Dobre Słowo 5.06.2010 r.
Głoś, gdy też ci się nie chce
Sztuką jest słuchać słowa Bożego wówczas, kiedy się nie chce, kiedy nie ma na to pory. Sztuką jest przyjść na Eucharystię wtedy, kiedy wszystko wskazuje na to, że to nie jest ten moment. Sztuką jest głosić słowo Boże nie wtedy, kiedy jest pełny kościół, ale wówczas, kiedy znajduje się w nim garsteczka osób, mała ilość słuchaczy.
Ale właśnie w takich warunkach głoszenie słowa ma się także dokonywać. Bo zawsze jest pora na głoszenie Bożego słowa, zawsze jest dobry czas na przyjęcie łaski, którą Pan daje w swoim słowie.
Paweł, dbając o kondycję Tymoteusza – który z pewnością drżał na samą myśl o tym, co dzieje się w Efezie, jak wielu jest różnych nauczycieli, jak zmienne są nastroje tłumu, jak wiele osób patrząc na jego młody wiek, zupełnie niezainteresowanych jest tym, aby usłyszeć jakieś mądrości od młodziutkiego biskupa – mówi: Zaklinam cię wobec Boga i Chrystusa Jezusa. To jest dla ciebie punkt odniesienia. Nie to, jak cię przyjmują, jak się czujesz, czy masz czas, czy nie.
Zaklinam cię wobec Boga i Chrystusa Jezusa, który będzie sądził żywych i umarłych, i na Jego pojawienie się – na to, że nie jest to bajka ani żaden wymysł; że Go nie widzisz w tym momencie, że się nie pojawia w tym, co robisz, nie oznacza, że Go nie ma – i na Jego królestwo – na Jego działanie, które może jest w tej chwili niedostępne przez doświadczenie, przez odczuwanie; może nie widzisz tego działania, nie czujesz – głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę.
Głoś naukę. Nie tylko biskup, ksiądz, diakon, siostry zakonne, ale każdy chrześcijanin ma głosić naukę. Niech będzie ją widać. Niech będzie głośna przez twoje zachowanie, rozmowy, podejście do drugiego człowieka, szczególnie do wrogów – bo do przyjaciół to każdy głupi umie podchodzić we właściwy sposób – że jesteś własnością Boga i Chrystusa Jezusa, który będzie sądził żywych i umarłych, który działa, który się pojawi, który przyjdzie. Głoś, przyjmując najpierw Ducha Świętego, bo On daje odwagę, męstwo.
Św. Paweł mówi dalej Tymoteuszowi coś bardzo precyzyjnego: W razie potrzeby wykaż błąd. Łatwo jest głosić słowo, kiedy się ono podoba, jak wszyscy wykazują aplauz, kiedy cię rozumieją, kiedy nie wchodzisz w żaden konflikt, kiedy nie musisz mówić bardzo konkretnie, ale ogólnie odwołujesz się do wartości ogólnoludzkich, humanitarnych, kiedy jest pełna zgoda. Oj, jak łatwo. Jak łatwo głosi się słowo Boże na przykład we wspólnotach, które są zasłuchane, chcą słuchać, a jak trudno głosi się w klasach, które już nawet w nosie nie mają religii.
Wykaż błąd. Mów konkretnie. Nie glindź, nie opowiadaj dyrdymałów, mów konkretnie: w pracy, na uczelni. Jeśli jest dyskusja, to trzymaj się konkretów, a nie tego, żeby nie urazić, żeby czasem nie pomyśleli sobie o tobie, że się zagalopowałeś. Wykaż błąd, poucz.
Mamy modlić się o proroków w dzisiejszym świecie, żeby chociaż – jak mówi ks. prof. Kudasiewicza – jakaś proroczyna się pojawiła, to znaczy ktoś, kto mówi bardzo konkretnie, w razie potrzeby wykazuje błąd.
Chrześcijanin to nie jest ktoś, kto wszędzie szuka błędów. Nie. W razie potrzeby wykazuje błąd. To nie jest ktoś, kto wychodzi z pozycji, że inni są głupi, tylko wykazuje błąd. Inni mogą być w troszkę trudniejszej sytuacji, bo nie doświadczyli mocy słowa Bożego i dla nich jest to rzeczywiście jakiś megakosmos.
Św. Paweł mówi dalej: Podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz. Miej cierpliwość wobec tych, którzy nie mają cierpliwości do siebie, którzy nie mają tej łaski, jaka spotkała ciebie, którzy nie mają tak dobrego, bardzo dogodnego klimatu do słuchania słowa Bożego, bo nie jest im dawane codziennie.
Żeby nie oderwać Tymoteusza od realiów, żeby nie powiedzieć mu, że coś sknocił, św. Paweł mówi: Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań - ponieważ ich uszy świerzbią - będą sobie mnożyli nauczycieli. Głoś słowo nawet w taki warunkach, kiedy nie będą znosili zdrowej nauki, kiedy nie zechcą jej słuchać.
