Upodobanie niebieskiego Ojca
Pwt 7, 6-11; Ps 103; 1 J 4, 7-16; Mt 11,25-30
Upodobanie, które ma Ojciec, przejawia się konkretnie w dotyku prostego serca. Im więcej w nas prostoty w mówieniu do Pana Boga, w pojmowaniu życia w świetle prowadzenia nas przez Chrystusa ku niebu, tym większa radość z doświadczania upodobania niebieskiego Ojca. Im bardziej skupiamy się na kombinowaniu, kalkulowaniu i wyliczaniu tego, jak powinna wyglądać moja wiara, modlitwa, mój udział w Eucharystii, moje rozważanie słowa, im bardziej to my wydajemy werdykty i oceny, tym mniej tego upodobania rozpoznajemy.
Serce uderza w prostym rytmie i za tę prostotę Jezus wyraża dzisiaj wdzięczność swojemu Ojcu. W bardzo uroczystych słowach, wypowiadanych wobec swoich słuchaczy, modli się: «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, bo zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie».
Upodobanie, które ma Ojciec, przejawia się konkretnie w dotyku prostego serca. Im więcej w nas prostoty w mówieniu do Pana Boga, w pojmowaniu życia w świetle prowadzenia nas przez Chrystusa ku niebu, tym większa radość z doświadczania upodobania niebieskiego Ojca. Im bardziej skupiamy się na kombinowaniu, kalkulowaniu i wyliczaniu tego, jak powinna wyglądać moja wiara, modlitwa, mój udział w Eucharystii, moje rozważanie słowa, im bardziej to my wydajemy werdykty i oceny, tym mniej tego upodobania rozpoznajemy.
Nie oznacza to jednak, że upodobanie jest odwołane, bo Bóg Ojciec w swoim Synu jednoznacznie objawia, że miłością, którą ogarnia świat, będzie dokonywał rzeczy wielkich nieskończenie, że jest ona nieodwołalna. Ale z naszej strony te komplikacje często mogą występować. Gdy się pojawiają, warto pamiętać o kolejnym pouczeniu Chrystusa, wynikającym z Jego modlitwy i objawienia przez jej słowa nowej prawdy słuchaczom.
«Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić».
Cała potęga miłości przekazana jest Ojcu. Cała mądrość miłości przekazana jest przez Ojca Synowi. Warto o tym pamiętać szczególnie wówczas, kiedy chciałoby się posiąść całą mądrość, czy stanąć w pozycji kogoś, kto jednoznacznie mówi, że to, co czuje, co jawi mu się, jako właściwy komentarz do jego życia, jest wszystkim, co wie. Całą wiedzę na temat życia ma Ojciec niebieski, który przekazał ją Jezusowi, a Jezus przekazuje nam.
Skomplikowane sytuacje – szczególnie okoliczności grzechu, obciążenia swojego serca, utrudzenia w dokonywaniu każdego dnia wyboru wierności Jezusowi – są ogarnięte Jego zaproszeniem: «Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie».
Zaproszenie, niejednokrotnie do nas docierające, nie straciło na swojej aktualności. Droga siostro i drogi bracie, przyjdź do Niego utrudzony i obciążony, taki, jakim się w tej chwili jawisz, bez żadnych korekt, komplikacji, z całą strukturą twojego myślenia o świecie, o drugim człowieku, o Bogu, z tym, co dziś stanowi twoje życie, twoją wiarę, nadzieję, miłość, twoją bezsilność. Taki stawaj przed Bogiem. Z głębokości swojego serca, z jego poruszeń i rytmu, pozwól Bogu czytać to, co dzieje się w tobie. Pozwól Panu Bogu poprzez swoje przyjście do Niego poczytać w twoim sercu i w myślach.
Nie są to zachęty obejmujące tylko jakieś bardzo tanie czy też pięknie brzmiące zaproszenie. Kryje się w nich moc Ducha Świętego. Przyjdź, znajdź czas, zatrzymaj się. To przemijanie ma sens – mówią słowa jednej z pieśni oratorium Piotra Rubika. Zatrzymaj się, przyjdź do Chrystusa z całym utrudzeniem i obciążeniem.
