Dobre Słowo 9.01.2010 r.
Miłość, która usuwa lęk
Chrystus kocha nas doskonale, nieodwołalnie, w pełni angażując się w konkrety naszego życia. Tą doskonałą miłością wcale nie chce nas deprymować ani odsuwać na bok, pomniejszać, ale pragnie usuwać z nas lęk.
Św. Jan mówi: W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą.
Działanie Boga, który kocha w sposób całkowity, bezgraniczny, jest tak mądre, że potrafi przenikać historię naszego życia w całej jej złożoności, we wszystkich jej zakamarkach. Potrafi dotykać naszego serca i umysłu w miejscach, o których nie mamy pojęcia, które są przed nami zakryte, których nie rozumiemy, które są dla nas tajemnicą. Całe działanie Boga jest skierowane na to, aby obdarzyć nas wiecznym pokojem, aby usunąć z nas lęk. Każdy dzień, który otrzymujemy od Pana Boga, opatrzony jest słowami: Odwagi, nie lękaj się! Nie lękaj się i nie bój się Mnie przyjąć. Ja jestem z tobą, jestem dla ciebie. Wszystko, co dzieje się w tym dniu, każde z wydarzeń, jest zaproszeniem do tego, abyś przyjął moją miłość.
Ta prawda dziś wyrażana jest w wydarzeniu, jakie ma miejsce po nakarmieniu, nasyceniu tłumu: Kiedy Jezus nasycił pięć tysięcy mężczyzn, zaraz przynaglił swoich uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, do Betsaidy, zanim odprawi tłum. Gdy rozstał się z nimi, odszedł na górę, aby się modlić.
Jezus potrzebuje miłości Ojca, potrzebuje z Nim rozmawiać. W modlitwie wyraża miłość, w modlitwie miłość przyjmuje, w modlitwie odnajduje to, co pozwoli Mu dalej iść, dalej mierzyć się z trudną rzeczywistością niewiary, z trudną sytuacją, w jakiej znajduje się człowiek, który nie chce, który boi się ufać.
Kiedy wieczór zapada, łódź znajduje się na środku jeziora, a Jezus jest sam na lądzie. Widząc, jak uczniowie trudzą się przy wiosłowaniu, zmagają się z przeciwnym im wiatrem, przychodzi do nich, krocząc po jeziorze. Chce ich minąć, co może wydać się nam sytuacją dość trudną do zinterpretowania. Bóg ma swoje tajemnice. Bóg wydaje się nas mijać w życiu, ale tak naprawdę wychodzi naprzeciw temu, z czym się zmagamy.
Widząc, jak się trudzili przy wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny. Interpretujemy Boga jako omijającego nasze sprawy, zostawiającego nas gdzieś z boku, a On tak naprawdę wchodzi w rzeczywistość, którą przeżywamy, chce ku nam przyjść. Wchodzi w rzeczywistość od tej właściwej i najbardziej paraliżującej nas strony – od strony lęku.
Gdy Go ujrzeli kroczącego po jeziorze, myśleli, że to zjawa, i zaczęli krzyczeć. Widzieli Go bowiem wszyscy i zatrwożyli się. To zewnętrzne wydarzenie, mające miejsce w czasie zmagania na łodzi, kryje w sobie głębię przychodzenia do nas Boga, dotykania nas od strony tego, co najbardziej utrudnia nam przyjęcie Jego miłości – od strony lęku, trwogi, obecnych w nas podejrzeń, że Bóg zbliżający się do nas to jakaś zjawa, że mówienie o tym, że Bóg nas kocha, to tanie pocieszenie, a nie prawda.
Bóg w swoim Synu Jezusie Chrystusie zdecydowanie wkracza w nasze życie z miłością doskonałą, by usuwać nasz lęk.
On zaraz przemówił do nich: «Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się». I wszedł do nich do łodzi, a wiatr się uciszył.
Tak działa Jezus, tak przychodzi. Kiedy przyglądamy się naszemu życiu, kiedy doświadczamy lęku, trwogi, słowo, które dziś z całą mocą kieruje Jezus, zwracając się do swoich uczniów, zwracając się do nas, może dokonać cudu. Odwagi, Ja jestem, nie bój się. Kiedy zaczyna nas paraliżować lęk, jest to sygnał, że potrzebujemy kontaktu z Chrystusem, że Chrystus jest blisko, że Chrystus przemawia do nas: Odwagi, nie bój się!
Jak reagują na to uczniowie? – Jest to okazja do odkrycia tego, co stanowi ogromny problem, nad czym Chrystus pracuje w ich sercach i umysłach: Oni tym bardziej byli zdumieni w duszy, że nie zrozumieli sprawy z chlebami, gdyż umysł ich był otępiały.
Tak funkcjonujemy po grzechu, tak funkcjonujemy w podziałach, w zawiści, uprzedzeniach, tak zaczynamy pojmować świat – w sposób otępiały – kiedy przechowujemy w sobie jakiś grzech. Nie dostrzegamy tego, co dzieje się naprawdę. Świat wydaje się nam jakąś zjawą, nasze życie przypadkiem, nic nieznaczącym epizodem, w który absolutnie nie zaangażuje się Bóg. Otępiali…
Panie, dziękujemy Ci za to, że pracujesz całą mocą swojej miłości nad tym, aby usuwać z nas lęk, aby oczyszczać nas z tego, co otępia nasz umysł, nasze myślenie, co nie pozwala nam wracać do Ciebie, przyjmować Twojej miłości. Nawet wówczas, kiedy wydaje się, że wyczerpaliśmy już wszystkie limity, nawet wtedy, kiedy jesteśmy sparaliżowani lękiem, zatrwożeni, kiedy traktujemy Cię jako kogoś, kto nas mija, Ty wchodzisz w samo centrum naszego życia, naszych niepokojów. Ty wiesz, że masz je usuwać. Ty wszystko wiesz. Ty wiesz, że Cię kochamy.
Daj nam, Panie, odwagę, której tak bardzo potrzebujemy, abyśmy mimo naszych słabości i ograniczeń, lęku i trwogi, przyjmowali Twoją miłość dalej, mimo tego, że będziemy ją marnować, że po ludzku będziemy bezczelni wobec darów Twojej miłości. Spraw, aby mogła przemieniać w nas myślenie o Tobie, o świecie, o drugim człowieku i o nas. Tylko Twoja doskonała miłość jest w stanie nas przemienić w Ciebie.
Ksiądz Leszek Starczewski