Ks. Wacław Borek
Żyje w światłości ten, kto kocha
Od Izajaszowego widzenia, które spełni się w przyszłym momencie bardziej lub mniej określonym w historii, następuje przejście do czasu teraźniejszego, do tego szczególnego czasu, w którym rozstrzygają się losy naszej wieczności. Ewangelia przypomniała nam obojętność ludzi za czasów Noego, kiedy jedli i pili, żenili się i za mąż wychodzili. Paweł dostrzega już nie tyle brak zaangażowania czy obojętność, lecz pijatyki i rozpustę. Czyżby ludzkość się cały czas staczała? Najwyższa pora się przebudzić. Otworzyć oczy i zrewidować swoje działanie, czy jest ono czynione na chwałę Bożą? Wszak na początku tej teraźniejszości przyoblekliśmy się w Pana Jezusa, tzn. weszliśmy z Nim w komunię. Czy dalej w niej trwamy postępując w światłości Pańskiej?
1. „Chodźcie, domu Jakuba, postępujmy w światłości Pańskiej!”
Prorok podarowujący nam swoją wizję oczekuje nie końca świata, ale spełnienia historycznych wydarzeń. Tym historycznym wydarzeniem ma być odnowienie obecności Boga. Nie potrzeba się przejmować, iż prorok się pomylił uważając, iż Syjon kiedyś przewyższy fizycznie wszystkie góry świata. Nie o to chodzi. Bowiem nigdzie indziej nie wybudowano świątyni dla Boga Jahwe, jak tylko na Synaju. Jezus- przepędzając z niej przekupniów- wyraził swoją troskę o dom modlitwy, że uczyniono z niego jaskinię zbójców. Dlatego, kiedy po Jego śmierci została rozdarta zasłona w przybytku znajdującym się w świątyni, każdy mógł zobaczyć to, co dotychczas było ukryte. Góra zamieszkania Jahwe zajaśniała od tego momentu dla wszystkich narodów. Pojawił się nowy przybytek – Ciało Chrystusa, którego On jest głową – jak określił go autor Listu do Efezjan. To on, Kościół, powinien teraz promieniować na cały świat obecnością Boga.
Pielgrzymi entuzjazm nie zna przeszkód i barier. Jest siłą napędową płynącej rzeki ludzi zdążających do określonego celu, którzy wzajemnie się zachęcają: „Chodźcie, wstąpmy na Górę Pańską do świątyni Boga Jakuba”. Ten ludzki tłum zmagający się z trudnościami wspinaczki idzie w konkretnym celu. „Bo Prawo wyjdzie z Syjonu i słowo Pańskie - z Jeruzalem”. Idą spotkać lub też raczej otrzymać dar Bożego słowa. Prawo – Tora – oznacza całość Bożego pouczenia tak religijnego jak i moralnego.
W czasie trwania adwentu pójdziemy na spotkanie Słowa wcielonego żyjąc Słowem Bożym. Życie tym słowem będzie skutkowało budowaniem Królestwa Bożego przyniesionego przez Jezusa. Będzie to królestwo pokoju i zbawienia skupione wokół obecności tego, którego nazwiemy – my Kościół – Emmanuelem, tj. Bogiem obecnym pomiędzy nami.
2. „Gdyby gospodarz wiedział, o której porze nocy złodziej ma przyjść…”
W Ewangelii Jezus, posługując się symboliką apokaliptyczną, przenosi nas ze sfery czasu ludzkiego w sferę czasu Boga. Z czasu świeckiego w czas adwentowego sacrum. „A jak było za dni Noego, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego.” Za Noego jadło się i piło, wychodziło za mąż i żeniło. Zresztą tak dzieje się w każdej epoce. Przecież dzięki temu pojawiają się następne pokolenia. Co jest więc nie tak?
Św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian podpowiada nam: „Przeto czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie” (1Kor 10,31). Czynimy na chwałę Bożą, jeśli nasze działanie jest zakotwiczone w Woli Bożej i jest wykonywane z miłością. Można coś robić z miłości. Można też robić coś, starając się być Miłością. Ten, kto robi coś z miłości, może to czynić dobrze, lecz sądząc, na przykład, że oddaje wielką przysługę bratu, który jest chory, może go zamęczyć swoja gadaniną, radami i pomocą – miłością, która ciąży, bo brak jej wyczucia.
Nasze życie przypomina los gwiazd: jeśli krążą – istnieją, gdyby przestały krążyć, przestałyby istnieć. My istniejemy – czyli jest w nas nie nasze, lecz Boże życie – gdy ani przez chwilę nie przestajemy kochać. I tutaj chyba tkwi rozwiązanie tajemniczego zabrania lub zostawienia jednej z dwóch osób wykonujących te same czynności.
