyszeliśmy w relacji św. Łukasza – Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga. Decyzja o tym, żeby głosić i rozszerzać Królestwo Boże wśród ludu, obejmuje szczególną misję powierzoną apostołom. Każdy w Królestwie Bożym ma swoje imię, każdy ma swoją historię zapisaną w ogromnym pragnieniu Niebieskiego Ojca, aby wszystkich zjednoczyć w działaniu Świętego Ducha przez Jezusa i przyciągnąć do siebie w Domu Niebieskim.
Towarzyszący Jezusowi apostołowie są przez Niego formowani – widzą, jaki styl życia przyjmuje ich Mistrz, i taki sam styl życia mają przejąć. Do tego są wezwani. Nie wyście mnie wybrali, ale Ja was wybrałem, abyście szli i owoc przynosili. Własnym stylem życia, zaczerpniętym z osobistych doświadczeń, nabytych u Jezusa, mają przyciągać do Niego innych. Jest kogo przyciągać. Ewangelista Łukasz zauważa, że: Wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu przychodziło, aby słuchać Jezusa i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. Także i ci, których dręczyły duchy nieczyste, doznawali uzdrowienia. A cały tłum starał się Go dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich.
Tą samą mocą Jezus obdarza dzisiaj. Tą samą mocą chce odzyskiwać obraz i podobieństwo Boże w ludziach zdeformowanych przez grzech. Grzech deformuje człowieka. Grzech potrafi odebrać mu godność, zniekształcić obraz i podobieństwo Boże. Grzech niejako odbiera możliwość życia Boga w nas, bo zabija życie Boże w nas.
Dlatego św. Paweł z całą stanowczością piętnuje grzechy – czego jesteśmy świadkami od kilku dni w czasie lektury 1. Listu do Koryntian.
Dzisiaj wychodzi kolejna sprawa, a mianowicie zatargi, sądy oraz podziały występujące w obrębie wspólnoty. Chodzi już nie tyle o sam fakt, że występują. Tymczasem brat oskarża brata, i to przed niewierzącymi – pisze św. Paweł. Wy dopuszczacie się niesprawiedliwości i szkody wyrządzacie, i to właśnie braciom. Św. Paweł dodaje, że te wzajemne utarczki, szkody, poddawanie się pod osąd ludzi, którzy nie mają nic wspólnego z Kościołem, są godne potępienia. Dalej apostoł pisze: Sędziami waszymi czynicie ludzi za nic uważanych w Kościele. Już samo to jest godne potępienia, że zdarzają się wśród was sądowe sprawy – mówi święty Paweł. Czemuż nie znosicie raczej niesprawiedliwości? Czemuż nie ponosicie raczej szkody? Te problemy dodatkowo obciążają wspólnotę, powodując podział oraz zniekształcenie tego, co ma ludzi łączyć. Zniekształcają życie Boże, zabijają w ludziach życie Boże. Koryntianie nie rozstrzygają tych sporów między sobą, tylko poddają się jeszcze pod osąd pogan.
Znoszenie niesprawiedliwości, do którego zachęca święty Paweł, ma konkretny cel i sens. Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? – pyta święty Paweł. Nie łudźcie się. Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwiąźli, ani mężczyźni współżyjący ze sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego. Nie łudźcie się – powraca ostrzeżenie świętego Pawła, niejako przesłanie skierowane do wspólnoty Kościoła w Koryncie i do wspólnoty Kościoła w każdej parafii i każdej okoliczności życia. Nie łudźcie się.
Zło, choćby się świetnie trzymało, nie ma ostatniego zdania w historii świata. Zło nie dostanie się do Królestwa Bożego. Zostaliście obmyci, uświęceni i usprawiedliwieni w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa i przez Ducha Boga naszego – przypomina święty Paweł. Mamy więc skąd czerpać moc. Czerpiemy moc ze zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią i przejścia do życia wiecznego. Mamy skąd czerpać moc do tego, by pokonywać przeciwności, jakie rysują się w obrębie codziennych wydarzeń naszego życia.