Pamiętam z wykładów w seminarium, że ks. profesor, który analizował te słowa Chrystusa, zwrócił uwagę na dość praktyczną prawdę, mocno życiową rzecz. Jeżeli powierzamy człowiekowi nasze troski, trudy, zmartwiania, to ma on swoją wytrzymałość. Może mieć takie dni, tygodnie, miesiące, kiedy nie będzie w stanie przyjmować tego, co jest naszym trudem i obciążeniem.
Człowiek ma granicę, której choćby nawet nie chciał postawić, to jednak ona się w nim obudzi. Natomiast Chrystus takiej granicy nie ma. Bezgranicznie kieruje każdego dnia zaproszenie do wszystkich utrudzonych. Jest w stanie wysłuchać naszego biadolenia, narzekania, naszego milczenia, blokad, które się w tym milczeniu pojawiają.
Droga siostro i drogi bracie, warto zapytać siebie, na ile ta prawda jest przeze mnie brana pod uwagę?
Na ile Chrystus jest tym pierwszym, który słyszy, co dzieje się we mnie, pierwszym, któremu pozwalam poprzez organizowanie czasu, przyjście, czytać w moim sercu?
Na ile Jego słowo jest brane przeze mnie pod uwagę jako priorytet?
Czy wpisałeś w swój dzień priorytetowe miejsce dla rozważań słowa?
Nie są to oczywiście pytania oskarżenia ani motywy do wewnętrznego maltretowanie siebie, albo konfrontowania swojej sytuacji z ideałami. Nie. One mają nas konfrontować z rzeczywistością. Mogą być przeróżne sytuacje. Bywamy padnięci, utrudzeni i zmęczeni, że nie jesteśmy w stanie ogarnąć całego przesłania słowa, rozważań. Ale przez przynajmniej jedno zdanie, jedno słowo, dochowajmy wierności Bogu.
Św. Jan Chryzostom zwracając się do kapłanów, wskazał na istotną prawdę, obejmującą także osoby świeckie: Z dwóch bowiem rzeczy jedno tylko da się wybrać: zginąć bez broni lub z bronią w ręku stać i czuwać.
Mówił o trwaniu na posterunku, jakim jest rozważanie słowa Bożego, modlitwa, Eucharystia, nawet kiedy do końca jej nie czuję czy nie potrafię ogarnąć w całości. Ważne, żebym do tego sięgał.
Droga siostro, drogi bracie, ważne, żeby do tego sięgać. Możesz polec na posterunku, trzymając w ręku Biblię, mając przed oczami tekst Pisma Świętego, liturgii słowa z Eucharystii, czy trzymając w uszach słuchawki, z których rozbrzmiewa Dobre Słowo. Możesz nawet nad nim usnąć, byleby uczynić to na posterunku, być kimś, kogo w tej ostatniej chwili maksymalnego zmęczenia obowiązkami, życiem, obejmuje Dobre Słowo, obejmuje Chrystus ze swoją miłością, z zaproszeniem, ze swoim Sercem.
Dzisiaj, w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa, Kościół akcentuje prawdę o zainteresowaniu Boga wypływającym z Serca. Nie z jakiegoś powierzchownego, przelotnego, krótkotrwałego uczucia, ale z Serca, czyli z najgłębszych poruszeń. Akcentuje tę prawdę, by ten akcent został położony także na wiernych wyznawcach Chrystusa, że sercem mam podchodzić do tego, z czym zwraca się do mnie mój Bóg we wszystkich okolicznościach życia, szczególnie wtedy, kiedy zaprasza mnie na spotkanie ze sobą w słowie i w Eucharystii.
Panie Jezu, otwarty na nasze życie, szczególnie na momenty utrudzenia i obciążenia, Ty przychodzisz, żeby pokrzepiać, zachęcać do naśladowania Ciebie, doszukiwania się w Twoim życiu elementów zbliżających nas do Ciebie: cierpienia, zmęczenia, udręki, niezrozumienia. Pomagaj nam ciągle na nowo troszczyć się o swoją wiarę i o to, aby wypływała ona z serca, aby obejmowała ten stan mojego umysłu i wnętrza, w którym aktualnie jestem. Pomóż mi być z Tobą na bieżąco. Tylko słowa wypowiadane z serca trafiają do serca.
