Realizm życia w wierze
Syr 51,12-20; Ps 19; Mk 11,27-33
Jedną z rzeczy, która – jako dorastającego młodzieńca – przerażała mnie w kontakcie z Kościołem, była nieżyciowość. Często miałem doświadczenia wspólnot, które owszem, gromadziły się na śpiewie, rozważaniu Bożego Słowa, ale były to tak superuduchowione zestawienia osób, że czułem się za ciasno. Nie tyle mnie to zachęcało, co zrażało.
Pamiętam rozmowę z kimś, kto zerwał z taką grupą i przeszedł do protestantów. Tłumaczył mi kiedyś, że jest w stanie wszystko zrozumieć i zaakceptować. Nie przeciwstawia się prawdom głoszonym przez księży czy przez wspólnotę, tylko ciągle pyta, jak to zrobić, w jaki sposób zastosować to w życiu?
Brak realizmu przerażał i napawał mnie swoistym lękiem o to, że jeżeli kontakt z Bogiem ma mnie oderwać od rzeczywistości, to po cóż mi taki Pan Bóg?
Jeżeli Pan Bóg istnieje, to ma być realny i bliski, osadzony w rzeczywistości. Tak się przedstawia w Ewangelii. Nie jest tak, że człowiek zapragnął, żeby Pan Bóg taki był, tylko On tak się przedstawia w rzeczywistości. Jest bardzo realnie osadzony w tym, co się dzieje. To realne osadzenie nazywa się – najkrócej rzecz ujmując – mądrością życiową.
Mądrość w ujęciu biblijnym to zdolność do rozróżniania dobra od zła i wyboru dobra – takiego dobra, które prowadzi do jego źródła. Źródło jest jedno – w Panu Bogu. O taką mądrość prosił Salomon: Daj mi serce, które będzie słuchało i potrafiło rozróżniać, co jest dobre, a co złe. Daj mi serce słuchające.
Mądrość biblijna objawia się w realizmie życia. Ten, kto prawdziwie zbliża się do prawdziwego Boga, prawdziwie też żyje, bo życie jest jedno. – Ja Jestem drogą, Ja Jestem prawdą, Ja Jestem życiem – mówi Chrystus.
Ta życiowość przejawia się w nauczaniu, stylu życia Jezusa, we wszelkich okolicznościach. Nie jest to Ktoś, kto ma ręce złożone i idzie z głową w chmurach, nie wiadomo, o co mu chodzi, mówi o rzeczach zupełnie niepasujących do rzeczywistości, ale jest to Ktoś, kto chwyta się rzeczywistości i to bardzo mocno, namacalnie, tak namacalnie, że schyla się z kobietą, która zgubiła drachmę, i tej drachmy szuka czy przygląda się kobiecie przyrządzającej ciasto i na podstawie tego mówi o czymś znacznie głębszym, mocniejszym. Patrzy, jak wypasają owce, biegnie za nimi i mówi, że On jest dobrym Pasterzem. Trzyma się realiów.
Drogie siostry i drodzy bracia, pierwsze bardzo ważne przesłanie z dzisiejszego Bożego Słowa to szukanie Bożej mądrości, która jest mądrością życiową. O nią warto zabiegać, bo jest realna. Nie komplikuje życia, tylko realnie w to życie wprowadza. Jest realna, o nią warto zabiegać i starać się.
Będąc jeszcze młodym, zanim zacząłem podróżować, szukałem jawnie mądrości w modlitwie. U bram świątyni prosiłem o nią i aż do końca szukać jej będę.
To nie jest proces skończony! Ale szukam jej w modlitwie, u bram świątyni wyglądam, a w innym miejscu jeszcze jest powiedziane, że od samego rana stoję u bram tego, który jest mądry, czyli życiowy, po to, żeby nałapać jak najwięcej tej mądrości, żeby przebywać z tym mądrym i życiowym.
Z powodu jej kwiatów, jakby dojrzewającego winogrona, serce me w niej się rozradowało. Rzeczywiście, to nie odrywa mnie od życia, ale w nie wprowadza, daje radość. Ujmuje się rzeczywistość głębiej niż tylko przez pryzmat jakiejś superduchowości albo superluzactwa, supernieprzejmowania się niczym.
Noga moja wstąpiła na prostą drogę, od młodości mojej idę jej śladami. Nakłoniłem tylko trochę ucha mego, a już ją otrzymałem i znalazłem dla siebie rozległą wiedzę.
