Siła chrześcijanina
2 Tm 3, 14-17; Ps 119, 9-10.11-12.13-14; Mt 13, 47-52
Chrystus ciągle odnajduje swoich wyznawców w realiach i chce, aby w realiach za Nim kroczyli. Dlatego przypomina im – jak słyszeliśmy niedawno w Ewangelii – że będzie wydany w ręce starszych ludu, zostanie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie. Mówi im już o tym drugi raz. Urealnia to, czym żyją, czym w tym momencie są przepełnieni. Kieruje do nich te słowa nie po to, żeby ich przygasić, ale żeby nadać właściwy wymiar zwycięstwu, o którym marzą. Zwycięstwo, do którego zmierzają, dokonuje się przez krzyż.
Siła chrześcijanina
Dobrze jest odkryć, że ma się w sobie moc, której udziela Bóg.
Takiego odkrycia dokonują apostołowie wracający z pierwszego rozesłania, jakim obdarzył ich Jezus. Wracają pełni radości z tego, że są obdarzeni mocą nad złymi duchami, że potrafią uzdrawiać, że tak, jak ich Mistrz, mają siłę niosącą ludziom ulgę w cierpieniach, przywracającą sens życia.
To doświadczenie z pewnością tak dalece wewnętrznie rozkręciło apostołów, że w wyobrażeniach oraz planach na przyszłość jednoznacznie nastawiali się na zwycięstwo.
Chrystus ciągle odnajduje swoich wyznawców w realiach i chce, aby w realiach za Nim kroczyli. Dlatego przypomina im – jak słyszeliśmy niedawno w Ewangelii – że będzie wydany w ręce starszych ludu, zostanie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie. Mówi im już o tym drugi raz. Urealnia to, czym żyją, czym w tym momencie są przepełnieni. Kieruje do nich te słowa nie po to, żeby ich przygasić, ale żeby nadać właściwy wymiar zwycięstwu, o którym marzą. Zwycięstwo, do którego zmierzają, dokonuje się przez krzyż.
Dzisiaj z tej mocy chcą skorzystać Jakub i Jan, bo nadarzyła się okazja. Jezus – jak zauważa ewangelista Łukasz – wyczuwa dopełnianie się czasu wzięcia go z tego świata. Postanawia udać się do Jerozolimy. To jest Jego droga, którą mają podążać za Nim uczniowie.
Wysłał przed sobą posłańców. Ci wybrali się w drogę i przyszli do pewnego miasteczka samarytańskiego – dla Żyda jest to jakby jaskinia lwa – by Mu przygotować pobyt. Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jerozolimy. Jak pamiętamy, konflikt między Samarytanami a Żydami jest ogromny – zieją do siebie wręcz zoologiczną nienawiścią. Jeżeli kiedykolwiek byliśmy skonfliktowani z osobą, która w konkretny sposób nadepnęła nam na odcisk bądź niewłaściwe coś o nas powiedziała i mieliśmy trudność w porozumieniu się z nią, to mamy przedsmak konfliktu samarytańsko-żydowskiego.
Dzisiaj w homilii dla gimnazjalistów mówiłem, że jest to taki konflikt jak między drużynami piłkarskimi, na przykład Koroną Kielce i KSZO Ostrowiec. Na ten przykład uczniowie zareagowali bardzo żywiołowo, bo dotarło do nich, że jest to bardzo poważny konflikt .
W tej sytuacji apostołowie chcą użyć mocy, jaką przed chwilą dysponowali, uzdrawiając ludzi.
Widząc to uczniowie Jakub i Jan rzekli: «Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich?» Lecz On odwróciwszy się zabronił im.
Św. Hieronim, patron dzisiejszego dnia, jak zauważa Silvano Fausti, daje takie wyjaśnienie zachowania Jezusa: Nie wiecie, z jakiego ducha jesteście, bo Syn Człowieczy nie przyszedł, aby wytracić ludzi, ale aby ich zbawić.
