Dobre Słowo 18.10.2011 r.
Ukazywać – nie zastępować
Strategia Jezusa jest dość jasna. Dokąd sam przyjść zamierza, tam wcześniej posyła dwóch wyznaczonych, wybranych przez siebie uczniów. Warto wziąć pod uwagę prawdę o działaniu Jezusa pośród Jego wyznawców w świecie mówiącą, że Jego obecność poprzedzają jakieś inne osoby, znaki. Warto też siebie pytać, co za dwóch posłał Jezus przed sobą, żebyś mógł się z Nim spotkać, odbiorco Dobrego Słowa. Na ile jest w tobie gotowość, aby Chrystus mógł się posłużyć także tobą w przychodzeniu do innych, czyli do tych, z którymi żyjesz na co dzień.
Warto zauważyć, że Jezus nie wyśle i nie wyznaczy nikogo, wcześniej nie przemodliwszy tego z Ojcem i nie wyposażywszy posłanych. Mówi: Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście więc pana żniwa, aby wyprawił robotników na swoje żniwo. Jeśli wybrał cię Pan do bycia chrześcijaninem, to przede wszystkim cię do tego wyposażył.
Sakrament chrztu jest tego wyraźnym dowodem i zaczątkiem całej mocy darów, charyzmatów, potrzebnych do podejmowania codzienności jako miejsca spotkania z Bogiem i drogi do pełni zbawienia.
Głoszenie, jakie ma się dokonywać w tym posłaniu, streszcza się w słowach: Przybliżyło się do was Królestwo Boże. Niesamowicie ważnie, żeby przybliżać moc Boga, przybliżać prawdę o tym, że On wyprawia robotników na swoje żniwo. Że daje na życie wyprawkę wystarczającą do tego, żeby osiągnąć jego pełnię. Przybliżanie działania Boga jest pierwszym zadaniem chrześcijan. Nie mamy zastępować Jezusa, ale Go ukazywać. Nie poprawiać Pana Jezusa i za Niego podejmować działania zbawcze, ale wskazywać na Jego pełną mocy obecność w dzisiejszym świecie, w tych warunkach, w których jesteśmy.
Przeprowadziłem dziś dobrą rozmowę z chrześcijaninem, który – można powiedzieć – zjadł zęby na Ewangelii i bardzo realnie kroczy w prozaiczności z przekonaniem, że żyje w nim Chrystus i że przez niego Chrystus chce działać, a także dla niego Chrystus działa w wydarzeniach i spotykanych osobach.
Opowiadał mi, jak przed kilkunastu laty spotkał na przystanku autobusowym kolegę z lat szkoły podstawowej. Rozpoznali się, choć, jak mówił, jego wygląd był odmieniony. Wyglądał na – używając kolokwializmu – potencjalnego bandziora. W odpowiedzi na pytanie: co słychać? zdeklarował się jako satanista, który właśnie z kolegami jedzie na ustawioną wcześniej bijatykę. Mają kogoś po prostu zbić. Ponieważ znajomy wybierał się na modlitwę adoracyjną Chrystusa w konsekrowanej Hostii, więc zaproponował kolegom układ, twierdząc, że nie przetrzymają godziny w miejscu, do którego on teraz jedzie. Oni – zdeklarowani sataniści, jak mówili o sobie – podjęli zakład. Znajomy chrześcijan twierdzi, że do końca nie wie, czy było to tylko szpanerskie mówienie o tym, że są satanistami, czy też przekładało się to na rzeczywiste praktyki. Gdy dojechali do kaplicy, oni weszli razem z nim. Znajomy klęknął przed Panem Jezusem i powiedział w sercu: Jezu, przyprowadziłem Ci tych ludzi. Zrobiłem, co do mnie należy. Teraz kolej na Ciebie. Na Twoją moc.
I rzeczywiście dokonało się coś dziwnego. Pierwszym owocem, który dostrzegł, było to, że zrezygnowali z bijatyki. A po iluś tam latach spotkał tego samego kolegę, jako bardzo gorliwego i świadomego katolika, który przeżył nawrócenie.
Oczywiście można potraktować ten przykład jako oderwany od konkretów życia, naciągany do dzisiejszej Ewangelii, ale można też spojrzeć na niego, jako na jedną z wielu ilustracji tego, czym powinni zajmować się wyznawcy Chrystusa. A czym powinni? – Przyprowadzaniem do Chrystusa siebie samych oraz tych, których Bóg stawia na drodze ich życia. Nie zastępowaniem Chrystusa, ale ukazywaniem Jego mocy, Królestwa, działania. Jego bardzo zdeterminowanej troski i chęci wyprawiania robotników na swoje żniwo, wyposażania tych, którzy w Niego wierzą.
Siostro, bracie, dziękując dziś Bogu za dar słowa i spotkania z mocą, jaką Chrystus zostawia w sakramentach, prośmy, aby otwierał nasze oczy na posłanie ewangeliczne. Abyśmy przez wstawiennictwo świętego Łukasza Ewangelisty stosowali Ewangelię w życiu, głosząc obecność Boga i ku tej obecności, pełnej mocy, przyprowadzali siebie i innych.
Ksiądz Leszek Starczewski