Ks. Janusz Kręcidło MS
„Panie, miłośniku życia!” (Mdr 11,26)
Współczesne zlaicyzowane chrześcijaństwo lubuje się w niekończących się dyskusjach dotyczących tematyki wiary i moralności. Dyskutujemy nad zalegalizowaniem aborcji i twierdzimy, że Kościół jest zacofany, bo nie rozumie współczesnego człowieka i nie chce dać mu prawa do bezkarnego mordowania niewinnych. Przyklaskujemy, gdy środowiska lewicowe wzywają do „nawrócenia” biskupów nie godzących się na legalizację zapłodnienia „in vitro”, w którym ceną za powstanie życia jednego człowieka w zarodku jest unicestwienie wielu innych. Jak plastelina w rękach dziecka powoli, ale systematycznie, pozwalamy się urabiać w sprawie eutanazji. Jesteśmy ślepi i głusi na to, że każdego dnia tysiące a może nawet miliony dzieci i dorosłych na świecie cierpi i umiera z powodu głodu. Dzisiejsze czytania mszalne chcą nas wyrwać z tego „chocholego tańca” i uwrażliwić na zagubione oczywistości, które jakże łatwo w sobie zagłuszamy, poddając się dyktatowi mediów i upajając się elokwencją naszych dyskusji.
1. Miłość Stwórcy do stworzenia
Już w pierwszych słowach dzisiejszego czytania z Księgi Mądrości pada stwierdzenie, które powinno nam uświadomić jakie są proporcje wielkości człowieka w odniesieniu do Boga Stwórcy i jakie w związku z tym mogą być nasze kompetencje w tak fundamentalnej sprawie jak dawanie, czy też odbierania życia: Panie, świat cały przy Tobie jak ziarnko na szali, kropla rosy porannej, co spadła na ziemię. I dalej czytamy: Jakżeby coś trwać mogło, gdybyś Ty tego nie chciał? Jak by się zachowało, czego byś nie wezwał? Oszczędzasz wszystko, bo to wszystko Twoje, Panie, miłośniku życia! Bóg jest więc jedynym dysponentem życia. Dawanie i odbieranie życia człowiekowi nie jest sprawą międzyludzkich umów, lecz niezmiennym prawem Bożym.
Druga bardzo istotna prawda, wynikająca z tego fragmentu Księgi Mądrości, to ta, że każde ludzkie życie, nawet to, które w subiektywnej ocenie kogoś z nas, czy też choćby całego społeczeństwa nie zasługuje na istnienie, nie jest dziełem przypadku, lecz darmowym darem Bożej miłości. Każdy, kto chce wchodzić w decyzyjne kompetencje Boga i decydować o tym kto żyć powinien a kto nie, w istocie chce odebrać Mu prawo do miłowania swojego stworzenia. Bóg jest „miłośnikiem życia” i z pewnością nie pozwoli sobie tego prawa odebrać.
2. „Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło” (Łk 19, 10)
W aklamacji przed dzisiejszą Ewangelią wybrzmiało bardzo precyzyjnie nowotestamentowe spojrzenie na miłość Boga do stworzenia i na życie: Tak bowiem Bóg umiłował świat, że dał swojego Syna Jednorodzonego, każdy, kto w Niego wierzy, ma życie wieczne (J 3, 16). Przeogromna miłość Boga do każdego z nas w sposób najpełniejszy ukonkretniła się w wydarzeniu podzielenia się z człowiekiem tym, co było dla Niego najdroższe i najcenniejsze. By zbawić nas i wskazać nam jedyną drogę do prawdziwego życia i szczęścia, wydał swojego Jedynego Syna w ręce ludzi, którzy ośmielili się nawet zadysponować życiem samego Boga-Człowieka, mordując Go w okrutny sposób. W słowach dzisiejszej aklamacji przebija jednak niewzruszona nadzieja, że wiara w Jezusa daje życie i to życie wieczne, którego żadne ludzkie gremium nie potrafi człowiekowi odebrać.
Jezus po swoim zmartwychwstaniu i powrocie do Ojca nie pozostawił nas samych, lecz jest z nami ustawicznie, pośrodku naszych życiowych problemów i dylematów. On nie jest przede wszystkim kimś, kto nałożyłby na nas jakiś bagaż prawnych nakazów i zakazów, ale kimś, kto całym swoim życiem, a zwłaszcza „wydarzeniem krzyża” przekonał nas, że Bóg jest miłośnikiem życia.
Opowiedziany przez Łukasza Ewangelistę epizod o spotkaniu Jezusa z celnikiem Zacheuszem w Jerycho pokazuje nam w bardzo przejrzysty sposób zatroskanie kochającego Boga o każdego z nas. Niezależnie od tego, jak powikłane byłoby nasze dotychczasowe życie, Jezus szuka nas na jego drogach po to, by nas ocalić i ofiarować nam życie wieczne. Z naszej strony konieczne jest jednak pragnienie i postanowienie odmiany swojego życia i patrzenia odtąd na wszystkie życiowe sprawy „oczami Boga”. Pełnienie woli Boga, a nie życiowy pragmatyzm, ma odtąd być dewizą naszego życia. Zacheusz obiecuje nie tylko rozpocząć nowe życie, lecz także poczwórnie wynagrodzić krzywdy, które mógł w swoim życiu wyrządzić innym. Chce w ten sposób uczciwie rozliczyć się ze swoją przeszłością i ponieść konsekwencje swoich złych czynów. Deklaruje jednocześnie, że podzieli się z ubogimi połową swojego majątku. Sprawdzianem autentyczności jego nawrócenia było zatem nie tylko postanowienie wynagrodzenia krzywd, ale również konkretne czyny miłosierdzia na rzecz ubogich.
3. Pytania „ostateczne”
Czy my już pozwoliliśmy Jezusowi, aby nas odnalazł i ocalił, jak Zacheusza?
Czy jesteśmy obrońcami życia, radykalnymi współpracownikami Boga, który jest „miłośnikiem życia”?
Czy jesteśmy świadomi, że stawką jest tu życie i to życie wieczne?
Warto postawić sobie te pytania w kontekście Uroczystości Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego.