ks. Mariusz Szmajdziński
Pokora Największego spośród narodzonych
Po raz drugi w niedzielnej Ewangelii Adwentu spotykamy się z Janem Chrzcicielem, tym samym cytatem z Księgi Izajasza oraz pustynią jako miejscem spotkania z Bogiem. Ta sama osoba, słowo i miejsce. To bardzo znaczące, bo powtórzenia zawsze zwracają naszą uwagę i chcą ukazać nam coś szczególnego, przypomnieć i sprawić, by pozostało to w pamięci. Jan, o którym wiemy z poprzedniej niedzieli, że nosił odzienie z sierści wielbłądziej oraz żywił się szarańczą i miodem leśnym, a przede wszystkim głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów, zapowiedział, że idzie mocniejszy od niego – Ten, który będzie chrzcił Duchem Świętym. Co Jan mówi w dzisiejszą niedzielę do nas i jak on jest ukazany?
1. „Jam głos wołającego…”
W dzisiejszej Ewangelii uderza niezwykła pokora Jana Chrzciciela. Zdecydowanie zaprzecza na każde pytanie, próbujące odkryć jego tożsamość. Trzykrotnie, a więc podobnie do zachowania Piotra pod koniec Ewangelii Janowej, Jan odpowiada zdecydowanym „nie”: „nie jestem Chrystusem…, nie jestem Eliaszem…, nie jestem prorokiem”. Jest to postawa uniżenia się wobec Tego, który ma rzeczywiście nadejść. Nie zatrzymuje on wzroku na sobie jako „nowy Eliasz” – poprzednik oczekiwanego Mesjasza. Nie nazywa nawet siebie prorokiem, choć jego przepowiadanie wpisuje się w ten wielki Boży głos rozbrzmiewający przed wiekami w Izraelu. W ten sposób objawia on prawdę o sobie: „nie był on światłością – jak słyszeliśmy w Ewangelii – lecz posłanym, zaświadczyć o światłości”.
Wracając do słów proroctwa Izajasza, zapowiadającego głos wołający na pustyni, to – przypomnijmy – słyszeliśmy go tydzień temu. Wtedy ogólnie odnosiły się one do Jana Chrzciciela. W dzisiejszej Ewangelii to on sam przytacza te słowa jako swego rodzaju wizytówkę. Jan jest głosem. Właśnie w tym autoświadectwie ukazuje się prawda o nim samym. Głos zapowiada nadejście Słowa, którym jest Chrystus. Głos objawia to Słowo, uprzedzając Jego pojawienie się wśród ludzi. On sprawia, że Słowo dociera do każdego człowieka. Uwidacznia się więc tutaj służebna rola głosu. Dlatego, aby znów objawiła się prawda, Jan mówi o Chrystusie, że nie jest Mu godzien odwiązać rzemyka u sandałów i nieco dalej, że jest to „Mąż, który przewyższył mnie godnością”. „Jestem” Jana to zatem bycie głosem Słowa.
Siła tego głosu nie została zamknięta w żaden sposób, nawet późniejszą zbrodnią Herodiady. Jan wciąż do nas przemawia, abyśmy przygotowali drogę Panu. I dziś jest on tym głosem zapowiadającym Słowo, które już wkrótce stanie się ciałem. Dziś także woła do nas, jako nasz adwentowy przewodnik, abyśmy przygotowali drogę Panu na pustyni.
2. „…na pustyni”
Równie znamienny jest fakt, że w ciągu kilku ostatnich dni trzykrotnie słyszymy to samo proroctwo z Księgi Izajasza: „Jam głos wołającego na pustyni – przygotujcie drogę dla Pana”. Zwróćmy uwagę, że w okresach poprzedzających największe święta, czyli przed Bożym Narodzeniem i Zmartwychwstaniem Pańskim, Kościół poprzez Liturgię Słowa zaprasza nas na pustynię. W Adwencie raz po raz słyszymy to nawoływanie, widząc także jak drogą wiodącą przez pustynię Lud Wybrany radośnie powraca z niewoli. W Wielkim Poście natomiast to już sam Chrystus wychodzi na miejsce pustynne, aby tam się modlić i pościć.
