Ks. Janusz Kręcidło MS
Wiara – strata czy zysk?
Żyjemy w społeczeństwie, w którym jest coraz mniej ludzi bezinteresownych. Przed podjęciem jakiejkolwiek czynności ludzie sporządzają bilans zysków i strat. Pytają: Czy to mi się opłaca? Co z tego będę miał? Mechanizm ten przenoszony jest również na sprawy dotyczące wiary. Coraz częściej my chrześcijanie pytamy czy wiara nam się opłaca. Są też tacy, którzy gotowi są wyrzec się wiary jeżeli bilans zysków i strat okaże się da nich niekorzystny. Dzisiejsze czytania mszalne pokazują nam, że jest to błędne podejście, gdyż Boża ekonomia wiary rządzi się innymi prawami. W tej ekonomii bowiem – paradoksalnie – strata okazuje się zyskiem a zwycięstwo przychodzi przez przegraną!
1. Postawa ucznia: Bóg jako podstawowy punkt odniesienia (Iz 50,5-9)
Wysłuchany przed chwilą fragment tzw. trzeciej pieśni o Słudze Pańskim z Księgi proroka Izajasza uświadamia nam, że wiara nie polega przede wszystkim na intelektualnej akceptacji pewnego pakietu prawd dotyczących istnienia Boga i konsekwencji z tego wypływających. Wiara to na pierwszym miejscu relacja z Bogiem, przyjmowanie wobec Niego postawy ucznia i traktowanie Go jako podstawowego punktu odniesienia w codziennych decyzjach i czynach. Wiara to „nastrojenie się” na Boga po to, by móc powiedzieć za Sługą Pańskim: „Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem ani się nie cofnąłem” Iz 50,5). Sługa Pański jest z powodu swojej wiary prześladowany – bity po plecach, ciągnięty za brodę, opluwany, pod jego adresem kierowane są obelgi. Motywem tych prześladowań jest to, że podjął się misji przekazywania Izraelitom Bożego wezwania do nawrócenia.
W sytuacji poniżenia nie skarży się jednak na swój los, nie woła do Boga, by ten los odmienił. Wie bowiem, że taki jest los tego, kto na serio uwierzył i podjął się głoszenia Bożego wezwania do nawrócenia. Sługa Pański wierzy i doświadcza bliskości oraz pomocy Boga. Stąd płynie jego siła wewnętrzna i gotowość do konfrontacji z tymi, którzy nie wierzą: „Pan Bóg mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam. Blisko jest Ten, który mnie uniewinni. (…) Kto jest moim oskarżycielem? Niech się zbliży do mnie! Oto Pan mnie wspomaga! Któż mnie potępi!” (Iz 50,7-8). Wiara jest więc źródłem jego siły duchowej i optymizmu nawet w tak trudnej sytuacji. Nie uważa jej za stratę, lecz za zysk.
2. Wiara a uczynki (Jk 2,14-18)
Święty Jakub jest bardzo bezpośredni w swoim wywodzie. Mówi „prosto z mostu”: „Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy a nie będzie spełniał uczynków!?” (Jk 2,14). Wiara Sługi Pańskiego w pierwszym z dzisiejszych czytań przejawiała się właśnie w jego uczynkach a nie w pompatycznych wyznaniach. Jakość naszych uczynków weryfikuje bowiem jakość naszej wiary. Wiara jest wprost proporcjonalna do uczynków. Nie ma prawdziwej wiary tam, gdzie brak uczynków, zwłaszcza uczynków miłosierdzia: „Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba (…) a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała, to na co się to przyda?” (Jk 2,15-16) – pyta dalej Jakub. Wiara przejawia się w konkretnych uczynkach, bez nich tak naprawdę nie istnieje – jest martwa.
Słowa tego czytania są dziś nader aktualne zwłaszcza dla nas Polaków, którzy jesteśmy specjalistami we wzniosłych religijnych deklaracjach, nie znajdujących później pokrycia w życiu. Przypomnijmy sobie choćby to, co działo się w naszym narodzie w ostatnich dniach przed śmiercią papieża Polaka – błogosławionego Jana Pawła II na wiosnę 2005 r. Ile pięknych nawróceń, gotowości do świadczenia o swojej wierze aż po grób… Minęło siedem lat i co pozostało z tych deklaracji?... Gdzie są uczynki wynikające z naszej wiary? Święty Jakub pisze bardzo dosadnie: „Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie” (Jk 2,17).
3. Paradoks Bożej ekonomii wiary – zwycięstwo przez przegraną (Mk 8,27-35)
W dzisiejszej Ewangelii według św. Marka jesteśmy przeniesieni do północnej Galilei – do Cezarei Filipowej. Jesteśmy świadkami tego jak na pytanie Jezusa „A wy za kogo mnie uważacie?” Piotr odpowiada wobec tłumu w imieniu swoim i pozostałych jedenastu najbliższych Jego uczniów: „Ty jesteś Mesjaszem” (Mk 8,29). To jest wyznanie wiary Piotra, który rozpoznał w Jezusie oczekiwanego od wieków Mesjasza, zbawiciela świata. Cóż więcej oczekiwać od apostołów po takim wyznaniu wiary? Piotr jednak wyobraża sobie mesjańskość Jezusa inaczej niż On ją przedstawia. Nie dopuszcza, że Jezus będzie cierpiał i zostanie zabity. Chce wierzyć w Niego jak w zwycięskiego politycznego tryumfatora, gdyż tylko wiara w takiego Mesjasza wydawała mu się zyskowna. Cierpienie i śmierć uważał za przegraną, za stratę. Takiej wiary nie chciał.
Jezus wykorzystuje tę sytuację, by pouczyć Piotra, pozostałych uczniów oraz otaczający tłum o tym, że prawdziwa wiara – ta zgodna z Bożą ekonomią – to wiara w której zwycięstwo przychodzi przez przegraną. To jest jedyny rodzaj wiary, której Jezus od nas oczekuje: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, ten je zachowa” (Mk 8,34-35). Paradoks wiary polega zatem na tym, że strata staje się zyskiem. Jezus dowiódł tego swoją postawą – Jego krzyżowa śmierć męczeńska po ludzku patrząc była ogromną stratą. Z punktu widzenia wiary była i jest jednak ogromnym zyskiem, bo przyniosła zbawienie i odkupienie świata. Ten sam mechanizm wiary – zwycięstwo przez przegraną – powiela się w życiu ludzi autentycznie wierzących. I innego mechanizmu nie ma! Ten jest jedyny!