Odkrywanie śladów Boga
Odkrywanie śladów Boga, który dał poszczególnym rzeczom autonomię, ustanowił pewien porządek, pozwala nam na kreatywne, a nie leniwe, podejście do naszego życia. Nic nie dzieje się przypadkowo. Wszystko jest przemyślane. Poprzez bezład i pustkowie, Bóg rozpoczyna dzieło stwórcze. Ciemność nad powierzchnią bezmiaru wód, unoszenie się Ducha Bożego nad wodami, a także poszczególne elementy wprowadzane przez Pana Boga z całą świadomością: światłość, dobro, dzień, sklepienia niebieskie, ziemia sucha, trawy zielone, ciała niebieskie – wszystko w swoim podstawowym przeznaczeniu ma objawiać wielkość Stwórcy.
Pan Bóg stwarzał świat stopniowo. Z opisu stworzenia docierają do nas co najmniej dwie prawdy warte rozważenia i głębszego skupienia. Pierwsza, to stopniowość powstawania rzeczy. Aby dojść do doskonałości, odkryć ślady Bożego zamysłu w dziejących się wydarzeniach, rzeczach, przemyśleniach, doświadczeniach naszego życia, potrzebny jest czas. Druga z prawd skupia się na śladach obecności Boga we wszelkich otaczających nas zdarzeniach, znakach, rzeczach, w rzeczywistości, w której jesteśmy, w historii naszego życia.
Odkrywanie śladów Boga, który dał poszczególnym rzeczom autonomię, ustanowił pewien porządek, pozwala nam na kreatywne, a nie leniwe, podejście do naszego życia. Nic nie dzieje się przypadkowo. Wszystko jest przemyślane. Poprzez bezład i pustkowie, Bóg rozpoczyna dzieło stwórcze. Ciemność nad powierzchnią bezmiaru wód, unoszenie się Ducha Bożego nad wodami, a także poszczególne elementy wprowadzane przez Pana Boga z całą świadomością: światłość, dobro, dzień, sklepienia niebieskie, ziemia sucha, trawy zielone, ciała niebieskie – wszystko w swoim podstawowym przeznaczeniu ma objawiać wielkość Stwórcy.
Każdy myślący człowiek, jeżeli tylko podejmuje trud, wysiłek odkrywania porządku kryjącego się w stworzonym świecie, ma szansę rozwinąć siebie samego i spotkać się z najdoskonalszym z obecnych pośród tego świata, czyli ze Stwórcą.
Stopniowe odkrywanie wydarzeń, formujących obecny stan naszego serca, myślenia, doświadczeń, sposobu reagowania, poznawanie ich przyczyn i doszukiwanie się zamysłu Bożego, to nasze zadanie na całą doczesność. Mamy odkryć ślady obecności Boga, podobieństwo do Stwórcy, przez dzieła stworzone. To podobieństwo i ten stworzony świat, który po każdym dniu stwarzania go otrzymywał hologram – to było dobre – jest zakłócany, zarysowany przez różne następstwa doświadczeń, wydarzeń. Pojawia się rysa na szkle, jakieś przyciemnienie, mgła, kurz, osad, jakieś zranienie.
Przez wiele tysięcy lat, przez wiele doświadczeń życia, nasza osobista relacja z Bogiem została zakłócona. Naszym zadaniem jest dotarcie do źródła, do obecnego gdzieś w nas pierwszego zamysłu. Ten pierwszy zamysł, ciągle w nas się odzywający, pierwsze piękno, które nosimy w sobie, próbuje wciąż przywołać w nas Stwórcę. Stąd pochodzi pęknięcie między tym, że mamy wpisany ten pierwszy wdruk, odruch serca pragnącego Boga, i tym, że pojawia się tyle różnych zakłóceń, niepozwalających nam usłyszeć tętniącego Serca Boga w otaczającym nas świecie, w rzeczywistości wydarzeń, w osobach, nade wszystko w nas samych.
Rozważanie dzieła stwórczego, opisanego w Księdze Rodzaju, ma nas skłonić do refleksji o powrocie, do stopniowego odkrywania tego, co się dzieje, tworzenia na nowo różnych zdarzeń, relacji, odkrywania swojego związku z Panem Bogiem, z innymi ludźmi, miejsca w świecie. Po drugie mamy odkrywać oryginalne ślady, silne obecnością Boga punkty w świecie i w nas samych. Trzeba do nich wracać, odwoływać się, żeby odnaleźć relację z Panem Bogiem.