Jesteś moją szczególną własnością – to przesłanie rozbrzmiewa dzisiaj w tekście z Księgi Powtórzonego Prawa w uroczystość Najświętszego Serca Jezusa. Nie jest to przesada ani nadużycie. Tak właśnie podchodzi do nas Bóg. W ten sposób nas traktuje.
Jesteś Jego szczególną własnością.
Oczywiście konfrontacja tej prawdy słowa Bożego z rzeczywistością doświadczanych wydarzeń, odkryciem swoich słabości, nieumiejętności nawiązywania właściwych relacji z innymi ludźmi, jest głupstwem. Tak, to słowo jest głupstwem w konfrontacji z życiem. Ale słowo to jest słowem prawdy. Natomiast to, co stanowi przedmiot naszych analiz, co oceniamy, co nam się wydaje, jest naszym wrażeniem, to prawda poznawana po części. Św. Paweł powie: Po części teraz poznaję, jakby w zwierciadle przyglądam się mojemu życiu, nie dostrzegam tych kształtów, które ono ma w rzeczywistości – w całej prawdzie.
Jeżeli ta konfrontacja wypada niekorzystnie dla nas, dla naszych przeżyć, odczuć czy wrażeń, nie oznacza to, że jesteśmy nienormalni ani że należy zaprzestać trwania w słowie, które Pan do nas kieruje. Przeciwnie, słowo jest lampą dla mych stóp, światłem, w którego promieniach mam zmierzać ku pełnej prawdzie. W jego mocy mam mierzyć się z moimi odczuciami, z tym, co się we mnie budzi.
Chrystus doskonale zna reakcje naszego serca na Jego słowo. Powie do swoich wyznawców, że jeżeli ktoś chce iść za Nim, niech się zaprze samego siebie. Cóż to oznacza? – Niech powie nie swoim pierwszym odczuciom, odnoszonym wrażeniom, przekonaniu, które chce się w nim wzbudzić i powiedzieć: Ja wiem swoje. Doskonale jestem już zorientowany w tym, co się we mnie dzieje. Bardziej będę wierzył swoim odczuciom.
Jestem szczególną własnością Boga w społeczności, we wspólnocie, jaką jest Kościół.
Mojżesz mówi do ludu będącego zapowiedzią Kościoła – nowego ludu Bożego: «Ty jesteś narodem poświęconym twojemu Panu Bogu». Stanowisz dla Niego ogromną wartość, jesteś kimś szczególnie z Nim zespolonym. «Ciebie wybrał twój Pan Bóg, byś spośród wszystkich narodów, które są na powierzchni ziemi, był ludem będącym Jego szczególną własnością».
Ciebie wybrał Pan Bóg. Oczywiście słowa skierowane bardzo osobiście do ludu i do każdego z osobna, a zatem i do ciebie, droga siostro i drogi bracie, będą napotykały opór w naszych ocenach tego, co się dzieje, w ocenach siebie samych, świata i doświadczeń. Jest to naturalna reakcja nas samych. Nawet mogą się budzić sformułowania: Cóż z tego, jak ja tego nie widzę, nie doświadczam, jak doznaję czegoś innego... Słowo zachęca, aby trwać przy nim, trzymać z nim, żeby bardziej dowierzać słowu niż sobie.
«Pan wybrał was i znalazł upodobanie w was» – mówi dalej Mojżesz, ale za chwilę dodaje, żeby jednoznacznie rozprawić się z myślą, że Pan Bóg kokietuje swój lud czy też kadzi mu: «Pan wybrał was i znalazł upodobanie w was nie dlatego, że liczebnie przewyższacie wszystkie narody, gdyż ze wszystkich narodów jesteście najmniejszym, lecz ponieważ Pan was umiłował. Chce On wam dochować przysięgi danej waszym przodkom. Wyprowadził was mocną ręką i wybawił was z domu niewoli z ręki faraona, króla egipskiego».
Nie dlatego, że udało ci się rozważyć słowo, znaleźć czas na sięgnięcie do niego, jesteś kimś, w kim znalazł upodobanie Pan, ale dlatego, że w tobie jest Jego miłość, a On do niej się odwołuje. Jesteś Jego marzeniem, dzieckiem. Tak, tak, nawet jak w tej chwili budzą się w tobie reakcje odrazy i dystansu, że to przesada mówić, że jestem marzeniem Boga. Jesteś Jego marzeniem. Jesteś kimś, o kim śni po nocach. On nie może się doczekać, kiedy obudzi cię rano. Nawet kiedy twoje serce mówi coś innego. Słowo przychodzi z jasnym światłem, konkretnym wezwaniem.
Pan chce dochować przysięgi złożonej jeszcze twoim przodkom, że będzie cię kochał, prowadził, oczyszczał, by całkowicie napełnić cię radością i szczęściem w wieczności. Mocną ręką cię prowadzi, tak jak wyprowadził mocną ręką i wybawił Naród Wybrany z domu niewoli, z ręki faraona, króla egipskiego.
Słowa wypowiedziane przez Pana nie są tylko po to, żeby zabić czas czy też rozczulić Izraelitów. Po pierwsze, skierowane są z miłości i Serca Boga, który opiekuje się swoim ludem, żeby dotrzeć do serca człowieka – jakiekolwiek ono w tej chwili jest – by do tego serca pukać, przynosić jak pod drzwi mieszkania bukiet róż, by się oświadczać w tym słowie, by czekać – to druga prawda – na reakcje.
Mojżesz mówi: «Uznaj więc, że Pan, twój Bóg, jest Bogiem wiernym, zachowującym przymierze i miłość do tysięcznego pokolenia względem tych, którzy Go kochają i strzegą Jego praw, lecz który odpłaca każdemu z nienawidzących Go, niszcząc go».
Ta reakcja serca winna być osadzona w realizmie i w realizm wpisuje ją Pan. On liczy się z tym, jak nasze serce może reagować. Mojżesz zachęca: Niech twoje serce będzie tak przez ciebie pilnowane, aby odpowiedziało miłością na miłość. Uważaj na swoje serce, bo sprawi ci czasem wiele przykrych niespodzianek, będzie chciało bić dla kogoś innego, komuś innemu się oddać. Uważaj, bo to oddanie się komuś innemu niż Sercu, z którego ono powstało, skończy się wieczną nienawiścią do siebie i do całego świata, wiecznym potępieniem.
Bóg nie grozi, tylko realnie ostrzega. Tak czynią Osoby Trójcy Świętej prawdziwie troszczące się o swoich wyznawców, pełnych różnych ograniczeń.
«Strzeż przeto poleceń, praw i nakazów, które ja tobie polecam dzisiaj pełnić». Polecam ci to z miłością, więc strzeż tego z miłością. Tylko miłość wszystko ci powyjaśnia. Tylko spojrzenie z mądrą miłością na to, co dokonuje się w twoim życiu, przyniesie ci światło i uspokojenie.
Św. Jan, niejako uzupełniając tę prawdę, dobitnie podkreśla, żeby przyjąwszy miłość, która jest z Boga, miłować się nawzajem, przekazywać ją dalej.
Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Każdy, kto decyduje się przyjąć miłość, kochać, przekazywać ją dalej, rodzi się z Boga, ma w sobie Boski płomień, Boską siłę, Boską moc, na tyle potężną, że poradzi sobie ona z grzechem, z nawróceniem, poradzi sobie nawet ze śmiercią. Z grobu wydobędzie miłość, która jest z Boga. Z twoich grobów, droga siostro, drogi bracie, różnych kapitulacji, kompromitacji, których się dopuściłeś, ta miłość jest także w stanie cię wybawić.
Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością. Kto zrezygnował z przyjmowania, szukania miłości, nie rozpozna Boga. Kto patrzy na życie przez pryzmat podłych osądów czy też prywatnych interesów, nie rozpozna w nim Boga. Świat będzie dla niego zagrożeniem, konkurencją.
Na ile dla ciebie, droga siostro i drogi bracie, dziejące się wydarzenia stanowią jakąś konkurencję, przeszkodę, a na ile są zaproszeniem do przyjmowania w nich miłości Boga – czasem trudnej, bardzo wymagającej, ale miłości. Każde wydarzenie – mówi św. Benedykt – jest objawieniem Bożej miłości. Bardziej lub mniej to rozpoznajemy, ale jest to objawienie Bożej miłości.
W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu.
