Czas na refleksję
Niewątpliwie niemałą trudność mamy wówczas, gdy osoba, z którą jesteśmy w przyjaźni, bardzo zamyka się w sobie. Bywa na przykład tak, że stało się coś przykrego i ona ustaliła sobie wersję wydarzeń, weszła w uprzedzenia i absolutnie nie dopuszcza żadnej innej możliwości niż ta, którą ustaliła. Pewnie niejeden z nas ma już na swoim koncie takie doświadczenie z przyjaciółką, przyjacielem, chłopiec z dziewczyną, dziewczyna z chłopcem.
Jest to sytuacja trudna, bo jak tu dotrzeć do takiej osoby, która jest bardzo zamknięta w sobie?
Jeżeli ktoś uczy się miłości mądrej, czyli takiej, co wobec podobnych sytuacji nie przechodzi obojętnie i nie rezygnuje, nie mówi do widzenia, to w takich okolicznościach daje czas na refleksję. Nie naciskaj – klasyczna zasada każdego osiołka – nie naciskaj, bo się w sobie zamknę, w tym momencie obowiązuje szczególnie. Mądry przyjaciel nie naciska, daje czas. A gdy przyjdzie czas na przemyślenia, przetrawienie pewnych rzeczy, wówczas próbuje dotrzeć. W czasie, który daje, towarzyszy ze swoją obecnością i słowem. Daje znaki.
W klasycznych przypadkach lepiej odstąpić od tłumaczenia komuś: Daj spokój, przemyśl to, opanuj się, co się z tobą dzieje... bądź jakichś tanich pocieszeń: Wszystko będzie dobrze, już nie z takich tarapatów wychodziłeś... Lepiej dać znak, że jestem – posłać sygnał świadczący o obecności, ale nie narzucać się.
Przemyślenie jest potrzebne, bo gdyby się uprościło sytuację i wszystko wytłumaczyło tej osobie, to nic nie pomoże, bo jest ona w tym momencie zamknięta.
W takiej sytuacji znalazł się naród izraelski. Ciągle dopuszczał się odstępstw od Pana Boga. Największe przegięcie, jakim można wystąpić przeciw Panu Bogu, to przestać kochać. Kto nie kocha, ten grzeszny. To jest klucz do życia. Przepisy i przykazania o tyle mają sens, o ile człowiek odkryje, że chodzi o miłość.
Kto nie kocha, grzeszy. Krótko. Grzech, to brak miłości.
Naród izraelski nie kochał, ale nie mówił o tym wprost. Wybierał nieposłuszeństwo słowu, które ma rodzić wiarę w miłość. Bóg posyłał słowo, a lud je lekceważył. Pan Bóg dobierał różne sposoby, żeby dać mu do zrozumienia, że idzie ku przepaści, że zginie. Kiedy nie pomagali prorocy, przykazania, przymierze, przyszedł czas niewoli – trwania w sytuacji, w której nie możesz nawet się modlić, pozbierać myśli. Niewola... Chodzisz i źle ci z sobą samym. Izraelowi było źle z sobą samym. Znalazł się na wygnaniu. Ale to był czas na przemyślenia.
Pan Bóg stopniowo posyłał do ludu słowo.
Dzisiaj w pierwszym czytaniu słyszeliśmy: Gdy nadejdzie czas mej łaski, wysłucham cię, w dniu zbawienia przyjdę ci z pomocą. To znaczy, gdy przyjdzie odpowiednia pora, że twoje serce choć trochę się otworzy – żebyś przynajmniej lufcik w sercu otworzył – wtedy dopuszczę moje zbawienie. Kiedy zobaczę, że rzeczywiście dotarło do ciebie, co sam sobie zrobiłeś – już pomijam Mnie, to, że odszedłeś ode Mnie i przestałeś uczyć się miłości – wtedy cię wysłucham i przyjdę ci z pomocą.