Droga siostro i drogi bracie, w twoim życiu nie ma przypadkowych zdarzeń. Wszystko ma swój porządek i plan. Doświadczenie codzienności pokazuje nam, że pierwotny, piękny, dobry porządek świata został zakłócony pęknięciem grzechu. Nosimy w sobie takie pęknięcie, rozdwojenie – z jednej strony tęsknotę za dobrem, a z drugiej trudność w pójściu za nim. Kościół, czerpiąc z Biblii, nazywa to właśnie grzechem, pęknięciem oddzielającym nas od Pana Boga. Tylko Bóg potrafi to sklejać. Tylko Chrystus jest nowym stworzeniem, przywracającym blask Ojca w nas.
Na ile w twoim życiu, w tym, co dzieje się w tej chwili, uwzględniasz te dwie prawdy, wypływające ze słowa Bożego? Stopniowo, ale wytrwale i konsekwentnie mam odkrywać porządek świata, sens mojego życia, dziejących się zdarzeń.
Gdzie w tobie brakuje cierpliwości i dlaczego? Czy z pojawiającym się zniecierpliwieniem zwracasz się do Pana Boga, czy też jesteś naburmuszony, obrażony, zniechęcony i poddajesz się wszystkiemu innemu, tylko nie uzdrawiającej sile obecności Chrystusa w świecie?
Gdzie w podejściu do wydarzeń życia jest w tobie otwartość na ślady obecności Boga, a w których miejscach rozleniwiłeś się na tyle, że widzisz tylko przypadki, jakieś ślepe fatum, bieg zdarzeń, kompletnie niedotyczących twojego rozwoju i możliwości zbliżenia się do Pana Boga?
Panie, Ty stwarzasz nas ciągle na nowo, podtrzymujesz świat tchnieniem swojego Ducha. On potrafi zapanować nad bezładem i pustkowiem i wprowadzić fantastyczny, realny, bardzo dobry porządek. Uzdalniaj nas w cierpliwości do działania wobec swojego życia – jak Ty działasz. Naucz nas takiego podejścia, jakie Ty masz, pełnego mądrości, cierpliwości, wytrwałości w odkrywaniu tej pierwszej myśli, pierwszego zamysłu, który jest dobry. Pozwól i w nas odkryć to dobro, które jest w stanie pokonać rozproszenia, zranienia, słabości i dojść do źródła, jakim Ty jesteś.
Trzeba być czujnym, żeby nie przegapić spotkania z Chrystusem. Wiedzą o tym ludzie, którzy Go wyczuli i rozpoznają w Nim moc słowa, tak potężnego, że niesie uzdrowienie, przynosi zbawienie. Przyglądamy się Chrystusowi, wędrujemy razem z Nim i Jego uczniami. Jesteśmy tuż po scenie uspokojenia rozszalałego jeziora, po uciszeniu niepokojów, które budziły się w uczniach przeprawiających się przez nie na drugi brzeg. Pamiętamy też wcześniejszą modlitwę Jezusa, bardzo osobiste spotkanie z Ojcem na osobności, a także cudowne nakarmienie tłumów przy rozmnożeniu chleba. Teraz, po przeprawieniu się na drugi brzeg, Jezus jest natychmiast rozpoznany przez ludzi. Biegają oni po całej okolicy i zaczynają znosić na noszach chorych, tam, gdzie, jak słyszeli, przebywa. Nie można przegapić takiej okazji. Nie ma się co wdawać w lenistwo.
Ktoś, kto usłyszał o Chrystusie, zawsze próbuje się z Nim spotkać, przybyć do Niego, skorzystać z szansy. Chce wierzyć, że to następne spotkanie będzie ubogacające, odpowie na biedę, nędzę, działaniem miłosierdzia Boga litującego się na widok niedoli. Bardzo ważna prawda, że w tym poszukiwaniu Chrystusa otwierają się nasze rany, bo wszystko pragnęłoby się wystawić przed Chrystusem, o wszystkim chcemy Mu opowiedzieć. Chciałoby się dotknąć Chrystusa całą swoją nędzą, biedą, bardzo upokarzającą prawdą o sobie.
