ks. Marcin Zieliński
"Wierzę, więc jestem"
Dla wielu ludzi bogactwo jest ukrytym marzeniem, bo sądzą, że dzięki pieniądzom można rozwiązać wiele problemów. Jest to prawda, ale należy też pamiętać, że pieniądze jednocześnie mogą oddalać od rozwiązania spraw naprawdę istotnych, związanych z sensem życia, prawdziwym szczęściem i czymś, co jest brane coraz mniej pod uwagę – życiem wiecznym.
1. Sztuka głębokiej refleksji nad życiem
Księga Koheleta wydaje się być dziełem pesymistycznym, ale w istocie jest głęboką refleksją nad życiem i wartością rzeczy, które dziś wielu uznaje za bezcenne, a których wartość jest jedynie relatywna. Kohelet pisze w kontekście historycznym, w którym tradycyjna mądrość Izraela i wizja Bożej sprawiedliwości są już niewystarczające. W czasach patriarchów i królów izraelskich wszystko wydawało się proste: pobożnym Bóg błogosławił majątkiem i dziećmi, grzesznicy żyli w ubóstwie, problem śmierci i życia wiecznego nie był podnoszony zbyt często, bo w życiu ziemskim szczęśliwym i dostatnim upatrywano pełnię szczęścia. Jednak życie jest o wiele bogatsze i każe nam patrzeć na różne sceny: niesprawiedliwości wobec uczciwych, śmierci niewinnych itd, które wzbudzają wiele pytań i wątpliwości. Jaki sens mają różne nasze starania, jeśli na końcu, umierając, tracimy wszystko?
W dzisiejszym czytaniu Kohelet opisuje kogoś, kto przypomina współczesnego, uczciwego człowieka. Pracuje on często od świtu do nocy i wkłada całą swą inteligencję w pracę, która powinna mu przynosić dostatek i bezpieczeństwo. Dla Koheleta jest czymś niesprawiedliwym, że pewnego dnia pozostawi on wszystkie swoje dobra innym i nie będzie się mógł nimi cieszyć, choć ciężko na to zapracował. Ten człowiek, często przepracowany, śpiący źle z powodu stresu i napięć związanych z pracą, nie ma tak naprawdę wielkich radości, bo przytłacza go świadomość, że musi umrzeć i to czyni wszystkie jego wysiłki czymś relatywnym. W starciu z tą nieubłagalną rzeczywistością rodzi się autentyczna religijna refleksja nad naszym życiem i jego sensem.
Kohelet zachęca, aby myśleć nad życiem, w przeciwnym razie grozi nam bowiem postrzeganie naszej egzystencji w kategoriach pracy i trudu, które musimy znosić, oczekując na śmierć. Nasz mędrzec nie znajduje odpowiedzi na swoje liczne wątpliwości i problemy. Jeśli bieg naszego życia kończy się śmiercią, to jest to „marność nad marnościami”, wysiłek, który nie służy niczemu. Refleksja Koheleta jest jednak bezcenna, bo prowadzi do odkrycia nowych perspektyw w Bożym objawieniu. Parafrazując Kartezjusza („myślę, więc jestem”) możemy powiedzieć, że nasze „myślenie” prowadzi do wiary i w konsekwencji pozwala nam odkryć w pełni sens naszego życia.
2. Bogactwo, które może uczynić ubogim
Pretekstem do opowiedzenia naszej przypowieści staje się prośba jednego ze słuchaczy. Ewangelista nie zatrzymuje się nad jej słusznością (ów człowiek mógł mieć rzeczywiście prawo do części majątku-nie możemy tego wykluczyć), ale przytacza słowa Jezusa, który odrzuca sądzenie w stylu Starego Testamentu (zadaniem Mojżesza było rozstrzyganie także takich sporów). Jego nauczanie otwiera nas na perspektywę wieczności i ukazuje, że Jezus nie chce się skupiać na problemach ziemskich (możemy je rozwiązywać sami przy odrobinie dobrej woli). Jezus ukazuje problemy ziemskie w kontekście zbawienia i życia wiecznego. Pragnie nam pokazać, jak należy traktować te kwestie, aby w naszym postrzeganiu całej rzeczywistości nie ograniczyli się tylko do wizji Koheleta.
Przypowieść ukazuje, jak poszukiwanie dóbr i bogactwa może poróżnić ludzi, czynić ich samotnymi. Człowiek, który prosi o interwencję w sprawie majątku, z pewnością nie był w stanie rozwiązać tego problemu poprzez rozmowę z bratem. W tym momencie kwestia majątku ich dzieli i nie są w szczerych, braterskich relacjach. Odpowiedź Jezusa pokazuje nam, że rozwiązanie problemu nie znajduje się w poszukiwaniu sprawiedliwości (nawet jeśli żądania są słuszne). Prawdziwe rozwiązanie problemu leży w wolności w stosunku do rzeczy materialnych, które mają wartość (zawsze relatywną) tylko i wyłącznie na tym świecie (perspektywa 100 lat) i żadnego znaczenia w wieczności. Sam fakt nadmiernego przywiązania do bogactw może oddzielać od ludzi i czynić nas w konsekwencji niezdolnymi do życia we wspólnocie zbawionych, gdzie panuje doskonała harmonia. Po postaci bogatego człowieka widać, że jest on prawdopodobnie sam. Tekst nie wspomina o sługach, rodzinie, przyjaciołach, jest tylko rozmowa z samym sobą (pojawia się w tekście tylko „ja”, „moje”, „sobie” i inne temu podobne). Jedynym, który przemawia na końcu do niego, jest Bóg, który używa określenia o zabarwieniu mądrościowym. „Głupiec”, który jako postać pojawia się niezwykle często w księgach mądrościowych (ponad 70 razy w samej tylko Księdze Przysłów), jest przeciwieństwem człowieka mądrego i pobożnego. Etymologicznie słowo greckie oznacza kogoś, kto jest pozbawiony inteligencji, nie używa rozumu i bardziej przypomina w swym działaniu zwierzęta niż istoty ludzkie. To także ktoś, kto nie rozumie zupełnie planów Boga i w swoim życiu kieruje się tylko i wyłącznie własnymi kalkulacjami, pasjami i rozumem, zamiast polegać na Bogu i Jego Prawie. Stąd egzystencja biblijnego głupca jest zawsze zmierzaniem ku śmierci i szkodzeniem innym osobom, sprawiedliwym i pokornym.
