Dobre Słowo 05.10.2010 r.
Pusta taczka
Panie, dziękujemy Ci za to, że dotykasz konkretów naszego życia i że ten dotyk jest do rozpoznania, do przyjęcia, dzięki łasce zaufania. Dzięki łasce wiary. Daj nam Twojego Ducha, byśmy mogli przyjąć Twe słowo z wiarą i aby wiara i zaufanie do Ciebie wzrastały, abyśmy doświadczali tego, jak nas dotykasz, jak nas przemieniasz. Swego czasu opowiadano dowcip na temat aktywnej pracy, pod plan wyznaczony przez władze komunistyczne. Mówiono, że na budowie gość biega cały czas z pustą taczką. Ktoś zapytał, dlaczego ta taczka jest pusta, a on odpowiedział, że nie ma czasu, żeby ją załadować. Później to przełożono na puste tiry, jeżdżące po Polsce. Zapytano, dlaczego jeżdżą puste. Odpowiedź była podobna: Nie ma czasu, żeby dokonać załadunku :).
Mogą być takie zajęcia, które nas bardzo pochłaniają, ale nie wnoszą do życia niczego poza zmęczeniem. Nie dają radości.
Rozmawiałem kiedyś z właścicielem sieci sklepów, który planował wygospodarować dodatkowe miejsce na nowy sklep. Widziałem, jak jest zapracowany, zabiegany. Zapytałem go najprościej w świecie: Czy masz kiedy żyć? Odpowiedział: Ksiądz jak zada pytanie, to już w ogóle... Wyjaśniłem, że ono jest wbrew pozorom bardzo proste i nie jest atakiem na niego. Przecież zapytałem tylko, czy ma kiedy żyć, bo zajęć i form zaangażowania podjął tak dużo, że istniało uzasadnienie dla tego pytania. Zbył mnie: A bo ksiądz to już tak musi pytać. Ksiądz nie rozumie pewnych rzeczy.
To pytanie chce do nas dotrzeć z Ewangelii. Czy mam czas na spotkanie z Jezusem? Czy mam czas, żeby doświadczać, iż jest sensem i celem mojego życia? Że to On i wszystko, to co do Niego prowadzi, nadaje sens mojemu życiu.
Scena z dzisiejszej Ewangelii, kiedy Jezus przebywa w gościnie u Marty i Marii, jest dla nas dzisiaj kolejnym wyzwaniem i zaproszeniem do skonfrontowania z tym pytaniem zajęć i sposobów spędzania czasu, który mamy. Czy ja mam czas, by siąść u nóg Pana? U nóg Pana – to też nie jest przypadkowe sformułowanie – i przysłuchiwać się Jego mowie. Czy ja mam czas, wśród rozmaitych zajęć, znaleźć czas, żeby usłyszeć, czy też nasłuchiwać, jak mówi do mnie Pan, jak do mnie kieruje swoje słowo?
Marta uwijała się, koło rozmaitych posług. To z dzisiejszej Ewangelii do mnie szczególnie dotarło. Jezus zdąża do Jerozolimy, skupiony i skoncentrowany na tym, co Go tam czeka. Jemu naprawdę niewiele potrzeba, żeby został ugoszczony, rozpoznany i przyjęty. Nie trzeba robić wielkiego halo, wielkiego show, z prostego posiłku, żeby spotkać Jezusa, wejść z Nim w relację, w Jego przeżycia. Maria, jak się okazuje, obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona, bo nie troszczy i nie niepokoi się o wiele, tylko wie, że potrzeba mało albo tylko jednego: rozbudzania świadomości, że to wszystko ma zmierzać do Jezusa, do słuchania mowy Jezusa przez dziejące się wydarzenia.
Nie chodzi o poróżnienie Marii i Marty ani o szukanie złotego środka, bo prawda nie zawsze leży po środku. Prawda leży tam, gdzie leży – czasem jest to po środku. Chodzi o zadanie sobie pytania: Na ile w tym, czym się zajmuję, w czym uwijam się, koło rozmaitych posług, mam świadomość, że Pan do mnie mówi, że zaprasza mnie do siebie, że to do Niego ma wszystko zmierzać? Na ile ta świadomość jest przeze mnie budzona?
Nie wiemy, czy Marta była po tej sytuacji jeszcze bardziej wkurzona na Marię, kiedy Jezus jej zwrócił uwagę. Nie wiemy, czy sobie odbiła to, co niejako straciła. Wiemy tylko jedno, że nie wolno nam uciekać od tego prostego pytania. Nie wolno nam doszukiwać się w tej Ewangelii czegoś innego poza odpowiedzią na pytanie: W jakiej odległości ode mnie jest Jezus? W jakiej pozycji, na jakim miejscu dzisiejszego dnia, jutrzejszego dnia, jest w moich obowiązkach ta prosta prawda, że On do mnie mówi, że chce, żebym się przysłuchiwał Jego mowie.
Panie, dziękujemy Ci za Twoją otwartość na wszystkie okoliczności naszego życia. Dziękujemy Ci, że wielka troska wyrażona w dwa razy wypowiedzianym imieniu: Marto, Marto, jest skierowana w tej chwili do nas. Ty z wielką troską nas pytasz: O cóż tak się niepokoisz? O cóż tak się troszczysz? Czy pamiętasz, że potrzeba mało albo tylko jednego?
Ksiądz Leszek Starczewski