Pustynia w nauczaniu proroków to miejsce, a właściwie droga, którą człowiek ma iść do Boga, ale jednocześnie sam Pan idzie nią do człowieka. Jest więc ona znamienną przestrzenią spotkania. To Janowe wołanie: „prostujcie drogę Pańską” oznacza, że musimy usunąć w pierwszym rzędzie grzech z naszego życia – to wszystko, co nas odciąga od Boga, pochłania w taki sposób, że nie jesteśmy w stanie dostrzec Jego przyjścia i obecności w naszym życiu. Dlatego to adwentowe wezwanie jest dopełnione zachętą Izajasza: „równiną niechaj staną się urwiska, a strome zbocza niziną gładką”. W naszym życiu mogły rzeczywiście pojawić się urwiska grzechów i strome zbocza naszych nieprawości. Jan, ów głos wołający na pustyni, głosił chrzest na odpuszczenie grzechów, a ludzie przychodzili do niego i je wyznawali. Jeszcze pełniej się to dokonało, gdy przyszedł zapowiadany Chrystus. To On wydobył nas wszystkich z naszej pustyni – pustkowie spowodowanego grzechem. Wszystkim „jeńcom i więźniom” swoich grzechów obwieścił rok łaski u Boga.
3. „Głosić Dobrą Nowinę” – aktualizacja
Paweł Apostoł naszą drogę przez pustynię posuwa o znaczny krok naprzód. Woła dziś do nas, abyśmy znaleźli się zarzutu, gdy przyjdzie do nas Jezus Chrystus. To wezwanie ma podwójny, tak dobrze znany nam wymiar. Pierwszy to oczywiście nadchodzące Święta Bożego Narodzenia. Głos wołającego na pustyni, rozbrzmiewający także poprzez obecnego wśród nas rekolekcjonistę. Tak właśnie dziś rozbrzmiewa zachęta, aby wyrównać urwiska grzechów i strome zbocza naszych nieprawości. Jednak nie tylko. Drugi wymiar Pawłowego wezwania do bycia bez zarzutu dotyczy tego ostatecznego przyjścia Jezusa Chrystusa. W tym przypadku spoczywa na nas obowiązek nie tylko dobrego przygotowania się, ale również współodpowiedzialności za swoich bliskich, za drugiego człowieka. W dzisiejszym świecie bowiem i my mamy być owym Janowym głosem na pustyni, wzywającym do przygotowania dróg Chrystusowi Panu, do nawrócenia. Widzimy bowiem, że nie tylko geograficzne obszary pustyni rozszerzają się, wyjaławiając glebę. Te jałowe przestrzenie rozciągają się także w przestrzeniach ludzkich serc. Wojny, akty terroryzmu i wandalizmu, kradzieże, zdrady małżeńskie, pijaństwo, chciwość pustoszą nasze serca, tworząc ponadto urwiska i strome zbocza między Bogiem i drugim człowiekiem – żoną a mężem, rodzicami a dziećmi, przełożonymi a podwładnymi. Właśnie naszym zadaniem jest wzywać do spotkania z przychodzącym w te Święta i nadchodzącym na końcu czasów Chrystusem. Mamy to czynić poprzez słowo, ale jeszcze bardziej poprzez nasze codzienne postępowanie, o którym tak konkretnie mówi dziś Paweł: „zawsze się radujecie, nieustannie się módlcie…, dziękujcie…, Ducha nie gaście…, unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła”. To jest postępowanie w miłości, przemawianie tym językiem, którym przemówił do nas Bóg w Swoim Synu. W ten sposób użyźnimy jałową glebę naszego serca, ożywimy pustynne przestrzenie, wyrównamy urwiska i strome zbocza. Boża miłość, która rozlana jest w nas przez Ducha Świętego staje się życiodajnym deszczem na dzisiejszy nieurodzaj, czy miejscami już wręcz ugór. Tak właśnie mamy „przemawiać” do serc ludzkich, do siebie nawzajem – „Ducha nie gaście!”.
W tym wszystkim jednak musimy pamiętać o jednym – o pokorze Największego spośród narodzonych z niewiast (por. Łk 7,28). Tak jak on mamy świadczyć o Światłości, Prawdzie, Miłości, stając się sami coraz lepsi. Naszym więc ewangelicznym zadaniem jest, podobnie jak w przypadku Jana Chrzciciela, być głosem zapowiadającym nadejście Słowa. Już za niecałe dwa tygodnie prawdziwie stanie się Ono ciałem i zamieszka między nami (por. J 1,14).