To, co najważniejsze
Dz 14,21-27; Ps 145; Ap 21,1-5a; J 13,31-33a.34-35
Drogie siostry i drodzy bracia chrześcijanie, przystępując do rozważenia Słowa Boga, nie bierzemy do ręki Przyjaciółki, Twista czy Echa dnia, ale otwieramy Słowo naznaczone działaniem Ducha Świętego, którego Bóg posyła, aby nas umocnić, dać więcej chęci do życia.
Duchu Święty, pomóż nam wniknąć w Słowo skierowane do nas przez Pana i rozważyć je.
Łatwiej zostać jest lotnikiem, niż prawdziwym katolikiem – to cytat z jednej z książek przeznaczonych dla młodych, napisanej przez nawróconego katolika z odzysku, Marcina Jakimowicza. Jest w tym coś prawdy.
Pytanie zasadnicze: Kto to jest katolik czy chrześcijanin? Na czym polega chrześcijaństwo, co jest w nim najważniejsze?
Dzisiaj Chrystus podejmuje ten temat w rozmowie z apostołami tuż po wyjściu jednego z nich – tego, który nie chciał trwać w bliskości Chrystusa tak, jak On sobie tego życzył, ale chciał być w tej bliskości tak, jak sam to widział. Dla Judasza korzystniejsze było wybranie trzydziestu srebrników niż Nauczyciela z Nazaretu.
Spoglądamy na tę sytuację mądrzejsi o zmartwychwstanie. Apostołowie jeszcze nie bardzo wiedzą, co się będzie działo. Jest miło, kolacja – Ostatnia Wieczerza – Jezus gromadzi uczniów tak, jak w Wigilię powinien czynić to ojciec rodziny, który czyta fragment Pisma Świętego, mówi o świątecznym zwyczaju, tłumaczy.
My spoglądamy na to wydarzenie w V niedzielę wielkanocną mądrzejsi o zmartwychwstanie. Wiemy już o zmartwychwstaniu, apostołowie jeszcze nie.
Wydaje się, że jest to godzina klęski, bo Jezus traci jednego z uczniów – Judasza. A jednak Jezus mówi: Syn Człowieczy został teraz uwielbiony. Teraz się dopiero zacznie. Teraz nadchodzi godzina – powie Jezus w innym miejscu – czyli moment, na który On przyszedł, moment zwycięstwa. Zaczyna się kiepsko. W ogóle Chrystus kiepsko zaczął – od siana, stajni, żłobu.
Zaczyna się godzina, w której Syn Człowieczy zostaje uwielbiony, a w Nim Bóg będzie otoczony chwałą – Bóg, o którym marzy każde serce – czy tego chcemy czy nie, bo ono pragnie, żeby Bóg prawdziwie istniał. Każdy ma chwilę, kiedy potrzebuje klęknąć, kiedy po cichu się żegna. Nadchodzi godzina, w której Syn Człowieczy zostanie uwielbiony, a w Nim Bóg będzie otoczony chwałą. Teraz, w tej godzinie.
Jezus zwraca się do apostołów z niezwykłą czułością, troską trudno wyrażalną w naszym języku. W polskim przekładzie mamy słowo dzieci. Chodzi tutaj o niezwykłą czułość, głębokie wzruszenie: moi kochani, najdrożsi, serca wy moje.
Dzieci, jeszcze krótko jestem z wami. Jeszcze chwila, że jestem z wami. Będziecie Mnie szukać, ale jak to Żydom powiedziałem, tak i teraz wam mówię, dokąd Ja idę, wy pójść nie możecie. Wy jeszcze tego nie pojmujecie, co się tu będzie działo, co za chwilę się stanie. Jeszcze tego nie pojmujecie, nie możecie jeszcze w to wejść.
Daję wam przykazanie nowe, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem – mówi Chrystus, tłumacząc dalej.
