Dobre Słowo 2.09.2010 r.
Odejdź... – Nie bój się
Ojcze, uwielbiamy Cię w darze Jezusa. W mocy Ducha Świętego przychodzisz do nas jako Bóg w Trójcy Świętej jedyny i chcesz w nas zamieszkać. Uczyń nas tym tłumem, w którym każdy ma swoją twarz, każdy ma własny życiorys, w którym każdy jest indywidualnością, ale szuka wspólnoty. Uczyń nas tłumem, który ciśnie się do Jezusa, aby słuchać słowa Bożego. Uczyń nas tymi, którzy będą słuchać słowa Bożego.
Co zrobiłby Szymon Piotr, gdyby wiedział, że Jezus właściwie rozwali mu firmę zajmującą się połowem ryb i zupełnie inaczej będzie podchodził do życia po spotkaniu z Nim? Gdybyś wiedziała/wiedział, droga siostro, drogi bracie, że spotkanie z Jezusem, wierność Jezusowi, będzie zmieniać twoje życie, niekoniecznie tak, jakbyś chciała/chciał, to co byś zrobiła/zrobił?
Jezus jest oblegany, bo słuchanie słowa Bożego staje się motywem osób idących za Nim. A On je głosi. Jezus coraz bardziej zdaje sobie sprawę z tego, że będzie potrzebował ludzi, którzy będą Mu pomagać. Będzie potrzebował rąk, głosów, serc, będących przedłużeniem Jego Serca. Tę wiedzę, tę świadomość i pragnienie rozszerzania słowa Bożego realizuje, wchodząc do jednej z łodzi, która należała do Szymona.
Jezus wchodzi w moje miejsce pracy, w moje doświadczenia, przeżycia – tak bardzo powszednie – w zwykłe zajęcia, z których usłana jest codzienność. Z tego miejsca, z tych doświadczeń naucza. Daje bardzo wyraźny znak. Chce w nas dokonać wyraźnego przebudzenia – ukazać, że rzeczywistość, którą przeżywamy, jest pierwszym miejscem głoszenia słowa, że nie chodzi o uroczyste, rekolekcyjne, pełne natchnień w czasie uwielbienia w Eucharystii głoszenie słowa, ale pierwszym miejscem głoszenia słowa jest moja codzienność, moja łódź, w której płynę po burzliwym morzu codzienności. Miejscem spotkania z Panem jest moja codzienność.
Piotr użycza tego miejsca Jezusowi. Po tym, jak Jezus przestanie mówić, Piotr słyszy: „Wypłyń na głębię i zarzuć sieci na połów”. Jest zaproszony do głębszego spojrzenia na swoją codzienność – inaczej niż patrzył dotychczas. „Wypłyń na głębię i zarzuć sieci na połów”. Mam często wrażenie, że ilekroć sięgamy do Bożego słowa, stary człowiek zaraz nam mówi: Nie ma się co w to tak zagłębiać. Przestań, bo zwariujesz. Nie przejmuj się aż tak tą rolą. Nie wchodź tak głęboko, bo się zarżniesz. Tak mówi stary człowiek. Doświadczam tego, kiedy przychodzi mi spojrzeć na dotychczas omawiane teksty z innej strony, nietradycyjnej, żeby szukać w nich świeżości. Stary człowiek mówi, że nie ma sensu. Szymon też mówi: Mistrzu, całą noc pracowaliśmy. Mamy konkretne dowody. Całą noc pracowaliśmy. Po pierwsze jesteśmy zmęczeni, a po drugie, niceśmy nie ułowili. – Całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. Mamy dowody, że to słowo może działa, ale nie musi działać na nas. Nie działa tak, jak mówi, w naszym życiu. Jeżeli tak jest, jak mówi słowo, a my tego nie odczuwamy, to gdzieś jest problem. Jezus mówi: Wypłyń na głębię. Ale pracowałem całą noc, tyle razy próbowałem...
Wypłyń na głębię.
Lecz na Twoje słowo, mówi Piotr, zarzucę sieci. Zrobię to tylko ze względu na Ciebie. Może ze względu na grzeczność, na to, że tak wypada, że zobowiązałem się do rozważań słowa. A może właśnie dziś ma być ta głębia, kolejny raz przeżywana bez moich uczuć, bez wczuwania się w to. A może to dziś ma być to kluczowe spotkanie...
Niewykluczone, że Piotr boi się też o to, co będzie się z nim działo, bo okazuje się, że skoro to uczynił, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać. Skinęli więc na wspólników w drugiej łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Dwie łodzie nie potrafią sobie poradzić z mnóstwem ryb, bo prawie się zanurzały. Szymon Piotr zdaje sobie sprawę z tego, że po spotkaniu z Jezusem może się zacząć coś niezwykłego. Spotkał niezwykłego Człowieka. Czy zdaje sobie sprawę też z tego, co go czeka w przyszłości? Czy zdaje sobie sprawę, że będzie jak Filip z konopi wyskakiwał, że jego porywczy temperament może przeszkodzić Mistrzowi, że tak naprawdę, to nie Jezus rozwalił Mu firmę, tylko Piotr będzie rozwalał firmę połowu ludzi, którą zakłada Jezus? Czy zdaje sobie sprawę z tego, że się Go wyprze? Czy w intuicji gdzieś nie ma, czy w genach gdzieś nie ma odkryte, że jest człowiekiem zawodnym? – Właśnie ma. Mało tego, on mówi o tym, że będzie zawodził. Przypadł Jezusowi do kolan – można sobie wyobrazić tę scenę, jak przypada Jezusowi do kolan i mówi: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny”. Nie psuj sobie Kościoła moją w nim obecnością – jako księdza – już i tak masz wystarczającą ilość gorszycieli. Nie psuj sobie, Jezu, opinii moim małżeństwem. Nie psuj sobie opinii moim podejściem do pracy, moją zawodnością, bylejakością...
„Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny”. Cudowne jest w Piotrze to, co już się zaczyna i zostanie do końca, nie wyłączając też akcentu legendy, której użył Sienkiewicz w „Quo vadis”. Do końca Piotr taki będzie. Wczoraj słyszeliśmy: Zresztą i nadal nie jesteście mocni. Nadal będzie niemocny, ale taki ma być, bo jeżeli się chce być przy kimś, kto jest silniejszy, to trzeba być słabszym. Jeżeli się chce być przy kimś, kto jest święty, to trzeba być grzesznikiem, mieć tę świadomość. Komentuje to św. Łukasz w ujęciu bardzo ludzkim: I jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w zdumienie wprawił połów ryb, jakiego dokonali: jak również Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona. Nieprzypadkowo padają imiona późniejszej czołówki apostołów, z którą Jezus będzie chodził w szczególne miejsca. Nie ma absolutnie podstaw, by nie szukać w tych imionach swojego imienia, bo ja też jestem wezwany do odkrycia się w tej Ewangelii, w zdumieniu bądź w pozycji Piotra: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny”.
Co robi Jezus, który doskonale wie, kogo powołuje? Wie, jak się będzie Piotr zachowywał, jak Mu będzie rozwalał Kościół – w cudzysłowie i bez niego – jak będzie psuł, jak będzie narwany, jak będzie miał słomiany zapał. Wszystko wie i co mu mówi? – „Nie bój się”. Nie bój się tego, że taki jesteś. Nie bój się swoich uczuć. Nie bój się tego, że się boisz. Odtąd ludzi będziesz łowił, bo jeżeli zostaniesz człowiekiem grzesznym, to tym będziesz łowił też innych ludzi. Jeżeli przestaniesz się popisywać, wymądrzać, jeżeli nie będziesz odgrywał chojraka, który nie ma grzechu, zawsze idealnie wybiera, wie, jak się zachować, co powiedzieć, to wtedy będziesz otwarty też na innych, to wtedy inni też zobaczą, że mają do czynienia z człowiekiem słabym i grzesznym, którego cały czas kształtuje Bóg, non stop kształtuje Bóg. Że jesteś małżonką, małżonkiem grzesznikiem, który współpracuje z łaską, dorasta do tego, co mówi, do tego, czego pragnie, chociaż na razie tylko o tym mówi i nic się z tego nie realizuje. „Nie bój się”.
Jezus powie w innym miejscu: Ja wam powiem, kogo macie się bać. Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało. Piotr będzie miał zabite ciało, zresztą – jak Jezus. Powiem wam, kogo macie się bać. Bójcie się tego, który ma moc wtrącić was do piekła. A za co ma nas moc wrzucić do piekła? – Za niewiarę w to, że Bóg nas kocha jako grzeszników, że przebacza nam za każdym razem, nawet jak bezczelnie grzeszymy, nawet jak upadniemy trzy minuty po spowiedzi. Nie jest to zachęta do grzechu, ale do zdobywania świadomości bycia grzesznikiem, który chce poddawać się formacji – jak Piotr. On poddał się formacji z wielkim bólem. Trzymał się kolan Jezusa – to facet, który się trzyma kolan Jezusa, klęczy przed Jezusem.
Przypomnijmy na koniec, jaka jest rola ojca w rodzinie. Jeden z piosenkarzy mówił, że jego ojciec skutecznie nauczył go żywej relacji z Bogiem na modlitwie. Ojciec był drwalem. Miał siłę do koszenia drzew w lesie. Kiedy przychodził do domu, klękał do modlitwy. On, jako mały chłopiec, nie mógł tego zrozumieć, bo nie wyobrażał sobie, kto jest silniejszy od jego taty. Nie wiedział, co oznacza klękanie. Odkrywał stopniowo, że ten Ktoś jest nie tylko silniejszy, ale bardzo bliski, bo jak ojciec szedł do urzędu, to zakładał garnitur, a przed Bogiem klękał tak, jak był ubrany. Zrozumiał, że to jest Ktoś silniejszy, bardzo bliski, znający realia i naszą kondycję. On wie, że jesteśmy słabi.
Siostro, bracie, klęknij dzisiaj przed Tym, który do ciebie także mówi: „Nie bój się”. Cokolwiek odkrywasz, odkryjesz jeszcze w życiu, w sobie, jakiegokolwiek jeszcze grzechu nie popełnisz, nie bój się. Powiem ci, kogo się masz bać. Bój się tego, żebyś przestał wierzyć w to, że Bóg jest większy od twoich grzechów. Tego się bój. Na tym polega bojaźń Boża. Bój się stracić żywą relację z Jezusem. Największe noce zwątpienia – tu też przykładem jest Piotr – są miejscem, w którym Bóg chce okazać swoją łaskę.
Panie, dziękujemy Ci za to, że mogliśmy słuchać Twojego słowa. Spraw, żeby stało się w nas ciałem, żebyśmy zaświadczyli o nim i żebyśmy złowili jakiegoś brata, jakąś siostrę przez to, co w nas ludzkie i grzeszne, ale poddane Twojemu miłosierdziu.
Ksiądz Leszek Starczewski