Na nowo rozpalić charyzmat
2 Tm 1, 1-3. 6-12; Ps 123; Mk 18,27
Odnowić charyzmat Boży, działanie Boga w nas, to zadanie, które Apostoł Paweł zleca Tymoteuszowi i każdemu z nas, bo i nam na skutek okoliczności codziennego życia może zdarzyć się zamulenie, zasypanie, przygaszenie zapału, siły otrzymanej podczas chrztu, która tylekroć jest odnawiana w sakramencie pokuty i pojednania, karmiona Eucharystią i słowem Bożym. Ten charyzmat Boży da się na nowo odnowić, rozpalić. Jest to możliwe. Słowo dzisiaj o tym mówi.
Piękno nauczania biblijnego nie wyraża się tylko w cudownych opisach miłosierdzia, jakie Bóg okazuje poprzez uzdrowienia, dary nowego życia czy też cuda i znaki. To piękno ukazane jest także w chwilach, w których człowiek przeżywa więzienie, udręczenie, kiedy nie widzi zewnętrznych znaków tego, że moc słowa Bożego dokonuje przemiany i wewnętrznych poruszeń uzewnętrzniających się w konkretnych gestach.
W takim więzieniu zastajemy Pawła, który pisze Drugi List do Tymoteusza, biskupa Efezu. Jest świadom, że z woli Boga stał się apostołem Chrystusa, że jest posłany do głoszenia życia obiecanego w Jezusie, obietnic życia mających swoją pełnię w Chrystusie, który wróci powtórnie na ziemię, aby objawić się z całą rozciągłością, radością i mocą.
Paweł pisze ten list z więzienia, w którym znalazł się ze względu na głoszenie Ewangelii. Tam dokonuje się weryfikacja, sprawdzenie Pawła jako apostoła. Jest to niesamowita okazja do złożenia świadectwa wiary w Boga nie tylko wtedy, kiedy ma się na zewnątrz znaki nawrócenia, cuda, ale również wtedy, kiedy jest się w więzieniu.
Paweł, świadom, że zbliża się kres jego życia, kieruje list do Tymoteusza, z którym jest w bardzo serdecznej zażyłości – nazywa go duchowym dzieckiem. W liście tym na pierwszy plan rzuca się wielka bezpośredniość, serdeczność. Paweł ma serce na dłoni i nie kryje, że przyjaźń Tymoteusza jest dla niego ogromnym skarbem, za który dziękuje Bogu.
Dziękuję Bogu, któremu służę jak moi przodkowie z czystym sumieniem, gdy zachowuję nieprzerwaną pamięć o tobie w moich modlitwach. W nocy i we dnie pragnę cię zobaczyć. Obserwujemy ludzki odruch spotkania kogoś, w kim niejako Pan Bóg jest dla nas bliższy, bardziej doświadczalny, fizycznie obecny.
Paweł kieruje te słowa nie tyle po to, żeby się pokrzepić, sprawić sobie ulgę w tym, co przeżywa, czyli w więzieniu, choć po ludzku pewnie i w nim jest dużo tych elementów. Pisze przede wszystkim po to, żeby zachęcić Tymoteusza do trwania w Ewangelii, żeby przypomnieć mu, że został do tej Ewangelii wezwany, powołany, że otrzymał Bożą moc, charyzmat, by ją głosić.
Z tej właśnie przyczyny przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie przez włożenie moich rąk.
Sytuacja Pawła przebywającego w więzieniu i Tymoteusza, do którego kieruje on list, przypomina nasze życie. My też przeżywamy chwile, kiedy przerasta nas ciężar obowiązków czy też odkrycie własnych słabości. Po raz kolejny babrzemy się w swojej przeszłości. W tych momentach słowo Boże absolutnie nie wycofuje się z naszego życia. Moc Ducha nie odchodzi od nas. Nie da się odwołać przyjaźni, którą Bóg w nas zaszczepił, nawiązał z nami, w którą z nami wszedł na mocy sakramentu chrztu.
Odnowić charyzmat Boży, działanie Boga w nas, to zadanie, które Apostoł Paweł zleca Tymoteuszowi i każdemu z nas, bo i nam na skutek okoliczności codziennego życia może zdarzyć się zamulenie, zasypanie, przygaszenie zapału, siły otrzymanej podczas chrztu, która tylekroć jest odnawiana w sakramencie pokuty i pojednania, karmiona Eucharystią i słowem Bożym. Ten charyzmat Boży da się na nowo odnowić, rozpalić. Jest to możliwe. Słowo dzisiaj o tym mówi. Odnosi się do twojej konkretnej sytuacji, twoich problemów, stosowania Ewangelii w życiu i składania świadectwa Chrystusowi w określonych sytuacjach. Dlaczego? – Bo nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia.
Nie otrzymaliśmy charyzmatu, który wycofuje się w obliczu przeciwności, cierpienia czy więzienia, słabnie wobec zniechęcenia, ale dostaliśmy charyzmat, który potrafi odżyć i zaskoczyć swoją mocą i żywotnością.
Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego ani mnie, Jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według mocy Boga.
Droga siostro i drogi bracie, słowo jest jasne: nie wycofuj się z wierności Bogu, jeżeli doświadczasz przeciwności i trudów. Nie wstydź się składać świadectwa, robić następnego kroku. Twoja niemoc, zgryzota i zniechęcenie, często pojawiają się nie dlatego, że głoszona przez Kościół Ewangelia, którą teraz słyszysz, jest rzeczywistością nieosiągalną, tylko dlatego, że jest na wyciągnięcie ręki, serca, a twoich rąk, twojego serca i twojego zasięgu nie ma. Pojawia się wstyd i lęk.
Ten wstyd i lęk będą się pojawiały. Trzeba się z nimi zmierzyć, trzeba przez nie przejść. Nie wstydź się i nie myśl, że Bóg dał ci ducha bojaźni. Dostałeś moc, miłość i trzeźwe myślenie.
On nas wybawił i wezwał świętym wezwaniem nie na podstawie naszych czynów – nie przyglądaj się swoim czynom, nie patrz na nie jako na powód do chlubienia się lub załamywania. To jest tylko zewnętrzny znak, oczywiście istotny, ale najważniejsze pozostaje wezwanie Boga, który i dziś mówi do ciebie: Idź dalej, przechodź przez to. Lecz stosownie do własnego postanowienia i łaski, która nam dana została w Chrystusie Jezusie przed wiecznymi czasami.
Ilekroć zapominamy, że Bóg ciągle nas wzywa, żebyśmy podążali ku Niemu, szli pod prąd i doszli do źródła, tylekroć zatrzymujemy się i paprzemy, rozdrapujemy, bawimy się błotem naszych brudnych uczynków, bądź spijamy pianę z tego, co nam się udało. Nie na podstawie czynów – mówi nam dzisiaj słowo – nie na podstawie osiągnięć czy porażek Bóg nas wybrał, tylko na podstawie łaski, wezwania, którym nas obdarzył.
Ta moc i łaska ukazana została nam przez pojawienie się naszego Zbawiciela, Chrystusa Jezusa, który przezwyciężył śmierć, a na życie i nieśmiertelność rzucił światło przez Ewangelię, której głosicielem, apostołem i nauczycielem ja zostałem ustanowiony – mówi Paweł.
Chrystus ukazał się jako Zbawiciel, czyli nie jest twoim wrogiem. Nie jest Kimś, kto będzie cię niewłaściwie traktował. To Zbawiciel, który przezwyciężył śmierć, czyli największy lęk, jaki nosisz w sobie. Często ta śmierć w okolicznościach, których doświadczamy – czy to w pracy, czy w szkole – wiąże się z obawą porażki. Porażki na egzaminie, ośmieszenia się przed klasą czy też kompromitacji siebie jako ojca przed rodziną, matki przed dziećmi. Jest taka śmierć, której się boimy. Tymczasem Chrystus przezwyciężą każdą śmierć, każdy grzech, a na życie i nieśmiertelność rzucił światło przez Ewangelię. I rzuca to światło także teraz przez dzisiejszą Ewangelię.
Nie siedź w swojej śmierci, w grobie, w bojaźniach i lękach. Wyjdź! Jesteś wezwany, zaproszony i obdarzony do tego, żeby wyjść.
Z tej właśnie przyczyny znoszę i to obecne cierpienie, ale za ujmę sobie tego nie poczytuję, bo wiem, komu uwierzyłem, i pewien jestem, że mocen jest ustrzec mój depozyt aż do owego dnia.
Dla Pawła okoliczności więzienia nie są przeszkodą do wyznawania wiary. Staną się nawet najlepszą okazją do złożenia świadectwa i stwierdzenia: Wiem, komu uwierzyłem.
Droga siostro i drogi bracie, z całej struktury twojego dnia, zajęć, obowiązków, w których teraz tkwisz, z twojego zmęczenia, znużenia, zaniedbań i rozczarowań, Pan Bóg wydobywa dziś światło swoim słowem pełnym łaski i życzliwości wobec ciebie. Nie tyle przygląda się twoim czynom – dobrym czy złym – ile temu, co w tobie złożył: charyzmatowi, mocy, którą chce w tobie uaktywnić.
Panie Jezu, dziękujemy Ci, bo Twoje spojrzenie daleko przekracza nasze oczekiwania i wyobrażenia o tym, jak Ty nas widzisz. Dziękujemy, że uwzględniasz nasze lęki i mówisz, że nie dajesz nam ducha bojaźni, lecz mocy i miłości, i trzeźwego myślenia.
Prosimy, abyśmy w czasie poświęconym na spotkanie z Tobą wyrażali prawdę o naszym życiu. Abyśmy mówili Ci, co się w nas dzieje i słuchali, jak nasze życie ma wyglądać, do czego mamy zmierzać, z czym się mierzyć, kiedy doświadczamy, że jeszcze nam wiele brakuje. Nie daj, abyśmy się zatrzymywali na tym, czego nam brakuje. Pomóż nam iść ku temu, do czego nas wzywasz. Daj nam, Panie, odwagę chodzenia pod prąd, by dojść do źródła, które jest w Tobie.
Pozdrawiam w Panu –
ks. Leszek Starczewski