Dobre Słowo, 17.02.2010 r.
Rozdzierajcie wasze serca
Rozdzierajcie serca – to średnio wciągająca zachęta w Wielki Post, ale wypływa ona z Bożego słowa, z proroctwa Joela. Taki tekst Bożego słowa stawia przed nami Kościół na start czterdziestodniowej pokuty: Rozdzierajcie wasze serca. Czym Boże słowo chce, abyśmy rozdzierali nasze serca, żebyśmy unikali pozorów jakichkolwiek przemian czy też przeobrażeń, które mogłyby wydać konkretne owoce? – Miłością. Tylko miłość potrafi tak rozedrzeć serce, żeby mogło jeszcze bardziej napełnić się otwartością na Boga i Jego słowo, które przemienia w sposób skuteczny i owocny.
Jakie propozycje stawia dziś przed nami Kościół do rozdzierania serca miłością?
Po pierwsze zaleca posłuszeństwo słowu, które niesie w sobie upomnienie i jednocześnie zachętę: Dajcie się pojednać Chrystusowi z Bogiem! To bardzo konkretne wezwanie i zaproszenie do wejścia w proces, jakim jest nieustanne odnajdywanie się przy Bogu, który jest pełnią miłości. On już dziś, w tej chwili, mówi, że jest spragniony mojej przemiany. To bardzo konkretne i wyraziste przynaglenie wypływa z Bożego słowa. Bądź posłuszny słowu. Przyłóż się do słowa. Przyłóż twoją miarę do słowa, aby to ono cię oceniło, aby ono dokonało w tobie właściwego osądu, może i tego, jakiego się nie spodziewasz, który gdzieś zbywasz stwierdzeniem, że tyle razy już próbowałeś. Daj się pojednać Chrystusowi z Bogiem! To On udziela napomnień. To On mówi w tej chwili: Czas upragniony! Dzień zbawienia już się zaczyna!
Po drugie, rozdzieranie serca miłością dokonuje się przez modlitwę. Do niej szczególnie jesteśmy przynagleni, kiedy słyszymy, że prorok Joel każe zebrać cały lud i wołać do Boga wszystkim, którzy znajdują się w społeczności. Na pierwszy front wysuwa kapłanów. Poleca im, aby płakali jako słudzy Pańscy w modlitwie: Przepuść, Panie, ludowi twojemu! Nie daj dziedzictwa swego na pohańbienie, aby poganie nie zapanowali nad nami. Czemu mają mówić między narodami: „Gdzież jest ich Bóg?”
Skoro przez modlitwę można pokazać światu Boga i sobie samemu Go przybliżyć, to modlitwa jest jednym z priorytetów czasu Wielkiego Postu. Modlitwa, jak słyszeliśmy w Księdze Joela, może odbywać się we wspólnocie, ale może również dokonywać się jako kontynuacja w zamkniętej izdebce, jak poleca Chrystus, który wie, że Ojciec dostrzega w ukryciu i tam dociera z wielkimi darami. – Dlatego Jezus przynagla do takiej modlitwy.
Niesamowitą modlitwą jest ta z Psalmu 51: Zmiłuj się, Panie, bo jesteśmy grzeszni. Zmiłuj się, Panie, bo nie widzimy, że jest nam potrzebne Twoje miłosierdzie, nie dostrzegamy potrzeby nawrócenia. W łaskawości swojej, w ogromie swojej litości zgładź tę nieprawość – to zupełnie niewłaściwe patrzenia na Ciebie, niesłuszne ocenianie swojego życia i życia innych. Obmyj zupełnie z winy, oczyść z grzechu, z uczucia, które nie pozwala doświadczać Twojej miłości.
Modlitwa, którą w tym psalmie dostrzegamy, jest bardzo osobista, bo przecież autor dokładnie mówi: Uznaję nieprawość moją, a grzech mój jest zawsze przede mną, przeciwko Tobie zgrzeszyłem, uczyniłem, co złe jest przed Tobą.