W tę ostatnią godzinę, która zaczyna wybijać zwycięstwem, Chrystus zbiera myśli po to, żeby wypowiedzieć rzeczy najważniejsze. Pragnie je przekazać swym wyznawcom na wieki. Może byliśmy kiedyś świadkami sytuacji odchodzenia z tego świata osób nam najbliższych, na przykład taty czy mamy. Jeżeli dzieci zdążą, przyjeżdżają, siadają przy łóżku i wpatrują się w jeszcze przytomnego tatę czy mamę, słuchając z najwyższą uwagą, co ma jeszcze do powiedzenia. Niektórzy mówią, że w takiej godzinie człowiek, odchodząc z tego świata, ma jakiś dar proroczy. Mówi do syna: Synu, uważaj szczególnie na to. Córko, pamiętaj o tym, o czym ci mówiłam.
Jesteśmy w takim klimacie przy Chrystusie, który gromadząc swoich apostołów, chce im przekazać to, co najważniejsze – swoisty testament. Ciekawe co im zapisze?... Zapisuje, przykazuje: Kochajcie się wzajemnie. Skoro Ja was ukochałem tak, jak ukochał Mnie Ojciec, to przyjmijcie tę miłość i przekazujcie ją dalej.
Pierwsza bardzo ważna sprawa: Najważniejsze w życiu to mądrze miłość przyjąć i mądrze ją przekazać. Można wystawić dom, jeździć najlepszym autem, mieć dużo dzieci, ale co to za dom, jak nie ma w nim miłości? Po co to auto, jeśli siedzą w nim obcy sobie pasażerowie – jak w jakimś lokalu? Po co ten dom, jeśli ludzie wchodzą tam, jak do hotelu?
Najważniejsze dla wyznawcy Chrystusa to mądrze przyjąć miłość i mądrze ją przekazać. Co to znaczy? – Jezus mądrze przyjął miłość od Źródła, czyli od Ojca. Tak, jak Mnie Ojciec ukochał, tak i Ja was kocham. Pokazuje to. Wczoraj w Ewangelii Filip mówił: Panie, pokaż nam Ojca. Jezus odpowiada: Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca.
Jezus przyjął mądrą miłość od Źródła, czyli od Ojca i mądrze ją przekazywał. Co to znaczy mądrze przekazywać miłość? – Może przywykliśmy do tego, że kochać to znaczy traktować wszystkich jednakowo, rzucać się im na szyję. Pan Jezus nie rzucał się na szyję faryzeuszom. Z Piłatem też była krótka, bardzo treściwa rozmowa. A wszystko z miłości. Z miłości wyrzucił przekupniów ze świątyni. To jest mądra miłość. Nie sentymentalna, w cały świat, ale mądra. Jezus taką miłość przyjął, przekazał uczniom i ma prawo prosić o nią swoich wyznawców. Łatwiej zostać jest lotnikiem, niż prawdziwym katolikiem.
Mądra miłość to, mówiąc najkrócej, miłość, która potrafi dać klapsa wtedy, kiedy trzeba, i potrafi przytulić. Potrafi podnieść głos i powiedzieć: Boli mnie to, że niszczysz swoje życie, mężu! Potrafi wyjąć serce i powiedzieć: Co mam zrobić, córko, synu, że nie chcesz klęknąć do pacierza? Co ci mam powiedzieć? To, że mnie serce boli, to ci mówię!
Mądra miłość potrafi podnieść głos, dać klapsa, kiedy trzeba, ale umie też przytulić, w niedzielę odejść od telewizora, komputera, któremu ludzie kłaniają się jak bożkowi, potrafi zostawić różne papiery i zauważyć, że w domu jest żywy człowiek: mój brat, moja siostra, moja mamusia, mój tato, moja córka, mój syn. To jest mądra miłość. Tak okazywał ją Chrystus.
Chrystus – jak mówi Benedykt XVI w encyklice Bóg jest miłością – nie nakazuje nam czegoś, do czego nie jesteśmy zdolni. Nie potrafimy znaleźć trochę czasu, żeby porozmawiać ze sobą jak człowiek z człowiekiem? Cały tydzień w pośpiechu. Przychodzi dzień Pański, niedziela, też w pośpiechu zmieniamy kanały w telewizorze, udajemy, że nie ma żony, męża, dziecka w domu? Trudne są relacje z innymi, to prawda. Nie chodzi o rzucanie się komuś na szyję, ale o to, by traktować się jak ludzi.