W naszej przypowieści wypowiedź Boga podkreśla przede wszystkim bezsensowność działania bogatego, ale też ukazuje w sposób pośredni, że człowiek ten jest daleko od Królestwa Bożego. Jego sposób myślenia i postępowania jest charakterystyczny dla starotestamentalnych grzeszników i nieprzyjaciół Boga. W konsekwencji ryzykuje 100 lat relatywnego szczęścia i bezmiar cierpienia przez całą wieczność (dokładnie taka perspektywa jest ukazana w przypowieści o Łazarzu i bogaczu – Łk 16,19-31). Jest tak zaślepiony drobnymi rzeczami, że ryzykuje utratę prawdziwych skarbów.
3. Duchowa recepta - kierowanie oczu ku górze
Św. Paweł również podejmuje temat poszukiwania wartości duchowych, które są w jasnej opozycji do tego, co jest jedynie ziemskie i czasowe. Podejmuje także w szczególny sposób temat chciwości. Pisząc o konieczności dążenia ku temu, co niebieskie, ostrzega przed niebezpieczeństw niektórych grzechów. Jako ostatni wymienia chciwość, która staje się bałwochwalstwem. Sformułowanie „chciwość, która jest idolatrią”, może być nawiązaniem do nauczania Chrystusa, który mówił o niemożliwości służenia Bogu i mamonie (Mt 6,24). W literaturze tego okresu pojawia się u Filona czy w nauczaniu rabinów ujęcie chciwości jako nowej religii. Obserwując styl życia bogatych ludzi, celebrowanie pewnych rytuałów, stawianie zysku na pierwszym miejscu, można mieć wrażenie, że pieniądze i pragnienie ich posiadania staje się ważne czy ważniejsze niż sama religia. „Czczenie” pieniędzy i pragnienie czci dla siebie stało się w odczuciu wielu wręcz rodzajem pseudoreligii. Problem ten istniał nie tylko w starożytności, dziś wydaje się przybierać na sile. Św. Paweł jako receptę na takie grzechy wskazuje nieustanne „wpatrywanie się w górę”, szukanie duchowego wymiaru w naszym życiu. Prosi także o cierpliwość, bo słuszność naszego wyboru zostanie potwierdzona w momencie przyjścia Chrystusa, które oznacza koniec ziemskiej wędrówki, ale jest jednocześnie przejściem do wieczności wraz z jej całych duchowym luksusem.
4. Aplikacja
Dzisiejsze czytania zachęcają nas do podjęcia bardzo ważnego zadania – myślenia nad sensem życia. Uważnie obserwując świat, widzimy wiele problemów, niesprawiedliwości i zła, i naszym zadaniem jest szukanie odpowiedzi i rozwiązań. To, co było niemożliwe dla Koheleta (doskonale uchwycił problemy, lecz zabrakło mu światła Ewangelii), staje się możliwe dla nas, którzy znamy Boże obietnice. Problemem jest jednak to, że możemy się nauczyć „konsumpcyjnego” patrzenia na życie, tracąc Bożą perspektywę wieczności. Świetnie to ujął André Frossard, który pisał o swoim sposobie życia w następujący sposób: „Ateizm przybiera wiele form. Jest ateizm filozoficzny, który wcielając Boga w przyrodę, odmawia Mu odrębnej osobowości i umieszcza wszystkie rzeczy w zasięgu ludzkiej inteligencji; nic nie jest Bogiem, wszystko jest boskie. (...) Ateizm naukowy odrzuca hipotezę Boga, jako nieodpowiednią w badaniach, i usiłuje wyjaśnić istnienie świata tylko poprzez właściwości materii, nie pytając, skąd ona sama pochodzi. (...) Istnieje również ateizm najbardziej rozpowszechniony, który dobrze znam – to ateizm idiotyczny. Taki był mój ateizm. Ateizm idiotyczny nie stawia sobie pytań. Uważa za naturalne przebywanie człowieka na ognistej kuli pokrytej cienką warstwą suchego błota i obracającej się wokół swojej osi z prędkością ponaddźwiękową dookoła Słońca – czegoś w rodzaju bomby wodorowej, unoszonej przez miliardy lampionów (gwiazd) o zagadkowym pochodzeniu i nieznanym przeznaczeniu”.
Te słowa to zachęta do szczerej i głębokiej refleksji, która pomoże nam dostrzec, że całe nasze życie to nie tylko jedzenie i praca, utrapienia i śmierć, ale także radość, sprawiedliwość, miłość i inne dobra duchowe, które otwierają nas na Boga i wieczność.