Dobre Słowo, 30.04.2010 r.
Dobrze, że ukryty
Jezusa ukrytego mam w Sakramencie czcić – śpiewamy w pieśni religijnej. Rzeczywiście, Jezus jest ukryty. Zostawił znaki, przez które próbuje się do nas dostać.
Czemu próbuje? Czemu w swojej wszechmocy nie może zdecydowanie wkroczyć w nasze życie? – Bo w spotkaniu z Jezusem spora część zależy od nas. Spora cześć naprawdę leży w naszych rękach, w naszych możliwościach. Ukryty Jezus tłumaczy swoim uczniom, jaki jest powód tego, że Go nie doświadczamy, czy też nie widzimy tak, jakbyśmy pragnęli, czy tak, jak słyszymy.
Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu mego Ojca jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. W słowach Jezusa kryje się odpowiedź na pytanie, dlaczego jest ukryty. Przygotowuje nam miejsce. W codzienności, kiedy rzeczywistość szarzyzny życia doskwiera nam dotkliwie, stawiamy pytania: Czemu to trwa tak długo? Dlaczego nie mógłby zrobić tego już dziś, w tej chwili? Co to za przeszkoda, że dziś nie doświadczam Boga tak, jak się objawia? Odpowiedź Jezusowa z dzisiejszej Ewangelii jest bardzo precyzyjna. Przygotowuje nam miejsce. Jeszcze nie ma wystarczającego miejsca dla nas, abyśmy mogli spotkać się z Nim daleko bardziej, rzeczywiściej i bliżej, niż sobie to wyobrażamy. Te przygotowania trwają. Jesteśmy w drodze do spotkania z Nim w domu Ojca. Drogą jest Jezus i to On prowadzi nas do pełnego spotkania, do zamieszkania już na wieki w miejscu, gdzie nie trzeba płacić czynszu, martwić się o jakiekolwiek ewentualne awarie, gdzie w całkowity sposób pokój ogarnia człowieka ze wszystkich stron.
Gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie ja jestem. Gdy odejdę – to właśnie się stało. Przygotuję wam miejsce – to właśnie się dzieje. Przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie. Powtórne przyjście Jezusa ciągle jeszcze jest przed nami. Zabranie nas do siebie, ukazanie nas takimi, jakimi wymarzył nas sobie Bóg, jest przed nami. My gdzieś wewnętrznie wyczuwamy, że nie jest jeszcze tak, jakbyśmy chcieli, że w nas drzemią pokłady, których mimo wszystko nie potrafimy uruchomić. A Jezus chce nas zabrać do siebie, sprawić, abyśmy w sobie samych, w marzeniach, w doświadczeniach, czuli się jak u siebie, czyli spotkali Jego samego. Bo my możemy się czuć jak u siebie tylko w zjednoczeniu z Nim. To przygotowanie ciągle trwa. Jezus przyjdzie w odpowiednim miejscu, w najbardziej optymalnej, korzystnej dla nas chwili, aby zabrać nas do siebie.
Nie uprzedzajmy tej chwili, tylko na nią czekajmy i przygotowujmy się poprzez słuchanie słów Jezusa, poprzez kroczenie tą drogą, którą nam zostawił i którą jest On sam. W tej drodze nie powinniśmy zapomnieć o realizmie słów Jezusa, o tym, że będą braki i to skandalicznie widoczne.
Kiedy Jezus mówi: „Znacie drogę dokąd Ja idę”, odezwał się do Niego Tomasz: „Panie, nie wiemy dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?” Tomasz stawia pytanie wprost i po ludzku rzecz biorąc, w kontekście tych spotkań, jakie miał z Jezusem, mógłby się po prostu wstydzić, że takie pytanie zadaje. Ale je stawia. Rzeczywiście – nie załapał. To jest ogromna nadzieja też dla nas, którzy tysiąc razy słyszymy zapewnienia o obecności Chrystusa i nagle okazuje się, że nic z tego nie łapiemy. Mało tego, Tomasz uzyskuje odpowiedź: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie. I będzie tym, który po zmartwychwstaniu nie uwierzy apostołom, że Jezus zmartwychwstał. Będzie potrzebował osobistej audiencji, osobistego spotkania, żeby uwierzyć. Nie uwierzył nawet w świadectwo wspólnoty. Tomasz musiał taką drogę odbyć, aby uwierzyć, że towarzyszył mu na niej Jezus. Właściwie to Jezus go prowadził i przez jego zwątpienie, i przez bardzo wprost postawione pytania. – Dopóki nie włożę ręki w bok, nie uwierzę. – Jest to dla nas ogromny potencjał nadziei, jeśli tylko chcemy ją przyjąć, skonfrontować z naszymi wątpliwościami, ze znużeniem, z naszym: A dajcie mi święty spokój z tą całą religią, z tym całym Bogiem.
Tak jak Tomasz, potrzebujemy osobistej drogi. Ta droga dokonuje się również przez noce zwątpienia, rezygnacji, zniechęcenia, noce pytań, które wydają się nie mieć odpowiedzi, a nawet jak mają jakąś odpowiedź, to nie taką, jaką przyjmujemy od razu – jak Tomasz, który też od razu jej nie przyjął.
Dziękujmy dobremu Jezusowi, że uwzględnia dokładnie wszystko, co dzieje się w naszym życiu, i precyzyjnie wykorzystuje to dla naszego zbawienia.
Panie, jesteś ukryty w wydarzeniach naszego życia, a w sposób szczególny w tym wydarzeniu, jakim są sakramenty. Eucharystia jest szczytem i źródłem wszystkich znaków, jakie zostawiłeś dla nas. Prosimy, budź w nas świadomość Twojej obecności, dodawaj nam cierpliwie sił, żebyśmy mierzyli się ze swoimi zniechęceniami, żebyśmy nie traktowali upadków, popełnianych grzechów, jako całej prawdy o nas. Abyśmy z całą odwagą kroczyli drogą, którą jesteś Ty.
Ksiądz Leszek Starczewski