ks. Henryk Witczyk
Ciało Chrystusa, który błogosławi
Wpatrujemy się dzisiaj w uwielbione Ciało Chrystusa – Boże Ciało. Ale liturgia Słowa w zaprasza nas do kontemplacji Chrystusa – Kapłana, który dają ludziom chleb błogosławi. Takiego Chrystusa, który błogosławi, zapowiada postać Melchizedeka – kapłana, który wynosząc chleb i wino na spotkanie z Abrahamem, udziela mu błogosławieństwa. Wiemy, że każda Eucharystia kończy się błogosławieństwem. Co oznacza ten ryt – błogosławieństwo? Co błogosławieństwo Jezusa-Kapłana może dać współczesnemu człowiekowi, który liczy przede wszystkim na skuteczność własnych działań i własnego myślenia? Czy to błogosławieństwo ma zastąpić ludzki czyn i zmagania?
1. Błogosławieństwo niesie zwycięską Moc
Autor Księgi Rodzaju nie pozostawia wątpliwości co do tego, co daje człowiekowi błogosławieństwo. Najpierw podkreśla, że jest to działanie samego Boga: „Niech będzie błogosławiony Abram przez Boga Najwyższego, Stwórcę nieba i ziemi!”. Melchizedek jedynie przekazuje błogosławieństwo, które ma swe źródło w Bogu. W wypowiadanych słowach kapłan Melchizedek określa, co niesie Boże błogosławieństwo Bramowi. On w gruncie rzeczy już objawiło się w historii Brama: „Bóg Najwyższy wydał w twe ręce twoich wrogów” – oznajmia Melchizedek. Błogosławiąc Abrama zapewnia, że ta sama moc Boga będzie dalej mu towarzyszyć w następnych zmaganiach z nieprzyjaciółmi i w pokonywaniu wszelkich przeciwności na drodze wędrownego życia.
Pełnię błogosławieństwa pochodzącego od Boga, które niesie człowiekowi Bożą moc, wysłużył nam Chrystus. Mówi o tym psalm, którym się dzisiaj modlimy. To do zmartwychwstałego Chrystusa odnoszą się prorocze słowa Psalmu: „Siądź po mojej prawicy, aż uczynię Twoich wrogów podnóżkiem stóp Twoich. Pan rozciągnie moc Twego berła z Syjonu: „Panuj wśród Twych nieprzyjaciół”.
Chrystus rzeczywiście pokonał największych wrogów każdego człowieka – śmierć i „ojca kłamstwa”. Rozerwał pęta śmierci, a „Władcę tego świata” wyrzucił precz. A teraz jako jedyny, najwyższy Kapłan nowego Przymierza – wyobrażany przez Melchizedeka – błogosławi wszystkim, którzy w Niego wierzą. W tym swoim błogosławieństwie przekazuje im moc, która jest im koniecznie potrzebna, aby i oni odnosili na co dzień zwycięstwo nad „ojcem kłamstwa”, nad jego pokusami, a ostatecznie nad lękiem przed śmiercią, wierząc, że jest on Przejściem (paschą), a nie tragicznym końcem egzystencji człowieka.
Jak ważne jest to Jezusowe błogosławieństwo niosące moc do walki ze Złym i z lękiem przed trudnościami czy śmiercią niech świadczą dwa zapisy z „Dzienniczka” św. Faustyny. „W pewnej chwili, kiedy zaniemogła śmiertelnie jedna z naszych sióstr i zeszło się całe Zgromadzenie, a był także i kapłan, który udzielił chorej absolucji, wtem ujrzałem mnóstwo duchów ciemności. W tej chwili zapominając, że jestem w towarzystwie Sióstr, chwyciłam za kropidło i poświęciłam ich i znikły zaraz… Wielką przynosi ulgę święcona woda dla umierających” (II-601). A jak wielkie wsparcie przynosi Najświętsze Ciało, gdy umierający je otrzymuje z rąk kapłana. Ileż mocy Bożej otrzymuje od Jezusa-Kapłana, który w tym momencie walki przychodzi osobiście! W innym miejscu święta Faustyna wyznaje: „O Jezu, jak wielka jest dobroć Twoja, ta nieskończona dobroć Twoja, którą znam dobrze, pozwala mi samej śmierci śmiało spojrzeć w oczy; wiem, że nic mi się nie stanie bez Jego zezwolenia. Pragnę wysławiać nieskończone miłosierdzie Twoje w życiu, w godzinie śmierci i w Zmartwychwstaniu w nieskończoność” (II-697).
