ks. Andrzej Najda
Prawdziwe szczęście
W dzisiejszą, ostatnią niedzielę karnawału wielu z nas, starszych i młodszych, obchodzi Dzień Zakochanych, popularnie zwany Walentynkami. Składamy sobie życzenia, wręczamy tym, których kochamy, serduszka, kwiaty i inne mniej lub bardziej wartościowe prezenty świadczące o naszej miłości do drugiej osoby. Wyrażamy w ten sposób swoje uczucie, wdzięczność, pamięć i przywiązanie.
Wiele razy i przez wszystkie przypadki odmieniamy dziś słowo miłość. Każdy człowiek bowiem pragnie miłości. Chce kochać i być kochanym, akceptowanym, rozumianym, po prostu potrzebnym innej osobie czy osobom. Dlatego też życzymy sobie miłości i szczęścia. Słysząc w mediach od wielu już dni o Walentynkach, miłości i szczęściu, zastanawiamy się, czy jesteśmy szczęśliwi. Czym właściwie jest szczęście i jak je w życiu można osiągnąć? Lucjusz Seneka w piśmie O życiu szczęśliwym zachęcał: „Szukajmy zatem jakiegoś dobra, nie takiego jednak, które mieni się pięknymi pozorami, ale trwalszego i prawdziwego, od strony zaś bardziej ukrytej – tym wspanialszego. (…) Musimy tylko wiedzieć, gdzie sięgnąć ręką”. My, ludzie wierzący wiemy, gdzie mamy sięgnąć ręką. Dysponujemy skarbcem, jakim jest Boże słowo, zapisane na kartach Pisma świętego, choć nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, jak cenne skarby ono kryje. Dzisiejsza liturgia słowa ukazuje nam, czym jest prawdziwe szczęście, gdzie go szukać i jak je osiągnąć. O ludziach błogosławionych, to znaczy szczęśliwych mówi Jezus Chrystus w Ewangelii i w pierwszym czytaniu prorok Jeremiasz.
1. Błogosławieni ubodzy
Po całonocnej modlitwie na górze Pan Jezus wybiera dwunastu uczniów, których nazywa apostołami (Łk 6,13) i schodzi z nimi na dół, na równinę, gdzie czeka na Niego mnóstwo ludzi. Chrystus, w otoczeniu Dwunastu, którzy później będą głosić Jego naukę (por. Dz 2,42), przemawia do zgromadzonych uczniów i do wszystkich, którzy gotowi są do słuchania. Zwraca się do ubogich, głodujących, płaczących i prześladowanych, wypowiadając cztery błogosławieństwa (por. Mt 5,3-12). Spełnia w ten sposób zapowiedzi prorockie, dotyczące Mesjasza, który został posłany, aby „głosić dobrą nowinę ubogim, by opatrywać rany serc złamanych, (…) pocieszać wszystkich zasmuconych, by rozweselić płaczących na Syjonie” (Iz 61,1-3). Chrystus mówi wprost o ludzkiej biedzie i bezsilności, o cielesnym głodzie i o łzach uciśnionych. Widzi sytuację na świecie, bezprawie wobec tych, którzy nie mają władzy i wpływów oraz troski tych, którym nie starcza na życie. On zauważa tych ludzi i do nich właśnie kieruje swoje słowa. Ubogich, głodujących, płaczących i prześladowanych nazywa błogosławionymi, to jest szczęśliwymi. On, Jezus Chrystus czyni ich szczęśliwymi poprzez to, że daje im udział w królestwie Bożym. Doświadczane zaś przez nich obecnie niedostatki i braki przeciwstawia Chrystus przyszłemu szczęściu zbawionych, które dla lepszego zrozumienia opisuje w kategoriach doczesnych: głodni będą nasyceni, a płaczący będą się śmiać. Znienawidzonym zaś, wyłączonym z synagogi, zelżonym, prześladowanym i pogardzanym ze względu na wyznawaną wiarę w Jezusa Mesjasza obiecuje wielką nagrodę w niebie.