Troszeczkę miejsca, troszeczkę czasu, ale intensywnie poświęconego na modlitwę o mądrość, nakłonienie ucha i słuchanie tego, co mądre, owocuje obfitym jej wylaniem, rozległą wiedzą – wiedzą nie w znaczeniu tylko i wyłącznie naukowym, ale wiedzą, jak żyć. Cóż to za naukowiec, który nie wie, jak żyć?... Cóż to za wiedza, która nie wprowadza praktycznie w życie?... Owszem, wielu z nas jest już po przejściach związanych z uczeniem się na studiach rzeczy, które wydają się zupełnie nieprzydatne do życia. To jest takie robienie rowków w mózgu po to, by później nanieść na nie lepsze treści. Trzeba obkuć, wydzięciolić pewne kwestie .
Wiele rzeczy wydaje się nieżyciowych, ale one gdzieś tam przygotowują grunt pod coś innego.
Postąpiłem w niej, a Temu, co mi dał mądrość, chcę oddać cześć.
Wszystko, co mądre, ma jedno Źródło – jest nim Bóg. Jemu trzeba oddawać cześć. Bądź zadowolony z tego, co masz – mówi japońskie przysłowie – a Pan Bóg ześle ci radość. Ciesz się tym, co już uzyskałeś, a będziesz miał jeszcze więcej, bo Pan Bóg to pomnoży.
Postanowiłem bowiem wprowadzić ją w czyn – w konkrety życia – zapłonąłem gorliwością o dobro i nie doznałem wstydu. Walczyłem do upadłego, jak lew, o dobro, które jest w Bogu, i nie doznałem wstydu. Jak lew, gorliwie, w każdej sytuacji, a nie tylko wtedy, kiedy sondaże sprzyjają temu, by mówić o dobru, o tym, że nie trzeba kraść, że trzeba być przy Panu Bogu.
Dusza moja walczyła o nią – mówi autor biblijny – z całą starannością usiłowałem zachować Prawo. Ale przy tej całej staranności, drogi autorze Księgi Syracydesa, popełniałeś błędy i na szczęście realnie się do tego przyznajesz, żebyśmy i my, zachęceni, przyznawali się do tego.
Ręce wyciągałem do góry, a błędy przeciwko niej – przeciwko mądrości, przeciwko stosowaniu jej w życiu – opłakiwałem. Przyznaję się do tego, że nie wszystko we mnie jest mądre.
Skierowałem ku niej moją duszę i znalazłem ją dzięki czystości, wolności od grzechu. Czystość w Biblii nie odnosi się tylko do braku grzechu cielesnego, ale oznacza stan duszy wolnej od grzechu – od jakiegokolwiek grzechu.
Ta praktyczna mądrość odnajduje się w każdej sytuacji życiowej. O taką mądrość, czyli wiedzę życiową, przychodzimy prosić na Eucharystii, wołając Ducha Świętego. Pełnia mądrości objawiona jest w Jezusie Chrystusie – w Jego stylu życia, w Jego zachowaniu, w konkretnych sytuacjach.
Nieprawdą jest, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie. Jezus zostaje postawiony w ogniu pytań. Dzieje się to po akcji z figowym drzewem, kompletnie niezrozumiałej, ale – jak wczoraj rozważaliśmy – mającej swój sens. Prorok ma swoje wstrząsające gesty. Druga sytuacja to wypędzenie przekupniów ze świątyni. Takie rzeczy mogą robić tylko ludzie do tego upoważnieni przez arcykapłanów i opiekunów świątyni bądź Mesjasz.
Zbierają się arcykapłani, uczeni w Piśmie i starsi – czyli Sanhedryn – i pytają: Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę, żeby to czynić? Jeśli Jezus powie, że jest Mesjaszem, Synem Bożym, to od razu Go zlikwidują.
Zwróćmy uwagę, że mądre, życiowe zachowanie Chrystusa, uruchamia myślenie. Jestem chrześcijaninem, więc myślę. Nie tylko marzę o niebie, ale myślę, jak je zdobyć, jak je mądrze wywalczyć. Myślę nad swoim życiem. Nie tylko pozwalam, żeby bezwiednie przepływało przeze mnie, ale myślę nad tym, co się dzieje, bo w tym, co się dzieje w moim życiu, przychodzi do mnie bardzo realnie i bardzo blisko Pan Bóg.
Zwróćmy uwagę na odpowiedź Chrystusa: Zadam wam jedno pytanie. Odpowiedzcie Mi na nie, a powiem wam, jakim prawem to czynię.
Odwołanie się Chrystusa do chrztu Janowego jest jednoznacznym odwołaniem się do myślenia, do sprytu, którym wykazują się arcykapłani, uczeni w Piśmie i starsi, czyli Sanhedryn. Uruchomcie wasz spryt... Jaka jest odpowiedź?
