Ks. Leszek Starczewski
Z życiem wzięta świętość
Kiedyś, w gronie kolegów księży jeden z nich mówił, że miał w sobie przez jakiś czas taką myśl, że – będąc księdzem – powinien iść do zakonu. Długo się z tym zmagał, aż trafił na spowiednika, który z natchnienia Bożego zadał mu pytanie: Czy ty chcesz iść do zakonu dlatego, że uciekasz przed życiem, czy dlatego, że szukasz życia? I dodał: Bo widzisz, może być tak, że uciekasz przed życiem, pójdziesz do zakonu po to, by skupiać się na sobie, na tej wygodnej stronie siebie i tylko zakonowi przysporzysz kłopotu – nic więcej.Ks. Leszek Starczewski
Z życiem wzięta świętość
Boże Ojcze, nieustannie troszczysz się o nasze życie. Spraw mocą Twojego Ducha, przez Jezusa, aby nasze spojrzenia, nasze serca, rozpoznawały Twoją troskę o nas. Zmiłuj się nad nami i, jak trzeba, przynaglij także nasze serca do sakramentu pokuty i pojednania, abyśmy oczyścili swoje wnętrze i mogli widzieć Ciebie – Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą – nie tylko kiedyś, w przyszłości, ale teraz, w życiu, które się dzieje.
Kiedyś, w gronie kolegów księży jeden z nich mówił, że miał w sobie przez jakiś czas taką myśl, że – będąc księdzem – powinien iść do zakonu. Długo się z tym zmagał, aż trafił na spowiednika, który z natchnienia Bożego zadał mu pytanie: Czy ty chcesz iść do zakonu dlatego, że uciekasz przed życiem, czy dlatego, że szukasz życia? I dodał: Bo widzisz, może być tak, że uciekasz przed życiem, pójdziesz do zakonu po to, by skupiać się na sobie, na tej wygodnej stronie siebie i tylko zakonowi przysporzysz kłopotu – nic więcej.
Dzisiaj staje przed nami patron dnia, św. Benedykt, opat, patron Europy, wychowany w bogatym rzymskim domu. Miał płatne lekcje, na co nie wszystkich było wtedy stać. Przyglądając się rozpustnemu życiu swych rówieśników, postanowił odejść z Rzymu, bo zupełnie się tam nie odnajdywał. Nie uciekał od życia, ale poszedł szukać prawdziwego życia. Tego życia świat ze swoją prędkością, z akcentami, które kładł na różne przyjemności, mu nie dawał. Po pewnym czasie Benedykt trafił do malowniczo położonej miejscowości Subiaco i tam, kierowany Bożą Opatrznością, spotkał mnicha o imieniu Roman, który włożył na niego mnisi strój. Benedykt prowadził tak intensywne życie, że pewnego dnia został odnaleziony przez jakiegoś pobożnego księdza, który chciał podzielić się wielkanocną strawą z kimś innym, dlatego wyruszył w górski teren i spotkał mnicha Benedykta, który, cały oddany misji Bożej, nawet nie wiedział, że jest Wielkanoc, jakby nie orientował się w liturgicznych formach.
Benedykt szukał życia. Żeby znaleźć życie, które daje Bóg, nieodzowne jest wchodzenie w realia, w świat taki, jaki on jest. Gdy sława jego pobożności, a także opowieści o cudach, które działy się przez jego ręce w posłudze, jaką mu Pan Bóg dał, była już wielka, postanowiono go sprowadzić, aby wykorzystać wewnątrz Kościoła dary przez niego posiadane. I tu pojawiły się pierwsze poważne przeszkody. Otóż w niedalekim klasztorze postanowiono przydzielić mu funkcję opata. Jak mówi hagiograf: Benedykt niechętnie przystał na tę propozycję, ale uznał, że posłuchanie wezwania jest jego obowiązkiem. Niestety, mnichom nienawykłym do surowej dyscypliny nie spodobały się zmiany wprowadzone przez niego i dość szybko podjęli decyzję o pozbyciu się nowego opata, podając mu kielich z zatrutym winem. Ten jednak przed wypiciem jego zawartości uczynił znak krzyża i kielich niespodziewanie rozpadł się na kawałki.
Czasem można mieć takie wrażenie, że jak się już wchodzi w życie zakonne, czy seminaryjne, to wchodzi się w świat ludzi prawie idealnych – aniołów chodzących po seminaryjnych podłogach – a konfrontacja z rzeczywistością pokazuje małostkowość, nad którą Bóg pracuje, którą ciosa przez swoje słowo, by ukształtować w posłusznych sobie sługach tych, przez których chce działać.
Hagiograf opisuje też drugie zdarzenie wewnątrz Kościoła, na które warto zwrócić uwagę, jako na jedną z wielu przeszkód na drodze do świętości: Coraz większa sława, jaką zasłużenie cieszył się Benedykt, wzbudziła zazdrość jednego z miejscowych księży Florencjusza, który starał się podstępnie go wyeliminować, podając mu do zjedzenia zatruty chleb. Gdy próba się nie powiodła, wysłał do zakonników grupę dziewcząt, licząc, że ich nieodparta uroda złamie opór cnotliwych mnichów. To nikczemne zachowanie sprawiło, że Benedykt zdecydował się opuścić Subiaco i osiąść w innym miejscu z nieliczną grupą wybranych uczniów. Florencjusz nie posiadał się z radości z odniesionego zwycięstwa. Zaledwie jednak Benedykt ruszył w drogę, dotarła do niego wiadomość o jego nagłej śmierci. A wtedy ten święty człowiek pokonał nawet pokusę nienawiści. Zasmucił się bowiem nad nędznym losem rywala i zganił posłańca, który z nieukrywaną satysfakcją zakomunikował mu nowinę.