Miłość ma konkretny cel – życie. Kto kocha, rodzi się, zaczyna żyć. Kto przyjmuje miłość, zaczyna żyć. Tętni w nim życie. Tam, gdzie miłość nie jest przyjmowana i przekazywana, pojawia się śmierć niosąca w sobie grozę. Nie jest to śmierć dla grzechu, ale coś jeszcze innego – śmierć bez miłości.
W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy.
Miłość Boża przejawia się w konkretnej decyzji zakochania się w nas, jako pierwszego odruchu Serca Boga. Jeżeli jakikolwiek odruch ze strony Serca Boga jest uzewnętrzniany, to jest to zawsze odruch miłości.
Ach, kto wie, ilu spośród tych, którzy uważają się za chrześcijan, żyje w niepewności, czy Bóg naprawdę jest miłością – mówił Kierkegaard, filozof i myśliciel.
Warto zatrzymać się nad tą prawdą, którą objawia nam dzisiejsza uroczystość, a św. Jan stanowczo akcentuje, że Boże podejście do nas pełne jest mądrej miłości.
Raniero Cantalamessa w rozważaniach kierowanych do Ojca Świętego i Kurii Rzymskiej, w czasie jednej z sesji rekolekcji, mówił: Nadeszła właściwa chwila, w której powinny ostatecznie opaść zasłony i przebrania, jakie w dzisiejszej kulturze zakrywają prawdziwe oblicze Ojca. Na szczęście nie potrzeba nam wielu lat pracy oraz wyszukanych narzędzi, jakie konieczne były do usunięcia ciemnego nalotu pokrywającego wizerunek Boga Ojca namalowany przez Michała Anioła w kaplicy Sykstyńskiej. Wystarczy jeden błysk – oświecenie serca, objawienia Ducha. Prawdziwe oblicze Boga Ojca jest bowiem obecne na zawsze, zdeponowane w Piśmie Świętym. Całe zawiera się w tych paru słowach: Bóg jest miłością. Gdyby z powodu jakiegoś kataklizmu wszystkie Biblie świata uległy zniszczeniu, ostał się tylko jeden egzemplarz, i gdyby również ten egzemplarz był tak uszkodzony, że tylko jedna kartka zachowałaby się w całości, i gdyby nawet ta kartka tak była nadpalona, że można by było odczytać tylko jedną linijkę, i gdyby tą linijką był urywek z Pierwszego Listu św. Jana, w którym jest napisane: „Bóg jest miłością”, to cała Biblia zostałaby ocalona. Cała jest bowiem w nim zamknięta. Cała Biblia nie ma na celu nic innego, jak tylko opowiadać o miłości Boga, która jest duszą Pisma.
To niezmiernie ważna prawda, wymagająca od nas refleksji i zatrzymania się, żeby nie uleciała nam jak kolejny wierszyk, sentencja, przeczytany aforyzm. Bóg nie jest ideą. Bóg nie jest jakąś wizją, majestatem czy też splotem różnych potęg czy sił. Bóg jest miłością.
Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg trwa w nas i miłość ku Niemu jest w nas doskonała. Poznajemy, że my trwamy w Nim, a On w nas, bo udzielił nam ze swego Ducha.
Obdarzeni Duchem Świętym, jesteśmy zaproszeni do odkrycia dzisiaj prawdy o Bogu, który w swoim Synu otwiera na nas serce pełne miłości. Bóg Ojciec – mówi Raniero Cantalamessa – nie umiłował nas jako pierwszy jeden raz na początku i na tym koniec. W każdej chwili On jest Tym, który kocha jako pierwszy. Gdy ktoś wstaje o świcie i od razu kieruje swego ducha ku Bogu, Ten już go uprzedził i jako pierwszy umiłował.
Jezu z Sercem otwartym, pełnym miłości, pomagaj nam otwierać nasze serca mocą Twojego Ducha i przyjmować dzień za dniem Twoje objawienie miłości do nas, Twoje pocałunki miłości tak obficie rozsyłane każdego dnia w wydarzeniach, przez które do nas przychodzisz. Pomagaj nam odkrywać, że jesteś miłością dla mnie i dla mojego zbawienia. Daj, abym o tej miłości świadczył wobec braci i sióstr spotykanych co dzień.
Pozdrawiam w Panu –
ks. Leszek Starczewski