Dobre Słowo 22.08.2012 r.
Kocham cię teraz i tu
W doskonale znanej nam i mimo wszystko ciągle jeszcze urzekającej scenie zwiastowania, jaką przedstawia dzisiejsza Ewangelia, do Maryi przychodzi anioł, którego imię Gabriel znaczy Bóg jest mocny. Równocześnie przychodzi prosić Ją, w imieniu Boga, o to, by stała się Jego Matką.
Na ikonach i obrazach przedstawiających scenę zwiastowania anioł pochyla się nad Maryją, czasem stoi, czasem przed Nią klęczy. Bóg mocny przychodzi do prostej dziewczyny z Nazaretu, by prosić Ją o to, żeby została Jego Matką. Na tym polega właśnie prawdziwa moc – zniża się do nas, kiedy przychodzi, zawsze prosząc. Znajduje Maryję w zapomnianym przez wszystkich Nazarecie. Dla Boga nie ma żadnego problemu w tym, żeby wyciągnąć nas z naszych życiowych zapomnianych dziur. Tam, gdzie nikt inny nas nie dostrzeże, tam dostrzegą nas Jego oczy. On jest Tym, który przyzwyczaił się do szukania nas w takich miejscach, bardziej niż w tych pieszczonych i błyszczących. On nie wstydzi się chodzić ciasnymi i wąskimi uliczkami Nazaretu. Nie wstydzi się chodzić nocą ciasnymi i wąskimi uliczkami naszych ludzkich serc.
Przychodzi, jak mówi ewangelista Łukasz, do Dziewicy poślubionej już mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida.
Ciekawa jest ta wzmianka o Józefie. Zazwyczaj nie zauważałem jej, czytając ten fragment lub modląc się tą Ewangelią. Wzmianka o Józefie przysporzy też komplikacji historii Maryi, bo przecież Bóg przychodzi do dziewczyny, która ma już jakąś historię – historię relacji z Józefem. Jest mu poślubiona, a więc ma męża. Bóg skomplikuje Jej życie w sposób wyraźny. Równocześnie też bez tej komplikacji w historii Maryi i w naszej historii zbawienia nie wypełni się proroctwo mesjańskie mówiące o tym, że Jezus ma pochodzić z rodu Dawida. Józef jest więc w tej historii bardzo potrzebny, mimo że po ludzku ją skomplikuje. Innymi słowy jest to historia pary – małżeństwa Maryi i Józefa – mówiąca nam także, że w historii zbawienia nie ma postaci drugorzędnych. Od każdego zależy realizacja Bożego planu, czyli każdy jest bohaterem – protagonistą – chcianym, wybranym przez naszego Pana.
Za chwilkę już Maryja będzie realizować swoją misję, ale będzie ją realizowała właśnie z Józefem. Do tej pory, czytając opis zwiastowania, nie zawracałem na to uwagi, ale przecież Oni dla Jezusa stają się rodziną we dwoje – nie sama Maryja.
Anioł pozdrawia Maryję bardzo prosto i od razu oznajmia Jej, że jest już gotowa. Zanim powie, jaka jest ta misja, mówi: Jesteś już gotowa do jej podjęcia. Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą. Jeśli za chwilę powierzy Ci misję, to nie zrobi tego bez wcześniejszego przygotowania. Właściwie już pracowała nad Tobą Jego łaska, już jesteś gotowa do pojęcia jej. Bóg nigdy nie powierza nam misji, do której nas wcześniej nie przygotuje.
Maryja jednak milczy, po ludzku, bo słowa wydają Jej się zbyt niesamowite. To daje aniołowi przestrzeń do tego, żeby zaczął Jej tłumaczyć historię. Jak ważne jest, kiedy spotykamy naszego Pana, żeby zostawić Mu czas na to, aby On mówił do naszego serca.
Scena zwiastowania jest także doskonałym przykładem modlitwy chrześcijańskiej. Maryja daje aniołowi czas, w którym on tłumaczy: Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca.