2. Błogosławieństwo przybliża ojcowską obecność Boga
W wysłuchanej przed chwilą ewangelii widzimy Jezus, który dokonuje cudu rozmnożenia pięciu chlebów i dwóch ryb. Święty Łukasz opowiadając o tym niezwykłym czynie Jezusa wskazuje na najbardziej charakterystyczny gest: Jezus wziął te pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo i odmówiwszy nad nimi błogosławieństwo, połamał i dawał uczniom, by podawali ludowi”. Inni ewangeliści również opowiadają o tej znamiennej modlitwie, w której Jezus wypowiada błogosławieństwo. Najwyraźniej sens takiej Jezusowej modlitwy-błogosławieństwa ukazuje św. Jan. Zanim wskrzesi Łazarza „Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: «Ojcze, dziękuję Ci, żeś mnie wysłuchał” (10,41). Modlitwa-błogosławieństwo, które Jezus wypowiada to w gruncie rzeczy dziękczynienie za błogosławieństwo, które zstępuje z góry od Boga. Jezus je widzi wcześniej, zanim ono się objawi w formie materialnej, widzialnej dla ludzi: w postaci niezliczonej ilości chleba i ryb czy pod postacią żywego Łazarza. Te dwa wydarzenie, w których objawiło się Jezusowe błogosławieństwo, uczą nas, że ono intensyfikuje obecność Boga tam, gdzie zaczęła się dawać we znaki ludzka niemoc, ograniczoność, a nawet całkowita bezradność – jak w przypadku Łazarza i jego sióstr.
Ewangelia dzisiejsza uczy nas, że Jezus chętnie błogosławi swoim uczniom i tym, którzy Go słuchają. A czyni to po to, aby będąc przy Nim, nie rozchodzili się każdy w inną stronę. Intensyfikuje obecność Bożą, źródło wszelkiej pomyślności, aby Jego uczniowie i słuchacze jeszcze bardziej byli ze sobą zjednoczeni. Boże dary, znaki Bożej aktywnej obecności, mają im pomóc stawać się jedną rodziną dzieci Bożych – jedną wspólnotą, ożywioną tym samym Duchem, a więc jednym Ciałem Chrystusa.
Apostoł Paweł uczy nas, że Eucharystia – Ciało i Krew zmartwychwstałego Pana to są te największe i najwspanialsze dary pochodzące od Boga. One już nie są – jak niezliczone chleby i ryby na pustkowiu - jedynie znakami Bożej obecności. Pod postacią konsekrowanego chleba i wina jest obecny wśród nas zmartwychwstały Chrystus, a wraz z Nim Bóg, który Go wskrzesił i Duch Święty. Dzięki tym Darom spełnia się obietnica Jezusa: „«Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać” (J 14,23). A ta Obecność, ostatecznie, decyduje o szczęściu i zbawieniu człowieka!
3. Aktualizacja
W poruszające książce „Nawrócenie. Historia pewnego człowieka” zmagający się z chorobą nowotworową magnat włoskiego świata mediów, Leonardo Mondadori, wyznaje, co dał mu kapłan, który odrodził w nim wiarę, przyjął jego spowiedź generalną i późniejsze, a także przynosił Ciało Pańskie. Ten człowiek wielkiego biznesu mówi. „Moją największą pokusą, grożącą mi wadą, była chyba pycha. Zdrowie, zamożność, szacunek dają poczucie niemal niedosiężności, tego, że się jest w centrum wszechświata. Tymczasem jestem tutaj – w szpitalu klinicznym w Nowym Jorku – zredukowany do karty klinicznej, oglądanej z zimnym profesjonalizmem przez lekarzy, dla których byłem tylko jednym z wielu z nowotworem, operowanych codziennie, niemal mechanicznie. A jednak to tam, w Memorial Hospital, znów poczułem z dramatyczną, a zarazem pocieszając oczywistością, że wiara nie jest jakąś ideą filozoficzną, zwykłym idealistycznym spojrzeniem, mądrością czy etyką, lecz jakąś Obecnością, która przerywa twoją samotność, przynosi w darze wielki pokój i to wbrew wszystkim niesprzyjającym okolicznościom. Krótko mówiąc, jeszcze raz Bóg odkrywany bardziej dotykalnie i konkretnie – w wyniku doświadczenia, a nie rozumowania. To w tych sytuacjach rzeczywiście zdajesz sobie sprawę, że zależysz od Kogoś, kto cię kocha, a nie od ślepego losu. To doświadczenie Obecności odganiało wszelkie smutki, wszelkie zwątpienie i pozwalało mi nadal kochać”. Dodajmy, że tę Obecność w szpitalne doświadczenie Leonarda Mondadoriego wniósł kapłan, który w sakramencie pokuty i Komunii świętej przyniósł mu Jezusowe błogosławieństwo.
W tej uroczystej Eucharystii – przeżywanej w kontekście kończącego się Roku Kapłańskiego – dziękujmy Jezusowi-Kapłanowi za to, że nam błogosławi. Za chwilę wyruszymy w procesji, niosąc Jego uwielbione Ciało. Niech On sam – zmartwychwstały Pan – błogosławi nam w naszych codziennych zmaganiach z mocami ciemności! Niech Jego błogosławieństwo wnosi w życie naszych rodzin i wspólnot, a także w nasze osobiste dzieje – świętą obecność Boga! Wsparci mocą Boga i otoczeni miłującą obecnością Ojca będziemy odważnie kroczyć drogami naszej ziemskiej pielgrzymki – z nadzieją, że błogosławiący nam stale Jezus wprowadzi nas do Nieba!