Chrystus przyjął mądrą miłość ze Źródła, jakim jest Ojciec. Pokazał ją każdym, najmniejszym nawet drgnieniem serca, drgnieniem oka, słowem. Przekazał ją uczniom. Ma prawo oczekiwać, że będziemy Go naśladować.
Chrystus w mądrej miłości to Ktoś, kto używa także myślenia i inteligencji. Widzimy to, gdy przychodzą do niego faryzeusze i pytają: «Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę?» Jezus im odpowiedział: «Ja też zadam wam jedno pytanie; jeśli odpowiecie Mi na nie, i Ja powiem wam, jakim prawem to czynię. Skąd pochodził chrzest Janowy: z nieba czy od ludzi?» Oni zastanawiali się między sobą: «Jeśli powiemy: "z nieba", to nam zarzuci: "Dlaczego więc nie uwierzyliście mu?" A jeśli powiemy: "od ludzi" - boimy się tłumu, bo wszyscy uważają Jana za proroka». Odpowiedzieli więc Jezusowi: «Nie wiemy». On również im odpowiedział: «Więc i Ja wam nie powiem, jakim prawem to czynię.
Mądra miłość. Nie taka, która chodzi i mówi: Dzień dobry, proszę mnie uderzyć, bo jestem chrześcijaninem. Trzeba mnie znieważać, jestem popychadłem... Łatwiej zostać jest lotnikiem, niż prawdziwym katolikiem.
Daję wam przykazanie nowe, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali. Jeśli się nie miłujemy, to co my szczególnego czynimy jako chrześcijanie?
Pamiętamy – powtarzają to kaznodzieje od wieków – że pierwszych chrześcijan poznawano po tym, że się rzeczywiście kochali, mieli czas dla siebie. Patrzcie jak się miłują – mówili ludzie. To nie są wyrzuty, drogie siostry i drodzy bracia chrześcijanie. To jest rzetelne podejście do Słowa Boga, który do nas prawdziwie przemawia.
Najważniejsze to mądrze przyjąć miłość, mądrze ją przekazywać, mądrze kochać. Wiemy o tym, że to nie jest proste. Wiemy, że o własnych siłach, często – na przykład – naszych nieprzyjaciół po prostu byśmy udusili. Dlatego potrzebujemy żywej relacji z Bogiem. Jezus wiedział, że mamy kłopoty z nieprzyjaciółmi, dlatego mówił: Módlcie się za nich. Jak wam ktoś jad puszcza, módlcie się za niego, uwolnicie się wówczas od jadu i nauczycie się mieć zdrowy dystans do waszych nieprzyjaciół. Ale módlcie się za nich.
Jezus wie, że o własnych siłach nie damy rady, dlatego daje nam te siły, kiedy się z Nim spotykamy, szczególnie na Eucharystii, uczcie miłości, w której ofiarowuje się nam cały, w której z nami zamieszkał tu, na ziemi. Przez Eucharystię ładuje, umacnia nas, żebyśmy szli i próbowali kochać. Nie jest to proste, bo zaraz ktoś tę miłość opluje. Co zrobili z Jezusem na krzyżu? Ale On zmartwychwstał i w tej perspektywie daje nam siły do tego, żebyśmy też uczyli się kochać, bo miłości trzeba się uczyć.
Jezus wie o tym, że niełatwo jest wytrwać przy Nim w wierze. Wie, że mamy trudności.
Słyszymy dzisiaj, że Barnaba i Paweł wracają do Listry, Ikonium i Antiochii. Przed chwileczką apostoł Paweł głosił Słowo Boże w miejscowości, gdzie uzdrowił chorego człowieka. O mało go nie obwołali prezydentem, królem, bogiem. Uwolnił się od tego, ale znaleźli się wpływowi Żydzi, którzy go ukamienowali. Stracił przytomność, wywlekli go za miasto, myśleli, że umarł. Podniósł się i nadal głosił prawdę o Bogu. Pozbierał siły i z Barnabą ruszył dalej głosić Słowo Boże. Wrócił, skąd wyszedł. Po co? Mówiliśmy, że niełatwo wytrwać w wierze.