To tłumaczenie zapewne brzmi w uszach Maryi jak science fiction. Królowanie? Ona ma stać się królową? Tron praojca Dawida dla Jezusa? – Któż by w to uwierzył? Czy Ona w ogóle zrozumiała coś z tłumaczenia anioła? Zapewne w tej scenie bardzo niewiele, gdy emocje i wszystko w Niej i w Jej sercu drgało. Zadaje bardzo kobiece pytanie, zupełnie nie zwracając uwagi na górnolotny dyskurs anioła. Ona po prostu pyta praktycznie: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?
To jest dobre pytanie. Maryja, jak człowiek, wyraża swoje wątpliwości, obawy. Jest bardzo ludzka, kiedy podejmuje Bożą misję. I to także sprawia, że anioł może Jej dalej tłumaczyć: Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. Anioł tłumaczy, że to nie za Jej sprawą i nie Jej mocą dokonają się te rzeczy, ale mocą Ducha Świętego. I daje Jej znak: A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego.
Bóg doskonale zdaje sobie sprawę, że mówi co prawda do wybranego naczynia, do wybranej, przygotowanej osoby, ale jednak jest to tylko człowiek, więc potrzeba mu wskazówek, tłumaczenia, cierpliwości. Maryja będzie zadawała pytania, będzie się zmagała w sercu z Bożym wyzwaniem. Na to wszystko Bóg pozwala Maryi i nawet chętnie odpowiada na wątpliwości – tłumaczy.
W każdej dobrej modlitwie jest czas na to, żeby słuchać Pana, ale także na to, żeby zadawać Mu pytania, wyrażać swoje wątpliwości, czekać na Jego odpowiedź. Czy ta odpowiedź anioła, wciąż górnolotna, przekonuje Maryję? Czy otrzymany znak przekonuje Maryję? To, co anioł mówi, znak, który daje, nie są naprawdę rzeczami tak oczywistymi, żeby mogły przekonać do końca Maryję. Jej decyzja jest decyzją wiary. Jej decyzja jest decyzją woli, która nie rozumiejąc wszystkiego do końca, nie będąc w stu procentach przekonaną, rzuca się w ramiona Bożej Opatrzności, żeby odpowiedzieć Mu tak.
Ludzka wola, która odpowiada tak Bogu, w całej swojej słabości i nie wiedząc wszystkiego do końca, jest bezcenna dla Pana. To na niej zawisł cały plan Bożego zbawienia. Bóg długo przygotowywał ten plan. Daje znać Maryi mówiąc: Jesteś gotowa. Jesteś pełna łaski. Długo szedł do Niej – przez całą historię zbawienia. Od początku. Od historii Ewy, przez patriarchów, przez Izraela na pustyni, przez wyjście z Egiptu i przez proroków. Ta historia była tak długo przygotowywana, aby dotrzeć do tego punktu, w którym jest Maryja.
Czy Bóg miał jakiś drugi plan, gdyby Ona powiedziała nie? Czy miał jakiś back up, gdyby Maryja okazała się zbyt ludzka i nie uwierzyła w Jego słowa? Nie wydaje mi się. Na tym właśnie polega miłość Boża. Dla każdego z nas ma jedyny, niepowtarzalny plan. Każdemu z nas przydziela jedyną, niepowtarzalną rolę. Na tym także polega waga naszej wolnej woli, która odpowiada Panu.
Wolna wola. Zupełnie tak, jak w filmie „Adwokat diabła”, kiedy Al Paccino w finałowej scenie próbuje jednak przekonać Keanu Reevesa do tego, żeby został ojcem Jego dziecka. Wszystko zawisło tam na wolnej woli Keanu Reevesa, który ostatecznie burzy diabelski plan, strzelając sobie w głowę, ale diabeł i tak nie daje za wygraną. Wciąż go szuka i próbuje pójść za nim. Nie szuka nikogo innego.
