Dobre Słowo 22.01.2013 r. – wtorek, 2 tydzień zwykły
Hbr 6,10-20; Ps 111,1-2.4-5.9-10; Ef 1,17-18; Mk 2,23-28
Bezduszne wymogi? – Z drogi!
Gdzie Duch Pański, tam wolność. Duchu Pana naszego, Jezusa Chrystusa, tchnij w nas swoją moc. Postaw nasze stopy na miejscu przestronnym, w takiej przestrzeni, która pozwoli nam cieszyć się wolnością jako Twoim darem – darem Ducha Świętego.
Jeśli prawdą jest powiedzenie, że diabeł tkwi w szczegółach, to dzisiejsza Ewangelia zdaje się to wyjaśniać.
Jezus, przechodząc w szabat wśród zbóż wraz ze swoimi uczniami, pozwala – co jest ewidentne – żeby zrywali po drodze kłosy. Na to faryzeusze rzekli do Niego: „Patrz, czemu oni robią w szabat to, czego nie wolno?” On im odpowiedział: „Czy nigdy nie czytaliście, co uczynił Dawid, kiedy znalazł się w potrzebie, i był głodny on i jego towarzysze? Jak wszedł do domu Bożego za Abiatara, najwyższego kapłana, i jadł chleby pokładne, które tylko kapłanom jeść wolno; i dał również swoim towarzyszom”. I dodał: „To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest panem szabatu”.
Można byłoby powiedzieć, że właściwie sprawa dotyczy szczegółu: zrywania kłosów zbóż w szabat. Gdyby popatrzeć na to z pozycji kogoś, kto chce być bardziej papieski niż papież, czyli ma chorobliwą manię uszczęśliwiania w religii innych osób, nie patrząc na etap wiary, w jakim są, to można byłoby powiedzieć, że Jezus mógłby sobie darować tę odpowiedź na zaczepkę faryzeuszy. Mógłby sobie darować, bo pewnie by ich pozyskał do grona swoich wyznawców, gdyby przymknął na to oczy… A jednak Jezus nie przymyka oczu, ale odpowiada na zaczepkę cytatem z Pisma Świętego.
Trzy rzeczy są z tym związane. Pierwsza: istnieją w naszym życiu takie szczegóły, z których nie wolno nam zrezygnować, nawet gdyby ktoś mówił: Czepiasz się szczegółów. Tobie to zawsze o coś chodzi... Bo w pewnych szczegółach, w których tkwimy, zawarta jest także odpowiedź na pytanie o naszą wolność: Czy my ją mamy? Czy dbamy o wolność w kontakcie z innymi ludźmi, z Bogiem i z sobą? Bez wolności nie ma kontaktu z Jezusem, bo ku wolności wyswobodził nas Chrystus. Nieraz jest tak, że ktoś bardzo chce wyjaśnień jakiejś szczegółowej sprawy, która dla drugiej strony nic nie znaczy. Jest lekceważony, przez co bardzo cierpi. – Tak, o to mi chodzi, chcę to wyjaśnić, bo ta sprawa kryje za sobą walkę, upominanie się o przestrzeń wolności w sobie. – Dlatego warto przypatrzeć się swoim kontaktom z osobami, które jawią się nam jako czepiające się szczegółów, aby odpowiedzieć sobie na pytanie: Czy czasem w tym czepianiu się szczegółów nie ma walki o wolność?
Często forsując swoją wersję wydarzeń czy wyobrażeń o drugim człowieku, nie bardzo chcemy tak to widzieć. Raczej, jeśli ktoś chce dochodzić się o pewne rzeczy czy bolą go z naszej strony komentarze typu: Naprawdę szkoda czasu na wyjaśnianie tego, tobie zawsze o to chodzi…, nie próbujemy go zrozumieć. W tym momencie wchodzimy w butach w czyjąś bardzo delikatną sferę. Ktoś bardzo potrzebuje, żeby ten szczegół został wyjaśniony. I nie chodzi o to, aby wpaść w skrupulatyzm.
Warto siebie zapytać w relacji do męża, żony, dzieci, rodziców, czy potrafimy uszanować, że ktoś dopominając się uznania jakiegoś szczegółu niemającego dla nas znaczenia, tak naprawdę woła o zrozumienia, o wolność, o znalezienia człowieka, który nie pojmuje świata tak, jak my. Jakie to oburzające, że ktoś nie pojmuje świata tak, jak ja! Prawda?
Druga kwestia: Co sprawia, że człowiek nie widzi, że spełnianie wymogów nie przynosi radości Bogu, jeśli za tym nie ma obecnego serca, miłości, która troszczy się o człowieka, o rozwój piękna, dobra, wolności w nim? To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu.
