Zdobyty, by zdobywać
Jaka musi to być siła miłości, jakie oddziaływanie, żeby z tak bardzo mocno nakręconego w swoich przekonaniach Szawła wydobyć gorliwego sługę w głoszeniu zmartwychwstania Chrystusa… Paweł sam zdaje relację z tego spotkania swoim współbraciom w wierze, tak samo nastawionym do Prawa i przepisów wierności Bogu, jak on jeszcze przed chwilą. Staje jako człowiek zdobyty przez Chrystusa, by zdobywać dla Chrystusa.
Szawła mógł nawrócić tylko Jezus Chrystus – zmartwychwstały i uwielbiony Pan. To tajemnica, dlaczego w takich okolicznościach, dlaczego Szaweł.
Nawrócenie jest tajemnicą, osobistym spotkaniem z Chrystusem – nie z rzeczą, formułkami. O tyle są one potrzebne i przydatne, o ile wyrażają osobiste spotkanie z Chrystusem.
Tajemnica nawrócenia Szawła staje się ciągle wyzwaniem dla każdego człowieka, gdy słyszy, że Chrystus to nie wyłącznie postać historyczna, że zmartwychwstanie to nie chwyt propagandowy jakiejś sekty, która oderwała się od Żydów, ale prawda stanowiąca fundament wiary, przekonania o zupełnie innym przeznaczeniu ludzkiego życia, niż tylko doczesność, pośpiech, zabieganie, walka z chorobami, walka o oddech, o przetrwanie.
Jaka musi to być siła miłości, jakie oddziaływanie, żeby z tak bardzo mocno nakręconego w swoich przekonaniach Szawła wydobyć gorliwego sługę w głoszeniu zmartwychwstania Chrystusa… Paweł sam zdaje relację z tego spotkania swoim współbraciom w wierze, tak samo nastawionym do Prawa i przepisów wierności Bogu, jak on jeszcze przed chwilą. Staje jako człowiek zdobyty przez Chrystusa, by zdobywać dla Chrystusa.
Droga siostro i drogi bracie, nieraz może w naszych sercach budzić się przekonanie, że ja też bym chciał, żeby i mnie Chrystus objawił się w sposób, który wybrał dla Szawła, że też chciałbym, żeby takim sposobem oddziaływał na osoby z kręgu moich przyjaciół, znajomych, którym łaska wiary wydaje się niedostępna. Mało tego, może się budzić w nas wewnętrzne poruszenie serca mówiące: Boże, dlaczego mnie nie spotyka coś takiego, jak Szawła?
Te odruchy są tak bardzo ludzkie i tak bardzo zakorzenione w chęci doświadczenia tej mocy, którą żył Paweł, z którą nie bał się stawać w obliczu swoich prześladowców, w której potrafił interpretować słabości jako miejsce spotkania z łaską, aby tej siły doświadczyć.
Dlaczego tak jest, że jednym dana jest – jak Szawłowi – aż tak potężna łaska, a inni, mimo swoich zabiegań, mogą stanąć wobec Boga ze słowami wypowiedzianymi przez starszego syna w przypowieści o synu marnotrawnym: Oto tyle lat ci służę, a mnie nie pozwalasz na coś takiego. – Po ludzku rzecz biorąc, te budzące się pragnienia znajdują swoje uzasadnienie. Trzeba je w sobie odnajdywać. Nie tyle szukać sztucznych natchnień na ich tle, ile wydobywać prawdziwe wewnętrzne oczekiwania, jakie mamy względem Pana Boga.
Skoro powołanie i nawrócenie jest tajemnicą, nie da rady w nią wniknąć tak, żeby ją ogarnąć i zrozumieć. Można się jej tylko poddać. Z pewnością bezwzględnie i bezsprzecznie chce to dotrzeć do nas z ksiąg natchnionych. Bóg potrafi dostosować swój sposób przyjścia do człowieka do wrażliwości jego umysłu, serca, do historii życia, w której jest on obecny ze swoimi radościami, smutkami, zranieniami i otwartością, zamknięciem i bólem.
Bóg wie, w jaki sposób docierać do człowieka.
Jakie z tego wnioski? – Po pierwsze, prośmy Pana, aby w naszym umyśle i w sercu, wobec wydarzeń z życia św. Pawła, o których słyszymy, budziło się pragnienie modlitwy: Nawróć mnie, Boże, a wrócę do Ciebie. Zdobądź i zdobywaj moje serce. Pokonuj mój opór.