Moc, którą dysponuje człowiek – moc wiary, moc nadziei, moc miłości – ma służyć dobru. Jeżeli zostaje zaprzęgnięta w jakiekolwiek prywatne interesy, chęć odgrywania się na kimś, załatwienia spraw, rozwiązywania problemów po swojemu, to obróci się przeciwko człowiekowi. Człowiek nie wykorzysta jej ku zbudowaniu dobra, ale stanie się ona miejscem doświadczenia jakiegoś zdruzgotania. Jezus daje to pouczenie i zabrania swoim apostołom takiego patrzenia na świat – nawet na najbardziej wrogi świat, bo On nie w tę stronę kieruje miłość Boga.
Miłość Boga jest skierowana także do nieprzyjaciół, nawet jeśli ci nieprzyjaciele wydawaliby się osobami absolutnie nie myślącymi o nawróceniu. Siłą chrześcijanina jest miłość. Siłą chrześcijanina jest zawsze moc mądrej miłości, jaką Bóg ma ku nam. Nie zniszczenie i zatracenie, ale budowanie i skłanianie do refleksji jest motywem działań Chrystusa. Taki sam motyw ma pobudzać Jego wyznawców.
Droga siostro i drogi bracie, w kontekście dzisiejszej Ewangelii trudno nie poruszyć tematu osób, które najchętniej odinstalowalibyśmy z naszego życia. Może to być szef, którego chcielibyśmy zmienić w pracy, uczniowie, z którymi nie chcielibyśmy mieć żadnego kontaktu, klasa, do której nie chcielibyśmy wchodzić na lekcję, profesorowie, z którymi nie chcielibyśmy się spotykać, ktoś z rodziny, z kim nie chcielibyśmy w jakikolwiek sposób mieć do czynienia. Nietrudno wyobrazić sobie, przenosząc to na nasze realia, konflikt panujący między Żydami i Samarytanami. Pewnie nietrudno nam także odkryć w sobie chęć odegrania się na kimś czy też odcięcia od niego. To nie jest to, do czego Chrystus nas wzywa. Nie wzywa nas do tego, byśmy spuszczali z nieba ogień, zionęli zoologiczną nienawiścią czy okazywali obojętność wobec spotykanych osób, czekających nas wydarzeń, które chcielibyśmy odłożyć na bok, zostawić. Pan wzywa nas do stawiania im czoła mądrą miłością. Możemy użyć mocy i powinniśmy sprawić, żeby spadł z nieba ogień, ale ogień mądrej miłości, aby Boże ciepło, moc, którą daje Bóg, jeżeli przebywa się z Nim, wykorzystać również – a może przede wszystkim – wobec naszych nieprzyjaciół, niewygodnych warunków, nieznoszenia siebie.
Chrystus chce, abyśmy tę prawdę, wypływającą z biblijnego przesłania i z dzisiejszej Ewangelii, odczytali z miłością. Nie wystarczy samemu sobie powiedzieć prawdę o tym, że jest w nas pragnienie ucieczki od jakiejś sytuacji, chęć odinstalowania kogoś czy też odegrania się na kimś: Ja jej jeszcze pokażę, ja jej jeszcze powiem. Nie wystarczy powiedzieć sobie samemu, że odkrywamy w swoim wnętrzu jakieś podłości, słabości, przekleństwa, wulgarność, obrzydliwość, niechęć, która gdzieś w nas jest. Trzeba to sobie powiedzieć z mądrą miłością. Trzeba i tę stronę siebie kochać mądrze, bo tylko miłość jest nas w stanie rozpalić i wypalić w nas śmieci zniechęcenia, uprzedzeń. Mądra miłość może całkowicie spalić w nas paprochy różnego rodzaju wulgaryzmów, nienawiści do innych osób.
Prośmy zatem Pana, aby i nam zabraniał i ku nam się odwracał, kiedy chcemy niewłaściwie wykorzystać dar dnia, życia, siłę posyłanej miłości – szczególnie względem naszych wrogów i względem nas samych czy tej strony w nas, która jest słaba i której nie akceptujemy.
Panie, naucz nas kochać siebie tak, jak Ty nas kochasz, a bliźniego swego jak siebie samego.
Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.