Papież Benedykt XVI w czasie swoich rozważań podczas nieszporów w bazylice św. Anny w Altötting w Bawarii przypomina wyznawcom Pana i przynagla ich, aby czerpali te siły z mocy, których Pan chętnie udziela. Akcentuje tutaj szczególnie obecność Pana, którego można adorować w Eucharystii. Papież mówi: Ukrytym skarbem, dobrem nad dobrami, jest Królestwo Boże, jest On sam, Królestwo w Jego osobie. Jest On obecny w świętej Hostii, jako prawdziwy skarb, zawsze dla nas dostępny. Dopiero w adoracji tej Jego obecności uczymy się właściwie Go przyjmować, uczymy się komunikowania, uczymy się sprawowania Eucharystii całym swoim wnętrzem. Pozwolę sobie zacytować – mówi dalej papież – piękne słowa Edyty Stein, jednej ze świętych patronek Europy: „Pan jest obecny w tabernakulum całym swoim bóstwem i człowieczeństwem. Jest tam nie ze względu na siebie, lecz ze względu na nas. Jest dlatego, że Jego radością jest przebywanie wśród ludzi i dlatego że wie, iż bez względu na to, jacy jesteśmy, potrzebujemy Jego osobistej bliskości. W konsekwencji każdy, kto naturalnie myśli i czuje, odczuwa potrzebę przebywania w adoracji tak często i tak długo, jak może”. Benedykt XVI dodaje jeszcze: Zechciejmy polubić bycie przy Panu. Wtedy możemy wszystko Jemu powiedzieć, z Nim omówić swoje pytania, swoje troski, swoje obawy. Możemy także wyrazić swoje nadzieje, swoją wdzięczność, rozczarowania, prośby. Wtedy ciągle możemy Mu powtarzać: Panie, ześlij robotników na swoje żniwo. Pomóż mi być dobrym robotnikiem Twojej winnicy.
Każdy z nas – na tym etapie wiary, nadziei, miłości, na jakim się znajduje i na tym etapie powołania, które realizuje – ma w winnicy Pana zadanie do wykonania. Jesteśmy ludem, który Pan miłuje i który darzy mocą do tego, aby ten lud – oczyszczony – doszedł do pełni życia, czyli do Nieba, do Domu Niebieskiego Ojca.
Śpiewajmy Panu, bo swój lud miłuje – mówi psalmista. Głośmy Jego chwałę w zgromadzeniu świętych. Niech się Izrael cieszy swoim Stwórcą, a synowie Syjonu radują swym królem. Radość z przebywania z Panem, radość z mocy, której Pan udziela, jest na ustach psalmisty swoistym wezwaniem, skierowanym do nas wszystkich. Niech imię Jego czczą tańcem, niech grają Mu na bębnie i cytrze. Bo Pan lud swój miłuje, pokornych wieńczy zwycięstwem.
Warto dziś w kontekście rozważanego Słowa Bożego postawić sobie pytania: Na ile czerpię siły z przebywania z Panem, który do mnie przychodzi? Na ile sięgam po te siły do życia, które przecież łatwe nie jest? Na ile dbam o to, aby rozważając Boże Słowo, oczyszczać swoje serce z tego, co zniekształca obraz i podobieństwo Boże we mnie, czyli z grzechu? Na ile jestem tym, który czerpiąc siły z przebywania z Chrystusem, innym pomaga w drodze do Domu Niebieskiego Ojca?
Zakończmy rozważania modlitwą Benedykta XVI ze wspomnianego spotkania w bazylice św. Anny w Altötting: Panie, wejrzyj na potrzebę tych naszych czasów, które potrzebują posłańców Ewangelii, Twoich świadków, drogowskazów do życia w pełni! Spójrz na świat i ześlij robotników! Z taką prośbą kołaczemy do drzwi Boga, ale z taką samą prośbą puka Pan do drzwi naszego serca.
Panie, czy Ty mnie słyszysz? Czy nie przerasta to moich możliwości? Czyż nie jestem do tego za mały? Nie lękaj się – powiedział anioł do Maryi. Nie lękaj się, wezwałem cię po imieniu – mówi prorok Izajasz do każdego z nas.
Do ciebie, droga siostro i drogi bracie, Pan też mówi: nie lękaj się, wezwałem cię po imieniu.
Pozdrawiam –
ksiądz Leszek Starczewski.