Bóle rodzenia ustępują z powodu radości...
Doświadczenie, o którym wspomina Jezus, przeżyła kiedyś każda matka.Cierpienie, jakiemu poddana jest kobieta przy rodzeniu dziecka jest nieuniknione, ustępuje jednak z chwilą, kiedy na świat przychodzi maleństwo. Radość cudu narodzin jest tak wielka, że następuje szczególnego rodzaju metamorfoza: widok nowonarodzonego zaczyna napełniać takim szczęściem, że dotychczasowe cierpienie zostaje przełamane i odsunięte w niepamięć, a pozostaje nieopisane szczęście w "zwycięstwie" zrodzenia nowego życia.
W naszym życiu także napotykamy na różne inne momenty trudu, wysiłku, cierpienia. W tych momentach nie zawsze pamiętamy, że kończą się one chwałą. Świat zachęca nas do życia w bezustannej przyjemności i do porzucenia drogi poświęcenia. Jednakże to nie jest droga możliwa do urzeczywistnienia. Cierpienie przychodzi i staje się ono okazją do ukazania wielkości człowieka. W poświęceniu odnajdujemy siłę. Miłość jest ciężarem, ale ciężarem który unosi tego, który kocha. Jezus pokazuje, że cierpienie kończy się radością. Dzieje się tak dlatego, ponieważ w sytuacji próby, pokusy, cierpienia ze szczególną mocą towarzyszy nam Duch Święty. Dzięki Jego prowadzeniu, namaszczeniu umiera w nas stary człowiek i rodzimy się do życia w mądrości i miłości.
Iluż z nas nie doświadczyło tej szczególnej roli kryzysu, który rozwija, rodzi na nowo. Cierpienie nie jest bezowocne, przynosi ono nowe spojrzenie, bo miłującym Boga nawet to, co złe, wychodzi na dobre.
Błogosławmy Pana także w naszym cierpieniu za to, ze jest z nami i że pozwala nam odczytać sens tego, co trudne.
Ks. Roman Knyś, Lublin