Po drugie, korzystając z siły modlitwy, brońmy się, żeby nasze relacje z Panem Bogiem nie ograniczały się wyłącznie do szukania u innych osób wydarzeń, sposobów kontaktowania się z Bogiem, których będziemy zazdrościć. Niech staną się one dla nas okazją do wołania: Boże, przecież i mnie możesz uzdolnić, i mnie możesz otworzyć oczy, dotknąć w sposób niepowtarzalny i przemieniający moje życie.
Takie wołanie i takie ustawienie swoich relacji z Panem Bogiem będzie nas uczyć pokory. A pokora, polegająca na życiu w prawdzie, często objawia się nam za cenę cierpienia, zmagania się z sobą, odkrywania, że Bóg nie jest rozleniwiony w swoich staraniach o moje serce, że nie ma mnie na liście poza marginesem – może na końcu rozpatrzy wniosek o nawrócenie mojego serca. – Nie. On jest przede wszystkim nastawiony na to, żeby nasze serce było także Jego i uzdalnia nas do tego.
Może być i tak, że pośród wielu znaków, z jakich składa się każdy dzień mojego życia, nie byłem wystarczająco wrażliwy na Jego przychodzenie do mnie, bo mogłem się gdzieś z Nim minąć w drodze, przeoczyć Go albo nawet wzgardzić Nim, ośmieszyć czy spłoszyć Jego przyjście do mnie.
Bóg przychodzi do mnie i uwzględnia moją wrażliwość. Może tobie niepotrzebne jest tak spektakularne nawrócenie, jak w przypadku Szawła, a może potrzebujesz jeszcze większego?... – Pan wie. Twoja pokora jest niezmiernie ważną postawą. Bez niej nie odkryjesz, w jaki sposób Pan przychodzi do ciebie. Pokora to nie poniżanie siebie w znaczeniu dobijania się, mówienia sobie tylko przykrych rzeczy, bardzo agresywnego podejścia do siebie, okrucieństwa. Pokora to zgodność z wyzwalającą prawdą, która potrafi w chwilach wielkiej słabości i zmagania z sobą samym, z cierpieniem przeżywanym w sobie, trwać przy Panu, oczekiwać Jego przyjścia. Bóg pysznym się sprzeciwia, pokornym łaskę daje.
Pokora to życie w prawdzie, ale nawrócenie jest tajemnicą.
Św. Marek pisze, że ci, którym łaska wiary otworzy serce, mogą liczyć na konkretne znaki, bardzo wyraźne potwierdzenie tego, że właśnie przyjęli łaskę wiary, że przyjęli zbawienie.
Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: W imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą i ci odzyskają zdrowie.
To również może być dla nas suchy zapis, pobożne życzenie, ale wcale tak być nie musi. Ilekroć odkrywamy, że nie doświadczamy konkretnych znaków, tylekroć mamy okazję do refleksji, czy mam wystarczającą wiarę, czy jest we mnie wystarczająca pokora, czy gdybym otrzymał taki dar, to czy rzeczywiście służyłbym Kościołowi, braciom i siostrom, czy też budowałbym własną chwałę?
Jeśli jest we mnie łaska pokory, jeśli jest we mnie wystarczająca wiara, potrzebna do przyjęcia, wzbudzenia takiego charyzmatu, to Pan Bóg go rozbudzi.
Jakie z tego wypływają wnioski dla nas? – Po pierwsze, mamy trwać mocno przy słowie, bo słowo rodzi wiarę. Po drugie, wołać i prosić o dar nawrócenia: Nawróć mnie, Boże. Otwórz moje oczy. Wyprowadź mnie z karuzeli kręcenia się wokół siebie. Wyprowadzaj mnie systematycznie i dopuszczaj, Panie, te wydarzenia, które uznasz za stosowne. Pozwól mi wierzyć, że Ty mnie prowadzisz, że to, co dzieje się w moim życiu, jest zaproszeniem do przylgnięcie do Ciebie, że nawet kiedy Cię nie widzę, nie oznacza, że Cię nie ma, nawet kiedy staję wobec dzisiejszych czytań jak ktoś, kto w pierwszej kolejności denerwuje się i mówi: „Boże, ja tego nie doświadczam”, to niech to wypowiadam, niech pęka mi serce, abyś Ty mógł je posklejać łaską miłości, abyś mógł słodyczą swojej miłości wypalić we mnie gorycz, ciągłe pretensje wobec siebie i świata.