Paweł i Barnaba wrócili do Listry, Ikonium i do Antiochii, umacniając dusze uczniów, zachęcając do wytrwania w wierze, bo przez wiele ucisków trzeba nam wejść do królestwa Bożego.
Przez wiele ucisków, wiele trudności, trzeba wejść do królestwa Niebieskiego. Oni, którzy doświadczyli miłości Boga, spotkali Zmartwychwstałego Pana, nie mogą nie głosić – nawet jak będą ich bić – że Bóg żyje w tych czasach, że jest obecny, że nie wyprowadził się.
Będziemy niedługo rozważać prawdę o wniebowstąpieniu. Jezus odchodzi do Ojca – Po co? – Żeby dać nam jeszcze większą siłę, Ducha Świętego. Idzie przygotować nam mieszkanie w niebie. To nie jest bajka dla przedszkolaków, dla katechetki, siostry zakonnej, księdza, którzy będą się bawić w kółko graniaste z dziećmi i opowiadać o niebieskich aniołkach. To jest prawda, do której zmierzamy. To jest nasz cel. Tu, na ziemi, nie zdobędziemy wszystkiego. Można dom wystawić i umrzeć na zawał. Zmierzamy do Domu Niebieskiego nie ręką ludzką uczynionego, wiecznie trwałego – mówi autor Listu do Hebrajczyków. Zmierzamy do Domu Ojca, tam, gdzie jak ufamy, czeka na nas również Jan Paweł II, który pokazał, że przez wiele ucisków trzeba wejść do Królestwa Niebieskiego.
Jan Apostoł w swojej Apokalipsie, mówi: Ja, Jan, ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły i morza już nie ma. I Miasto Święte - Jeruzalem Nowe ujrzałem zstępujące z nieba od Boga, przystrojone jak panna młoda zdobna w klejnoty dla swojego męża. I usłyszałem donośny głos mówiący od tronu: «Oto mieszkanie Boga z ludźmi». To jest dopiero dom!
«I zamieszka wraz z nimi, i będą oni Jego ludem, a On będzie "Bogiem z nimi". I otrze z ich oczu wszelką łzę». Pozbiera łzy wylane nad córką, mężem, mamą, dzieckiem.
«A śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już odtąd nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły».
Tam zmierzamy. Jak o tym zapomnimy, poharatamy się, a nade wszystko zakpimy z Bożego Słowa, powiemy: Co ono wie o życiu?... Przeżre nas na wylot egoizm, który nie jest miłością, lecz hołdowaniem sobie, ubóstwianiem siebie.
I rzekł Siedzący na tronie: «Oto czynię wszystko nowe».
Papież Jan Paweł II w adhortacji posynodalnej do Europy mówił: Bóg już zaczął odnawiać ziemię. To już się dzieje. Przez co odnawia ziemię, przecież widzimy tyle zniszczeń? Tam, gdzie człowiek mądrze przyjmuje miłość i mądrze kocha, zaczyna się niebo. Tam, gdzie mam czas dla drugiego człowieka, zaczyna się niebo, przemienia się serce, ludzie się zmieniają. Tam, gdzie drobnymi gestami się to robi, zaczyna się niebo. A tam, gdzie uganiamy się, aby tylko moje było na pierwszym miejscu, zaczyna się piekło, bo piekło to kraina egoistów. Idzie się tam na ochotnika.
Łatwiej zostać jest lotnikiem, niż prawdziwym katolikiem...
Drogie siostry i drodzy bracia chrześcijanie, oto Słowo Boga pokornie skierowane do nas. Jest jak zaproszenie – można je przyjąć, można potwierdzić, że się będzie, a można także je odrzucić. To od nas zależy czy się przejmiemy tym Słowem, czy zapytamy się, jakimi jesteśmy chrześcijanami, czy mądrze kochamy. Kogo trzeba w tym tygodniu szczególnie wziąć na serce? A może po prostu powiemy, że to tylko takie gadanie...
Panie Jezu, dziękujemy Ci za dar Twojego Słowa, które jest duchem i życiem – jest bardzo życiowe. Uzdolnij nas do tego, abyśmy potrafili je rozważyć, przyjąć i cieszyć się tym, że działa w naszym życiu.
W Panu pozdrawiam –
ks. Leszek Starczewski