Dobre Słowo 13.11.2013 r. – wspomnienie świętych Benedykta, Jana, Mateusza, Izaaka i Krystyna, pierwszych męczenników Polski
Mdr 6,1-11; Ps 82,3-4.6-7; 1 Tes 5, 18; Łk 17,11-19
Na czym polega prawdziwe uzdrowienie?
Bardzo piękny jest obraz uzdrowienia dziesięciu trędowatych, który pochodzi z Ewangelii Łukasza. Będziemy tę Ewangelię czytali regularnie w tym tygodniu. Obraz ten każe nam zadać sobie jedno fundamentalne pytanie: Kiedy nastąpiło prawdziwe uzdrowienie? Czy wówczas, kiedy Jezus wysłał tych dziesięciu, aby poszli do Jerozolimy? Czy wówczas, kiedy wrócił jeden? Cała ta scena kończy się frazą Jezusa: Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła.
Zacznijmy jednak od początku. Jezus przechodzi przez pogranicze wrogiego Żydom terytorium. Samaria i Galilea to przecież kraina pogan. Samaria to kraj wrogi Izraelitom. Ta wrogość datuje się na odległe, wczesne bardzo czasy zburzenia samej Samarii, zasiedlenia poganami w II wieku. Nie wchodząc w szczegóły historyczne – Jezus jest na obcym terytorium.
Wśród napotkanych dziecięciu trędowatych jest także Samarytanin. U Łukasza dziesięć oznacza często liczbę doskonałą, która określa całą ludzką populację, nas wszystkich – na przykład dziesięć panien w przypowieści. W dzisiejszej Ewangelii dziesięć to obraz trędowatej ludzkości, ludzkości chorej, potrzebującej uzdrawiającego dotyku Jezusa.
Wśród tych dziesięciu są wierzący Żydzi i poganie – tacy, jak ten Samarytanin. Wołają do Jezusa: Mistrzu! Dostrzegają w Nim tylko i wyłącznie nauczyciela i cudotwórcę. To zbyt mało, jeśli chodzi o odkrycie, kim Jezus jest. Jezus daje im paradoksalny nakaz: Idźcie do Jerozolimy, a tam pokażcie się kapłanom. To nakaz trudny dla kogoś, kto jest chory. Musi ukrywać się, idąc kilkadziesiąt kilometrów z dala od ludzkich osiedli. Ma wejść do miasta, w którym jest mnóstwo ludzi, i do świątyni.
Jakim cudem trędowaci mają wypełnić ten paradoksalny nakaz? – A jednak idą. Ruszają, zawierzając słowu Jezusa. Gdzieś w drodze prawdopodobnie odkrywają, że są uzdrowieni. Ewangelista nie opisuje tego momentu. Widocznie nie jest on aż tak istotny. Wówczas tylko jeden z nich zawraca. Dziewięciu postanawia iść tam, gdzie kapłani mają ich uznać za czystych.
Jeden zawraca, pozornie sprzeciwiając się słowu Jezusa. Tak naprawdę wypełnia je ponad literę Prawa. Zawraca prowadzony sercem. Uznaje w Jezusie nie tylko nauczyciela, ale Boga, i wtedy dokonuje się prawdziwe uzdrowienie. Właśnie to sugeruje dzisiejsza Ewangelia.
Uzdrowienie w tej historii ma dwa etapy. Pierwszy to dotknięcie ciała, którego dokonuje Jezus. Drugi to odkrycie tego, kto tak naprawdę nas dotknął. Tego przede wszystkim oczekuje od nas Pan, kiedy daje jakieś zwykłe czy niezwykłe dary. Chce, żebyśmy byli świadomi, od kogo one pochodzą. Pochodzą od Pana naszego życia i pozwalają nam zbliżyć się do Niego. Temu służą wszelkie cuda.
Aby uzdrowienie nie było połowiczne w tej Ewangelii i w naszym życiu, niech zbliża nas do odkrycia tego, kto stanął przede mną. A stanął przecież Pan mojego życia.
Ksiądz Marcin Kowalski