Oczekiwanie na powrót Pana
Ef 2,12-22; Ps 85; Łk 12,35-38
Każdy czas jest właściwy, aby powrócił Pan. Nie ma chwili, której nie brałby On pod uwagę. Dziś szczególnie uwrażliwia swoich uczniów na potrzebę oczekiwania.
Jezus powiedział do swoich uczniów: «Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy podobni do ludzi oczekujących powrotu swego pana z uczty weselnej, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie».
Oczekiwanie Pana nie odrywa od codziennych zadań. Przeciwnie. Dwa obrazy: przepasanych bioder i zapalonych pochodni, wyrażają konieczność postawy gotowości do pracy, posługiwania, do podróży, a także czytelności, czyli do przejrzystości motywów, w których są podejmowane zadania, wypływające z powołania, w jakim człowiek się znajduje.
Szczęśliwi ci słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Rzeczywiście, bardzo ważna prawda. Nie ci, którzy wyobrażali sobie powrót Pana bez potrzeby czuwania, bądź ograniczyli się wyłącznie do tęsknot, ale szczęśliwi są ci słudzy, którzy tęsknotami i odniesieniem do powtórnego przyjścia Pana ładowali się czy też umacniali swoją codzienność.
Chrystus stosuje tutaj porównanie swojego powtórnego przyjścia do oczekiwania na powrót pana młodego z uczty weselnej. Nie zapomnijmy, że Chrystus tak właśnie określa siebie. Pytany pretensjonalnie przez faryzeuszy, dlaczego Jego uczniowie nie poszczą, Chrystus odpowiada: Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Przyjdzie czas, że zabiorą im pana młodego.
Czas ziemskiej wędrówki i obecności Chrystusa w fizyczny sposób w świecie, to czas wesela. Śmierć jest zabraniem Pana Młodego, ale jest też początkiem czegoś nowego, przejściem do wiecznego życia, do wiecznej uczty. Chrystus – Pan Młody – jest Kimś, kto powróci, aby nas zabrać na wieczną ucztę do królestwa, do Domu Niebieskiego Ojca.
Mamy prawo tęsknić. Mało tego, bez tęsknot życie staje się jałowe. Tęsknoty są nam wręcz nakazane. Powinniśmy o nie dbać, rozbudzać je, ale pośród codziennie podejmowanych zadań.
Aklamacja przed Ewangelią ukazuje jeszcze jedną postawę, która powinna cechować oczekujących na powtórny powrót Chrystusa: Czuwajcie i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli stanąć przed Synem Człowieczym. Czuwanie, czyli świadome podejmowanie codzienności, powinno być ubogacane modlitwą, czyli spotkaniem żywych osób: Pana przychodzącego do uczniów w swoim Duchu, i Jego wyznawcy, który uwielbiając Chrystusa, uwielbiając Boga, jednocześnie zostaje napełniony Jego mocą do codziennego życia.
Jest to bardzo aktualne i dobrze, że po raz kolejny przypomniane nauczanie Chrystusa. Potrzeba czujności. Czy o drugiej, czy o trzeciej straży przyjdzie, szczęśliwi oni, gdy ich tak zastanie. Straż nocna – czuwanie nocne, przypomina nam także inną rzeczywistość: naszych nocy. Życie, z jego różnymi trudnościami, podobne jest do długiej nocy, która często osłabia serce człowieka czy też budzi w nim niepokój. Ale i tę rzeczywistość Chrystus zauważa. Zwróćmy na to uwagę, rozważając dzisiejsze Słowo, że nasz uwielbiony Pan bardzo precyzyjnie wyraża się o sytuacjach naszego życia. Czuwanie nocne, czuwanie pełne różnego rodzaju niepokojów, trudności, cierpień, zmagań, niepewności i rezygnacji, to miejsce doskonale znane Chrystusowi.
Śpiewamy w jednym z kanonów ze wspólnoty z Taize: Z Tobą ciemność nie będzie ciemna wokół mnie, a noc, tak jak dzień, zajaśnieje. Zapalona pochodnia to życie według światła Ewangelii, to życie według stylu zaprezentowanego i ukazanego światu przez Chrystusa. Mamy do kogo się odwołać. Mamy skąd czerpać siłę i światło. Nosimy je w sobie. Płonie w nas od momentu chrztu świętego – w symbolicznym znaku przekazania świecy chrzcielnej, zapalonej od paschału, otrzymujemy zapewnienie, że nasze życie, często ściemniane przez grzech, nie traci sensu, gdy wracamy do światła, gdy do niego się odwołujemy.
Chrystus zajmuje się naszym życiem i przynosi pokój sercom, które podejmując codzienne obowiązki, zmagając się z życiem, często czują się wyczerpane i zużyte. Chrystus przynosi pokój i jednoczy w sobie podzielone od wewnątrz ludzkie serce, ludzkie myśli. Zbyt dużo wycierpiał, żeby moc Jego męki, śmierci i zmartwychwstania nie mogła umocnić czy skutecznie dotknąć serca tych, którzy w Niego wierzą.
Był czas, kiedy ludzie rzeczywiście miotali się sami w sobie. Nie potrafili odnaleźć sensu i celu życia. Był to czas, który charakteryzuje życie człowieka bez wiary, bez światła, pozwalającego zdecydowanie kroczyć przez mroki codzienności.
