Dobre Słowo 5.12.2012 r.
Nie wchodź w nudę
Duchu Święty, spraw, żebyśmy byli sobą, czyli blisko Ciebie, i żebyśmy bardzo osobiście odebrali słowo Jezusa skierowane do nas.
Zasadniczo, chyba najbardziej jaskrawe zarzuty względem Pana Boga i Jego słowa zapisanego w Piśmie Świętym i w ogóle wiary, streszczają się w dwóch: po pierwsze, że jest to piękne, ale nierealne, po drugie, że musi być okropnie nudne.
Prorok Izajasz, który wychodzi do narodu izraelskiego pogrążonego w sytuacji skrajnie trudnej – zniewolenia, utyskiwania, biadolenia, narzekania, poczucia bezsensu – zapowiada, że w owym dniu: Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win. Ta zapowiedź nijak ma się do zarzutu nudy.
Często na katechezie, w rozmowie o niebie, odwołuję się do przykładu: Jeżeli kiedykolwiek udało się wam być na wycieczce, wyjeździe, wakacjach, na których czas wam zleciał nie wiadomo kiedy, był tak intensywnie przeżywany, że nie chciało się wręcz w nocy spać, byle być ciągle w ruchu, cieszyć się tym czasem, to niebo o wiele bardziej przewyższa te wyobrażenia i tę intensywność.
Prorok Izajasz zapowiada rzeczywistość uczty, spotkania, na którym chce się być, na którym jest co robić, jest się czym pożywiać – będą najwyborniejsze wina, najpożywniejsze mięsa.
Prorok mówi, że Pan zedrze na tej górze zasłonę, zapuszczoną na twarzy wszystkich ludów, i całun, który okrywał wszystkie narody. To, co wydawało nam się nierealne, co odbieraliśmy jako nudne, dzięki wierności Bogu, której byliśmy czytelnym znakiem, przemieni się w głębokie przeświadczenie, że było warto, że to nie jest tak, jak się jawiło, że trzeba brać to na przetrzymanie, szczególnie w chwilach, kiedy chciała nas zmiażdżyć nawałnica myśli: Już nie ma sensu. Ja nic z tego nie mam. To tylko teoria,. Zedrze On na tej górze zasłonę – pokaże sprawy takimi, jakimi są. Zobaczymy Go twarzą w twarz.
Trzeba na głowę upaść albo wykazywać maksymalną złą wolę, żeby podejrzewać, iż Pismo Święte objawia nam nudę, mówiąc o pełni zbawienia. Raz na zawsze zniszczy śmierć. Wtedy Pan Bóg otrze łzy z każdego oblicza, odejmie hańbę swego ludu po całej ziemi, bo Pan przyrzekł.
Czy może być nudne doświadczenie, w którym zostaje zniszczona, raz na zawsze, śmierć? Czy to może być nierealne? Czy to może być odbierane jak coś, co nie przynosi radości, intensywności życia? Otarcie łzy z każdego oblicza, zdjęcie hańby, ucisków, obciążeń, które nie pozwalały w pełni cieszyć się życiem – czy to jest nuda? Trzeba upaść na głowę, żeby tak pojmować tę rzeczywistość.
Ale doświadczenie upadku na głowę bywa niestety naszym udziałem. Często możemy przyłapać się na tym, że tak właśnie pojmujemy tę rzeczywistość. Niby jesteśmy na Eucharystii, ale to jest jedna wielka nuda, jedno wielkie zawracanie głowy. To przymuszanie się do czegoś, czego nie doświadczam, czego nie widzę. To jest szarpanie się w jakiejś zasłonie, w sieciach, zupełnie pozbawione doświadczenia tego, o czym słyszę, że jest obecne w tym słowie.
Pan, zdając sobie z tego sprawę, zachęca nas dzisiaj do głębszego zweryfikowania naszych odczuć z Jego słowem i do modlitwy, która pozwoli Duchowi Świętemu zająć się tymi miejscami w nas, które pochłonęła nuda, nierealne wyobrażenia, zupełnie oderwane od tego, co objawia nam Boże słowo.
I powiedzą w owym dniu: Oto nasz Bóg, Ten, któremuśmy zaufali, że nas wybawi; oto Pan, w którym złożyliśmy naszą ufność: cieszmy się i radujmy z Jego zbawienia!
Jaki to będzie okrzyk, wydobywający się z wszystkich dotychczasowych naszych niepewności, zwątpień, które suma sumarum tworzyły także nasze kroczenie za Panem, kiedy wybuchnie z nas: Ten, któremuśmy zaufali, że nas wybawi; oto Pan, w którym złożyliśmy naszą ufność: cieszmy się i radujmy z Jego zbawienia!
To nie będzie jednorazówka. To będzie wieczność. Wieczny okrzyk, wieczna radość wypływająca z tego, że Pan dotrzymał słowa, bo Pan przyrzekł, jak mówi prorok Izajasz.
Słuchając dziś tego słowa, zapytajmy samych siebie: Ile jest miejsca w tej chwili, w dziejących się zdarzeniach, na to, żeby przyznać przed Panem, że zamula nas i zagraża nam, może często w sposób skuteczny, to znaczy, że ulegliśmy już tym dwóm błędnym Jego obrazom i wyobrażeniom o wierze, o niebie – że to jest nierealne i nudne.
Prośmy, aby Pan przemówił do nas bardzo osobiście, żebyśmy nie stroili się w piórka kogoś, kim nie jesteśmy, tylko żebyśmy stanęli w takiej rzeczywistości, jaką jesteśmy w tej chwili w stanie uchwycić. To Mu wystarczy, aby mógł mnożyć w nas doświadczenie Jego obecności i bliskości.
Jezusowi wystarczyło na pustkowiu siedem chlebów i parę rybek, żeby nakarmić tłum. To też jest potwierdzenie tego, że niebo to nie bujanie w obłokach, tylko konkret, realizm. Jezus rozmnaża chleb i ryby dla tłumu, który trzy dni trwa przy Nim i nie ma co jeść. Nie chce ich puścić zgłodniałych, żeby kto nie zasłabł w drodze. Nie jest tak, że nafaszerował im głowy pięknymi wizjami nieba, a teraz sobie radźcie sami, chłopaki i dziewczyny. Nie. Zajmuje się także i sprawami codziennego życia. Ale zajmuje się sprawami tych osób, które trwają przy Nim i Go słuchają.
Czasem tak jest, że słuchamy słowa i doświadczamy pustyni – nie ma niczego praktycznego. Nie ma pracy, nie ma poczucia sensu w wykonywanych czynnościach, a słowo zachęca: Trwaj przy Jezusie. Bo tylko ci, którzy trwali przy Nim, skorzystali z tego cudu, nawet gdy uczniowie niewiele już mieli, bo zostało im siedem chlebów i parę rybek. Tak samo tylko ci, którzy byli na weselu w Kanie Galilejskiej, koło Jezusa, tam, gdzie był Jezus, doświadczyli, nawet nie wiedząc o tym – poza sługami – przemiany wody w wino. Nie w całej Kanie Galilejskiej woda została przemieniona w wino. Doświadczyli tego tylko ci, którzy byli blisko Jezusa.
Siostro, bracie, księże, jesteś blisko Jezusa? Jesteś blisko Tego, który nie jest nudny, ale realny aż do bólu?
Ksiądz Leszek Starczewski