Dobre Słowo, 20.01.2014 r. – poniedziałek, II tydzień zwykły
1 Sm 15,16-23; Ps 50,8-9.16-17.21.23; Hbr 4,12; Mk 2,18-22
Słowa niewzięte do serca, ale odrzucone za siebie,
czyli o dorabianiu teologii
Biedny jest ten, komu nie ma kto uwagi zwrócić – mówi znane porzekadło. A jak określić człowieka, który nie tylko nie przyjmuje słusznych, wręcz zbawiennych uwag, ale jeszcze jest przekonany o tym, że niesłusznie zostały mu zwrócone? I na dodatek, przy pomocy swych pokrętnych tłumaczeń, dorabia teologię do swego wyrafinowania.
W dzisiejszym fragmencie z Pierwszej Księgi Samuela taką postawą „błysnął” Saul – pierwszy król Izraela. Przedobrzył. Niewykluczone, że jakiś przerośnięty obraz Boga tkwił w jego wyobraźni i sercu. Zdominował on całe myślenie i działanie Saula. Najbardziej tragiczne było jednak to, że ten fałszywy bożek sprawił, że Saul odrzucił za siebie Słowo Pana.
W czym tkwił problem?
Przy udzieleniu odpowiedzi na to pytanie niezbędne jest odwołanie się do mentalności ludzi Bliskiego Wschodu. Po powrocie z walk „na chwałę Boga należało dokonać zniszczenia wszystkiego, co zdobyto na wrogu” (np. Joz 6, 17-19; 7, 11). {Cytat za komentarzem do omawianego tekstu w Piśmie Świętym Starego i Nowego Testamentu – edycja Św. Pawła, s. 535}. Praktyka ta określana była jako prawo klątwy. Saul otrzymał wyraźne polecenie i przypomnienie od proroka Samuela, aby to prawo zastosować w praktyce. Jego odpowiedzią, poprzedzoną miotaniem się w sobie między posłuszeństwem Słowu Pana a przypodobaniem się ludowi, staje się – w efekcie końcowym – złożenie zachowanych łupów (najlepszych sztuk zwierząt) w ofierze Bogu. Niepotrzebna, bo nieoczekiwana przez Pana ofiara Saula, jest wyrazem lekceważenia słów, które od Niego otrzymał. Ty, co nienawidzisz karności, a słowa moje odrzuciłeś za siebie? Ty tak postępujesz, a Ja mam milczeć? Czy myślisz, że jestem do ciebie podobny? – pyta Pan przez psalmistę. Król nie poddał się mocy Słowa, więc płynące z niego błogosławieństwo może stać się dla niego przekleństwem. Może, choć nie musi, jeśli przyjmie upomnienie, z którym pośpieszył do niego Samuel. Czy przyjmie?
Kilka dobrych wieków później, w proroctwie Micheasza skierowanym do kapłanów przeciw zepsuciu ich serc, Bóg wypowie jedne z – bodajże – najbardziej wstrząsających słów w Piśmie Świętym (tak je odbieram):
Jeżeli nie usłuchacie i nie weźmiecie sobie do serca, że macie oddawać cześć mojemu imieniu – mówi Pan Zastępów – to rzucę na was przekleństwo i przeklnę wasze błogosławieństwo. Zrobię tak, ponieważ nie bierzecie sobie tego do serca. Oto Ja odetnę wam ramię i rzucę wam gnój w twarz, gnój waszych ofiar świątecznych i położę was na nim (Mi 2, 2-3). Jak refren w tym pełnym bólu ostrzeżeniu, karceniu wypowiedzianym przez Pana, powraca zdanie wyjątkowo ważne: Jeśli nie usłuchacie i nie weźmiecie sobie do serca… Bóg nie da się zbyć, choć bywa zbywany. Codziennie wkłada w nas całego siebie, swoje Serce, więc nie przyjmie nas bez zaangażowanego serca. Jerozolimo! Obmyj swe serce z nieprawości, byś mogła doznawać wybawienia. Jak długo będziesz przechowywać w swoim wnętrzu niegodziwe zamysły? (Jr 4, 14).