Zwróćmy uwagę, że gdziekolwiek wchodził do wsi, do miast, czy osad, kładli chorych na otwartych miejscach i prosili Go, aby choć frędzli u Jego płaszcza mogli się dotknąć. To wystawienie ludzi na widok publiczny, na widok Jezusa, z całą ich nędzą, jest dla nas bardzo ważnym sygnałem i zachętą do refleksji.
Na ile ja w moich spotkaniach z Panem pozwalam sobie na otwieranie tego, co jest we mnie pozamykane?
Na ile wystawiam to na widok Chrystusa?
Na ile jest dla mnie w sposób jasny przedstawiona ta prawda, że mam być zdeterminowany, jednoznacznie nastawiony, mam biegać za Jezusem z tym wszystkim, co we mnie się tłucze, jest zranieniem i niedomaganiem?
Nie mam się z tym chować, nie mam upiększać się przed Chrystusem i stawać tylko z tym, co już poukładane, co jest bardzo eleganckie, estetyczne. Z tym właśnie, co nieestetyczne, brudne, grzeszne, mam do Niego przychodzić. Ja mam Mu oddawać swoje grzechy, konsekwencje tych grzechów, moje blokady, konsekwencje tych blokad, świeże zranienia, które zostały mi zadane i które ja zadałem.
Spotkanie z Chrystusem nie jest dla chorych okazją do ponarzekania, pobiadolenia, ale staje się sposobnością do tego, by choć frędzli płaszcza móc się dotknąć. By prosić o to. Prosili Go, by choć frędzli u Jego płaszcza mogli się dotknąć.
Tutaj małe wyjaśnienie. Frędzle przy szatach mieli nosić Izraelici – tak polecił Pan ludowi przez Mojżesza w Księdze Liczb 15,37: Powiedz Izraelitom, niech sobie zrobią frędzle na krajach swoich szat, oni i ich potomstwo, i do każdej frędzli użyją sznurka z fioletowej purpury. Dla was będą te frędzle, a gdy na nie spojrzycie, przypomnicie sobie wszystkie przykazania Pana, aby je wypełnić, a nie pójdziecie za żądzami swego serca i oczu, przez które plamiliście się niewiernością.
Frędzle pochodzą z nakazu Bożego i mają przypominać wierność przykazaniom Pana, Jego miłości. Jezus nosi frędzle jako bardzo oficjalny znak wierności, pamięci o tym, co stoi za przykazaniami, wskazaniami udzielonymi przez Boga. To miłość. Jezus unaocznia miłość niosącą zdrowie. On pozwala jej doświadczyć. Wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie.
Droga siostro i drogi bracie, gdzie prosisz Pana, by choć frędzli Jego płaszcza się dotknąć?
By choć podczas spowiedzi usłyszeć tylko sam moment rozgrzeszenia, bez jakiegoś czynnika ludzkiego, pochylenia się, tłumaczenia, by się i tym zadowolić?
By na modlitwie – nawet jeśli czujesz, że na 30 minut bycia przed Panem jest 29 minut i 40 sekund rozproszeń – cieszyć się tymi 20 sekundami świadomego, bardziej aktywnego przebywania z Nim?
Co jest frędzlem, którego nie zauważasz, nie doceniasz?
Gdzie rzucasz się w otwartą przestrzeń z tym, co przeżywasz, a gdzie wystawiasz ze swojego serca, ze wspomnień i relacji tylko to, o czym myślisz, że Panu Bogu się spodoba?
Czy nie wykorzystujesz swoich zranień do utyskiwania, chowania się i biadolenia?
Na ile są one dla Ciebie okazją, by prosić Pana o Jego bliskość?
Gdzie w tobie brakuje pokory?
Gdzie brakuje rozmodlenia?
Czy prosisz o to, by opanował Cię duch modlitwy, duch poszukiwań, duch, który nie zmarnuje żadnej chwili, by dobiec do Chrystusa, by spotkać się z Nim?
Panie, dziękujemy Ci, że przychodzisz do nas i stajesz pośród nas z wielkimi darami. Dziękujemy, że nawet frędzel Twojego płaszcza może być, po dotyku wiary, miejscem uzdrowienia. Pomagaj nam odnajdywać Ciebie w małych sprawach, drobnych chwilach, trudniej przeżywanej Eucharystii. Nie daj, abyśmy dyskwalifikowali się ze względu na to, że większość czasu spędzonego z Tobą to tylko walka i rozproszenia.
Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.