Ożywiaj, Panie, naszą wiarę. Prowadź nas, Panie, łaską Twojego Ducha po drogach czasu i pozwalaj nam odkrywać, że wcale nie wziąłeś nas na bok, nie rozpatrujesz naszego życia jak urzędowych wniosków, które można wyrzucić do kosza lub rozpatrzyć za dwanaście miesięcy. Budź w nas przekonanie, że już pracujesz nad naszym nawróceniem, że czas żmudnych obowiązków, które pełnimy, przechodzenia przez różne doświadczenia chorób, zwątpienia, jest czasem kształtowania nas, zachęcania do wierności, abyśmy mogli dostąpić łaski olśnienia, odkrycia Ciebie nie jeden raz, ale tak, jak św. Paweł – we wszystkich okolicznościach życia, abyśmy dostrzegali Twoją łaskę i moc nawet w odrzuceniu i słabości, nawet w kolcu wbitym w nasze serce.
Nie sposób nie odnieść się do doświadczenia, jakie stało się udziałem osób, które zdecydowały się jednego razu pojechać na rekolekcje biblijno-charyzmatyczne. Była to grupa mająca możliwość doświadczania specyficznego sposobu przyjścia Pana. Młodzi spędzali sporo czasu na modlitwie w kaplicy, na rozważaniu słowa, na adoracjach. Nawet przełożona domu – siostra zakonna – mówiła: Idę spać, jesteście w kaplicy, budzę się rano, jesteście w kaplicy.
Osoby obserwujące to z boku, co miało miejsce z powodu otwartych okien kaplicy – jak relacjonowała jedna z sióstr – nawet zatrzymywały się lub szły troszeczkę wolniej, żeby posłuchać, jak brzmiała modlitwa dochodząca z góry.
Było mnóstwo znaków, o których nie sposób mówić, doświadczalnego przychodzenia i przechodzenia Pana poprzez zwykłe obowiązki, modlitwę, adorację. Były z pewnością okazje do przeżycia dosłownie powalającej na ziemię obecności Pana przychodzącego w zaskakujący sposób w różnych sygnałach wysyłanych w czasie Eucharystii, adoracji, spotkań, w różnych dotykalnych znakach. Były to bardzo wyraźne – jak ktoś zauważył – znaki potwierdzające, że niebo ze swoją miłości niejako wylało się w tym momencie na uczestników rekolekcji.
Do czego zmierzam? Po kilku latach, coraz bardziej nabieram przekonania, że Bóg – bardzo bliski – może być w różny sposób odbierany. Może być tak doświadczalny, jak byśmy chcieli, ale może być też potraktowany jak ktoś, kto rozkocha i zostawi. Może być potraktowany jak przypadek.
Ile osób rzeczywiście odnalazło w tych rekolekcjach swoje nawrócenie, ile osób wraca do tego nawrócenia, ile osób spojrzało na to z perspektywy tylko emocjonalnego poruszenia, nie wyciągnęło wniosków, wzgardziło tym, odsunęło to na bok?… – Trudno powiedzieć, nie mnie to oceniać. Jedno jest pewne – chciałbym, aby tu padł wniosek z tego przykładu – Bóg z pewnością objawia się każdemu człowiekowi na drodze jego życia, dostosowuje się do jego wrażliwości i sposobu pojmowania świata. Próbuje przedrzeć się ze swoją miłością, jak z blaskiem świecy, wniesionej do ciemnej piwnicy. Tę świecę można zdmuchnąć, ale można także za nią pójść, by odkryć jeszcze większe światło.
Blaskiem takiej świecy, lampy, jest każde przychodzenie Pana Boga do nas – bardzo delikatne, ale mocne w Jego miłości. Światłem jest słowo. Trwając przy nim – jak mówi św. Piotr – będziemy mogli dojść do blasku, do pełni zmartwychwstania i życia, pełni zbawienia.
Panie, pomagaj nam wierzyć, że jesteś z nami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata, że bardzo zaangażowałeś się w oczyszczanie naszego serca z tego, co nie pozwala nam Cię doświadczać, widzieć. Dodawaj nam, Panie, cierpliwości, abyśmy nie ulegli zniechęceniu aż tak, żebyś nie mógł nas podnieść. Ty jesteś wszechmogący, Panie. To budzi naszą nadzieję. Daj nam, abyśmy ją żywili i nigdy, przenigdy, nie zrezygnowali z powrotów do Ciebie, jakkolwiek będzie układać się nasze życie, abyśmy wracając do Ciebie z każdego grzechu i słabości, uczyli się powrotu do domu Ojca, gdzie nic nie będzie nam groziło, gdzie miłość będzie rządzić na wieki.
Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.