Dobre Słowo, 04.04.2011
Wszystko nowe
Oto ja stwarzam nowe niebiosa i nową ziemię – prorokuje Izajasz w imię Pana. Kiedy Papież Jan Paweł II powoływał się na ten tekst w jednym ze swoich dokumentów, mówił, że Bóg już działa, by odnowić ziemię, aby uczynić nowe niebiosa. Mel Gibson w filmie „Pasja” wkłada te słowa w usta Jezusa upadającego pod krzyżem i spotykającego się ze swoją Mamą. Wydawałoby się, że to najbardziej niedogodne warunki do tego, żeby powiedzieć, że powstaje coś nowego. Ale od momentu, kiedy Jezus wybrał krzyż jako narzędzie zbawienia – koniec jest nowym początkiem. Całkowita porażka rozpoczyna nowe rozdanie. Świat traktuje to jako głupstwo. Rozum ludzki może reagować na te słowa w różny sposób. Zasadniczo pojawiają się chłodne kalkulacje i kpina.
Prorok Izajasz mówi: Nie będzie się wspominać dawniejszych dziejów ani na myśl one nie przyjdą, kiedy Bóg stwarza nowe niebiosa i nową ziemię. Wtedy – jak mówi psalmista – następuje moment zamiany w taniec żałobnego lamentu, pogrzebu w wesele.
Niebywałe rzeczy, paradoksalne, często niemające potwierdzenia w doczesności, stają się okazją do intensywnego działania Boga. Wyniszczenie jest momentem wzrostu, słabość momentem mocy.
Pewien urzędnik z Kafarnaum usłyszał o przychodzącym Nauczycielu i Lekarzu. Tak. Usłyszał. To wystarczyło. Zresztą potwierdził, że to wystarczyło, kiedy Jezus dał mu słowo, zapewnienie: Idź, syn twój żyje. Zanim dziecko umrze, jego ojciec prosi, aby Ten, o którym słyszał, dał słowo również i na tę sytuację, żeby stworzył coś nowego. I tak się dzieje. Nawet godzinę ustalił, żeby to, co zostało mu podarowane, mógł potwierdzić wobec innych osób. Okazuje się bowiem, że uwierzył on sam i cała jego rodzina.
Nowe niebo i nowa ziemia... Nasze doświadczenia, nieraz potworne, a także sytuacje, kiedy wszystkie światła gasną, są zapowiedzią zabłyśnięcia wieczności, światła, którego nic nie przyćmi. Pan, przychodząc do nas, obiecuje, że zmierzamy do rzeczywistości, w której nie usłyszy się już więcej odgłosów płaczu, ni krzyku narzekania. Nie będzie niemowlęcia mającego żyć tylko kilka dni ani starca, któremu nie pozwoli się dopełnić jego lat. Nie skróci się jego życia z tłumaczeniem, że idzie się mu z pomocą i wstrzykuje jakiś środek. Nie przestanie się go traktować jak człowieka, ale dopełni on swych lat – najmłodszy umrze jako stuletni, a nie osiągnąć stu lat będzie znakiem klątwy. Pan zapowiada rzeczy, nie mieszczące się nam w głowie.
Dziękujmy Panu, że nie mieści się nam w głowie tajemnica krzyża, że nie mieszczą się nam w głowie sytuacje jednoznacznie przez nas oceniane jako klęska. Dziękujmy Mu, że nie mieści się w naszych kalkulacjach Jego miłość – bo to jest znak, że jeszcze ma sporo do zrobienia w naszym umyśle i sercu, że jeszcze potrzebne jest światło, które Pan zsyła. I prośmy jednocześnie o cierpliwość siebie samych. Prośmy, aby tym bardziej wzrastała w nas wiara i przekonanie, że trzeba się trzymać tych słów, im mniej doświadczamy nowego nieba i nowej ziemi, im słabiej dostrzegamy, że Bóg działa i przemienia już świat. Bo niebo i ziemia mogą przeminąć, ale nie słowo Pana. I musi przemienić niebo i ziemia – w tym kształcie, w którym są. Bo ten kształt jest nie do utrzymania. Musi coś zgnić, żeby coś się narodziło.
Jezu, dajesz nam swoje słowo i zapewniasz, że nawet żałobne utyskiwania i lament jesteś w stanie obrócić w fantastyczny taniec i pełnię radości. Wspieraj nas swoim słowem, abyśmy dochowali wierności temu, co do nas mówisz w tej chwili. Rzucaj światło Twojego słowa do ogromnej ciemności naszej duszy, serc, cierpienia, chorób i zwątpień. Panie, nie pozwól mi odłączyć się od Ciebie – szczególnie wtedy, kiedy wszystko wskazuje na to, że będzie to najlepsze rozwiązanie. Daj mi, Panie, uwierzyć, że najlepsze rozwiązanie to trwać przy Twoim Krzyżu, który jest zapowiedzią pełni zwycięstwa i pełni życia.
ks. Leszek Starczewski.