Jezus, nazywając błogosławionymi ludzi dotkniętych takimi cierpieniami i doświadczeniami, poucza ich i nas, słuchających dziś Jego słów, że wszelkie ziemskie przeciwności, niedostatki i cierpienia mają charakter przejściowy. Widzi je, dopuszcza i zapamiętuje Bóg, który przygotował ubogim i prześladowanym nagrodę, prawdziwe szczęście w niebie. Przypomnienie zaś prześladowania i tragicznego losu proroków to wezwanie do wytrwania w wierze i bezgranicznego zaufania Bogu, zwłaszcza w obliczu trudności i niedogodności. Mówi o tym prorok Jeremiasz: „Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu i Pan jest jego nadzieją” (Jr 17,7). Prawdziwe szczęście odnajduje więc i osiąga człowiek w zaufaniu Bogu i całkowitym powierzeniu Mu siebie (por. Ps 1). Przypomina nam o tym również św. Augustyn, który wyznaje: „Niespokojne jest moje serce, dopóki nie spocznie w Panu”.
2. Biada bogaczom
Podobnie jak w Ewangelii wg św. Mateusza po błogosławieństwach następują cztery przekleństwa. Jezus kieruje swoje „biada” do bogaczy, nasyconych, śmiejących się i chwalonych przez wszystkich. Słowa te, które brzmią jak prorockie zapowiedzi sądu, mają być przestrogą, ostrzeżeniem i swoistym apelem do ludzi wszystkich czasów, aby nie pokładali ufności w bogactwach i innych dobrach przemijających i aby nie szukali chwały ani poklasku wśród innych, jak czynili to fałszywi prorocy. Ziemskie dobra i zaszczyty nie dają człowiekowi szczęścia ani spełnienia, a narażają go na stracenie tego, co w życiu jest najważniejsze, na utratę wiecznego zbawienia. Podobnie jak wcześniej szczęście zbawionych, tak teraz los potępionych ukazuje Jezus w kategoriach ziemskich. Ludzie ci będą cierpieć głód, smucić się i płakać.
Chrystus nie mówi tu o bogactwie jako problemie ekonomicznym czy społecznym. Nie samo bowiem bogactwo stanowi przeszkodę do osiągnięcia prawdziwego szczęścia, lecz stosunek człowieka do posiadanych dóbr materialnych. Jezus zwraca się do ludzi, którzy pławiąc się w swoim bogactwie, czy piastując wysokie urzędy, myślą tylko o sobie i szukają jedynie własnych korzyści. ‘Bogacze’ jako określenie nadrzędne tych, do których odnosi się Chrystusowe „biada”, są typem ludzi, którzy zatracili swoje serce w ziemskich uciechach i tym samym pozbawili się szczęścia wiecznego.
3. Aplikacja
Jezus przypomina nam dzisiaj, że prawdziwe szczęście czeka na człowieka dopiero po tamtej stronie życia. To, co na ziemi zwie się szczęściem, jest tylko namiastką prawdziwego szczęścia, które może dać człowiekowi jedynie Bóg. Ludzie, którzy pokładają swą ufność przede wszystkim w dobrach tego świata i zapominają przy tym o Bogu i o innych, ubogich, głodujących, płaczących i prześladowanych, odbierają już swoją nagrodę. Czeka ich przykry koniec…
Dzisiejsze święto, Walentynki, zachęca nas do pamięci o tych, których kochamy i do dawania, nie tylko kwiatów, serduszek czy prezentów, lecz nade wszystko siebie, swego czasu, zaangażowania, troski i pomocy. To daje szczęście, bo „więcej szczęścia jest w dawaniu, aniżeli w braniu” (Dz 20,35). Zastanówmy się, jak jest z tym dawaniem w naszym życiu. Czy daję, czy może tylko biorę? Czy jestem darem dla innych? Otwórzmy więc szerzej oczy na innych, abyśmy dostrzegli wokół siebie potrzebujących, ubogich, głodujących, cierpiących i płaczących i ofiarowali im siebie, jak Chrystus ofiarował się za nas.