ks. Marcin Zieliński
Próba pustyni
Początek publicznej działalności Jezusa w Ewangelii św. Łukasza może wydawać się zaskakujący, bo nie wszystko przebiega tu w sposób wzniosły, bezproblemowy, adekwatny do godności i wielkości Syna Bożego. Nie jest to z pewnością droga usłana różami. To powiedzenie przypomina nam, że róże mają także kolce, rzeczy piękne mogą być związane z cierpieniem i przykrościami. Po chrzcie w Jordanie Jezus jest napełniony Duchem Świętym, jest uroczyście ogłoszony Synem Boga, a mimo to diabeł zbliża się odważnie i wystawia go na próbę. Wykorzystuje moment, w którym Jezus wydaje się być osłabiony postem i długotrwałym przebywaniem na pustyni i atakuje w sposób niezwykle inteligentny.
1. Próba pustyni w życiu Narodu Wybranego
Kuszenia na pustyni natychmiast kojarzy się nam z niewolą egipską i cudownym uwolnieniem Izraelitów. Wędrówka przez pustynię jest istotną częścią tego wydarzenia. Niewola egipska, którą przeżywają, jest utrapieniem, ale także momentem, w którym rodzi się naród, który Bóg wprowadzi do Ziemi Obiecanej. Żyjąc w Egipcie Izraelici stają się coraz silniejsi, bardziej liczni i w pewnym momencie stają się zagrożeniem dla samych ciemiężców. Pomimo swej rosnącej potęgi nie są wolni, cierpią i nie mają własnego kraju. Bóg, który ich wyzwala i zawiera z nimi przymierze, widzi jednak ich niewierność i słabość. Z tego powodu doświadczenie czterdziestoletniej wędrówki nabiera charakteru oczyszczającego. Bóg pragnie wprowadzić do Ziemi Obiecanej tych, którzy są wierni, nie znają grzechu, nie splamili się niewiernością wobec Boga. Pomiędzy niewolą egipską i krajem płynącym mlekiem i miodem znajduje się pustynia, która staje się rodzajem czyśćca. Jest konieczna, aby ostatecznie wyzwolić się od zła i stać się obywatelem Ziemi Obiecanej. Taka perspektywa może nam się wydawać odrobinę okrutna i smutna, bo wiemy, że nie wszyscy zwyciężyli w tej próbie. Część wolała nawet wracać do Egiptu i cierpieć niewolę niż przemierzać pustynię. Ta wędrówka jest jednak niezbędnym doświadczeniem w życiu każdego. Ich ojcowie byli tułaczami, którzy stali się niewolnikami w Egipcie. Dzięki interwencji Boga mogli stać się wolni we własnym kraju. Nie musieli szukać drogi i tułać się, Bóg ich prowadził podczas wędrówki przez pustynię.
2. Próba pustyni w życiu Jezusa
Choć Jezus nie potrzebuje oczyszczenia, przez czterdzieści dni przemierza pustynię, kierowany zawsze przez Ducha Świętego. Również On doświadcza pokus, na które był wystawiony Naród Wybrany. Doświadcza głodu, jest kuszony, aby pokłonić się bożkowi i zachęcany, aby wystawić Boga na próbę. Jezus, w przeciwieństwie do Narodu Wybranego, nie błądzi, bo Duch Boży wskazuje mu zawsze właściwą drogę. Źródłem Jego mocy nie są Jego własne siły (długi post mógł go tylko wyczerpać), ale to, że w wędrówce przez pustynię powierza się całkowicie Bogu, jest z Nim zjednoczony. Tylko to pozwala mu odeprzeć ataki, które są naprawdę podstępne. Szczególnie niebezpieczna wydaje się pierwsza próba, która ma pozór całkiem niewinnej prośby. Jezus mógłby uczynić ten znak, aby pokazać swoją moc. Nawet zjedzenie kawałka chleba nie byłoby grzechem, byłoby najnormalniejszym gestem człowieka, który po długim poście i modlitwie pragnie się posilić. Gdyby Jezus uczynił ten cud, nie zgrzeszyłby jedząc czy okazując swoją moc. Grzech polegałby na tym, że posłuchał On głosu szatana, uczynił to, o co on go poprosił. Tymczasem podczas swojego nauczania Jezus podkreślał wielokrotnie, że przyszedł pełnić wolę Ojca, że słucha Jego głosu i Jego uczniowie mają się również w ten głos wsłuchiwać. Niebezpieczeństwo pierwszego kuszenia jest więc głęboko ukryte. Diabeł, kusząc, nie zachęca do czynienia natychmiast rzeczy przerażających czy okrutnych. Na początek może prosić o coś zupełnie neutralnego i jeżeli pozwolimy się prowadzić jego głosowi, wówczas pustynia stanie się dla nas rzeczywiście miejscem błądzenia i śmiertelną pułapką.
3. Próba pustyni z naszym życiu
W czasach wczesnochrześcijańskich poszukiwanie miejsc odludnych, życie na pustyni i nieustanna modlitwa były praktykowane przez wielu świętych. Zwiedzając Ziemię Świętą możemy zauważyć, że wiele miejsc o bardzo trudnym klimacie (np. niezwykle gorąca dolina Jordanu czy ruiny twierdzy Masada) były kolonizowane przez mnichów, poszukujących ekstremalnych warunków dla sprawdzenia i głębszego przeżywania swojej wiary. Doświadczenie pustyni zachęca nas do czegoś, co dziś jest raczej mało popularne-do wyrzeczenia. Wielu sądzi, że najlepszym sposobem zamanifestowania wiary jest zrobienie czegoś. Dobry uczynek, więcej modlitwy, więcej zaangażowania, więcej lektury-wydaje się, że to jest jedyna droga, aby ożywić naszą wiarę. I czasem zapominamy, że nasze pielgrzymowanie nie jest związane z naszymi siłami, ale z przewodnikiem, który nas prowadzi. Jeśli słyszę Jego głos i pozwalam się prowadzić, doświadczenie pustyni stanie się dla mnie doświadczeniem zwycięskim. Mogę okazać Bogu moją wiarę i zaufanie, gdy nie przygotowuję się w specjalny sposób, nie polegam na swojej inteligencji, ale zdaję się całkowicie na Niego. Zrezygnowanie z ludzkich pomocy ukazuje jeszcze wyraźniej, że pomimo mojej słabości i bezbronności wychodzę z próby zwycięsko, bo zwycięstwo daje mi Bóg. Z tego powodu nasze wyrzekanie się tworzy Bogu więcej przestrzeni do działania. Nie muszę nieustannie się angażować, czasem jest lepiej z czegoś zrezygnować. Mogę zrezygnować z długiego oglądania telewizji, jedzenia słodyczy, wyrzec się pewnych przyjemności, zrezygnować z pewnych życiowych rytuałów. Taka postawa to nie tylko ćwiczenia naszej woli, ale także akt naszego zaufania Bogu, który jako jedyny jest nas w stanie naprawdę uwolnić od grzechu i zła i wprowadzić do Ziemi Obiecanej.