Homilia na IV Niedzielę Adwentu "B" (18.12.2011)

Ks. Rajmund Pietkiewicz

PODWÓJNA KOREKTA

1. Niezrealizowane plany

Bardzo często można spotkać ludzi, którzy mają różnego rodzaju żale i pretensje do Boga. Zdarza się tak, że mamy szlachetne pragnienia, plany na dobre życie, podejmujemy szczytne dzieła, które mają służyć nam samym, naszym bliskim, ale również i obcym, szczególnie potrzebującym pomocy. Jako ludzie wierzący w takich sytuacjach uciekamy się do modlitwy, prosząc Boga o pomoc i wsparcie naszych pragnień, planów i działań. Nie zawsze jednak wszystko idzie po naszej myśli. Stawiamy wtedy sobie samym i Bogu pytanie: dlaczego? Dlaczego moje szlachetne pragnienia i zamierzenia obracają się w ruinę? Dlaczego Bóg nie wysłuchał mojej modlitwy, skoro szukałem dobra? Bywa tak, że czujemy się opuszczeni przez Boga w naszych zmaganiach z codziennością, która nie zawsze jest życzliwa dla poszukujących dobra.

2. Pierwsza korekta: dom i królestwo na wieki

Pierwsze czytanie czwartej niedzieli Adwentu przenosi nas w odległe czasy panowania króla Dawida (ok. 1010-970 r. przed Chr.). Dawid był człowiekiem „według Bożego serca” (por. 1 Sm 13,14). Dzięki Bożemu błogosławieństwu utwierdził swoje panowanie w Jerozolimie, zbudował pałac z cedrowego drzewa i w nim zamieszkał. Postanowił wtedy wznieść świątynię dla Boga, który do tej pory mieszkał w namiocie. Plany króla były szczytne, a nawet uzyskały akceptację proroka Natana: „Uczyń wszystko, co zamierzasz w sercu, gdyż Pan jest z tobą” (2 Sm 7,3).

Boży plan okazał się jednak inny. Tej samej nocy Pan przemówił do Natana, korygując królewskie plany budowy przybytku. Bóg przez usta proroka złożył Dawidowi obietnicę, której król nigdy by się nie spodziewał: to nie Dawid zbuduje dom (czyli świątynię) dla Pana, ale to Bóg zbuduje dom (czyli dynastię) Dawidowi. Co więcej, królestwo Dawidowe będzie trwało na wieki, a zrodzony z niego potomek zostanie usynowiony przez samego Boga: „Ja będę mu ojcem, a on będzie mi synem” (2 Sm 7,14). Bóg nie pozwolił Dawidowi na realizację jego zamierzeń, gdyż były one niejako za ciasne jak na Boże plany. Bóg chciał uczynić coś więcej, coś, czego król nie potrafił sobie nawet wyobrazić.

3. Druga korekta: będzie nazwany Synem Najwyższego

Mijały wieki, a obietnice dane Dawidowi nie spełniały się. W 586 r. przed Chr. Babilończycy zburzyli Jerozolimę wraz ze świątynią i uprowadzili do niewoli najwybitniejszych przedstawicieli narodu wybranego na czele z królem Jojakinem, potomkiem Dawida, który zmarł na zesłaniu. Od tego momentu tron Dawida pozostał pusty. Czyżby więc Pan miał nie wypełnić swoich obietnic?

Bóg, „który jedynie jest mądry” (Rz 16,27), miał własny plan, z którego nie musiał tłumaczyć się człowiekowi (zob. Rz 16,25-27). Chciał dać ludziom nieskończenie więcej, niż prosili czy rozumieli (por. Ef 3,20). Do ostatecznej realizacji obietnic przystąpił po dziesięciu wiekach od proroctwa Natana i po prawie sześciu wiekach przerwy w panowaniu dynastii, która miała władać na wieki. W tym momencie dokonał On kolejnej korekty ludzkich wyobrażeń i oczekiwań: „Posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja” (Łk 1,26-27). Anioł odsłonił tajemnicę Bożych planów i dawnych obietnic: „Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego ojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca” (Łk 1,30-33).

Z dalszej historii Jezusa z Nazaretu wiemy, że nie był On władcą w znaczeniu polityki, zasiadającym na tronie Dawidowym znajdującym się w Jerozolimie. Był On kimś o wiele większym, prawdziwym Synem Bożym, Bogiem-Człowiekiem, który rozciągnął swoje królowanie nad sercami Żydów i pogan (zob. Rz 16,25-27). On kiedyś powróci, aby przypieczętować swoje wieczne panowanie nad wszystkim, co powierzył Mu Ojciec. Również ta druga korekta przekroczyła nawet najśmielsze oczekiwania ludzkie. Bóg znowu dokonał korekty na naszą korzyść!

4. Zaufajmy Bogu!

Człowiek widzi inaczej niż Pan Bóg (por. 1 Sm 16,7). My patrzymy na własne życie z bardzo niewielkiej perspektywy. Ogarniamy naszymi planami zaledwie kilkadziesiąt lat naszego życia, ale przecież nie jesteśmy w stanie przeniknąć i zobaczyć wszystkiego, co się wydarzy. Bardzo często podejmujemy różne decyzje, snujemy plany, oddajemy się marzeniom, ale nigdy nie będziemy mogli przewidzieć dokładnie ich najdalszych konsekwencji. Wystarczy tak niewiele, aby runęło w gruzach nasze wyobrażenie o przyszłości. Bóg, który jest wszechmocny i wszechwiedzący, ogarnia wszystko, co było, jest i będzie. On wie, które z naszych zamierzeń wyjdą nam na dobre, a które przyniosą szkodę. Jeśli więc prosimy o coś, co tylko wydaje się nam dobre, ale nie miałoby korzystnego wpływu na nasze zbawienie, to Bóg będzie milczał, a nawet może dokonać korekty naszych planów. Ufajmy więc Bogu! Historia zbawienia, dziś rozważana w kontekście bliskiego już Bożego Narodzenia, uczy nas, że taka korekta zawsze wychodzi nam na korzyść.