ks. Marcin Zieliński
Dotknąć i uwierzyć
Wiara nie jest, jak sądzą niektórzy, wierzeniem w coś, czego nie da się absolutnie potwierdzić. Według niektórych heroizm naszej wiary miałby polegać na tym, że wierzymy bez żądania znaków, bez posiadania jakichkolwiek gwarancji. Nasza wiara opiera się na słowach, ale też na doświadczeniu, na pewnych konkretnych wydarzeniach. Wiara Apostołów rozkwita dzięki widzeniu Chrystusa Zmartwychwstałego. My wierzymy ich świadectwu i jednocześnie modlimy się, aby Bóg pozwolił nam doświadczyć swojej obecności i mocy.
1. Doświadczenie życia po życiu
Podczas wizyty duszpasterskiej spotkałem kiedyś człowieka, który przeżył niezwykle doświadczenie. Pewnego dnia źle się poczu ł, upadł i jego serce przestało bić. Pomimo rozpaczliwych prób żony, a potem lekarza, przez 40 minut nie udało się go reanimować. Został zawieziony do kostnicy i tam odkryli, że jego serce znów bije. On natomiast, jakby znajdując się poza ciałem i unosząc się w powietrzu, obserwował od samego początku wszystkie próby przywrócenia go do życia. W pewnym momencie delikatny głos kazał mu się odwrócić i ujrzał bezkresną przestrzeń z cudownym krajobrazem. Widział rodzaj światła, które napełniało go radością, czuł się szczęśliwy. Potem ujrzał różne osoby. Jedna z nich podeszła do niego i okazało się, że jest to jego krewny. Nie mógł go rozpoznać, bo człowiek ten umarł w podeszłym wieku, po długiej chorobie. Tymczasem w wizji był młody, przemieniony. Tajemniczy głos powiedział mu, że zobaczy i zrozumie więcej, lecz jeszcze nie teraz. W tym momencie nasz bohater się wybudził z letargu i szczęśliwy lekarz powitał go znów wśród żywych.
Ta historia przypomina inne, które można znaleźć w książkach o życiu po życiu. Nie wiemy, jak interpretować te wydarzenia, nie wiemy, czy należy je wiązać z wizjami Boga czy jest to raczej wytwór naszego umysłu, który w ekstremalnej sytuacji tworzy te obrazy. W tym momencie nie możemy tego jednoznacznie rozstrzygnąć. Najistotniejsze są jednak efekty tego wydarzenia. Ten człowiek był pewny, że widział niebo i przeżył głębokie nawrócenie. Widział coś, co dla nas jest tylko historią, a dla niego było punktem zwrotnym w jego życiu. Był tym tak przejęty, że mówił: „Ojcze, mogę umrzeć nawet jutro, nieważne, jestem gotowy i czekam na ten moment”.
2. Dotknąć i uwierzyć
Historia opowiedziana wcześniej ukazuje, że doświadczenie Bożej mocy, pewne wydarzenia są w stanie całkowicie zmienić nasz sposób myślenia. I nie jest to żadna nowość, bo dokładnie to samo przeżywa św. Tomasz. Słyszy o zmartwychwstaniu od Apostołów, ich opowieści są pełne entuzjazmu, bo oni już widzieli, są bogatsi o to cudowne doświadczenie widzenia Zmartwychwstałego. Tomasz nie widział Pana, chce, jak Apostołowie, doświadczyć tego, w sposób fizyczny („.. jeśli nie włożę dłoni do Jego boku..”) skontrolować. My, chrześcijanie żyjący dzisiaj, również znajdujemy się w podobnej sytuacji. Z jednej strony mamy Ewangelię, historie świętych i wspólnotę Kościoła, i to wzywa nas do wiary. Z drugiej strony słyszymy o różnych cudach, wizjach, uzdrowieniach, doświadczeniach Bożej mocy i każdy w głębi duszy pragnie poczuć obecność Boga w sposób bardziej konkretny, namacalny. Jeśli jednak uważnie obserwujemy nasze życie i słuchamy innych, każdy z nas coś przeżył, czegoś doświadczył. Czasem są to bardzo proste historie, które dla innych są zbiegiem okoliczności, zwykłym przypadkiem czy tak zwanym „szczęściem”, które się do nas uśmiechnęło. Dla nas w tych prostych doświadczeniach objawia się Bóg. Nie mamy na to żadnych „żelaznych” dowodów, jest to nasza interpretacja i bardzo osobiste odczucie, i to naprawdę może wystarczyć do przeżycia naszej wiary jako czegoś bardzo realnego. Nie będziemy mieli raczej łaski oglądanie Zmartwychwstałego na ziemi, ale wiara w Jego słowa i pewne wydarzenia mogą nam dać wewnętrzną pewność, że uczestniczymy w czymś, co jest tajemnicze, boskie, co może być prawie „dotknięte”.
3. Dotknięcie miłosierdzia
Czytamy dzisiejsze czytania w kontekście Niedzieli Miłosierdzia Bożego, która podkreśla ten niezwykły przymiot Boga. Dla nas słowo „miłosierny” kojarzy się zwykle z litością, której doświadczamy widząc innych w tragicznej sytuacji i z tego powodu spieszymy im z pomocą. W średniowieczu to słowo kojarzyło się z długim sztyletem (nazywanym „mizerykordią” – po łacinie „miłosierdzie”), którego używano, aby dobijać ciężko rannych w walkach i w ten sposób skracać im cierpienia. W przypadku Boga, mówiąc o miłosierdziu wydaje się bardziej słuszne podkreślać Jego miłość niż Jego litość. Jeżeli Bóg spieszy nam z pomocą, czyni to kierowany miłością ku nam. Widzi, że ci, których wybrał i nosi w sercu, cierpią i pragnie im pomóc. Szczególnie w kontekście przebaczenia pierwszeństwo miłości wydaje się oczywiste. Przebaczamy i pomagamy o wiele łatwiej tym, których kochamy, niż tym, którzy wzbudzają w nas jedynie litość z powodu swej trudnej sytuacji. Przebaczenie jest więc nierozerwalnie związane z miłością Boga ku nam.
Dar przebaczenia jawi się niezwykle istotny, skoro Zmartwychwstały daje go Apostołom bez żadnej precyzyjnej prośby z ich strony. Przebaczenie jawi się tu jako doświadczenie absolutnie pierwszoplanowe. Grzech, który oddziela nas od Boga i nie pozwala się zbliżyć do tego, który jest Święty. Musi zostać zmazany, przebaczony. Jedynie czyste serce, wolne od zła, pozwala nam doświadczyć obecności Jezusa. Jezus, który przebaczył swoim katom i zmazał grzech świata, zachęca teraz Apostołów, aby w imieniu Boga przebaczali innym grzechy i w ten sposób pozwalali im zbliżyć się do Boga.
Wnioski
-czyste serce, wolne od grzechów jest niezbędne, aby doświadczyć obecności Zmartwychwstałego
-prawdziwe przebaczenie jest związane z bardziej z miłością niż z litością
- wszystkie drobne i wielkie znaki Bożej obecności są bezcenne, bo dają nam subiektywne i jednocześnie mocne dowody na prawdziwość tego, w co wierzymy