Dobre Słowo, 13.01.2010 r.
Szukać autentycznie
Mam taką przypadłość, że opowiadając o jakimś wydarzeniu z życia lub filmu, gubię się w szczegółach, ale sens oddaję. I mam nadzieję, że teraz też to się dokona. „August Rush” to film opowiadający o szalonej miłości młodych muzyków. Owocem tej szalonej miłości było dziecko – tytułowy August. Ponieważ ta szalona miłość nie mogła się zrealizować m. in. ze względu na ambicje rodziców, dziecko trafiło do zakładu opiekuńczego. Bardzo kochało muzykę, żyło nią, wszędzie ją słyszało – wszystko dla niego grało. Chociaż August chodził po ziemi, żył w zupełnie innym świecie. Tłumaczył muzykę każdemu, kto chciał z nim rozmawiać. Ludzi fascynowało w nim to, że pasjonował się muzyką, był zaangażowany w świat dźwięków. Pewnego dnia ktoś go zapytał: Jeśli mówisz, że wszystko jest muzyką, to dlaczego ludzie jej nie słyszą? Chłopiec odpowiedział: Bo nie wszyscy nasłuchują.
Nie wszyscy chcą usłyszeć. Jest to bardzo mocne sformułowanie. W oryginale jest użyte słowo: „Nieliczni nasłuchują”.
W świecie miłość aż się przelewa, bo Bóg nieustannie ją posyła. Gdyby jej nie posyłał, to nowy dzień by nie ruszył. A przecież nie wszyscy tę miłość dostrzegają. To jest ciekawa rzecz: nie wszyscy jej doświadczają. Bóg nieustannie wypowiada słowo, które rodzi wiarę w miłość, ale tylko nieliczni słyszą to słowo. Dzisiaj taka prawda próbuje do nas dotrzeć z czytań mszalnych, z doświadczeń młodego Samuela, którego mama, Anna, wypłakała u Boga. Całą swoją boleść wylewała przed Bogiem. Dochodziło do tego, że przychodziła do kaplicy i tylko ruszała wargami, była obolała i całą swoją żałość wylewała Bogu. Czuła się po prostu przeklęta, bo nie mogła mieć dziecka. Wyrażając tę żałość, była całkowicie pochłonięta przez smutek, wylewane łzy i była nieutulona – jak mówi autor natchniony. Jednakże nie rezygnowała z wylewania tego, co w niej jest.
Anna wylewała swoje serce, jak rzekę, przed Bogiem. Obserwował ją kapłan Heli i myślał, że jest pijana. Przyszedł do niej i powiedział mniej więcej takie słowa: Wytrzeźwiej, kobieto! Co ty tu robisz!? A ona mu odpowiedziała: Nie jestem pijana. Po prostu z żałości nie wiem już, jak do Boga się odzywać. Wtedy kapłan spojrzał na nią, obudził się w nim człowiek. Powiedział, żeby poszła do domu, a Bóg jej pobłogosławi. Ona ucieszyła się na te słowa. I rzeczywiście, urodziła syna, Samuela.
Młody Samuel wychowuje się pod okiem tego samego kapłana Helego. Autor natchniony mówi, że w owym czasie Pan rzadko się odzywał, rzadko był słyszalny. I dzieje się coś niezwykłego. Oto Bóg zaczyna się odzywać. Słyszy Go młody Samuel, który jeszcze nie wie, kim jest Bóg. Jestem w stu procentach przekonany, że wielu z was spotyka takie samo doświadczenie. Ktoś się dobija do waszego serca. Nikt nie jest tak podatny na głos największego dobra, największej miłości, najwyższego piękna, jakim jest Bóg, jak ludzie młodzi. Tak jak Samuel.
Dzisiejsze słowo Boże przekazuje nam bardzo ważną informację: Bóg odzywa się i puka do serca. Na pewno potrzebny jest ktoś, kto pomoże nam naprowadzić na głos Boży nasze pragnienia. Mnie się udało spotkać kogoś takiego. Był w moim życiu czas, w którym nie widziałem sensu uczestnictwa we Mszy św. i stałem na niej jak kołek, ale stałem. Po kilku latach spotkałem pewnego zakonnika i zobaczyłem, jak on odprawia Mszę św. Zrozumiałem, że on nie traktuje ani Hostii, ani kielicha z winem jak rzeczy, ale traktuje je jak żywą Osobę. Mnie, młodemu wówczas człowiekowi, otworzył na to oczy.
Jestem przekonany, że Pan Bóg posyła ludzi, którzy też chcą wam otworzyć oczy na to, że Bóg jest w waszym życiu obecny. Być może traficie, tak jak Anna, na szorstkiego kapłana, być może jeden ksiądz zasłoni wam Pana Boga, ale drugi odsłoni. A może nie będzie to ksiądz, ale ktoś inny? Bardzo ważne jest jednak to, aby nasłuchiwać, szukać, by powiedzieć to, co usłyszał dzisiaj Jezus, kiedy oddalił się, gdy było ciemno. Gdy się modlił, znalazł Go Szymon wraz z towarzyszami i oznajmił: Wszyscy Cię szukają. Jezus odpowiedział: Jak Mnie szukają, to dobrze. Idę dalej! Idę jeszcze w inne miejsca. Jeżeli szukam, nasłuchuję, wytężam słuch, to nie ma szans, żebym Go nie spotkał.
Z dzisiejszego słowa próbuje dotrzeć do nas taka prawda: szukaj. Być może jesteś teraz na etapie odkrywania jakiegoś piękna, prawdy, miłości, dobra i wcale nie nazywasz tego Bogiem. Byś może.
Być może rzeczywistość Boga kojarzy ci się tylko i wyłącznie z nakazami, drętwymi komendami, które występują w czasie Mszy św. Może tak to odbierasz. Ale jeżeli szukasz autentycznie, to przyjdzie też przebudzenie. Nawet jeżeli ktoś wygania cię i mówi, że twoje pragnienia są odpowiednie tylko do tego, żebyś się położył, to powiedz tak, jak Samuel: Mów, Panie, bo sługa Twój słucha. Potrzebne jest szukanie i konkretne wezwanie.
Boże, mów także i w moim życiu, bo chcę Cię usłyszeć.
Ksiądz Leszek Starczewski