Przeszkody pojawiają się w drodze do odkrycia życia w miejscach, w których najmniej się tego spodziewamy. Na przykład we wspólnocie, gdzie chcielibyśmy liczyć na to, że będzie wielkie zrozumienie, ciepło, wychodzą rzeczy, które trudno, żeby nie wyszły, jeżeli mamy do czynienia z ludźmi.
Benedykt, patron Europy, patronuje zdrowemu podejściu do życia, czerpaniu do życia pełni sił.
Dzisiaj rano dostałem takiego smsa: Żyj z całych sił, uśmiechaj się do ludzi, bo nie jesteś sam. Pięknego dnia życzę. Odpisałem: No właśnie idę po życie z całych sił, na Eucharystię. Eucharystia jest dla nas szczytem i źródłem życia. W czasie Eucharystii Jezus przychodzi, by to życie dawać. Przychodzi, żebyśmy nie „żyli”, ale Żyli Jego mocą, jak uczy nas św. Benedykt.
Jeśli przyjmiesz moje nauki – mówi Księga Przysłów – i zachowasz u siebie wskazania; ku mądrości nachylisz swe ucho, ku roztropności swe serce; jeśli wezwiesz rozsądek, przywołasz donośnie rozwagę, jeśli szukać jej poczniesz jak srebra i pożądać jej będziesz jak skarbów, to bojaźń Pana zrozumiesz, osiągniesz znajomość Boga. Bo Pan udziela mądrości, z ust Jego wychodzą wiedza i roztropność; dla prawych On chowa swą pomoc, On jest tarczą dla żyjących uczciwie.
Benedykt wypełnia te słowa i zachęca nas do tego, żeby nad wszystko stawiać miłość do życia, które objawia Bóg, i szukać tej siły, której On udziela.
W dzisiejszej Ewangelii Piotr staje wobec Jezusa rozdającego życie, dokonującego cudów, który przed chwilką rozmawiał z bogatym młodzieńcem i mówił o tym, że pokusa bogactw jest tak silna, że mogą one zamydlić nam oczy i zamulić serce, zatrzymać nas w drodze, skupić naszą energię nie na życiu tylko na jakichś dodatkach do życia, odbierając mu sens. Piotr pyta Jezusa: Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymaliśmy? Co z tego będzie? Błogosławieństwo, jakieś wymierne korzyści się z tego pojawią?
Jezus lubi, gdy stawia się Mu pytania. To jest właśnie cecha Mistrza, że On nie ucieka przed pytaniami, tylko podejmuje je. Odpowiada czasem milczeniem, które zmusza nas do tego, żeby głębiej wniknąć w to, czego pragniemy stawiając pytania, żeby odkryć tam obecność Ducha Świętego, który chce udzielać nam odpowiedzi.
Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach i będziecie sądzić dwanaście pokoleń Izraela.
Ciekawa rzecz, że kiedy Benedykt zakładał w Subiaco życie mnisze, pojawiło się dwanaście domków, w których było pod dwunastu adeptów tejże sztuki duchowej.
Każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy.
Jezus nie daje tylko jakiejś odległej perspektywy – to jest cel, doskonałość do której zmierzamy – ale pozwala już tu doświadczyć swojej obecności, troski o życie.
Panie, psalmista bezwzględnie nazywa głupim człowieka, który rozglądając się po świecie, widzi tylko zniechęcenie i zepsucie: Rzekł głupi w sercu swoim: Nie ma Boga. Zepsuci są, ohydne rzeczy popełniają, nie ma nikogo, kto by czynił dobrze. Spraw, aby nasze serca i umysły były wyzwolone z tej głupoty, z tego spojrzenia na życie, po to tylko, żeby szukać wszystkiego, co zniechęca do niego, a nie szukać źródła bijącego w Tobie, które sprawia, że żyje się z całych sił mocą przez Ciebie udzielaną. To jest możliwe.
Dotknij tych, którzy słuchają tego słowa i mówią: Tak, takie życie to mogą tylko mnisi prowadzić, niektórzy księża albo ci gorliwsi we wspólnocie. Spraw, żeby tego typu myśli porównawcze, które nie mają na celu wydobycia z nas chęci do życia, tylko zdołowanie nas, zostały przyniesione pod Twój krzyż, żebyś nas oczyścił mocą Twojej Krwi z ulegania tego typu myślom – może przez spowiedź – a nakłonił nasze serca do posłuszeństwa Tobie, Twoim słowom, Twojej nauce, Twojej mądrości.
Jezu, który żyjesz i działasz, spraw, żebyśmy też żyli i działali w Tobie. Żeby nasze życie, ukryte w Tobie, w pełni się objawiało tam, gdzie Ty chcesz.
Ksiądz Leszek Starczewski