To uznanie i ten dotyk nędzy w modlitwie jest najbardziej właściwy i najbardziej bezpieczny. Najmniej zostawia w nas zranień i najbardziej nas leczy.
Wołanie psalmisty nie zatrzymuje się tylko i wyłącznie na stwierdzeniu faktu grzeszności, ale wiąże się z konkretną prośbą, wołaniem o interwencję Boga Stworzyciela: Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i odnów we mnie moc ducha. Nie odrzucaj mnie od swego oblicza i nie odbieraj mi świętego Ducha swego.
Słowa, które w wielu doświadczeniach mogą nas spotkać, stanowią jakby tlen, nimi oddychamy. Wszystkie psalmy są jak tlen dla duszy, jeżeli tylko człowiek chce zwracać się ku Bogu w modlitwie. Zwieńczeniem tego psalmu jest wołanie: Przywróć mi radość z Twojego zbawienia i wzmocnij mnie duchem ofiarnym! Tak, potrzebujemy radości, bo modlitwa autentycznie zakorzeniona w Bogu, stwarza serce czyste i przywraca radość. Pozwala dostrzec prawdę o tym, że właśnie od tej chwili chcę, żebyś Ty, Panie, otwierał moje wargi, żebym mówił to, co przynosi Tobie chwałę, co Ciebie cieszy i innym Ciebie ukazuje.
Modlitwa ma tę moc rozdarcia serca miłością, bo ona je rozszerza, sprawia, że zaczyna pękać to, co zasklepiło nam serce, co je skurczyło. Dlatego modlitwa jest tutaj niesamowicie pomocną.
Kolejnym wezwaniem i pomocą w tym, aby miłość rozdzierała nam serce, jest post, czyli ogołocenie się z czegoś, co sprawia, że tkwię w nieuporządkowanym przywiązaniu, w jakimś bałaganie w relacjach do Boga, do drugiego człowieka, czy też do siebie samego.
Co pozwoli mi ogołocić się z tego bałaganu, wyzbyć się go, wejść na drogę, która poprowadzi mnie do wolności?
Czego powinienem się pozbyć?
Post pozwala rozedrzeć serce miłością.
I wreszcie jałmużna, czyli konkretna pomoc skierowana do drugiego człowieka, przynosząca mu ulgę. Nie zbycie kogoś, ale podarowanie mu większej odwagi i wiary w siebie jako dziecko Boga, kochane przez Niego w sposób nieodwołalny, które umie dostrzec także innych ludzi jako dzieci Boże, a tym samym jako siostry i braci.
Rozdzierajcie wasze serca! Trzeba rozedrzeć serca. Trzeba być nastawionym na Boże słowo, które nie da naszym sercom jakiegoś bzdurnego pokoju, ale stworzy twórczy niepokój, otworzy na niesamowicie wielkie możliwości rozwoju Bożego życia w nas, spojrzenia na świat nie jako na miejsce zagrożenia, ale nieustannego stwarzania na nowo przez Boga, który ciągle coś inspiruje motywowany miłością.
Droga siostro i drogi bracie! Czterdziestodniowy post właśnie się zaczyna. To błogosławiony czas podarowany Kościołowi przez Jezusa. On jest z nami, w tej drodze postu przewodzi nam i chce ją udoskonalać, bo pragnie, aby w nasze serca ciągle spływała świeża miłość, która nie znosi stagnacji, schematów. Świeża miłość sprawia, że serce ciągle jest żywe, tętniące radością.
Panie, napełniaj nas przekonaniem, że warto ciągle zaczynać na nowo, warto wejść na drogę cierpliwej pokuty, posłuszeństwa słowu, modlitwy, ogołocenia się i jałmużny. Warto w tej drodze czerpać z Twojej cierpliwości i tak, jak modli się Kościół, powtarzać: umocnieni łaską Bożą pracujmy nad sobą w wielkiej cierpliwości.
Ksiądz Leszek Starczewski