Bóg także nie szuka nikogo innego. Nie sądzę, żeby miał drugi plan – back up. Wszystko zawisło na tym tak, które ma odpowiedzieć Maryja. Dlatego ojcowie Kościoła, komentując tę scenę, krzyczeli wręcz w swoich homiliach: Odpowiedz „tak”! Czy nie słyszysz, że historia całego świata – historia zbawienia, moja także i wszystkich, którzy będą żyli po tobie, zależy od ciebie? Bez twojego „tak” historia się zmieni. Nie będzie już taką, jaką chciałby ją widzieć Pan. Odpowiedz, Maryjo! Odpowiedz!
Do dzisiejszego słowa, słowa Maryjnego, które także i nam uświadamia wagę naszych decyzji i tak wypowiadanych Bogu, od których zależy historia zbawienia nie tylko moja, ale i innych, dołączam piękną piosenkę i piękny tekst Piotra Rubika „Nie wstydź się mówić, że kochasz” Mimo że ten tekst mówi o ludziach, którzy nie wykorzystali swojej życiowej szansy i milczeli, tekst wprost nawiązuje do tych ludzkich tak zmieniających życie – od których życie zależy:
Wyszedłem do ciebie z wielkiego cienia.
Teraz niepewność w pewność zamieniam.
Chciałem wykrzyczeć ci, dać ci znak, ale milczałem jak głaz...
Trochę jak Bóg, który wychodzi z wielkiego cienia historii i powoli zamienia w tej scenie swoją niepewność w pewność, czekając na tak Maryi. Chciałby wykrzyczeć, dać Jej wszelkie możliwe znaki i rzeczywiście czyni to, ale bardzo subtelnie.
Nie bój się, nie wstydź się mówić, że kochasz.
Nie milcz, bo miłość znów cię ominie.
Taka jest cena nieodpowiadania tak, kiedy przychodzi czas na miłość, kiedy przychodzi czas naszego Pana.
Nie bój się, nie wstydź się mówić, że kochasz.
Będziesz wołał, nie usłyszy, zniknie w tłumie.
Przejdzie ta niepowtarzalna szansa, żeby zmienić życie, żeby nadać mu sens, żeby zmienić życie innych.
Kochali się, jak z rosą kwiat, ale milczeli do siebie od lat.
Minęli się – Panie, podaruj im czas.
Jak oddać słowami nasze milczenie?
Serce wyśpiewać chce swe pragnienie.
Nie chce mu dłużej zamykać ust.
Kocham cię teraz i tu...
Nie zamykaj dłużej już ust swojemu sercu, kiedy Bóg przychodzi do ciebie proponując ci swój plan. Kocham cię teraz i tu... To jest właśnie to, co trzeba powiedzieć, to, co On chce usłyszeć. Nie kiedyś, ale teraz i tu, bo mija niepowtarzalna szansa.
Obracam ku tobie twarz jak słonecznik.
Co mi źli ludzie - jestem bezpieczny.
Uczę się mówić, dotykać słów.
Kocham cię teraz i tu...
Nie bój się, nie wstydź się mówić, że kochasz.
Nawet gdy czujesz, że ranisz ciszę.
Nie bój się, nie wstydź się mówić, że kochasz.
Sercu miło, niebu miło jest usłyszeć.
Kocham cię teraz i tu.
Jeśli istnieje jakaś miłość, to miłość teraz i tu. Tak wypowiadamy Panu w tej chwili naszego życia. Na wszystko jest czas, jak mówi Kohelet, także i na miłość jest ten niepowtarzalny czas – na to, żeby słowu Pana, który do nas przychodzi, odpowiedzieć tak, zgodzić się na Jego plan. Teraz i tu. Inaczej naprawdę zmienia się historia nie tylko naszego życia. Zmienia się historia innych, których mogliśmy przecież pokochać, którym mogliśmy dać nadzieję, gdybyśmy wypowiedzieli: Kocham cię teraz i tu. Amen.
Ksiądz Marcin Kowalski