Kiedy jesteśmy mocniej zakorzenieni w słuchaniu słowa Bożego, możemy mieć pokusę, żeby fruwać z kwiatka na kwiatek: A teraz tego księdza posłucham, potem tamtego… I nic z tego nie wynika. Po takim skakaniu z kwiatka na kwiatek brakuje nam postawy, która wykazuje błąd, poucza, podnosi na duchu z całą cierpliwością.
Jeżeli odkrywamy w sobie coś takiego, tym bardziej powinniśmy się modlić: Panie Jezu, zmiłuj się nade mną. Panie Jezu, napełnij mnie Twoim Duchem. Żeby nie wpaść znowu w inną skrajność, jaką jest oskarżanie siebie.
Przyjdzie czas, kiedy ludzie będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom, ku bajkom, plotkom. Będą robić wszystko, żeby tylko nie chwycić się istoty Ewangelii, a szukać tego wszystkiego, co jest plotką, pomówieniem, udowadnianiem sobie, że nie warto chodzić do kościoła. Niektórzy za wszelką cenę szukają zła w Kościele, żeby do niego nie przyjść. Jeden młody człowiek wyznał, że nie będzie chodził do kościoła, bo są w nim sami obłudnicy. Kiedy ksiądz powiedział mu: To przyjdź ty. Wtedy pojawi się pierwszy porządny w kościele, to go odinstalowało. Nie chciał dalej rozmawiać.
Czuwaj we wszystkim, znoś trudy, wykonaj dzieło ewangelisty – kogoś, kto głosi Dobrą Nowinę, głosi Jezusa – spełnij swe posługiwanie. Służ tym, co otrzymałeś. Nie mów, że masz niewiele, że nie masz czymś się dzielić. Dziel się tym, co masz, tym niewiele, tym małym charyzmatem.
To wszystko jest możliwe w Duchu Świętym, który potrafi zaskakiwać. On dokonuje rzeczy niezwykłych. Przywołuj Ducha Świętego, oddychaj Duchem Świętym. To jest twoja siła. Sam nie dasz rady. Szukaj wspólnoty, doceniaj ją, doceniaj słowo. Budź modlitwę do Ducha Świętego i pozwól Duchowi Świętemu ogarnąć cię.
Duch Święty rzeczywiście potrafi zaskakiwać. Psalmista mówi: Pełne Twojej chwały były moje usta, sławiłem Cię przez dzień cały. Nie odtrącaj mnie w czasie starości, nie opuszczaj mnie, gdy siły ustaną.
Ta modlitwa spełniła się w całości na życiu św. Bonifacego, patrona dnia dzisiejszego, który miał 80 lat, mógłby sobie już dać spokój i powiedzieć: Niech młodsi idą głosić słowo Boże, a jednak wybrał się na misję jako legat papieski. Jak podają informacje na jego temat, na terenie Holandii, wraz z pięćdziesięcioma dwoma towarzyszami, oddał życie w męczeński sposób. Nie opuścił go Pan, gdy siły ustały, a wręcz przeciwnie, jeszcze je pomnożył, żeby mógł głosić słowo Boże i oddać życie.
Ja zaś będę zawsze ufał – mówi psalmista – i pomnażał wszelką Twoją chwałę. Moje usta będą głosiły Twoją sprawiedliwość i przez cały dzień Twoją pomoc.
Opowiem o potędze Pana, będę przypominał tylko Twoją sprawiedliwość. Boże, Ty mnie uczyłeś od mojej młodości i do tej chwili głoszę Twoje cuda.
Bóg w pierwszej kolejności. Nie opinie ludzkie, moje samopoczucie, nie to, co mówią na mój temat – czy to radosnego, czy przykrego. Tylko Bóg. Dla Niego i ze względu na Niego wszystko znoszę.
Jezus prosi swoich uczniów, aby się pilnowali i nie wpadli w pozory pobożności, w pozory słuchania słowa Bożego, w pozory głoszenia słowa Bożego, aby nie wpadli w postawę uczonych w Piśmie, którzy dla pozoru odprawiają długie modlitwy.
Pytajmy siebie samych, jako odbiorców Dobrego Słowa, jako głosicieli słowa: co byłoby w naszym przypadku błędem?
Co jest niedociągnięciem, na które dziś Boże słowo chce rozciągnąć swoją łaskę?
Na ile doceniamy to, że możemy słuchać Bożego słowa, że jesteśmy we wspólnocie Kościoła?
Na ile bierzemy pod uwagę, że głoszenie Bożego słowa ma być także poza wspólnotą?
Często możemy mieć łatwość w relacjonowaniu tego, co w czasie Mszy Świętej było śmieszne, co było niedociągnięciem, zapominając o tym, co najistotniejsze – o byciu na Mszy Świętej, trwaniu we wspólnocie Kościoła.
Panie Jezu, dla Ciebie każdy drobny gest ma wielką wartość, jeśli wypływa z serca. Prosimy, dotykaj naszych serc i uwalniaj z nich drobne gesty, abyśmy wrzucali, oddawali z serca Tobie najwięcej – tak jak uboga wdowa. Abyśmy swoją postawą pokazywali, jak mówi psalmista, że Ty jesteś naszą pomocą i całym naszym utrzymaniem.
Ksiądz Leszek Starczewski