Wymogi o tyle mają sens, o ile służą rozwojowi człowieka, piękna, dobra, miłości w nim. Choćbym ciało wydał na spalenie – mówi św. Paweł – a miłości bym nie miał, byłbym nikim. Choćbym na praktyki religijne czy wierność swoim wyobrażeniom o tym, co sprawia radość Bogu, poświęcił wiele czasu, a nie rozszerzał w sobie prawdziwej miłości – nie takiej, która mnie się jawi – nic bym nie zyskał. O. Augustyn Pelanowski mówi, że jedną z plag patologii w miłości ojca do syna czy córki do matki, rodziców do dzieci, jest to, że oni często zupełnie nie uwzględniają wrażliwości dzieci, ale ładują swoje wyobrażenia o tym, co przyniesie im szczęście. Ks. Nikos Skuras mówił kiedyś o studentach, którzy poszli na medycynę tylko dlatego, że tego chcieli rodzice, a obecnie są alkoholikami ze złamanym życiem, a także złamanymi wyobrażenia, które mieli o nich rodzice.
Bywa też tak, że ktoś nie zostanie alkoholikiem, ale ma trudności z wchodzeniem w relacje przyjaźni, często zamyka się w sobie. To także mogą być konsekwencje przelewania swoich wyobrażeń o tym, co jest dobre dla mojego dziecka, męża, żony, bez szukania tego, co rzeczywiście im służy.
Co służy poszerzaniu dobra, miłości, wolności w drugim człowieku?
Czy te wymogi, które stawiasz swoim dzieciom, uczniom, rodzicom, rzeczywiście służą rozwojowi dobra?
Czy nie jest to czasem tylko przeforsowywanie swoich wyobrażeń o dzieciach, mężu, żonie, rodzicach?
Trzecia kwestia obejmuje dwa podpunkty. Dotyczy pytania, co stoi za tym, że człowiek nie zauważa, że nie przynosi radości Bogu przez spełnianie wymogów? – Po pierwsze stoi za tym zaślepienie, które obejmuje również naiwność: ktoś może naiwnie twierdzić, że jeśli spełni te czy tamte przykazania, tak jak faryzeusze – Poszczę dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę z tego, co nabywam, czyli robię coś ponad. Tyle lat ci służę... – to Pan Bóg będzie zadowolony. Stoi za tym też zakłamanie. Ktoś kompletnie nie ma kontaktu ze stanem swojego serca, z prawdą o sobie, i będąc zakłamanym, spełnia przepisy z przekonaniem, że to załatwia sprawę, oczyszcza go z grzechów. – Miłosierdzia chcę, a nie ofiary, posłuszeństwa miłości, a nie bezdusznym przepisom. To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu.
Jaka tragedia musi się dziać w sercu człowieka, który wydał swoje ciało na spalenie, a nie miał miłości. W wierności przykazaniom, szczegółowej, drobiazgowej drodze w kroczeniu do Boga ma nieustannie palące wyrzuty, naciski na siebie samego… Jakąż to musi stanowić tragedię!... Jak jest dalekie od tego, co przynosi Jezus ze swoją wolnością: Syn Człowieczy jest panem szabatu.
Droga siostro, bracie, odbiorco Dobrego Słowa, czy jesteś w stanie powiedzieć w relacji do innych ludzi, że twoje działania, spotkania pozwalają wzrastać dobroci, miłości, wolności w tym człowieku?
Czy jesteś w stanie rozpoznać, ile jest w tobie wolności, wzrostu Bożej dobroci, kiedy kontaktujesz się z Bogiem, a ile jest zniewolenia, ucisku, niesamowicie palących wyrzutów, które tak naprawdę nie zbliżają cię do Boga, tylko przedstawiają Go jako kata?
Ile jest także wolności oraz przestrzeni, którą stwarzasz do tego, aby w tobie samym wzrastał człowiek, a ile jest jakiegoś niemiłosiernego, bezdusznego podejścia do siebie samego?
Zachęcam, aby te pytania bardzo mocno osadzić nie tylko w warstwie intelektualnej odpowiedzi – mniej lub bardziej trafnych – ale przede wszystkim w modlitwie i aby nie spieszyć się z odpowiedziami, a bardzo spieszyć się, by się przybliżyć z tym sercem i z tym poznaniem, które masz, które nie musi być wcale przyjemne, do Jezusa. On w tej chwili do ciebie przychodzi i wyciąga do ciebie ręce – do ciebie, niedowiarku, do ciebie, wierzący, do ciebie, chłodny, zimy, gorący. Jakikolwiek jesteś: do ciebie przychodzi Jezus pełen miłości.
Ksiądz Leszek Starczewski