To wyrzuty pełne miłości, których celem jest nakłonienie ludzkiego serca do wyznania winy. Pismo Święte pokazuje nam, że grzech człowieka jest zasadniczo nieposłuszeństwem i „niesłuchaniem”(…) Dlatego ważne jest, by wierni potrafili rozpoznawać korzeń grzechu w niesłuchaniu słowa Pańskiego [Benedykt XVI, Verbum Domini, nr 26].
Saul nieposłuszeństwem Słowu i brakiem przyznania się do winy, oporem wobec skruchy serca, która była w jego możliwościach, „obdarł je” z błogosławieństwa, jakie miało na niego spłynąć. Ściągnął na siebie przeklęte odrzucenie.
Czemu więc nie posłuchałeś Pana? Z chciwości zabrałeś łup, popełniłeś więc zło przed Panem – próbował uderzać do jego serca prorok Samuel. – Ponieważ wzgardziłeś nakazem Pana, odrzucił cię On jako króla. Saul nie tylko nie przyjął napomnień proroka i nie wziął ich sobie do serca, ale „dorobił” do nich teologię. Znaczy to mniej więcej tyle, że dodatkowo zmutował – i tak już przerośnięty – obraz fałszywego boga. Jego tłumaczenia mogą przypominać niejedno z naszych ujadań czy utyskiwań nad sobą, w które próbujemy „wrobić” Pana Boga. Posłuchałem głosu Pana: szedłem drogą, którą mię posłał Pan (…) obłożyłem klątwą. Lud zabrał najlepsze owce i bydło z obłożonej klątwą zdobyczy, aby je ofiarować Panu, Bogu twemu, w Gilgal.
Jest taka ogromnie niebezpieczna pokusa oporu wobec posłuszeństwa Słowu Pana. Gdy jej ulegamy, to tragicznym następstwem staje się najpierw zaprzeczanie Prawdzie, a potem życie w poczuciu odrzucenia. Odrzucenie słów Pana odrzuca nas samych. Pismo – ustami proroka Samuela, choć nie tylko jego – nazywa to wzgardą. Ponieważ wzgardziłeś nakazem Pana, odrzucił cię On jako króla. W tym kontekście warto przywołać Katechizm Kościoła Katolickiego, który naucza: Grzech jest więc "miłością siebie, posuniętą aż do pogardy Boga"(KKK 1850).
I na koniec Jezus, który jeszcze bardziej podkreśla moc Słowa objawianego od Boga: Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat sądzić, ale aby świat zbawić. Kto gardzi Mną i nie przyjmuje słów moich, ten ma swego sędziego: słowo, które powiedziałem, ono to będzie go sądzić w dniu ostatecznym (J 12, 47b-48).
Tyle słów mamy okazję słuchać. Ty, co nienawidzisz karności, a słowa moje odrzuciłeś za siebie? Ty tak postępujesz a Ja mam milczeć? Czy myślisz, że jestem do ciebie podobny? Skarcę ciebie i postawię ci to przed oczy.
I jeszcze raz papież Benedykt XVI: Pismo Święte pokazuje nam, że grzech człowieka jest zasadniczo nieposłuszeństwem i „niesłuchaniem”. Właśnie radykalne posłuszeństwo Jezusa aż do śmierci krzyżowej (por. Flp 2, 8) odsłania do głębi ten grzech. Dzięki Jego posłuszeństwu wypełnia się Nowe Przymierze między Bogiem i człowiekiem oraz jest nam dana możliwość pojednania. (…) Dlatego ważne jest, by wierni potrafili rozpoznawać korzeń grzechu w niesłuchaniu słowa Pańskiego i przyjmować w Jezusie, Słowie Bożym, przebaczenie, otwierające nas na zbawienie. [Benedykt XVI, Verbum Domini, nr 26]
Zaproszeni dziś jesteśmy do pokornej refleksji nad naszą relacją do Pisma Świętego.
Panie ukazujący nam błogosławieństwo i przekleństwo! Zmiłuj się nad nami i naszymi sercami, gdy stają się kamienne wobec Twoich słów. Odbierz nam serce z kamienia, a daj nam takie z ciała. Spraw, aby nie było ono przewrażliwione na swoim punkcie, ale wrażliwe na posłuszeństwo Twojemu Słowu.
Ksiądz Leszek Starczewski