W owym czasie – pisze święty Paweł do Efezjan – byliście poza Chrystusem, obcy względem społeczności Izraela i bez udziału w przymierzach obietnicy, nie mający nadziei ani Boga na tym świecie. Ta sytuacja charakteryzuje nie tylko grupę pogan i Żydów, społeczność Izraela. Ona staje się również udziałem każdego, kto z powodu niewiary jest poza zasięgiem czy poza działaniem Ducha Świętego. Ta sytuacja powtarza się za każdym razem, kiedy zwycięża w nas niewiara, zło i grzech. Ilekroć wybieramy grzech, tylekroć oddalamy się od Chrystusa, czyli oddalamy się od Życia, od Światła.
Ale teraz w Chrystusie Jezusie wy, którzy niegdyś byliście daleko, staliście się bliscy przez krew Chrystusa. On bowiem jest naszym pokojem. Święty Paweł przypomina o tej rzeczywistości przelanej Krwi, czyli o ogromnie ważnej, wartościowej, wysokiej cenie, za jaką zostaliśmy nabyci. Każdy grzech, każde zło, poddane działaniu Krwi Chrystusa, zostaje zniszczone, zostaje obmyte. Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, nad śnieg wybieleją. Choćby były czerwone jak purpura, staną się białe jak wełna – zapewnia proroctwo Izajasza. Chrystus mocą Krwi przelanej na krzyżu oczyszcza nas z każdego grzechu – z grzechu niewiary także, ilekroć przed Nim go wyznajemy.
On bowiem jest naszym pokojem. To On może uspokoić serce. Uspokojenie serca nie następuje w bezładzie. Skoro Chrystus wzywa do podejmowania codziennych obowiązków życia, nawet gdyby świadomość czy stan człowieka był przeciwny jakimkolwiek działaniom, to każda praca ze świadomością, że czynię to dla Pana, który powróci, napełnia mnie pokojem.
On, który obie części ludzkości uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur, wrogość – pisze święty Paweł. W swym Ciele pozbawił On mocy Prawo przykazań wyrażone w zarządzeniach, aby z dwóch rodzajów ludzi stworzyć w sobie jednego, nowego człowieka, wprowadzając pokój i aby tak jednych, jak i drugich, znów pojednać z Bogiem, w jednym Ciele przez krzyż, w sobie zadawszy śmierć wrogości.
Nie zapomnijmy, że Chrystus nabywając nas za cenę swojej Krwi, oddaje życie. Przez krzyż, czyli przez to, co staje się przekleństwem, przez cierpienie, zmaganie się ze śmiercią, nabywa nas przelewając swoją Krew, oddając za nas życie. Krocząc za Nim, mamy udział w różnego rodzaju doświadczeniach i cierpieniach. Nie zapomnijmy: Każdy ma krzyż. Nie każdy ma na nim Chrystusa. Nie każdy odwołuje się w swoich cierpieniach do Chrystusa. Czasami są to jęki. Tak, jęki. Czasami są to sytuacje, w których człowiek z bólu mówić nie potrafi, w których pęka mu serce, ale naszemu Panu, który poleca nam dziś czekać na Niego, również Serce zostało przebite bólem, zostało przeszyte włócznią.
Chrystus nabywa nas za cenę swojego życia. Walczy o nas. W tej chwili, kiedy przychodzi w momencie rozważania Jego Słowa, również to czyni. Pragnie nas uczynić pokojem, chce nas wewnątrz zjednoczyć. To nie nasze uczucia, to nie nasze sukcesy czy porażki decydują o tym, że dostępujemy zbawienia. To łaska Pana, który oddając całego siebie, na nowo nas stwarza. Obudzenie w nas przez wiarę świadomości, że troszczy się o nas sam Syn Boga, pozwala rozpocząć wszystko od nowa, pozwala zacząć jeszcze raz.
Nie jesteśmy już obcymi i przychodniami. Jesteśmy współobywatelami świętych i domownikami Boga, zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus. Przez chrzest święty staliśmy się bliscy Chrystusowi. W jednym Duchu mamy przystęp do Ojca. Nie ma tu podziału na lepszych i gorszych. Przez dzieło zbawienia dokonane w Chrystusie każdy z nas – na tym etapie swojego życia, wiary, nadziei, miłości – ma przystęp do Ojca.
Pan głosi pokój swojemu ludowi. Dlatego psalmista zachęca i wyraża to przekonanie: Będę słuchał tego, co mówi Pan Bóg. Bliskie jest Jego zbawienie dla tych, którzy Mu cześć oddają. Pan sam obdarzy szczęściem, a nasza ziemia wyda swój owoc.
Czekamy na to, aż nasza ziemia wyda swój owoc, ale podejmujemy codziennie trud troski o ten owoc. Czekamy na powtórne przyjście Pana, modląc się, czyli czerpiąc siły z uwielbiania Jego miłości i zbawienia, którego w nas i przez nas pragnie dokonywać. Czekamy na powtórne Jego przyjście z ufnością, że zastanie nas czuwających, gdy nadejdzie.
Pozdrawiam –
ksiądz Leszek