Ten czas okazał się błogosławiony. Zamknięcie ust zaowocowało nowym otwarciem na Boga, na świat i na ludzi. I na koniec ten kantyk, czyli pieśń pochwalna, którą śpiewa Bogu. Może nie przy goleniu, ale pewnie śpiewa.
Zachariasz już wie, co i jak mówić. Został napełniony Duchem Świętym. Prorokował, to znaczy, odczytywał to, co się wydarzyło w Jego życiu, w świetle obecności Boga. I to jakiego? Tego Boga, w którego tak trudno było mu uwierzyć, że potrafi radośnie zaskakiwać w chwilach, kiedy po ludzku nic na to nie wskazuje. Przecież oboje z małżonką, podeszli w latach, nie mogli mieć już dziecka. A jednak! Mają Jana, który kiedyś ochrzci Jezusa w Jordanie.
Ile razy przestajemy traktować Pana Boga jako Kogoś, kto nawet w najtrudniejszych doświadczeniach potrafi znaleźć radosne rozwiązanie, tyle razy jest to dla nas sygnał, że coś jest nie tak. Coś nie za bardzo wyraźnie widzimy nasze życie. Bóg przecież zaskakuje, a nie zanudza.
Ilekroć za bardzo nie wiemy, co i jak mówić o Panu Bogu, tylekroć zapala się czerwone światło. Taki STOP! To zaproszenie do zatrzymania się i do konkretnych przemyśleń. Żeby nie marudzić, że Go nie dostrzegam, ale zacząć błogosławić. Bóg potrafi przecież radośnie zaskakiwać.