Dobre Słowo, 29.09.2010 r.
Odwaga zmiany – niewidzialne dobra
Dzisiaj jest święto trzech Archaniołów. Na początek pytanie: czy my jesteśmy głupi, naiwni, że mówimy o aniołkach? Czy to nie jest wymysł, który miał zabawić dzieci w przedszkolu?
Oczywiście, że można tak powiedzieć i tak spojrzeć, szczególnie wówczas, kiedy traktuje się Pana Boga jak misia, do którego można się przytulić i z Nim spać, albo jak wypasiony samochodzik, sterowany przez urządzenie zewnętrzne, którym się można bawić, czyli – przenosząc to na konkrety – kiedy ma się obraz Pana Boga jako śmiesznej bozi bądź jakiegoś starszego sknery, siedzącego zgreda, który coś tam mruczy, gada i jeszcze wymyśla aniołki. Tak to wygląda, jak się ma niewłaściwy obraz Pana Boga. – To śmieszne. To mi absolutnie nie pasuje. Mam mnóstwo problemów i obowiązków, a tu jakieś anioły! Mydlą mi oczy aniołami. – Tak może być, jeżeli ktoś nie ma w sobie odwagi zmiany niewłaściwego obrazu Pana Boga. Bo trzeba mieć odwagę, żeby wyjść z pluszowego misia, do którego się przytulam, boziuńci, czy ze sterowanego samochodzika, którym się bawię – kiedy działa, jest mi potrzebny, kiedy nie, to go wyrzucam. Trzeba mieć w sobie odwagę, żeby zmienić taki obraz Boga.
Łatwiej się zatrzymać na fałszywych wyobrażeniach Pana Boga, że to jest aniołek, bozia i takie tam...
Dzisiaj Kościół mówi o postaciach trzech potężnych archaniołów. To takie komando, grupa specjalna. Jak zauważył mój ulubiony publicysta katolicki, Marcin Jakimowicz, to są duchy, które tak naprawdę nie mają własnych imion, ale komplementy składane Panu Bogu. Ich imiona kierują na Boga.
Michał to „Któż jak Bóg”, Gabriel – „Bóg jest Mocą”, Rafał – „Bóg uleczy”, „Bóg uzdrawia”.
Jaki jest sens wspominania ich? Podwójny. Po pierwsze: mamy niebieskich, niewidzialnych przyjaciół. Jasne, to można wyśmiać. W filmie „Król lew” jest scena, kiedy Simba leży obok bliskiego przyjaciela Timona, patrzą w niebo i Simba mówi: Wiesz co, tam w niebie, w moim przekonaniu, są moi przyjaciele i patrzą na mnie. A Timon (ze świetnym głosem Krzysztofa Tyńca) wrzeszczy: Chyba żartujesz! Wierzysz, że stamtąd patrzy na ciebie kupa sztywniaków? Oczywiście, że można to wyśmiać. I co robi Simba? Kurczy się, bo nie ma w sobie tyle odwagi, żeby się sprzeciwić i powiedzieć: Wierzę!
Po co o tym mówię? Żeby zadać sobie podwójne pytanie. Po pierwsze, czy ja mam odwagę do zmiany w swoim życiu, czy też nie? – Już tak musi być, już tak o mnie muszą mówić, ja muszę cały czas siedzieć na Mszy Świętej jak męczennik z Ugandy i cierpieć największe katusze, bo nic w mojej duszy się nie zmieni... – Czy mam odwagę zmian? I po drugie – to pytanie stawia Jezus – Czy dlatego wierzysz, że powiedziałem ci? Że ci coś powiedziałem? Dlaczego wierzysz bądź nie wierzysz? – To są pytania, które odważnie stawia nam dzisiaj Boże słowo.
I druga warstwa wyjaśniająca, dlaczego dziś wspominamy archaniołów, niebieskich przyjaciół. Mówi ona, że wiele rzeczy dla ludzi spieszących się dzieje się w sposób niewidzialny. Jak się człowiek śpieszy, jak robi coś po łebkach, to nie zobaczy tego, co najważniejsze. Gwarantuję wam, jeżeli ktoś jest cały czas na najwyższych obrotach, spieszy się, jest zamulony, to niczego nie zobaczy, coś przed nim ucieknie.
Dlatego stawiam pytanie: Czy mam odwagę zmiany? To pytanie skierowane jest też do mnie, bo nie jest tak, że ksiądz wierzy z urzędu, o czym dobrze wiecie. Ksiądz też może wpaść w rutynę.
Czy mamy odwagę zmian? Jeśli tak, to idźmy za tą odwagą. Jeśli nie – pytajmy dlaczego. Pytajmy kogoś, kto daje odwagę i jest pełen dobrych zamiarów wobec nas. Tym kimś jest Bóg, który bardzo często w sposób niewidzialny dla spieszących się w życiu osób, czasem korzystając z pomocy takich komandosów, jak Michał, Gabriel i Rafał, próbuje do nas dotrzeć.
Ksiądz Leszek Starczewski