Nie jest tak, że Pan Bóg nie słyszy, co dzieje się w ludzkim sercu. On słyszy, że cały Syjon, czyli cały Izrael mówi: "Pan mnie opuścił, Pan o mnie zapomniał". Takie chwile też są nam potrzebne – przeżycie zapomnienia ze strony Boga. Często słyszę, jak gimnazjaliści mówią do siebie: Chyba cię Bóg opuścił.
Są takie chwile, kiedy człowiek rzeczywiście przeżywa opuszczenie przez Pana Boga. Są to chwile bardzo potrzebne. To nie jest coś nienormalnego w życiu człowieka, który uczy się miłości i wiary. Wtedy zostaje stworzona okazja do przemyśleń.
Słuchałem wczoraj kazań pewnego zakonnika. Zauważył on, że jak zaczynamy Wielki Post, postanawiamy tysiąc rzeczy, żeby sobie udowodnić, że też możemy czegoś dokonać. (Chociaż jeden pan tłumaczył mi, że na Wielki Post nie musi robić żadnych postanowień: Proszę księdza, co ja piję? Gdyby wszyscy pili tyle, co ja, to upadłby przemysł monopolowy...) Po jakimś czasie okazuje się, że postanowienia upadają jedno za drugim. Nic z tego nie wychodzi... To jest normalne, bo wtedy rozbija się nasz obraz człowieka silnego, pobożnego. W ten sposób Pan Bóg chce porozbijać nasz fałszywy wizerunek siebie samego i pokazać nam prawdę: Ty Mnie ciągle potrzebujesz. Mówisz: Pan cię opuścił, Pan o tobie zapomniał.
Pan Bóg pyta przez proroka: Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? Czy może mama zapomnieć o swoim dzieciaczku? A nawet gdyby ona zapomniała – nawet, gdyby tak się stało, że ona zapomni, bo różne dziwactwa dzieją się na świecie – Ja nie zapomnę o tobie! A w innym miejscu powie jeszcze: Choćby cię opuścił ojciec i matka, Ja tego nie zrobię. Choćbyś miał najgorsze relacje ze swoimi bliskimi, ze Mną takich relacji nie będziesz miał. Ja cię nie opuszczę. Pozwolę ci się wykrzyczeć. Nawet, jakbyś wrzeszczał wniebogłosy: „Bóg mnie opuścił, Pan o mnie zapomniał”.
To jest prawda wynikająca z proroctwa Izajasza i wpływająca na nasze życie, bo tam, gdzie my chcielibyśmy za szybko nawiązać nową relację czy odnowić kontakt z osobą, z którą ciężko nam się dogadać – przegramy. Potrzebujemy czasu, ale nie sztucznie dmuchanego.
Może także być taka sytuacja – i słyszymy o tym w Ewangelii – że człowiek trwa w uporze. Tak jak na przykład Żydzi. Zaczęli prześladować Jezusa, bo złamał przepis szabatu. Oni patrzyli na miłość przez przepisy. Mocno przy nich trwali. Byli bardzo zamknięci. Nie chcieli odkryć w Chrystusie kogoś więcej. Zobaczyli, że jest lekarzem. – Dobrze, ale przyczepimy się, że uzdrowił w szabat, bo złamał przepis.
Jezus im tłumaczy: Ojciec mój działa cały czas. Ojciec nie ma odpoczynku, nie bierze urlopu. Jak się kocha, to się kocha cały czas. W nocy też się serce tłucze i przypomina – jak mówił ks. Twardowski: Serce jak łobuz bije po nocy. Myśli się cały czas. Nie ma odpoczynku od miłości.
Jezus mówi: «Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam». Robię to, co zobaczyłem u Ojca. Chciałbym wam pokazać, jaki jest Bóg. Wyobrażacie sobie, że Bóg jest Kimś, kto karze, a On dopuszcza sytuacje refleksji, żeby nas z czegoś wyciągnąć. Żydzi, zamiast otworzyć się na te prawdy, znaleźli kolejny pretekst, żeby się zamknąć.
Dlatego więc usiłowali Żydzi tym bardziej Go zabić, bo nie tylko nie zachował szabatu, ale nadto Boga nazywał swoim Ojcem, czyniąc się równym Bogu.