Czy chrzest Janowy pochodził z nieba czy też od ludzi? Odpowiedzcie Mi. Pytaniem na pytanie. Mądre podejście do sprawy. A może ich uraził... – powiedziałby oderwany, superuduchowiony chrześcijanin. Może nie tak trzeba mówić... Może się obrażą... Może zamkną się na niebo... Chrystus tak nie mówił! Był konkretny. My byśmy chcieli zagłaskać, on nie chce, ale my go weźmiemy... My go przekonamy, nawrócimy...
To jest konkretna rozmowa. Uczeni w Piśmie i starsi debatują między sobą. Trzeba coś ustalić.
"Jeśli powiemy: «Z nieba», to nam zarzuci: «Dlaczego więc nie uwierzyliście mu?» Powiemy: «Od ludzi»". Lecz bali się tłumu, ponieważ wszyscy uważali Jana rzeczywiście za proroka. Odpowiedzieli więc Jezusowi: "Nie wiemy". Jezus im rzekł: "Więc i Ja nie powiem wam, jakim prawem to czynię".
Niegrzecznie odpowiedział... Tak to skomentuje superuduchowiony chrześcijanin, oderwany od życia. Tak się nie odpowiada, Panie Jezu... Trzeba wszystko wytłumaczyć do końca, trzeba mieć cierpliwość... Jezus ma cierpliwość dopasowaną do stanu i repertuaru ich pytań, wiedzy, przebiegłości. To bardzo realny świat, w który wprowadza nas mądrość Boża.
Warto zapytać siebie samych, czy czasem nie chcemy przedobrzyć w swojej wierze?
Czy czasem nie wpadłem w jakąś superduchowość?
Czy w konkretach życia mam kontakt z Bogiem, czy też czekam na nadzwyczajne natchnienia albo na pocieszenie duchowe, bo jak przychodzi strapienie, to nie rozmawiam z Bogiem?
Na ile moja wiara jest realna?
Na ile mądrość, którą żyję, jest realna?
Na ile chcę się jej dalej uczyć, bo to nie wszystko?
Na ile jestem zakorzeniony w życiu, a na ile od niego oderwany?
Na ile rozmawiam o Panu Bogu w konkretach życia, po wyjściu ze spotkania wspólnoty, po wyjściu z modlitwy? To też jest realizm mojej wiary.
Na ile traktuję Go jako rzeczywiście obecnego w moim życiu?
Żywe jest słowo Boże i skuteczne, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca.
Taki cel ma głoszenie skierowanego do nas Bożego Słowa, głoszenie Jezusa. On chce sprawdzić, na ile żyjemy tym, w co wierzymy, a na ile wierzymy, że żyjemy, nie żyjąc.
Z dzisiejszego słowa wypływa bardzo zdecydowane i jednoznaczne przesłanie: realizm życia w wierze. Wierzący nie jest oderwany od rzeczywistości. Ewangelia nie fałszuje konkretów życia. Źle przyjęta Ewangelia fałszuje konkrety życia.
Trzeba nazywać nierealne postawy, które w każdym z nas są – niedostosowane do mądrości biblijnej, oparte na moim widzimisię, na tym, jak ja pojmuję wiarę, jak ona powinna wyglądać. Słowo Boże zdolne jest osądzić moją wiarę i taki jest cel głoszenia go.
Droga siostro, drogi bracie, czy wchodzisz realnie w życie Ewangelią?
Komu i dlaczego przeszkadza moja wiara na co dzień?
Czym przybliżam do żywego i prawdziwego Chrystusa tych, wśród których Pan Bóg mnie postawił i z którymi żyje, a czym im Pana Boga zasłaniam, czym ich zamęczam, zatruwam im życie?
Na ile moja pobożność zatruwa życie innym, a na ile je ożywia?
Są to pytania, które stawia wszystkim nam w tej refleksji Słowo Boże. Ich celem nie jest pognębienie nas, wygonienie z kościoła, ale zbliżenie do Pana Boga, bo On chce mieć nas realnych, żywych, takich, którzy naprawdę oddychają, mówią, są na czasie ze swoimi myślami i z tym, co się dzieje w ich życiu.
Panie, który przemawiasz do nas i uczysz nas myślenia o naszym życiu, Ty chcesz, aby w naszej wierze była również wiedza, życiowa mądrość. Dziękujemy Ci za to, że jesteś obecny pośród nas, że ciągle przychodzisz ze swoją miłością i mądrością. Dziękujemy Ci, że prowadzisz nas po drogach czasu do pełnej mądrości, która jest w Tobie.
W mocy Pana pozdrawiam –
ks. Leszek Starczewski