Trudno być prorokiem we własnej Ojczyźnie
(Łk 4,24-30)
O miłości i szacunku do rodziny Pismo św. mówi wiele. Na ich straży stoi IV przykazanie Dekalogu. Są jednak i trudne, jak ta dzisiejsza, perykopy biblijne, które zdają się potwierdzać prawdę słów, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Jakie są powody odrzucenia Chrystusa w rodzinnym mieście, odrzucenia, które posuwa się aż do próby zabicia Go? Warto zwrócić uwagę, że ta pełna dramatyzmu scena ma miejsce tuż po programowym dla Jezusa wystąpieniu w synagodze w Nazarecie, podczas którego wyjawia On naturę i sens swojej misji. Streszczają ją Izajaszowe słowa Duch Pana Boga nade mną... (61,1). Podziw miesza się ze zdziwieniem słuchaczy: jak to syn Józefa, znamy go... cóż z niego za prorok. Nie jest łatwo zaakceptować szczególną misję, wybranie, obdarowanie kogoś bliskiego. Często rodzi się podszyte pychą pytanie, w czym niby jest on lepszy ode mnie? Misją proroka jest przestrzegać przed konsekwencją grzechu, wypominać, nawoływać do nawrócenia. To oznacza burzenie świętego, a może raczej grzesznego, spokoju otoczenia. Tacy ludzie byli nielubiani kiedyś, są też nielubiani i dziś... Ewangelia dzisiejsza zachęca nas do refleksji nad tym, jak przyjmujemy posłanych do nas proroków i gorzką czasem prawdę, jaką dla naszego dobra nam przynoszą. Warto także przypomnieć, iż na mocy Chrztu św. wszyscy jesteśmy prorokami, powołanymi do oznajmiania wszystkim, a więc i najbliższym, Bożej Prawdy. Nie lękajmy się! Ponoć doświadczenie samotności i odrzucenia potwierdza skuteczność tej misji.
Ks. Krzysztof Kwiatkowski, Lublin