Można się i tak zamknąć.
Chrystus nie ukrywa, że nasza przyszłość prowadzi do zmartwychwstania. Bóg ma taką siłę, że może odnowić nawet najbardziej umarłe relacje, jakie mamy. Przyjdzie moment, że zmartwychwstaną wszyscy. Chrystus nie ukrywa tego przed nami, lecz mówi: Jedni zmartwychwstaną do życia, a inni do wiecznych pretensji: Dlaczego tak skopałem swoje życie? Jedni będą się cieszyć, że pomimo tylu trudów, ciężarów i prób, szli do przodu i doszli. A ci, którzy z tego zrezygnowali, stwierdzą jednoznacznie: Dlaczego byłem tak naiwny i głupi?
Na koniec aktualna rzecz, która przybliży nam, w jakim oporze trwali Żydzi względem Jezusa w związku z inną interpretacją Prawa. Chrystus odczytywał Prawo w kluczu miłości, Żydzi w kluczu przepisów. Tak byli zamknięci. Dlaczego? – Bo uważali, że gdy złamią jakiś przepis Prawa, to przyjdzie kolejna niewola. Byli święcie przekonani, że Prawa trzeba bronić nawet za cenę zabicia kogoś, kto wprowadza inny porządek.
Pewnie słyszeliście o tym, że irański żołnierz domaga się od władz holenderskich zakazu rozpowszechniania filmu o Koranie. 10-minutowy film zrealizował polityk holenderski. Zdaniem przedstawicieli władz w Teheranie, obraża on uczucia religijne muzułmanów. Irański minister sprawiedliwości w liście do swojego holenderskiego odpowiednika, wezwał do wprowadzenia zakazu prezentowania filmu. Celem filmu jest pokazanie Koranu jako zachęty do zabijania – tak twierdzą ci, którzy się sprzeciwiają projekcji. W sierpniu 2007 roku polityk publicznie określił tę księgę jako „faszystowską książką, która nawołuje do przemocy” i stwierdził, że powinna zostać zakazana, podobnie jak „Mein Kampf” Adolfa Hitlera. Na razie żadna ze stacji telewizyjnych nie chciała wyemitować kontrowersyjnego filmu. Twórca planuje umieszczenie go na stronie internetowej YouTube. Premierę filmu, zapowiadaną pierwotnie na koniec stycznia, przesunął na marzec.
Zobaczcie, niektórzy reagują bardzo skrajnie. Grożą śmiercią. Tak rzeczywiście było, bo jak podają media, w 2004 islamski ekstremista zamordował holenderskiego reżysera, który nakręcił film poświęcony tragicznej sytuacji muzułmańskich kobiet. W jednej ze scen na ciałach półnagich kobiet wypisane zostały wersety Koranu – co zostało uznane za bluźnierstwo w środowisku islamskim.
Po co o tym? – Żeby zrozumieć, w jakiej sytuacji był Jezus, który przyszedł i mówił o księdze Pisma Świętego zupełnie inaczej niż rozumieli ją przedstawiciele Prawa.
Po co o tym mówimy? – Żeby zobaczyć, jak wielkie spory wybuchały wokół Jezusa, w jak tragicznej był sytuacji: Jego usiłowano zabić.
Po co o tym mówimy? – Żeby zrozumieć, że Jezus się nie cofnął. Nawet, kiedy grozili Mu terroryści, jakimi mogli być ci, którzy trzymali się kurczowo swojej wersji wydarzeń. Bo prawdziwa miłość nie tylko nie wycofuje się przed fochem drugiej osoby, ale również nie ustępuje wobec zagrożenia śmiercią. Prawdziwa miłość kocha również dzień, tydzień po śmierci. W ogóle, dla prawdziwej miłości, nie ma śmierci, jest tylko przejście do wieczności.
Prośmy dla siebie o wiarę w miłość, żebyśmy mieli nadzieję.
Pozdrawiam w Panu –
ks. Leszek Starczewski