W tym samym czasie i czyniąc te same rzeczy, można – jak Noe – budować zbawczą arkę, która ocala, lub być biernie wpatrzonym w coraz wyższą falę powodziową. Nie można bezmyślnie jeść i pić- nie wchodząc w komunię z Bogiem. Trzeba w sobie mieć coś z proroka, który widzi. I to widzi w sposób nadprzyrodzony. Ewangelista czyni wyrzut, że „nie spostrzegli się”. I nam grozi to, że nie dostrzeżemy głodnego, nagiego, spragnionego, chorego Jezusa, który utożsamia się każdym naszym bliźnim. I nam grozi nie rozpoznanie i nie nazwanie Emmanuela, który zawsze jest z tymi, którzy gromadzą się w imię Miłości, tzn. w imię Jezusa. Stąd to wezwanie do czuwania, bo tak naprawdę czuwać potrafi tylko miłość. Czuwanie jest cechą miłości. Kiedy kogoś kochamy, wtedy nasze serce jest nastawione na oczekiwanie. Każda mijająca bez niego minuta jest mu poświęcona i upływa na czuwaniu.
Czuwa również ten, kto się boi, boi utracić swoje mienie, swój dobytek. Ale to czujne oczekiwanie w jednym i drugim przypadku nie jest czymś biernym. Bo albo montuje się systemy alarmowe, albo gotuje się ulubioną potrawę dla tego, który ma przyjść. Czeka się na Jezusa, jeżeli się Go miłuje i gorąco pragnie spotkania z Nim. Czeka się na Niego przez konkretną miłość, na przykład służąc komuś, kto jest w pobliżu, lub angażując się w tworzenie sprawiedliwszego społeczeństwa. Jezus wymaga miłości, lecz ponieważ On także kocha, wzbudza w nas lęk, byleby nas zbawić. Czyni tak jak matka, która obiecuje dziecku nagrodę lub karę, zależnie od jego zachowania. Jezus nie wymaga tylko czystej miłości, która nie myśli o nagrodzie, lecz żeby nas za wszelką cenę widzieć wśród zbawionych, ukazuje nam też nagrodę i kare: „jeden będzie wzięty, drugi zostawiony”. Potop za dni Noego (Rdz 6-8) pozostanie na zawsze obrazem sądu nad niewiernymi i symbolem ocalenia wiernych.
3. „Odrzućmy więc uczynki ciemności”
Ale św. Paweł daje nam cenną wskazówkę. Chrześcijanin żyjąc miłością, albo tak jak to sobie powiedzieliśmy – będąc miłością, musi być świadomy chwili obecnej, w której żyje: „rozumiejcie chwilę obecną”.
Dla śpiącego poranek wyznacza ostateczną porę przebudzenia się i wstania. Nie można w nieskończoność liczyć na opuszczone rolety i łudzić się, że dzień jeszcze nie nadszedł. Z chwilą urodzenia się i chrztu św. weszliśmy w ową teraźniejszość dnia, w którym ważą się losy naszego zbawienia. Dla wierzącego aktualny czas ziemskiego życia jest tym szczególnym momentem, w którym musi sobie uświadomić, że powinien podążać w stronę wieczności. Przyłączyć się świadomie do Ludu Bożego, który płynie, podążając szerokim strumieniem w stronę świętości.
Pod osłoną nocy działa tylko złodziej, czyli ten, kto niszczy, zadaje cierpienie i ból. W ciągu dnia wszystko cieszy się blaskiem światła. Delektując się tym jakże poetyckim hymnem Pawłowym zawartym w II czytaniu, możemy wyobrazić sobie sytuację, gdy ktoś w pokoju trzyma rękę na wyłączniku światła i naprzemiennie je włącza i wyłącza, ilustrując w ten sposób warunki, które mamy do wyboru. Ciemność – jasność. Ciemność – jasność. Niemalże odruchowo bronimy się przed ciemnością, do której nie potrafią przyzwyczaić się oczy i wybieramy jasność. Ten fragment Pawłowego Listu zbudowany być może na liturgicznym hymnie, jaki towarzyszył liturgii chrzcielnej każe nam przypomnieć sobie naszą biała szatę, jaką wtedy otrzymaliśmy. Jest ona przecież wyrazem naszego przyobleczenia się w Chrystusa, a przez to stania się nowym stworzeniem. I tę godność dzieci Bożych mamy zachować nieskalaną, aż po życie wieczne.